O. Mariusz Paczóski OFMConv
RECEPCJA NOWYCH KONSTYTUCJI I JEJ RZUTOWANIE NA FORMACJE USTAWICZNĄ
Konferencja Plenarna KWPZM, Warszawa, 10 maja 1977 r.
Najwyższy – zdaniem socjologów – współczynnik przeobrażeń lub jak mówią inni współczynnik zmienności w naszych czasach (por. E. Wroczyński, Edukacja permanentna, Warszawa 1976) zmusza dzisiejszego człowieka, niezależnie od poglądów czy przynależności organizacyjnych do szukania sposobów szybkiej adaptacji, akomodacji. „Nikt nie jest mądry raz na zawsze”, przystosowana odnowa również nie może dokonać się raz na zawsze (Eccl. Sanctae n.19). Taki stan wymaga ustawicznej formacji.
Kościół poprzez Sobór i lata posoborowe dokonuje takiej akomodacji swojej obecności w świecie współczesnym. W odnowionym widzeniu Kościoła należy inaczej spojrzeć na zakony, których cel w myśl konstytucji dogmatycznej o Kościele powinien być ujmowany w powiązaniu z tajemnicą Kościoła i jego posłannictwem. Chodzi o tzw. eklezjologiczny sens życia zakonnego. Zakony powinny brać udział w życiu Kościoła i przyswajać sobie oraz popierać jego inicjatywy i zamierzenia zgodnie z własnym charakterem. (Konsekwencją tej sugestii będzie konieczność zaangażowania się zakonów nawet w apostolstwo parafialne, pogłębiająca się zależność od biskupów mimo egzempcji). W jednym z przemówień pap. Paweł VI powie: „Życie zakonne nie jest osobnym Kościołem, lecz jednym z wyrazów jednego Kościoła Chrystusowego (12.1.1967, AAS 59 (1967) 136). Takie spojrzenie na życie zakonne domagało się zmian w ustawodawstwie zakonnym.
Te ogólne ustawy Instytutów zakonnych, które mają być akomodowane, nazywa się różnie: Konstytucje, Typiki, Reguły (ES n.12). W dalszym rozważaniu będziemy posługiwać się jednym określaniem: Konstytucje, rozumiejąc przez nie ten zbiór przepisów, który ma być dostosowywany do wskazań Kościoła, zachowując jednak przy tym pewien rodzaj stałości w odróżnieniu od innych zmieniających się i oczywiście zatwierdzony przez odpowiednią Władzę. Ustawy te mają zawierać:
a) „zasady ewangeliczne i naukę teologiczną o życiu zakonnym i jego zespoleniu z Kościołem oraz odpowiednie i pewne słowa, w których uznaje się i zachowuje ducha i właściwe zamiary założycieli, a także zdrowe tradycje, co w sumie stanowi dziedzictwo każdego Instytutu zakonnego” (DZ n. 2b);
b) „przepisy prawne konieczne do jasnego określenia charakteru, celów i środków instytutu; nie należy mnożyć tych przepisów, ale zawsze powinno się wyrazić je w sposób adekwatny” (ES n 12 ab).
Motu Proprio Ecclesiae Sanctae (n. 3 nn.) określiło również czas przygotowania pierwszej wersji nowych Konstytucji – 1969 r. Mogły one ulegać zmianom dokonywanym przez następne Kapituły Generalne, a nawet przez Rady Generalne. Nie wiemy czy któryś z Instytutów na już Konstytucje zatwierdzone ostatecznie. Zakładam natomiast, że wszystkie zakony i zgromadzenia mają za sobą okres dyskusji nad swoim ustawodawstwem i posiadają w miarę ustabilizowany i przyjęty „Ad experimentum” zbiór przepisów, który jak powiedzieliśmy nazywamy Konstytucjami. (Dla ilustracji podaję krótką historię kształtowania się nowych Konstytucji w naszym zakonie: pierwszy zestaw uchwalono na Kapitule specjalnej zebranej tylko w tym celu w 1969 r., przedyskutowano i poprawiono je na Kapitule w 1972 r. i jeszcze raz poprawiono oraz wydzielono z Konstytucji tzw. Statuty Generalne na Nadzwyczajnej Kapitule Generalnej w 1975 r. z mocą wiążącą do najbliższej Kap. Gen. przewidzianej w 1973 r.) Kongregacja zatwierdzała jedynie artykuły sprzeczne z dotychczasowym prawem ogólnym.
