o. Marian Zawada OCD
ŚWIĘTA TERESA A WSPÓŁCZESNE PROBLEMY MEDYTACJI
Materiały z III Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Teresa od Jezusa mistrzynią życia duchowego. Kraków 2000
Św. Teresa od Jezusa pojawia się w bogatej panoramie tradycji Kościoła jako Mater spiritualium, a zwłaszcza mistrzyni modlitwy, która formuje wiele pokoleń nie tylko ze środowisk karmelitańskich. Tajemnicą świętych, takiego formatu jak Teresa, jest rodzaj geniuszu, dzięki któremu możemy w każdym czasie wydobywać na nowo istotne problemy i odnajdywać znakomite odpowiedzi na trudne pytania. Temat, który chcielibyśmy na nowo zobaczyć w zwierciadle terezjańskiej mądrości, to problemy medytacji pojawiające się we współczesnej kulturze.
Punktem wyjścia do naszych rozważań jest zdanie Hansa Waldenfelsa, że medytacja może stać się alternatywą dla modlitwy. Rzeczywiście, wielorakie propozycje, tworzące już całe kultury medytacyjne, wyrastają jako protest przeciw płyciźnie życia, ale zarazem w swej drodze do wewnątrz pomijają lub marginalizują Boga czy rzeczywistości nadprzyrodzone.
Dzieje się tak w medytacyjnych propozycjach Dalekiego Wschodu (zen, joga, medytacja transcendentalna) czy we współczesnych wielkich tworach religijnych, jak New Age czy Bahai. Ponadto medytowanie stało się po prostu modne i chce stanowić część terapii dla człowieka zżeranego duchową pustką.
Stąd myśl, by przy pomocy św. Teresy uporządkować istotę rzeczy. Zasadniczo interesuje nas spotkanie modlitwy wewnętrznej, myślnej, ukazanej przez św. Teresę od Jezusa na tle innych religii.
Współczesne problemy medytacji stanowią bardzo szeroki wachlarz zagadnień: poczynając od samej natury i znaczenia medytacji (perspektywa semantyczna), poprzez koncepcję człowieka, który podejmuje medytację, i jego postawy (zagadnienia natury antropologicznej), następnie przez problemy teologiczne, aż po egzystencjalne konsekwencje niektórych postaw. Na tych wszystkich poziomach występują różnice, które należy wyjaśnić, by w proponowanych przez różne kręgi odmianach medytacji móc właściwie się poruszać.
Definicje medytacji
Słowo medytacja funkcjonuje w wielu odmiennych znaczeniach, często niemających wiele wspólnego z samą modlitwą. Medytacja, jaką proponuje na przykład joga (dhyana), jest niczym innym jak intensywną koncentracją. Patanjali (II w. przed Chr.) określa medytację jako uwagę w stanie koncentracji. Chodzi o taki stan umysłu, który jest świadom jedynie siebie samego. Jogini nazywają to długim uważnym spojrzeniem.
Zen, jako sposób medytacji, polega na przekroczeniu pojęć i wyobrażeń całym swym istnieniem, uwagą, koncentracją, świadomością i na osiągnięciu czystego stanu umysłu. Istotną częścią takiej medytacji jest wewnętrzna pustka.
Medytacja transcendentalna jest naturalną techniką, która pozwala świadomemu umysłowi doświadczyć coraz bardziej subtelnych stanów psychicznych, aż do momentu uchwycenia samego źródła psychiki, nieograniczonego zasobu energii i twórczej inteligencji.
Medytacja w New Age rozumiana jest jako koncentracja na wewnętrznej, osobistej głębi człowieka.
Po przeglądzie tych definicji należy wskazać istotę medytacji chrześcijańskiej. Medytacja jest prostą modlitwą wewnętrzną, myślną, refleksją nad prawdami wiary, przenikaniem w głębię ich wewnętrznego znaczenia; jest ona karmieniem duszy. Hans Urs von Balthasar daje wystarczająco jasne określenie: “Medytacja chrześcijańska, w samym swoim rdzeniu, może być tylko miłującym, posłusznym przypatrywaniem się temu Człowiekowi, który jest samowyrażaniem się Boga”.
Medytacja dla św. Teresy z Awili to “nic innego, jak poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie i wylana, po wielokroć powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje” (Ż 8, 5). W Twierdzy wewnętrznej pada dokładniejsze określenie:
“Rozmyślaniem nazywam dłuższe nad daną prawdą zastanawianie się rozumem, co odbywa się w sposób następujący. Zaczynamy rozmyślać nad nieograniczoną wielkością łaski, jaką Bóg nam uczynił, dając nam jednorodzonego Syna swego; po czym, postępując dalej, przechodzimy w myśli wszystkie tajemnice boskiego życia Jego. Albo też zaczynamy od modlitwy w Ogrojcu, i rozum, z tego punktu wychodząc, idzie za Panem bolesną drogą, aż do zawieszenia Jego na krzyżu. Albo jeszcze bierzemy jaki fragment Męki Pańskiej, na przykład pojmanie Jezusa, i przedstawiając sobie wszystkie szczegóły tej tajemnicy, zdradę Judasza, ucieczkę Apostołów i tak dalej, zastanawiamy się nad uwagami, które one nam nastręczają, nad uczuciami, które w nas wzbudzają. Jest to doskonały sposób modlitwy i wielka z niego dla duszy zasługa (T VI, 7, 10).
