Sotowski Paulin, OFMConv, Rola Maryi w duchowym wzrastaniu i nauczaniu św. Maksymiliana Kolbego w świetle jego pism

 
o. Paulin W. Sotowski OFMConv

ROLA MARYI W DUCHOWYM WZRASTANIU I NAUCZANIU ŚW. MAKSYMILIANA KOLBEGO W ŚWIETLE JEGO PISM

Salvatoris Mater 2003 5/2

 

Szaleńcem Niepokalanej nazwała św. Maksymiliana Maria Winowska, autorka jego pierwszej drukowanej biografii. On sam zaś, w liście do podobnego sobie, porównał się do opętanego myślą o Matce Bożej. Pobożność maryjna miała w jego życiu tak niezwykłe znaczenie, że nawet określenie jego stosunku do Maryi mianem pobożności wydaje się zbyt ubogie. To była po prostu miłość do Niepokalanej.

Nie jest łatwo uporządkować jego myśli o Niej, rolę jego więzi z Maryją w jego własnej duchowości, owocującej w jego apostolstwie i proponowanej innym, nawet wszystkim ludziom. Próbowano tego tak wiele razy, że można zagubić się w tej literaturze. Popularność św. Maksymiliana nie wygasła i nadal podejmuje się próby przedstawienia jego duchowości.

Temat niniejszej pracy zawiera pojęcie, które nad nią zapanowało. Jest to termin „wzrastanie”. Spróbujemy więc w niej zobaczyć, czy myśl maryjna i maryjna duchowość św. Maksymiliana rozwijają się i czy proponowana przez niego innym droga więzi z Maryją jest w ciągu jego życia zawsze taka sama, czy można w niej odkryć ślady jakiegoś pogłębienia lub spłycenia. Posłużymy się tu przede wszystkim jego własnymi pismami, a tylko niekiedy świadectwami tych, którzy go znali.

Mówiąc o „wzrastaniu” należałoby życie Świętego podzielić na jakieś etapy. Z pewnymi uproszczeniami, których trudno uniknąć, wyróżniamy w jego życiu cztery okresy, którym odpowiadają cztery części niniejszej pracy.

Okres formacji św. Maksymiliana – „Daj się prowadzić Niepokalanej!”

Okres formacji jest w najbardziej dosłownym znaczeniu czasem „wzrastania” Świętego. Gdy jako młody kapłan po rzymskich studiach zamieszkał na krótko w Krakowie, jego umysł i serce trwały już nieustannie przy Maryi Niepokalanej.

Jego szczególna więź z Maryją nawiązała się już w dzieciństwie. Urodził się i wychował w rodzinie głęboko religijnej. Najprostszym dowodem głębokiej formacji religijnej w rodzinie jest fakt, że wszyscy trzej synowie Kolbów wstąpili do franciszkanów, a rodzice sami postanowili resztę swoich dni spędzić w klasztorach lub przy klasztorach.

Maksymilian wspominał, że więź z Maryją zaczęła się już wtedy, przytaczając tego dowód, że na jakimś odpuście kupił sobie figurkę Niepokalanej za 5 kopiejek. Jako mały chłopiec uznał ją za najcenniejszą pamiątkę, jaką mógł nabyć za drobne pieniążki, otrzymane pewnie na cukierki. Źródło tej dziecięcej miłości do Maryi odkrywamy w jego rodzinie. W mieszkaniu Kolbów był zawsze „ołtarzyk”, najpierw z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, a później z figurką Niepokalanej. Najbardziej rozpowszechniona wówczas w Polsce była statua według wzoru, jaki w swoim widzeniu oglądała św. Katarzyna Labouré i jaki widnieje na Cudownym Medaliku. Ten wzór, rozpowszechniony przez misjonarzy lazarystów, zapadł mu na zawsze w pamięć. Z kultem Maryi Niepokalanie Poczętej matka Świętego zetknęła się już wcześniej. W jej rodzinie bowiem wszystkie dzieci miały różańce i nosiły szkaplerze Niepokalanego Poczęcia NMP. To od niej pierwszej zapewne słyszał określenia: Niepokalana, niepokalane poczęcie.