Po tych wstępnych wyjaśnieniach przypomnijmy sobie sformułowanie tematu Recepcia nowych Konstytucji i jej rzutowanie na Formację ustawiczną. Była też sugestia innego sformułowania: a mianowicie: zadania formacji ustawicznej w poznawaniu konstytucji a w konsekwencji i w ich zachowaniu. Należało postawić sobie pytanie, czy bardziej wymaga nowych konstytucji ciągła formacja, czy natomiast nowe konstytucje bardziej oczekują ciągłej formacji. Dalszy tok rozważania uzasadni, że na obecnym etapie znajomości konstytucji należało wybrać wersję tematu przyjętą na wstępie.
Tak sformułowany temat narzuca plan dalszego rozważania:
I. Recepcja – jej pojęcie przyjęte w referacie,
II. Nowe elementy życia zakonnego w nowych konstytucjach,
III. Stan recepcji zakonnego „novum”,
IV. Konsekwencje ustalonego stopnia recepcji dla formacji ustawicznej: zadania i trudności formacji ustawicznej.
I. Recepcja
Pojęcie to dostało się do tematu nieco przypadkowo i mechanicznie. Po prostu oddawało jakoś myśl, którą chciano wyrazić. Warto jednak temu wyrażeniu poświęcić więcej uwagi. Okaże się to pomocne w rozumieniu tematu, a zwłaszcza końcowych wniosków.
„Recepcja” nie dotyczy formalno-prawnego aspektu danego aktu. Akceptacja bowiem przez wspólnotę nie daje mocy prawnej. Ale brak akceptacji może spowodować tzw. „non receptio” (Y. Kongar, La „reseption comme realite ecclesiologiwue. Revue de seiences… T. 56: 1972 s. 402). Czyli recepcji nie osiąga się przez akt posłuszeństwa. W procesie bowiem przyjęcia (recepcji) zawiera się nie tylko konieczność poznania intelektualnego, ale wyraża się implicite uznanie jakiejś „odpowiedzialności” czy „pożytku”, zgodności z dążeniami danej wspólnoty. Tylko to pociąga za sobą zaktywizowanie, mobilizację własnych zasobów duchowych („treści z zewnątrz” występują w charakterze katalizatora). Można by tu widzieć podobieństwo do Nowotestamentowego „przyjęcia Słowa”, owocującego w „życiu z wiary”.
Proces przyjmowania – recepcji zwykle nie jest ani łatwy, ani prosty. Historia poszczególnych soborów wykazuje to dowodnie. W odniesieniu np. do soboru nicejskiego proces ten trwał 56 lat – do soboru konstantynopolitańskiego I (381). Recepcja obu pierwszych soborów dokonała się dopiero na soborze chalcedońskim (451). Doświadczenia historii mówią również o nieprzyjęciu w sporej liczbie wypadków uchwalonego tekstu (prawa, prawdy religijnej). Np. nieprzyjęcie postanowień soboru chalcedońskiego przez monofizytów; dogmatu o nieomylności papieża przez frakcję starokatolików (1870); postanowień II Soboru Watykańskiego przez integrystów typu arcybiskupa Lefebvre’a.”Filioque” nie zostało w ogóle przyjęte przez Kościół Wschodni. W czasach nam współczesnych nie znalazła najmniejszego oddźwięku konstytucja „Veterum sapientia” Jana XXIII nakazująca wykłady w języku łacińskim w seminariach (1960). Może zaistnieć „brak przyjęcia” spontaniczny, oddolny, jak np. lud prawosławny na Wschodzie nie przyjął Unii Florenckiej. Obecnie – nauki „Humanae vitae” przez niektórych katolików świeckich, a nawet niektórych teologów.