Analizując powyższe określenia, zauważamy, że medytacja proponowana przez inne religie jest czymś zupełnie innym od medytacji chrześcijańskiej.
Linia demarkacyjna formułuje się w podziale: wymiar naturalny — nadprzyrodzony. Medytacje typu wschodniego stanowią naturalne metody koncentracji i przemiany świadomości, natomiast chrześcijańska medytacja jest spotkaniem ze Stwórcą, zwłaszcza z Chrystusem, rozważaniem Jego dzieł i tajemnic. Dotyczy ona, jak to Teresa określa — “nieograniczonej wielkości łaski. Gdy rozmawiacie z Bogiem, nie myślcie o rzeczach obcych; kto tak czyni, ten nie wie, co to modlitwa myślna” (D 22, 8).
Należy zauważyć, że samo myślenie nie jest jeszcze modlitwą, musi poruszać serce ku Bogu, dotyczyć boskich tajemnic. Medytacja, modlitwa wewnętrzna nie jest również koncentracją na sobie, na swoich sprawach ani na swoich stanach świadomości, ale na żywym Chrystusie. Jest więc dogłębnym przyswojeniem sobie słowa Bożego, tak jak mówi św. Teresa z Awili, by przeżyć jakiś szczegół z życia Chrystusa, tak “jakoby się spełniał w duszy” (Ż 4, 7). Celem medytacji jest poznanie Chrystusa.
O ile medytacje niechrześcijańskie pozostają głównie techniką koncentracji czy przemiany świadomości (np. jej rozszerzenia), o tyle medytacja chrześcijańska jest przemianą w Chrystusie i w Chrystusa.
Problemy wynikające z podstaw metafizycznych
Sposób formułowania prawd o medytacji wynika przede wszystkim z założeń antropologicznych oraz kosmologicznych, to znaczy przede wszystkim należy odpowiedzieć na pytanie, jaka jest natura stworzenia? Odpowiedź na to pytanie formuje postawy modlitewne.
Stosunek do stworzenia
Większość wschodnich propozycji medytacyjnych opiera się na koncepcji stworzenia jako iluzji. Na przykład buddyzm wyznaje doktrynę pustki uniwersalnej, która stoi u podstaw całej jego metafizyki. Utrzymuje, że wszystkie rzeczy są puste, nieosobowe w swej naturze, zwłaszcza pustka “Ja” (Atman) i osoba (pudgala). Oznacza to, że rzeczy są pozbawione substancji, istnieją na zasadzie iluzji, nie posiadają własnej istoty. Ostateczna natura wszystkich rzeczy jest pustką. Naturą rzeczy jest iluzja. Wyciągając z tego wnioski, wypada stwierdzić, że zarówno Bóg, jak i człowiek ostatecznie pozostają iluzją. Również hinduizm uważa rzeczywistość za złudzenie (maja). Niedocenianie elementu stworzonego, negatywna jego wizja, może wzmacniać postawy odcinania się od wymiaru doczesnego, spirytualizacji na modlitwie, a nawet postawy niechętnej stworzeniu, typu manichejskiego.
Św. Teresa chce żyć mocno oparta o rzeczywistość. Świat doczesny nie jest dla niej iluzją, ale źródłem medytacji, jest pełen Boga. “W każdej rzeczy, tym samym że ją stworzył Bóg tak wielki i tak nieskończenie mądry, muszą zawierać się niezliczone tajemnice, z których rozważania możemy odnieść dla siebie pożytek” (T IV 2, 2).
“Mnie… — pisze na innym miejscu — dopomógł widok pól, wody, kwiatów; w tych rzeczach znajdowałam pamięć na Stworzyciela, one mnie pobudzały i do skupienia ducha mi pomagały i za księgę mi służyły” (Ż 9, 5).
Pewien fragment Księgi życia stanowi znakomity komentarz do omawianego tematu: “Raz, będąc na modlitwie, otrzymałam w jednej chwili objawienie, w jaki sposób wszystkie rzeczy są widzialne w Bogu, i wszystkie się w Bogu zawierają” (Ż 40, 9). Medytacja doprowadza do dostrzeżenia, rozpoznania Boga w stworzeniu oraz wypływającego z tego hymnu uwielbienia.