Rys maryjny nie był jedynym trwałym elementem religijności, jaką św. Maksymilian wyniósł z domu rodzinnego. Czymś jeszcze ważniejszym może była powaga, z jaką w rodzinie Kolbów traktowano sprawy wiary, w tym także modlitwę. Codziennie modlono się wspólnie z niezwykłym skupieniem. A św. Maksymilian od dzieciństwa odruchowo kierował do Matki Bożej modlitwę „Zdrowaś Maryjo”.

Już po jego śmierci matka opowiadała o widzeniu, jakie Święty miał mieć w dzieciństwie. Najświętsza Maryja Panna dała mu do wyboru dwie korony, białą i czerwoną, biała miała oznaczać niewinność, a czerwona męczeństwo. Chłopiec wybrał obie. Św. Maksymilian nigdy wyraźnie nie potwierdził, że kiedykolwiek miał widzenie Matki Bożej, choć go o to pytano, ponieważ z jego miłości do Niepokalanej i przedziwnej tęsknoty, by jak najszybciej Ją ujrzeć, domyślano się, że już Ją oglądał. Wspomniane widzenie poprzedziły podobno wyrzuty matki: „Mundek, Mundek, co z ciebie wyrośnie”. Ten okrzyk przyczynił się do jego wyciszenia i coraz częstszych modlitw przy domowym ołtarzyku.

Okres dojrzewania, od trzynastego do osiemnastego roku życia spędził w lwowskim klasztorze franciszkanów, najpierw w Małym Seminarium (1907-1910), potem w nowicjacie (od połowy 1910 do połowy 1911) i w klasie maturalnej już po pierwszych ślubach zakonnych (1911-1912). W Małym Seminarium – jak sam pisze o genezie Rycerstwa – z twarzą na ziemi obiecałem Najśw. Maryi Pannie królującej w ołtarzu, że będę walczył dla Niej. Jak – nie wiedziałem, ale wyobrażałem sobie walkę orężem materialnym. Mistrz nowicjatu, któremu opowiedział o swoim ślubowaniu, gdy mimo to wstąpił do zakonu, zamienił mu zobowiązania na codzienną modlitwę „Pod Twoją obronę”, którą odmawiał przez całe życie. Nie udało się dotąd znaleźć wyraźnego źródła takiej decyzji chłopca. Wiele lat później zrozumiał, że był to znak powołania do zupełnie innej walki. Podczas całego pobytu we Lwowie miał ciągle przed oczyma obraz „Niepokalanej Wniebowziętej”, kopię znanego obrazu Murilla, która znajdowała się w głównym ołtarzu lwowskiego kościoła franciszkańskiego.

Pobożność Rajmunda nie ograniczała się tylko do aspektu maryjnego. Jeden z jego lwowskich kolegów opowiada, że pewnego razu widział go jeszcze przed nowicjatem, jak w pustej sali lekcyjnej zatopiony w modlitwie klęczał przed krucyfiksem, co wskazuje, że w okresie dojrzewania z prostotą poddawał się różnym modlitewnym natchnieniom.

Najlepiej udokumentowany jest ostatni, rzymski okres tego czasu formacji i „wzrastania”. Przeżycia św. Maksymiliana możemy poznać z jego własnych pism, przede wszystkim z notatek, jakie robił podczas kolejnych rekolekcji, począwszy od jesieni 1912 roku, i z krótkich notatek, jakie zapisywał podczas porannej medytacji od 7 XII 1917 roku, oraz z pamiętnika, który prowadził od 29 I 1918 roku.