Również na płaszczyźnie wspólnot zakonnych są znane przypadki „nieprzyjęcia” nowych Konstytucji (na szczęście nie w Polsce). „Nie na te Konstytucje ślubowałem”. Trzeba się więc liczyć z „non receptio”, oczywiście wyjątkowo ze złej woli, najczęściej z braku znajomości, bądź przekonania o pożytku, o wartości.
Brak recepcji nie zawsze oznacza, że podjęta decyzja była fałszywa. Oznacza jedynie, że decyzja nie wzbudza właściwego oddźwięku, nie mobilizuje (brak rezonansu psychicznego, duchowego, a zatem i formacyjnego czyli odnawiającego), a więc nie przyczynia się do „budowania Królestwa”, do odnowy życia zakonnego (por. H. Bacht: Vom Lehramt der in der Kirche. W: Catholica 25: 1971 s. 144-167 Das Problem der Rezeption im katholiechen Verstandnis).
Słusznie więc pisze Congar, że „recepcja soboru utożsamia się praktycznie z jego skutecznością” (dz. cyt. s. 399). Proces przyjmowania nie jest zatem łatwy. Chodzi bowiem nie tylko o przyzwolenie woli, które zakłada się w życiu zakonnym, ale także o osąd rozumu, warunkowany przez różnorodne czynniki: wiek, dotychczasowe doświadczenie życiowe, wykształcenie i inne.
Mówiąc o recepcji nowych Konstytucji mamy najczęściej na myśli poznanie (oddziaływanie) intelektualne, a chodzi przecież o całą mentalność członków wspólnoty, o jej funkcjonowanie na nowych zasadach. Należy więc liczyć się z długim oddziaływaniem wychowawczym.
II. Nowe elementy struktury życia zakonnego w nowych Konstytucjach
Nie jest zadaniem niniejszego referatu dokładne omawianie nowych elementów życia zakonnego. Wzmianki o nich wymaga jednak potrzeba uświadomienia sobie na świeżo co jest szczególnym przedmiotem recepcji, czyli poznania i akceptacji.
W teologii życia zakonnego, choć dotąd nie dopracowanej jeszcze dostatecznie, uznano wszczepienie stanu zakonnego w strukturę Kościoła, choć nie hierarchiczną, ale „nienaruszalną” (KK n. 44); rady ewangeliczne są pochodzenia Bożego, tzn., że życie zakonne opiera się na opoce Słowa Bożego; śluby są konsekracją, która jako szczególniejsze poświęcenie dopełnia uświęcenie osiągnięte na chrzcie św. i sprawia, że chrześcijanin całkowicie oddaje się Bogu, czyniąc w ten sposób całe swoje życie służbę Jemu samemu (Paweł VI, 1964), które to życie obrał sobie Chrystus Pan, a także Jego Matka Dziewica (KK. n. 46). „To właśnie dla Królestwa niebieskiego wspaniałomyślnie i bez zastrzeżeń poświęciliście Chrystusowi swą moc miłowania, pragnienie posiadania i wolność kierowania własnym życiem – dobra, które są człowiekowi tak drogie. Taką jest wasza konsekracja, która dokonuje się w Kościele i za pośrednictwem zarówno jego przedstawicieli przyjmujących profesję zakonną, jak i wspólnoty chrześcijańskiej”. (Evangelica testificatio, 7).
Myśli te głębokie i nie przetrawione jeszcze w pełni przez teologów a przewijające się przez nowe Konstytucje nigdy nie będą zrozumiane i przyjęte bez dobrej znajomości wszystkich dokumentów Kościoła wydanych po soborze o życiu zakonnym.