Tajemnica człowieka
Uogólniając wschodnie koncepcje antropologiczne, należy stwierdzić, że człowiek jest zlepkiem przywiązań, od których należy się uwolnić. Człowiek — jak to mówi jeden z buddyjskich mistrzów — to “kurczowe trzymanie się zmyślonego ja“. Ponadto kwestionuje się obiektywizm jakiejkolwiek prawdy, a zwłaszcza dobra i zła: “Dla istoty wyzwolonej zło i dobro to nic nie znaczące słowa”. Antropologia typu buddyjskiego nie pozwala znaleźć dla medytacji wspólnej płaszczyzny z chrześcijaństwem. Drogą medytacyjną dla buddyzmu nie może być stworzenie, rzeczy naturalne, człowiek, ponieważ z założenia są one odrzucane. Inaczej jest u św. Teresy.
Dla rozmodlonej Teresy żywy Bóg jest sercem rzeczywistości. Nie tylko Bóg jest osobą, ale i człowiek nie może być pusty — jest pełen Boga. Przytoczmy kilka kluczowych fragmentów jej pism:
“Wiedziałam, że mam duszę, ale marnościami tego życia przesłaniając sobie oczy jak przepaską, nie wiedziałam, jaka jest jej cena i jaki wielki Gość w pośrodku przebywa. Gdybym wówczas była znała tę prawdę, tak jak dzisiaj ją znam, że w tym maluczkim pałacu duszy mojej tak wielki mieszka Król, snadź nie byłabym Go tak często zostawiała samego” (D 28, 11).
“Daremnie szukam i nic nie znajduję, do czego by można było porównać przedziwną piękność i ogromną pojemność duszy ludzkiej. I w rzeczy samej, jak umysł nasz, jakkolwiek by był bystry, nie zdoła pojąć Boga, tak również ledwo może pojąć wielkość duszy, którą Bóg, jak nam to własnym słowem oznajmia, stworzył na swój obraz i podobieństwo” (T I, 1, 1).
Główny wysiłek medytacyjny św. Teresy zmierza do odkrycia tajemnicy życia Bożego w człowieku. Dobry to i doskonały sposób rozmyślania, bo opiera się na tej niezawodnej prawdzie, że Bóg mieszka w naszym wnętrzu … (T IV, 3, 3).
Medytacje typu pozachrześcijańskiego nie potrafią dotrzeć do prawdziwego, wewnętrznego piękna człowieka, nie potrafią wydobyć całej rozległej przestrzeni jego duchowej tajemnicy. Doświadczenie i świadectwo św. Teresy osiągają znaczenie niezwykłej dokumentacji człowieczej drogi w głąb własnej tajemnicy.
“Trudności z medytacją, a zwłaszcza brak zainteresowania nią, wynika z nieznajomości piękna ducha ludzkiego. Jeżdżąc po różnych stronach kraju i spotykając tylu ludzi, nieraz mimo woli, patrząc na ich życie i słysząc ich rozmowy, myślę sobie, że ludzie chyba są gorsi od niewinnych zwierząt; tak mało czujemy i rozumiemy nadziemską godność naszej duszy”.
Zupełnie odmienne jest również rozumienie wewnętrznej pustki. Pustka chrześcijańska rodzi się wskutek oderwania od świata, następnie od siebie samych, a to umartwienie i wyrzeczenie się siebie jest rzeczą gorzką i przykrą, bo bardzo lgniemy do siebie i bardzo siebie kochamy (D 10, 2). Jeżeli szkoła karmelitańska mówi o duchowym ogołoceniu, to nie ma na myśli pustki samej dla siebie, ale jak to Teresa precyzuje, człowiek ogałaca się ze wszystkiego dla lepszego napełnienia się miłością Boga (Ż 11, 1).
Problemy teologiczne medytacji
Modlitwa wypływająca z wiary
Religie Wschodu pojawiają się bardzo przyjaźnie jako “ciekawa” propozycja również dla katolików, uprzejmie komunikując o swej “neutralności” religijnej. To, co zawierają, pokrywa się znakomicie z wrażliwością zachodniej kultury mogą więc stanowić żywą odpowiedź na jej poszukiwania. Zwłaszcza buddyzm chce być propozycją pewnej religii laickiej, która uznaje świętość życia, ale nie potrzebuje struktur religijnych ani pojęcia Boga. Wnosi sakralność, lecz nie jest to sakralność typu religijnego. Taki punkt widzenia współbrzmi z nurtem laickim wielu intelektualistów oraz kryzysem autorytetu, obecnego również w Kościele. Propozycje Wschodu wydają się znakomicie współbrzmieć z tego typu przekonaniami. Mocny atut wschodnich poglądów stanowi tolerancja: bez dogmatów, bez bogów, bez ekskomunik, bez aktów wiary (akt wiary w buddyzmie jest równie dziwny jak modlitwa do bogów w starożytnej Grecji). Dalekowschodni propagatorzy medytacji, pojawiając się na Zachodzie, eksponują ideę uniwersalizmu, zacierania różnic, wzajemnej akceptacji religijnej i społecznej, coś, co można dobrze umieścić pod szyldem: american way czy też ubrać w sztampę globalizacji. Stanowi to znakomity grunt dla synkretyzmu religijnego.