Wyjeżdżając na studia do Rzymu, trwał już w więzi z Maryją. Poświadczają ją zapiski z pierwszych rekolekcji, odprawianych w Rzymie miesiąc po przyjeździe. Przywołuje w nich Maryję na pomoc: „Maryjo, Matko moja, ratuj!”. Zapewne pod wpływem kierownika ćwiczeń duchownych po raz pierwszy zapisuje myśl teologiczną: Pan Jezus sam ci się oddał i dał ci Matkę, Przenajświętszą Maryję Pannę. Niepokalanie Poczętą, której wszystko, co ma dobrego, zawdzięcza – nazwie Ją w liście do matki. Od rekolekcji odprawianych w 1914 roku, pisząc o Matce Bożej nazywa Ją już najczęściej pojedynczym imieniem „Niepokalana”. W osobistej modlitwie natomiast postanawia Ją wzywać samym imieniem „Maryja”. Jest to zapewne postanowienie rekolekcyjne, ponieważ w szczegółowym rachunku sumienia postanawia się pytać: Uważaj najpierw, czyś używał środka „Maryja”. Odtąd wierzy w niezwykłą skuteczność wezwania Maryi na pomoc.

Podczas siedmioletniego pobytu w Rzymie każdego dnia kilka godzin spędzał na wspólnej i prywatnej modlitwie w kaplicy kolegium. Miał tam przed oczyma obraz w ołtarzu, na którym Jezus objawia się św. Małgorzacie Alacoque, wskazując na św. Franciszka, który najdoskonalej zrozumiał miłość Jego Serca. Nie patrzył na ten obraz bezmyślnie, w notatkach z pierwszych rekolekcji, które tam odprawiał, zapisał zdania wyrażające jego pragnienie więzi z Jezusem, na przykład: „Serce z Sercem przy pracy, nauce” czy „Amantem redama” („Miłującego miłuj wzajemnie”). W rzymskim kolegium przeżył akt ofiarowania się franciszkańskiego zakonu Sercu Jezusowemu (30 VI 1913 r.) i opisał w liście do matki. Kultowi Serca Jezusowego pozostał wierny do końca życia. Przez Rycerstwo Niepokalanej chciał szerzyć „Królestwo Serca Jezusowego”. W pierwszej kaplicy Niepokalanowa na najwyższym miejscu ściany ołtarzowej, nad statuą Niepokalanej, umieścił skromny obrazek Serca Jezusowego. Często odprawiał Mszę św. wotywną o Sercu Jezusowym, nawet ostatnią Mszę św., zapisaną przed aresztowaniem w prowadzonym przez siebie Dzienniczku mszalnym, sprawował jako wotywną o Sercu Jezusa.

Formacja duchowa kleryków franciszkańskich polega na wprowadzeniu ich w życie wewnętrzne właściwe dla wszystkich wiernych, ze szczególnym uwzględnieniem powołania do życia doskonałego, w zakonie franciszkańskim. Św. Maksymilian wstąpił do zakonu w okresie jego wyraźnego odrodzenia. Stąd jego formacja zakonna, zarówno we Lwowie, jak i w Rzymie, prowadziła do coraz głębszego życia duchowego, odpowiadającego jego powołaniu. Szukając źródeł jego duchowości maryjnej i śladów jej rozwoju, łatwo można stracić z pola widzenia to wszystko, co wiąże się z ogólnym wzrostem jego życia duchowego. Pogłębiająca się systematycznie jego duchowość maryjna nie przyćmiewała w najmniejszej mierze chrześcijańskiego i franciszkańskiego chrystocentryzmu, ale wkomponowała się w całe bogactwo jego życia wewnętrznego. Zwracając uwagę na kult Serca Jezusowego, pragniemy podkreślić pierwsze rysy szczególne jego pobożności, które przyczyniły się do umocnienia jego duchowości i motywacji w jej kształtowaniu. Serce Jezusa stawiało mu przed oczy Osobę Syna Bożego, a przede wszystkim motyw miłości w zbawczym dziele Boga. Osoba Jezusa, a szczególnie Jego Serce, jest pierwszym wyrazem tej miłości, wyrazem, który z niezwykłą mocą przemawiał do Świętego przez całe jego życie.