Również rozumienie ślubów zakonnych uległo pogłębianiu. Ślub ubóstwa ma być wyrażony w nowych formach (nie bardzo wiadomo jeszcze jakich?). „Nie wystarczy być uzależnionym od przełożonych w używaniu dóbr, ale trzeba, żeby zakonnicy w rzeczywistości i w duchu byli ubodzy” (DZ 13), aby uważali się za podległych powszechnemu prawu pracy, aby więcej ufali Opatrzności Bożej; zakony mają unikać gromadzenia majątku. Posłuszeństwo, choć ma być ze strony przełożonych nacechowane szacunkiem należnym osobie ludzkiej i miłością, ma być ujmowane na wzór całkowitego posłuszeństwa Chrystusa Ojcu Niebieskiemu. W akt posłuszeństwa Boga-Człowieka wchodzi chrześcijanin najpełniej poprzez posłuszeństwo zakonne. „Przełożeni jednak niech tak kierują podwładnymi, aby ich posłuszeństwo było dobrowolne” (DZ 14), a nie ślepe. Czystość, ma być znakiem miłości Chrystusa do kościoła, łatwiejszym do zachowania i ujawniania poprzez prawdziwą miłość braterską w życiu wspólnym oraz w duchowej płodności w pracy apostolskiej.
Nowością jest dopuszczenie do zarządzania zakonem zasady kolegialności – wszystkich członków na stałe związanych z zakonem. Przepisy zakonne w szczegółowych zastosowaniach mają połączyć harmonijnie autorytet przełożonych, wpływ podwładnych na wspólne sprawy i troski ogółu zakonników o dobro duchowe, apostolstwo i dobro materialne wspólnoty zakonnej. Taka zmiana struktury zarządzania doprowadziła do swoistej demokratyzacji w życiu zakonnym, wyrażającej się poprzez zrównanie uprawnień kleryków (ojców) i braci zakonnych, wyjąwszy te, które wynikają z wyższych święceń (DZ n. 15). Jest to wyraźne nawiązanie do średniowiecznych tradycji zakonów żebrzących.
Pogłębia się w ten sposób wzajemna zależność od siebie wszystkich zakonników, rozszerzyła odpowiedzialność i pomocniczość. Zasada pomocniczości ujawnia się właśnie poprzez dawanie okazji do uczestnictwa we władzy, a więc i w autorytecie władzy, przez roztropne stosowanie zasady kolegialności, przez decentralizację z uwzględnieniem podziału ról, przez uzupełnienie się funkcji i ich współzależność, przez przestrzeganie zakresu kompetencji. A wszystko to celem lepszego rozeznania i wykonania woli Bożej.
W praktyce jednak taka struktura organizacji zakonu wymaga ogromnej dojrzałości poszczególnych jego członków. Jest to możliwe jedynie tam, gdzie jest miłość, bo zgodność woli jest tam, gdzie jest zgodność w miłości, (O. Salij) czyli, gdy wspólnota zakonna tworzy się wokół Chrystusa, reprezentowanego przez żywą osobę. Dlatego w Kościele nigdy nie może być źródłem władzy wspólnota, (Dekret „Experimenta circa regiminis rationem” z 2.II.1972 n. 1) ale Chrystus. Słusznie pisał O. Rostworowski (w referacie na sesji WPZM 13.V.1973), że fałszowaniem teologii wspólnoty jest fascynacja braterstwem między ludźmi, która w imię walki z „paternalizmem” zwalcza ideę ojcostwa w Kościele. Trzeba może z dozą pesymizmu przyznać, że klimat zbiorowy naszych środowisk zakonnych jest raczej zeświecczony (pomimo świętości niektórych zakonników), czyli są to zbiorowości a nie wspólnoty. Wspólnota jest tam, gdzie jest wspólny wysiłek życia „z Chrystusem pośrodku”.
W wyniku powyższej refleksji warto zauważyć, że słuszna skąd inąd zasada (kolegialności, pomocniczości, demokracji), gdy wszyscy zakonnicy mają jednakowy równy głos i ci gorliwsi, i zeświecczeni, zawsze sprowadza życie zakonne w „dół”, a nie ku odnowie. Następuje nie tylko laicyzacja życia zakonnego, ale „naturalizacja” równa ateizacji.