Z naszego punktu widzenia należy upomnieć się o prawdy wiary. Modlitwa bowiem wypływa z wiary i vice versa, tak że obydwie w istotny sposób wypełniają przestrzeń pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Jeżeli Bóg jest nieczytelny bądź Jego żywa obecność jest wątpliwa, człowiek w taki sposób kształtuje swą wiarę, że sam staje się przedmiotem własnych wierzeń i gotów jest sam sobie oddawać cześć. Teologia zostaje zastąpiona antropologią. W miarę możliwości należy dokładnie określić, jaki jest Bóg modlitwy i jaki jest sposób nawiązywania z Nim relacji. Konkretne wyjaśnienia dotyczące natury Boga, stworzenia, odkupienia i życia wiecznego porządkują modlitwę i jednocześnie stanowią jej zasadniczą treść.
Co do treści wiary chrześcijaństwo ma swoje oczywiste prawdy, odrębne od religii Wschodu. W omawianym temacie na podkreślenie zasługuje bardziej postawa wiary niż sama jej treść. Poprzez swe pisma Święta dzieli się przeżywaniem wielkiej odpowiedzialności za swą wiarę i miłością do niej. Modlitwa jest drogą do prawdy, nie do jej zamazywania. Teresa pisze, że na wyższych stopniach rozwoju duchowego “dusza tak mocno [zostaje] utwierdzona w wierze…, że gotowa by, rzekłbyś, zdławić i rozszarpać wszystkich czartów w obronie jednej najmniejszej z prawd, jakie Kościół podaje” (Ż 25, 12). Nie można prawdziwie modlić się, nie szukając jednocześnie gorliwie samej prawdy.
Pomiędzy Stwórcą i stworzeniem
Jednym z zagadnień, które wyjaśnia Teresa, jest relacja do Boga. W tym temacie można odnaleźć kilka kwestii, które zasadniczo współtworzą klimat medytacji. Po pierwsze, stosunek człowieka do Boga, po drugie, możliwość osiągania przez człowieka celów religijnych.
Wiara poucza o nieprzekraczalnym dystansie pomiędzy stworzeniem i Stwórcą. W niechrześcijańskich formach medytacji zaciera się różnicę pomiędzy tym, co boskie, a tym, co ludzkie, doszukując się wspólnej, pierwotnej postawy dla całej rzeczywistości. Jednak z naciskiem należy zaznaczyć, że boskie i ludzkie “ja” nie spotykają się na tym samym poziomie. Modlitwa nie może być partnerstwem typu ontologicznego. Jest zaproszeniem do przyjaźni ze strony Boga, który działa w tajemnicy swego miłosierdzia. Św. Teresa na początku modlitwy zaleca, by uświadomić sobie prawdę, kim jest Bóg, a kim jest modlący się człowiek. “Nasze całe tu działanie zasadza się na tym — pisze w Twierdzy wewnętrznej — byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy i żebracy przed wielkim, bogatym monarchą, a zaniósłszy prośbę naszą, z oczyma spuszczonymi pokornie wyglądali zmiłowania Jego” (T IV, 3, 5).
Powyższemu problemowi towarzyszy tzw. instrumentalizacja Boga. Sekunduje temu demokratyzacja życia oraz pewna mentalność wyrosła z zachwytu możliwościami człowieka, co można by nazwać swego rodzaju cywilizacyjną pychą. Przejawia się ona w roszczeniach religijnych i postawach, które w praktyce prowadzą do rozumienia Boga jako towarzysza sukcesu i kogoś, kto ten sukces ma zapewniać i osłaniać. Modlitwa takiego człowieka skupia się na instrumentalnym pozyskaniu Boga do swych osobistych celów.
Św. Teresa z wielką cierpliwością pisze: “Nie, siostry moje, nie o sprawy tego świata troszczyć się mamy. Uśmiech politowania, ale i smutek mnie ogarnia, gdy widzę, jakie to interesy ludzie nam polecają, byśmy o nie prosiły Boga, o powodzenie w rzeczach doczesnych, o pomyślne zakończenie procesu, o nabycie czy zachowanie majątku, kiedy wolałabym raczej, by prosili Boga o łaskę podeptania tego wszystkiego. Intencję mają dobrą i dlatego, czyniąc zadość ich żądaniu, polecam Bogu te prośby, ale czuję to, że w takich rzeczach Bóg nigdy mnie nie wysłuchuje” (D 1, 5).
Należy zaznaczyć, że człowiek nie posiada żadnego narzędzia, by mógł zbliżyć się do Boga czy osiągnąć zbawienie. Jedynie Bóg jest sprawcą zbawienia, źródłem duchowego życia i poszczególnych łask, a człowiek może przyjąć te dary z głęboką wdzięcznością i pokorą. Na tle zarysowanej antropologii Wschodu powstaje określona mentalność, którą można krótko zdefiniować jako pokusę samozbawienia, w której człowiek posługuje się medytacją do uzyskiwania kolejnych stopni duchowych i w ten sposób o własnych siłach może osiągać duchowe cele; gwarantuje to sama technika i proces medytacji.