Wkrótce po przybyciu do kolegium przeżył inne, ważne dla niego wydarzenie. W święto NMP z Lourdes, 11 II 1913 roku, do kaplicy kolegium uroczyście wprowadzono statuę NMP z Lourdes z napisem biegnącym wokół Jej głowy: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”. Statuę umieszczono przed ołtarzem, nieco z boku. Przez sześć i pół roku miał zatem przed sobą pewnego rodzaju obraz pośrednictwa Niepokalanej. Ona stała niejako na drodze do Serca Jezusowego. Odtąd także przez całe życie próbował zrozumieć, co naprawdę znaczyły słowa, którymi Maryja przedstawiła się Bernadecie w Lourdes: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”.

Duże znaczenie przypisywał „cudownemu” uzdrowieniu palca u prawej dłoni, który ropiał i był zagrożony gangreną. Za radą rektora, o. Luigi Bondiniego, przyłożył do niego wodę z Lourdes i palec zaczął się goić. Miało to prawdopodobnie miejsce w marcu 1914 r. Maryjna pobożność, którą wyniósł z dzieciństwa, i która umocniła się w nim podczas lwowskiej formacji, znalazła nowe pobudki w postaci stojącej przed jego oczyma statuy Niepokalanej z Lourdes oraz w uzdrowieniu, które zawdzięczał Niepokalanej.

W więzi z Maryją utwierdzali go również ludzie, których obdarzał zaufaniem. O. L. Bondiniego, rektora, który mu wskazał wodę z Lourdes, obrał sobie później za ojca duchownego i jego kierownictwu był wierny do śmierci. Nawet po śmierci o. Bondiniego (1936 r.), podczas dorocznych rekolekcji, czytał jego listy, wypisując z nich ważne dla siebie fragmenty. To o. Bondiniemu należy prawdopodobnie przypisać zdrobnienie „Mamusia”, jakim św. Maksymilian obdarzał Maryję. Zdrobnienie tytułu Matki Bożej „Mamma”, które ma podobny sens, jak w polskim języku „Mamusia”, znajdujemy kilkakrotnie w przepisanych przez św. Maksymiliana fragmentach listów od kierownika duchowego. Zanim odważył się na taką poufałość, nieco wcześniej Święty nazywał Maryję „Matuchną”.

Niektóre fragmenty listów o. Bondiniego dowodzą, że jako kleryk Święty przeżywał jakieś bliżej nieokreślone niepokoje sumienia, a być może nawet skrupuły, od których o. Bondini pomógł mu się uwolnić, a potem całą jego wdzięczność kierował ku Matce Niepokalanej, przypominając o potrzebie szerzenia Jej czci.

O. Bondini zwracał mu również uwagę na potrzebę bezwzględnej wierności posłuszeństwu. Gdy czytamy fragmenty tych listów z czasów późniejszych, rodzi się w nas przypuszczenie, że liczne postanowienia z medytacji dotyczące posłuszeństwa oraz czci Niepokalanej, rodziły się również pod wpływem tego kapłana, który był rektorem, czyli wychowawcą w kolegium od 1913 do 1916 roku. Postanowienia te podkreślają przede wszystkim konieczność podporządkowania się formacji i kierownictwu duchowemu. Jako kapłan natomiast jeszcze w Rzymie, a zwłaszcza zaraz po powrocie do Polski, będzie częściej notował postanowienia dotyczące już wprost samego posłuszeństwa. Przez całe życie w decyzjach przełożonych będzie widział wolę Bożą, identyczną z wolą Niepokalanej.

Nie wiadomo dokładnie, odkąd św. Maksymilian obrał sobie o. Bondiniego na kierownika duchowego, który wywarł na niego tak wielki wpływ. Gdy zawiązywało się Rycerstwo Niepokalanej (16 X 1917 r.), jego kierownikiem duchowym był o. Alessandro Basile, jezuita. Być może od święceń albo podczas rekolekcji poprzedzających je, przeszedł pod kierownictwo o. Bondiniego. Dopiero po święceniach kapłańskich pojawiają się pod jego piórem owe zdrobnienia określające więź z Maryją. Przed o. Bondinim odbył kiedyś spowiedź generalną. Mogło to mieć miejsce podczas rekolekcji poprzedzających święcenia kapłańskie, które odprawiał sam pod przewodnictwem najlepszej Matuchny Niepokalanej.