Nie zamierzam wypunktować wszelkiego novum wprowadzonego w ustawodawstwo zakonne (chodzi o te elementy, które mocniej rzutują na życie), ale wspomnę jeszcze, że w wyniku głębszego włączenia zakonów w apostolstwo lokalnego kościoła, m. in. duszpasterstwo parafialne, misje, nastąpiło szersze uzależnienie się zakonów od Biskupów. Sugestie prawodawcy kościelnego „ślizgają się” jakby po jakiejś krawędzi chcąc zachować egzempcję, a jednocześnie w ramach decentralizacji ogólnokościelnej nadać Biskupom jak najszersze uprawnienia w wypełnianiu ich zadań. Np. Chr. Dom. n.34,35, 1-4; ES 24,25,35; ES 28 nn. Takie sytuacje są szczególnie trudne do przyjęcia przez starszych zakonników, którzy pamiętają niezależną pozycję zakonów.
Również złagodzone przepisy o klauzurze choć mają różne uwarunkowania; głównym z nich jednak jest konsekwencja rozszerzenia udziału zakonów w apostolstwie zewnętrznym.
Zakonnicy mają być „na świecie ale nie z tego świata”. Chodzi o odważne powiązanie elementu konsekracji zakonnej z elementu pełnego wszczepienia w otaczający świat w obawie by nie ulec dyskwalifikacji społecznej. Nowość w duchowości zakonnej, ale jakie niebezpieczeństwo pomyłek. Błędne jest wbrew pozorom mniemanie, że zmieniło się aż tak wiele. Wystarczy przypomnieć słowa papieża Pawła VI „… trzeba z większą pilnością praktykować chrześcijańskie umartwienie i z większą troską strzec zmysłów. Dlatego właśnie nie powinny mieć przystępu, nawet pod pozorem pragnienia poznania rzeczy pożytecznych lub poszerzenia kultury ludzkiej, książki, czasopisma czy widowiska nieprzyzwoite i nieskromne” (Przemówienie do zakonników 23.V.1964).
III. Stopień poznania i akceptacji nowych Konstytucji (Stan recepcji zakonnego „novum”)
Badania ankietowe wskazują, że nowe Konstytucje przeczytało w całości około 40% zakonników, częściowo około 80%. Wielu spośród tych 40 procent czytało je fragmentarycznie, wyrywkowo, zapamiętując niektóre przepisy, nie kształtując sobie całościowej opinii. Pozostali zetknęli się z nowymi przepisami bądź to na spotkaniach dyskusyjnych temu tematowi poświęconych, bądź podczas rekolekcji uwzględniających szczególnie zmiany w obowiązkach zakonnych, bądź też z potrzeby ich zastosowania, co częściej zdarza się przełożonym, a rzadko podwładnym. Na taki stan rzeczy niewątpliwie ma wpływ zbyt mała ilość egzemplarzy tekstów, zbyt długi proces przygotowania.
Już to powyższe stwierdzenie mogłoby wystarczyć dla wyjaśnienia stopnia recepcji. A czego się nie zna, tego nie można akceptować.
Nawet i z tego nikłego dorobku czytających można wysunąć dalsze wnioski, zwłaszcza gdy chodzi o opinię o nowych konstytucjach, która przecież wpływa wybitnie na ich przyjęcie. Starsi zakonnicy z zasady ustosunkowują się negatywnie – uważając je za zbyt nowoczesne, ogólnikowe. I gdyby nie tradycyjny szacunek dla autorytetu prawa i prawodawcy, to można by mówić o „non receptio”. Wśród starszych inna jest recepcja konstytucji u Braci zakonnych, a inna u Ojców. Bracia, choć przyjęli je z życzliwością, ponieważ nastąpiło dowartościowanie ich obecności i wpływów we wspólnocie zakonnej, to jednak wskaźnik znajomości tekstu jest jeszcze niższy, a to z racji różnicy w wykształceniu i trudności zrozumienia niektórych ściśle teologicznych i prawnych sformułowań. Dla zakonników młodszych nowe Konstytucje są znowu zbyt tradycyjne, zbyt jeszcze prawnicze, zbyt mało nastawione na potrzeby dzisiejszego człowieka. Podstawą takich uogólnionych wniosków jest m. in. nieznajomość tekstu. Nawet ci, którzy spełnili wszystkie warunki umożliwiające recepcję, w praktyce podstawiają pod nowe sformułowania stare rozumienie treści. Okazuje się, że poznanie materialne i intelektualne, choćby i akceptowane nie zmienia mentalności. Jest to chyba niemożliwe. A jeśli nawet osiągalne, to proces ten musi dokonywać się powoli, co jest zgodne z naszymi wstępnymi ustaleniami na temat recepcji.