W duchowości chrześcijańskiej wymiar łaski pojawia się jako podstawowy — niezasłużony dostęp do Boga. Człowiek jest nieświadomy Bożego działania, gdyż jest, jak to określa Teresa — “własnymi czynami zaślepiony” (Ż 38, 3). Świadomość wymiaru łaski winna towarzyszyć każdemu spotkaniu z Bogiem. Teresa swym rzeczowym, kobiecym językiem podsumowuje: “Co do mnie nie mieści mi się w głowie, by ludzkie starania i sposoby mogły się przydać na co w takich rzeczach, w których snadź Boski Majestat Pana zakreślił granice nieudolności naszej…” (T IV, 3, 5).
Doświadczenie i wiara
W tej dziedzinie należy jeszcze wskazać na problem, który można sformułować jako modlitewne przeżywanie wiary, jej doświadczanie. Medytacja jest częścią życia religijnego, która dostarcza przeżyć, pewnego rodzaju intuicji czy też uczuciowego doświadczenia obecności Boga. W niektórych środowiskach niestety za bardzo akcentuje się uczuciową stronę modlitwy, stąd mamy do czynienia z akcentowaniem doświadczenia nieproporcjonalnym do samej wiary.
Problem formułuje się w dwojaki sposób: następuje swoiste uzależnienie od doświadczeń oraz na podstawie jakości doświadczeń wysnuwa się wnioski o rozwoju duchowym.
Uzależnienie od doświadczeń dowodzi przerostu psychologicznych aspektów modlitwy nad jej treścią teologiczną i powodowany jest głodem doświadczenia. Ten ostatni może się pojawić jako próba zaradzenia wewnętrznej pustce egzystencjalnej, rodzącej się z kultury pozbawionej wartości, nastawionej wybitnie konsumpcyjnie. Uzależnienie, a więc przede wszystkim intensywne pragnienie duchowych doświadczeń niszczy samą istotę modlitwy, ponieważ człowiek zachłannie skupia się na darach Bożych, a nie na samym Bogu, oraz na sobie samym, traktując modlitwę jako źródło pozytywnych wrażeń. Jeżeli ich brakuje, jednocześnie brakuje motywów do modlitwy. Należy przypomnieć, że istotą modlitwy jest złożenie ofiary miłej Panu, a nie czerpanie z niej psychologicznej satysfakcji.
Św. Teresa zaleca, by nie zabiegać o nadzwyczajne doświadczenia: “najpewniej ich dostąpi ten, kto się o nic nie stara” (T IV, 2, 9) i podaje pięć zasadniczych powodów.
Specyficznym przypadkiem w tej dziedzinie jest dążenie, by za pomocą technik medytacyjnych umożliwić sobie dostęp do nadnaturalnych mocy i właściwości wykraczających poza horyzont normalnych możliwości człowieka.
Jeżeli ulega się tego typu pokusom, nie można mówić o medytacji jako o akcie uwielbienia Boga, ale o zapewnieniu dopływu niezwykłych mocy, które chronią człowieka we współczesnym świecie.
Innym jeszcze problemem jest kierowanie się pewnymi przeżyciami i ich interpretacją, by uzasadnić czy odczytać stan duchowego rozwoju. Wynika to z przekonania instruktorów metod dalekowschodnich, że stosowanym technikom towarzyszą określone zjawiska świadomościowe, co interpretuje się jako osiągnięcie pewnego statusu wtajemniczenia.
Duchowość chrześcijańska daleka jest od błędów typowych dla messalian (IV w.) czy hiszpańskich alumbrados z czasów św. Teresy z Awili, które oceniały rozwój duchowy wprost proporcjonalnie do intensywności przeżyć mistycznych.
Indywidualizm a postawy eklezjalne
Pogłębiona forma medytacji prowadzi do uświadomienia sobie faktu, że człowiek modlitwy żyje pośród innych modlących się, odkrywa społeczność Kościoła. Eklezjalny wymiar medytacji przywołuje szczególną relację wobec ludzi — odpowiedzialność za ich zbawienie. Znaczy to, że modlący się nie żyje tylko dla siebie, ale jego miłość spontanicznie ogarnia Kościół. Św. Teresa pisze wKsiędze fundacji, jak podtrzymywała pragnienie zbawienia dusz i wzrostu Kościoła: “z każdym dniem rosły we mnie gorące pożądania przyczynienia się w czymkolwiek do zbawienia jakiej duszy” (1, 6). A w Drodze doskonałości zostawia ślad swej niezwykłej miłości: “Cóż mi to, choćbym miała pozostać w czyśćcu aż do dnia sądnego, jeśli tylko moją modlitwą choć jednej duszy wyjednam zbawienie” (D 3, 5).
Ostatecznie logika medytacji musi się pokrywać z logiką życia Kościoła i sytuować się w ramach jego misji, a misją tą jest wspólne zbawienie.