Umocnienie i pogłębienie dotychczasowej pobożności maryjnej św. Maksymiliana zaczyna się od rekolekcji, które odprawiał w październiku 1914 roku, na początku drugiego roku rektorstwa o. Bondiniego. Od tych rekolekcji – jak już wspominaliśmy – Maryję nazywa Niepokalaną, a imienia „Maryja” wzywa we wszystkich trudnościach, przy rozpoczęciu pracy i „uzbraja się” nim, wychodząc z celi. Już wcześniej wprawdzie twierdził, że wszystko, co ma dobrego, [Jej] zawdzięcza, ale odtąd coraz głębiej wierzy w Jej pośrednictwo. Podczas rekolekcji odprawianych w 1915 roku wezwanie Niepokalanej z Lourdes do pokuty uzna za skierowane do siebie. Zapiski z rekolekcji w 1916 roku odprawianych przed święceniem subdiakonatu przynoszą nowe treści. Po raz pierwszy mówi o oddaniu się Niepokalanej: Bądź spokojny: Oddaj się cały w ręce miłosiernej Opatrzności Bożej, to jest Niepokalanej i bądź spokojny, i w pokoju czyń Wolę Bożą To sformułowanie będzie ważne na zawsze. Dla niego powierzenie się Niepokalanej oznaczało zarazem oddanie się Bogu. Drugą nowością była myśl, nad którą będzie medytował do końca życia: Pokora Niepokalanej spowodowała Macierzyństwo Boże: „Quia ancillam humilem … [por. Łk 1,48].

Podczas rekolekcji przed subdiakonatem formułuje postanowienia odległe od ciągle jeszcze emocjonalnej pobożności maryjnej: Bądź Chrystusem […]. Kochaj Boga dla Boga samego i dla Niego (coraz spokojniej i miłośniej) w pokoju i miłości cierp i pracuj. Kochaj, kochaj uczynkiem Pana Boga, daj mu siebie, wszystkich i wszystko, i bądź z Nim (skupienie) zawsze, bo i On tak robi. Po raz pierwszy też daje wyraz świadomości, że jego powołaniem jest apostolstwo: staraj się o zbawienie wszystkich wszystkimi możliwymi sposobami.

Utwierdzony w więzi z Maryją, podczas rzymskich studiów założył Rycerstwo Niepokalanej 16 X 1917 r. Nie pozostawił jednak żadnych wyraźnych śladów w zapiskach z tego okresu, które ukazywałyby drogę, jak doszło do założenia Rycerstwa. Pozostają nam tylko jego późniejsze wspomnienia, późniejsze relacje niektórych współzałożycieli i próba rekonstrukcji procesu prowadzącego do założenia tego stowarzyszenia. Sam po latach zwraca uwagę przede wszystkim na jedną okoliczność: Gdy masoneria w Rzymie coraz śmielej występowała.