Nasuwa się pesymistyczny wniosek: czy było kiedykolwiek większe rozminięcie się w życiu zakonnym między tym co obowiązuje, a tym co się zachowuje. Dawne Konstytucje nie obowiązują, jedynie jeszcze promieniują siłą nawyków. Nowe są nieznane, stosowane fragmentarycznie. Co więc może formować dzisiejsze życie zakonne? – Czy tylko rekolekcje, spotkania, sympozja, prasa, telewizja lub fragmentaryczne resztki dawnej tradycji? Współczynnik zmienności jest więc ogromny. Odnowa życia zakonnego bardzo trudna.
Zasadniczo udało się dość szybko wyrugować „rzeczy przestarzałe” z ustawodawstwa i praktyk życia zakonnego, m. in. i praktyki pokutne. Nowe z trudnością się przyjmują. Uwzględniono adaptację do możliwości fizycznych, psychicznych, socjalnych, kulturalnych i ekonomicznych dzisiejszego człowieka (DZ n. 3). To się przyjęło bez znajomości Konstytucji.
Ciekawe byłoby stwierdzenie, jaki profil życia zakonnego zaprezentują ci zakonnicy, których formacja opiera się obecnie w całości o nowe Konstytucje, którzy poprzednich Konstytucji nie znali. Jak naniosą dzisiejszą zakonność na coraz trudniej przyswajaną tradycję dotychczasową, z którą muszą się spotkać wchodząc (po formacji podstawowej) w skład poszczególnych wspólnot klasztornych?
IV. Konsekwencje ustalonego stopnia recepcji dla formacji ustawicznej
A. Trudności
1. Omówiony wyżej raczej nikły stopień znajomości Konstytucji jest pierwszą i podstawową trudnością w przyjęciu nowego ustawodawstwa.
2. Drugim takim czynnikiem jest brak znajomości nowej teologii życia zakonnego i brak znajomości – mimo wydanego przez ks. Żuchowskiego zbioru „Charyzmat życia zakonnego” – podstawowych dokumentów Kościoła, co jest konieczne dla właściwego zrozumienia i pozytywnego przyjęcia nowych konstytucji.
3. Następnym czynnikiem utrudniającym recepcję nowego ustawodawstwa jest spłycony autorytet prawa, a to głównie z dwóch powodów: znany prawodawca i sposób powstawania prawa (na Kapitułach poprzez głosowanie ludzi nieprzygotowanych do tej czynności, lub zupełnie nie zorientowanych w przedmiocie, a przesądzających o zobowiązaniu); zmienność i płynność sformułowań (nie ma sensu poznawać „uczyć się” skoro i tak na następnej kapitule zmienią). Taki stan trwa już kilka lat, tworzy swoistą mentalność średniego pokolenia, które nawet po całkowitej stabilizacji przepisów, niemal niezdolne będzie je przyjąć. Sam Ojciec św. stwierdza, iż „zdarza się często, że im więcej wydaje się praw, tym mniej się na nie zwraca uwagę. A wzrost zgromadzenia ma polegać raczej na wierniejszym zachowaniu reguł, niż na … wydawaniu nowych ustaw”. W uzupełnieniu tej myśli warto dodać za Ks. Perzem TJ, iż „współczesny kryzys autorytetu prawa polega w znacznej mierze na braku dostatecznej formacji do przeżywania autorytetu Boga i Kościoła. Prowadzi to do przeświadczenia o braku kompetencji zobowiązującego autorytetu prawa” (Referat na sesji plen. WPZM 11.V.76).