Taka postawa przeciwstawia się indywidualistycznej koncepcji modlitwy i ześrodkowaniu na osobistych potrzebach. Świat własnych potrzeb może zagubić istotne cele medytacji, do których należy poznanie Boga i Jego tajemnic oraz uczestniczenie w nich. Modlitwa nie może być zamknięta, ograniczona tylko do własnego świata. Miłość, która ożywia medytację, dąży do przezwyciężenia prywatności w tym nieeklezjalnym znaczeniu.
Właściwa formacja modlitewna uwypukla jeszcze jeden istotny problem związany z Kościołem — akceptowanie pośredników. W niektórych formach medytacji istnieje źle pojęta kategoria bezpośredniości. Medytujący uważa, że spotyka się z Bogiem czy też z bóstwem bezpośrednio i nie potrzebuje do tego żadnych pośredników. Mistrzowie modlitwy z wielkim naciskiem przypominają, że pierwszym pośrednikiem jest Chrystus, a także słowo Boże, kapłani, wydarzenia, gdyż przez nie rzeczywiście działa Bóg dla dobra człowieka. Teresa pisze: “Z wielkim upodobaniem Bóg spogląda na duszę, która z pokorą bierze sobie Jego Syna za pośrednika i mocno Go miłuje” (Ż 22, 11).
Droga człowieczeństwa Chrystusa
Bardzo ciekawym zagadnieniem w teorii medytacji jest spotkanie wiary i wyobraźni. Powstaje pytanie, na ile angażować się w obrazy i jak kształtować wyobraźnię. Jest to istotne, gdyż niektóre metody wschodnie korzystają z tzw. wizualizacji bądź też proponują bezpojęciową medytację pustki.
Teresa z Awili spotkała się na swojej drodze duchowej z ruchem kontemplacyjnym o silnym zabarwieniu platonicznym, który uważał, że w czasie modlitwy należy unikać jakichkolwiek obrazów, a karmić się jedynie czystą boskością. “(Oni) usilnie zalecają jej [duszy] oddalanie od siebie wszelkich wyobrażeń zmysłowych, a wznoszenie się do duchowej kontemplacji Bóstwa. Mówią bowiem, że wszelkie zmysłowe wyobrażenia, chociażby samego Człowieczeństwa Chrystusowego tym, którzy już tak daleko postąpili, sprawią skrępowanie i przeszkodę do doskonałej kontemplacji” (Ż 22, 1)… “Przekonanie to, moim zdaniem, jest błędne” (Ż 22, 2). WTwierdzy wewnętrznej Teresa broni do końca drogi człowieczeństwa Chrystusa, a więc i roli wyobraźni i zmysłów na modlitwie. Jeżeli człowiek nie opiera swej drogi na człowieczeństwie Chrystusa, pozostaje w czasie modlitwy zawieszony w powietrzu i nie ma się na czym oprzeć (por. Ż 22, 9).
Należy mieć na uwadze, że w bezwyobrażeniowej medytacji istnieje niebezpieczeństwo rozpłynięcia się pojęcia Boga. Medytacja chrześcijańska, jak zwraca uwagę kard. Ratzinger w swoim słowie dołączonym do Listu o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, nie jest pogrążeniem się w bezosobowej atmosferze boskości, bezkształtnej otchłani bez oblicza, ale wychowywaniem do przyjaźni z Bogiem o ludzkiej Twarzy. Medytujący chrześcijanin pragnie dzięki pracy wyobraźni upodobnić się do Chrystusa, nosić Go w sobie, a jednocześnie wychować w sobie religijną wyobraźnię.
Te same mechanizmy upodobnienia pojawiają się w każdym innym procesie religijnego wyobrażania sobie czegoś. Znane są z niektórych technik medytacyjnych wizualizacje świątyń, zwłaszcza w buddyjskich medytacjach tzw. przyjmowanie schronienia, wizualizacji światła czy energii. Należy zdawać sobie sprawę, że upodobnienie ma charakter zależności. Chcąc należeć do Chrystusa, z Nim wiążąc wyobraźnię, człowiek jednocześnie pogłębia zależność od Boga i dyspozycyjność wobec Jego woli. Pojawia się niebezpieczeństwo typu duchowego, jeżeli człowiek, medytując, uzależnia się od istot i energii, których nie zna. Dla Teresy są to omamy i podstępy szatana.
Przeszkody medytacji: grzech czy niewiedza?
Porównując medytację chrześcijańską z medytacjami niechrześcijańskimi, należy podkreślić istotną różnicę, gdy analizujemy zasadnicze przeszkody w życiu duchowym. W modlitwie chrześcijańskiej główną przeszkodą jest grzech, a więc sytuacja zerwania więzi z Bogiem. Człowiek wydobywa się spod dominacji grzechu i wzmacnia duchowe dobro, by coraz bardziej być zdolnym do miłości Boga. Można tu przywołać znane słowa Teresy, Doktora Kościoła: “Modlitwa nie polega na tym, by wiele rozmyślać, ale by wiele miłować” (Ż 9, 5). Z drugiej strony modlitwa wzmacnia bojaźń Bożą. Dusze rozmodlone “Bóg tak mocno trzyma przy sobie, iż w całym postępowaniu widać usilną troskę i obawę, aby Go w czymkolwiek nie obraziły. I nie ma takiej ponęty na świecie, która by zdolna była je skłonić do popełnienia świadomie grzechu powszedniego” (D 41, 1).