Wydaje się, że obok o. Luigi Bondiniego, rektora kolegium w latach 1913-1916, największy wpływ na zrodzenie się pomysłu założenia Rycerstwa miał kolejny rektor, o. Stefano Ignudi (1916-1922). Był to człowiek niezwykle oddany Kościołowi i Stolicy Apostolskiej. To on opowiadał alumnom o tym, co działo się w Rzymie podczas obchodów 200-lecia powstania masonerii (24 VI 1717 r.) oraz 400-lecia wystąpienia M. Lutra, sam bowiem informował o tych wydarzeniach w czasopiśmie „Fides”, którego był współpracownikiem. Postawa tego rektora, zaniepokojonego wrogością przeciwników Kościoła, przyczyniła się do tego, że i św. Maksymilian, który z prostotą przyjmował wzory i zachęty od osób zajmujących się jego formacją (częste: „Daj się prowadzić!”), pogłębił w sobie postawę wierności i miłości wobec Kościoła oraz przejął się troską o Kościół, co w końcu poprowadziło go do szukania sposobu, jak przeciwstawić się nieprzyjaciołom Kościoła i zagrożeniom wiary. Pierwszy pomysł założenia stowarzyszenia zaświtał Świętemu podczas medytacji w kolegium, 20 I 1917 r., w 75 rocznicę nawrócenia Alfonsa Ratisbonne, a zatem jeszcze przed buńczucznymi obchodami wspomnianych wyżej rocznic. On szukał po prostu drogi aktywniejszego apostolstwa, które mogłoby doprowadzić „do nawrócenia i uświęcenia” jak największej liczby ludzi.

O. Stefano Ignudi był również wielkim czcicielem Niepokalanej. Pełnił nawet funkcję sekretarza Papieskiej Akademii Niepokalanego Poczęcia, od 1853 r. istniejącej przy Bazylice Dwunastu Apostołów. Poświęcenie się Niepokalanej, którego dokonał św. Maksymilian, i które od samego początku jest najistotniejszym aktem członków Rycerstwa Niepokalanej, przypomina akty zawierzenia rozpowszechniane przez św. Ludwika Grigniona de Montfort. Niektórzy domyślają się, że to pisma samego Grigniona już wówczas wpłynęły na św. Maksymiliana. Nie ma na to dowodów, wprost przeciwnie, podstawowe dzieło św. Ludwika, „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”, nasz Święty „odkrył” dopiero w 1930 roku, można się jednak domyślać pośredniego wpływu św. Ludwika. O. Ignudi był bowiem także współpracownikiem czasopisma montfortystów „Regina dei Cuori”, które przychodziło do kolegium.

Kleryk Maksymilian – jak się wydaje – w swej więzi i w swej służbie Niepokalanej nie przyjął żadnego gotowego wzoru, ale przetrawiając w sobie różne informacje i pouczenia, gromadząc odpowiedzi na nurtujące go pytania, sam, współpracując oczywiście z łaską, dojrzał do decyzji założenia Rycerstwa i do sformułowania podstaw jego duchowości w ujętym na piśmie programie tego stowarzyszenia.

Brak bieżącej relacji św. Maksymiliana z procesu zakładania Rycerstwa ma swoją przyczynę. Latem 1917 roku Święty zachorował na gruźlicę i nie miał siły, aby robić jakieś notatki. Chorując, dzielił się swoim pomysłem z najbliższymi przyjaciółmi, którzy się nim opiekowali, a zdobywszy pierwszych towarzyszy, uważał już nawet Rycerstwo za istniejące.

Pierwsze formalne zebranie za zgodą rektora odbyło się 16 X 1917 roku i ten dzień uważa się za datę założenia Rycerstwa. Przedyskutowano na nim program Rycerstwa. Nie ma pewności czy już wtedy poddał pod dyskusję, a nawet czy przedstawił współzałożycielom swój „Akt poświecenia się Niepokalanej”, ponieważ pierwsze zachowane teksty pierwotnego programu Rycerstwa go nie zawierają, choć nieco później będzie go już zawsze dodawał do tego programu.

Duchowość Rycerstwa charakteryzuje się dwoma biegunami. Każdy rycerz ma najpierw sam poświecić się Niepokalanej, a następnie starać się o nawrócenie i uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej.

Dwa dni po wspomnianym zebraniu rozpoczęły się doroczne rekolekcje, przez które Święty przygotowywał się również do święceń diakonatu. W notatkach z tych rekolekcji pojawiają się bardzo głębokie refleksje. Znamienne jest jednak, że ani jednym słowem nie wspomina w nich o Maryi, ani o Rycerstwie, choć dopiero co je założył. Czyżby odpowiedzialni za jego formację zabronili mu zajmowania się Rycerstwem i wszystkim, co się z nim wiąże?