4. Dalszą przeszkodą utrudniającą akceptację nowych. Konstytucji jest podkreślana szczególnie przez starszych zakonników ogólnikowość ich sformułowań, brak konkretyzacji zobowiązań, w przeciwieństwie do dawnego prawa kościelnego, które ujmowało w przepisy całe życie. Powstała określona mentalność. Trzymanie się litery prawa dawało poczucie bezpieczeństwa i samozadowolenia z wykonania tego, co zostało przepisane. Nikt nie miał prawa niczego więcej wymagać ani oczekiwać. To było wygodne. Obecnie przepisy żądają więcej osobistego zaangażowania i tzw. odpowiedzialnej wolności. Jest to słuszne, jeśli ludzie będący podmiotem tegoż prawa są dostatecznie dojrzali. Zbyt daleko, wydaje się, zakładają tę dojrzałość obecne nowe Konstytucje. Rola litery prawa, przynajmniej na pewnym etapie formacji jest jednak bardzo ważna. Papież Paweł VI podkreśla: „… dobre życie zakonne nieodzownie wymaga karności, określonych praw i warunków do ich zachowania … Przeto macie się starać postawić mocną zaporę takiemu postępowaniu, które stopniowo osłabia siłę karności, a mianowicie sprzecznym z życiem zakonnym obyczajom, zbytecznym wyjątkom i nieuzasadnionym przywilejom” (Przemówienie, 1964).
B. Zadania formacji ustawicznej w poznawaniu i zachowywaniu Konstytucji
Kościół jest świadom powyższej trudności. Dlatego zachęca: „Niech zakonnicy przez całe życie starają się troskliwie doskonalić kulturę duchową, naukową i techniczną a przełożeni – w miarę możności – niechaj im dadzą do tego sposobność, zapewnią pomoce i czas” (DZ 18). „Przystosowana odnowa nie może dokonać się raz na zawsze. Trzeba ją jakimś ciągłym sposobem przeprowadzać poprzez gorliwość zakonników oraz zapobiegliwość Kapituł i Przełożonych” (ES 19).
… jakimś ciągłym sposobem. Punktem wyjściowym niech będzie:
1. Próba zjednania życzliwości dla nowego ustawodawstwa, że już się stabilizuje; przekonać, że jest ono dobre, bo zbliża do ducha założyciela, jest zgodne ze wskazaniami kościoła i nie tak bardzo różne od dawnego, jakby się wydawało. I dzisiejsze przepisy „obowiązują” jak dawne.
2. Należy zapoznać zakonników i to gruntownie z podstawami, na których oparte są nieraz dosłownie je cytując, Konstytucje, czyli z dokumentami kościoła o życiu zakonnym – o ileż łatwiej wtedy będzie zrozumieć i przyjąć to „nowe”.
3. Potrzebna jest integracja oddziaływania podczas formacji ustawicznej; nie tylko poznawanie treści, ale również pogłębienie ducha modlitwy, poznawanie Założyciela, tradycji zakonnej wzmocnienie wymagań wierności ślubom zakonnym, pogłębienie świadomości przełożonych, że decyzja do nich należy. Musi przyjść aprobata poznanych przepisów przez praktykę.
4. W czasie formacji podstawowej mocno uczulić zakonników na opinię, że złożenie ślubów wieczystych czy przyjęcie święceń nie ma być rozumiane jako próg, granica formacji. Młodzi zakonnicy powinni wychodzić z formacji podstawowej w pełni świadomi, że dalsza formacja trwa, z tą jedynie różnicą, iż odpowiedzialność za nią ciąży głównie na nich samych. W przeciwnym razie grozi im regresja powołania, rozczarowanie.