We wschodnich koncepcjach zauważamy niewiedzę jako źródło nieszczęścia człowieka. Otrzymanie prawdziwego poznania i przebudzenie właściwego stanu świadomości to rozwiązanie i jednocześnie cel medytacji.
[Należy dodać, że idea niewiedzy współbrzmi i rezonuje w czymś, co można by nazwać sferą informatyczną. Ludzie Zachodu w dobie technologii informatycznej, podsycając wrażliwość na wiedzę wraz z kompleksami wyrosłymi na tym tle, są skłonni powierzać się kompetentnym osobom, którzy “wiedzą” (know how) i mają dostęp do “tajnych” informacji.] Medytacja stanowi wtedy klucz do wchodzenia na teren zastrzeżony dla wybranych. Wnosi posmak elitaryzmu i ekscytowanie się niezwykłą wiedzą, dostępną dla niewielu. Jest również obca mentalności eklezjalnej.
Modlitwa nie dotyczy poznania, w gnostycznym sensie tego słowa, jako wejścia w tajemnice, ale na rozpaleniu miłości. Wypływa to z zupełnie innego rodzaju postawy. “Takie czuje w sobie pragnienie chwalenia Pana, że chciałaby wniwecz się obrócić i tysiąc razy umrzeć dla Niego. Zatem i powstaje w niej żądza nieugaszona wszelkich jak najcięższych cierpień i krzyżów i zapał spotęgowany do pokuty, i pociąg niepowstrzymany do samotności, i pragnienie, by wszyscy znali i miłowali Boga, i ból serdeczny na widok jego obrazy” (T V, 2, 7). Medytacja stanowi ważny element dojrzewania do tego rodzaju apostolstwa.
Problemy związane z postawami religijnymi
Zafałszowane uduchowienie i zniewolenie ciałem
Założenia metafizyczne i teologiczne rezonują praktycznymi postawami, w których przejawia się również sposób prowadzenia modlitwy, jej rola i związek z życiem. Zdarza się, że jeżeli człowiek żyje pośród iluzorycznych bytów i w medytacji musi się przebijać do prawdziwego świata, to pod wpływem takich założeń może zbyt radykalnie zlekceważyć czy wręcz zanegować wymiar doczesny lub cielesny. I przeciwnie, jeśli zbyt mocno w światopoglądzie podkreśla aspekt doczesności, wówczas medytacja może okazać się metodą zwykłego umacniania sfery biologiczno-psychicznej.
Współcześnie jesteśmy świadkami obu tych zagrożeń. Z jednej strony medytacje Dalekiego Wschodu starają się za pomocą odpowiednich sposobów prowadzić do doświadczenia przekraczającego naturalne horyzonty świadomości, zawieszając w nieczytelnej próżni, a z drugiej podkreślane jest stosowanie medytacji do osiągnięcia harmonii z ciałem i kosmosem. Może to doprowadzić do swego rodzaju spirytualizacji czy idealizacji karmiącej się niezdrową transcendencją.
Odnośnie do pierwszego zagrożenia św. Teresa przypomina: “Wiedzmy, że nie jesteśmy aniołami, mamy ciało; chcieć zrobić z siebie anioła, póki się jest na tym świecie — jest to nierozumne” (Ż 22, 10). Spirytualizacja medytacji może przejawiać się w modlitewnym intelektualizmie, czyli postawie, która opiera się jedynie na teoretycznym przepracowaniu kilku kwestii, ostatecznie nie znajdując zastosowania w życiu. Św. Teresa zachęca kroczących duchową drogą: “Nie zakładajcie fundamentu na samej tylko modlitwie i bogomyślności. Bez usilnego starania się o cnoty, bez ciągłego ćwiczenia się w nich, zawsze pozostaniecie duchowymi karłami” (T IV, 9).
Spirytualizacja może przyjąć formę ucieczki od prawdy, czy to w sensie moralnym, czy duchowym. Duchowość, która nie buduje na prawdzie, niech lepiej wcale nie zaczyna modlitwy, ostrzega św. Teresa (Ż 13, 6). W sensie duchowym wymóg prawdy pojawia się w przestrzeni pokory. “Pokora nie jest niczym innym, tylko chodzeniem w prawdzie” (T VI, 10, 7). Pokorę w życiu duchowym Teresa przyrównuje do chorągwi i zadania chorążego na polu bitwy. Choć sam nie walczy, ale trzyma chorągiew, i chociażby go porąbano na sztuki, wypuszczać mu jej z rąk nie wolno. Podobnie dusze kontemplacyjne mają trzymać wzniesioną chorągiew pokory, mają znosić wszelkie ciosy, jakie na nie spadną, a same nie ranić nikogo, bo ich zadaniem jest cierpieć tak, jak cierpiał Chrystus… (D 18, 5). Sensem terezjańskiej pokory jest szczególnego rodzaju poznanie siebie, które uwalnia od małoduszności i trwożliwości (por. T I, 2). Ostatecznie Teresa wiąże prawdę z miłością: “Kto prawdziwie Boga miłuje, ten wszystko miłuje, i cokolwiek jest dobrego pragnie, i cokolwiek jest dobrego pochwala, i z każdym dobrem się łączy, i wszędzie gotów jest go bronić, i wszelką cnotę sercem obejmuje, i niczego nie kocha jeno prawdę i co jest godne kochania” (D 40, 3).
Terapia i spotkanie z Bogiem
Niewątpliwie w propozycjach pozachrześcijańskich eksponowany jest człowiek i jego rozwój duchowy, co nakłada się na antropologiczną wrażliwość kultury zachodniej i psychologiczne teorie rozwoju. Elementy technik medytacyjnych mogłyby stanowić dość poważne antidotum na stany neurotyczne, ale nie prowadzą do nawiązania kontaktu z Bogiem. Medytacja w takim kontekście może spełniać rolę terapii przeciwbólowej. Staje się po prostu wzmacniającą “kąpielą”, która uwalnia od ciężaru codzienności. Ale wtedy religia również staje się terapią. Terapeutyczne formy medytacji należy poddać ocenie, ponieważ chodzi tu o problem cierpienia, a raczej chęć ucieczki od niego. Medytację terapeutyczną można skonfrontować z rzeczywistą postawą duchową, o której wspomina św. Teresa, a której na imię przyjmowanie krzyża. “Jest to, o ile mi wiadomo reguła ogólna; znałam wiele dusz kontemplatywnych i przekonałam się, że jak inni cenią sobie złoto i kamienie drogie, tak one cenią sobie cierpienia, wiedząc o tym, że tylko one dają prawdziwe bogactwo” (D 36, 9). Modlitwa powinna wspierać człowieka duchem męstwa w znoszeniu przeciwności życia i trudu życia duchowego, a nie prowadzić do postaw asekuracyjnych czy lękowych.
Egoizm a miłość wypływająca z modlitwy
W tej materii mogą pojawiać się również niezdrowe motywacje, polegające na swego rodzaju ucieczce w medytację przed wymaganiami życia, przed świadczeniem miłości, na co również zwraca uwagę kard. Ratzinger, określając to jako ucieczkę przed trudem bycia osobą. Teresa rozciąga modlitwę na całe życie i pragnie, by było ono formowane w strumieniu odpowiedzi na miłość bliźniego. “Gdy Bóg… wyraźnie wskazuje obowiązek, którym chce, abyśmy się w danej chwili zajęły, niepięknie byłoby kazać Mu czekać i siedzieć, wpatrując się w Niego dlatego, że nam tak przyjemniej” (F 5, 5). “Byłaby to rzecz smutna, gdybyśmy nie mogli modlić się inaczej jeno schowani w kącie” (F 5, 16).
Egoizm może być związany również ze zbyt mocnym akcentowaniem ciała czy cielesności. Medytacje Dalekiego Wschodu wnoszą swoistą kulturę ciała, witalność, niemal sportową ascezę wraz ze wszystkimi mitami o wschodnich sztukach walki, dyskretnie lub niedyskretnie nadmieniając o niezwykłych zdolnościach i władzy duchowej. To nakłada się na kult ciała i seksu, indywidualizm, potrzebę osobistej przewagi nad przeciwnikami w kulturze konkurencji. Z drugiej strony budzi postawy narcystyczne.
Należy temu przeciwstawić poprzez zdrową ascezę św. Teresy. “Wygodne życie nie może iść w parze z modlitwą” (D 4, 2). Zbytnie skupianie się na potrzebach ciała, niewłaściwie ukształtowana troska o wygodne życie niszczy duchową tkankę, na której opiera się medytacja.
W niniejszym artykule zostały zasygnalizowane tylko niektóre problemy i trudności, które pojawiają się przy omawianiu medytacji, a wynikające z różnego jej rozumienia. Istnieją podstawowe rozbieżności doktrynalne, zwłaszcza antropologiczne, następnie teleologiczne, gdyż medytacje zmierzają do osiągnięcia zupełnie innych celów. Na podstawie przytoczonych punktów widzenia staje się wystarczająco jasne, że dla religii Dalekiego Wschodu medytacja nie jest modlitwą. Uogólniając kategorię “współczesnych problemów” związanych z medytacją, należy stwierdzić, że skupiają się one na kwestiach doczesnych, ześrodkowane są na wspomaganiu kondycji psychicznej i motorycznej, tak by czynić człowieka bardziej skutecznym w osiąganiu doraźnych celów. Zupełnie inny horyzont spraw prezentuje św. Teresa od Jezusa, która broni rzeczywistości nadprzyrodzonych, a medytacja stanowi ważne ogniwo na drodze do zjednoczenia z Bogiem.
Za: www.karmel.pl