5. W formacji ustawicznej w aspekcie recepcji konstytucji szczególną uwagę należy zwrócić na pokolenie średnie zakonników. Oni najbardziej wpływają na kształt życia zakonnego, spośród nich przeważnie wywodzą się przełożeni, a oni są najmniej usposobieni na wierność prawu, gdyż jak wspomnieliśmy wyżej stare nie obowiązuje, nowe zmienne i nieznane. W niewielkim tylko stopniu można zmienić mentalność zakonników starszych, ale nie należy i wobec nich rezygnować z formacji. Młodsi wchodzą w życie już tylko ze znajomością nowych przepisów. Chodzi o to, by zderzenie z tymi, którzy ich nie znają, nie było szokujące.
Jednym ze sposobów, jaki jest do dyspozycji, i który bym zaproponował, to rekolekcje poświęcone wyłącznie konstytucjom. Przy czym trzeba zwrócić baczną uwagę na integralne zespolenie instruktażu i modlitwy. Całe rekolekcje należałoby przeprowadzić pod znakiem konfrontacji (szczegółowej) dzisiejszego naszego życia z dzisiejszymi (ogólnymi, nowoczesnymi, nie wymagającymi…) Konstytucjami. Uczestnicy takich rekolekcji winni być podzieleni na grupy według wieku. Jeden raz na taki podział można sobie pozwolić, bez obawy rozbicia wspólnoty zakonnej. Starszym zakonnikom, przywiązanym do form tradycyjnych, można będzie delikatnie wykazać, że różnice nie są tak wielkie w stosunku do poprzednich Konstytucji, że nowe formy zmieniające częściowo struktury zakonnego życia i apostolstwa nie mają na celu burzyć samej zakonności, a przeciwnie dążą do tego, aby dać pełniejszą odpowiedz na potrzeby epoki, aby dany zakon był skuteczniejszym znakiem obecności Chrystusa w świecie. Uświadomienie tego może skłonić zakonników starszych do współdziałania, a nie tylko do biernej akceptacji.
Zakonnicy średniego wieku powinni przekonać się, że jednak i obecne konstytucje do czegoś zobowiązują, dając jednocześnie szansę do odpowiedzialnej wolności i inicjatywy. Najmłodsi, którzy nie są obciążeni podwójną świadomością i orientacją, ze wspomnianych rekolekcji powinni wynieść przeświadczenie, że na nich spoczywa główna odpowiedzialność za nowe życie zakonne. Na nich sprawdzać się będzie wartość nowych konstytucji.
W poszukiwaniu innych środków formacyjnych zmierzających do poznania nowych konstytucji dobrze byłoby wprowadzić czy przywrócić praktykę w rodzaju dawnych rozwiązań „trudności sumienia” (casus conscientiae). Byłaby okazja do ujawnienia poszczególnych problemów życia zakonnego w teologicznym i eklezjologicznym kontekście.
Nie wydają się wskazane sympozja na „reklamę” ustawodawstwa. Są zwykle przeintelektualizowane, a nadmierne dyskusje podważające wszystko więcej szkodzą niż przynoszą pożytku mniej krytycznym jednostkom. Rzadko jest przy takich okazjach czas na pogłębiające modlitewne skupienie.
Na zakończenia jaszcze raz wróćmy do dekretu „Perfectae caritatis”, który stwierdza, że „nawet najlepsze przystosowanie do potrzeb współczesnych okaże się bezskuteczne, jeżeli nie będzie ożywione odnową ducha, której zawsze nawet w działalności zewnętrznej, należy przyznawać pierwsze miejsce” (n. 2e). Bo – idąc za myślą Papieża Pawła VI – zakonnik, to człowiek Ewangelii, człowiek Kościoła, człowiek modlitwy i ofiary.
By w naszych Instytutach to osiągnąć, konieczna jest ustawiczna formacja, zmierzająca w pierwszym etapie do poznania ducha i litery nowych Konstytucji.
Archiwum KWPZM