Podczas następnych rekolekcji natomiast, które przed święceniami kapłańskimi odprawił prywatnie, pod przewodnictwem najlepszej Matuchny Niepokalanej, z niezwykłym podkreśleniem, ale bez żadnego wyjaśnienia zapisze postanowienie: Bądź miłośnikiem Najświętszej Panny Maryi.

W zapiskach z medytacji, prowadzonych po założeniu Rycerstwa, ale przed wspomnianymi rekolekcjami, powtarza wyrazy przekonania o pośrednictwie Niepokalanej, wezwania do ufności wobec Niej, a także myśli podobne w treści do „Aktu poświęcenia się Niepokalanej”, a wreszcie pragnienie naśladowania Maryi.

Po otrzymaniu informacji o bliskim terminie swoich święceń kapłańskich kieruje do Niepokalanej modlitwę o dobre przygotowanie do tak wielkiej misji. W dzień święceń natomiast znów wyrazi wobec Niej uczucie wdzięczności. Te same motywy, które doprowadziły go do założenia Rycerstwa Niepokalanej, kazały mu Mszę św. prymicyjną nazajutrz po święceniach (29 IV 1918 r.) odprawić na ołtarzu, gdzie Niepokalana raczyła objawić się o. Ratisbonne’owi […], Mszę o Cudownym Medaliku.

Wkrótce po święceniach po raz pierwszy w jego notatkach pojawiają się refleksje o więzi Ducha Świętego i Niepokalanej. Nieco później odnotuje wyraźne pragnienie, by dzięki pomocy Niepokalanej zostać świętym, Ona bowiem zna sekret połączenia się najściślejszego z Sercem Pana Jezusa. Podczas kolejnych miesięcy w zapiskach z medytacji powtarzają się postanowienia podobne do tych już cytowanych, ale z dodatkiem, który zapowiada jego apostolskie prace, na przykład: Dozwól się prowadzić i staraj się, «o ile możesz» o powiększenie czci NMP; Dozwól się prowadzić […] Czyń, jakby wszystko od ciebie zależało, ale owocu pracy oczekuj jedynie od miłosierdzia Bożego.

W liście do młodszego brata, już brata Alfonsa w zakonie franciszkańskim, z prostotą zachęcał go do świętości, posługując się bliską sobie motywacją. Jest to pierwsza obszerniejsza pisemna próba dzielenia się z kimś innym światem własnych przeżyć.

W październiku zapisuje refleksje na temat swoich apostolskich zadań: Ideałem twoim «chwała Boża w zbawieniu ludzi». – Przez Niepokalaną i w Jej niepokalanych rączętach dozwól się prowadzić w pokoju i z miłością, a najwięcej zrobisz dobrego, największą chwałę P. Boga przez zbawienie dusz; Jak największa chwała Boża przez zbawienie jak najwięcej dusz. Ideał życia: Poświęć na to siebie i życie; Ileś dusz Panu Bogu pozyskał? – Poświeciłeś się cały Panu Bogu.

W dzień Objawienia Cudownego Medalika NMP Niepokalanej, 27 XI 1918 r., przeżywa radość z odżywania Rycerstwa Niepokalanej po roku ciszy. Tego dnia po raz pierwszy pisze także o szerzeniu Rycerstwa wśród ludzi świeckich. Zmianę losów Rycerstwo zawdzięcza najprawdopodobniej nowemu kierownikowi duchowemu św. Maksymiliana, o L. Bondiniemu, który mocą swego autorytetu potrafił zapewniać go o tym, co jest wolą Matki Najświętszej i wolą Bożą.

Adwentowy nastrój przyniósł konkretne propozycje naśladowania Maryi: Oczekuj przyjścia Pana Jezusa w połączeniu z oczekiwaniem Najświętszej Maryi Panny, Przyjmuj Pana Jezusa w Komunii św. i wszystko z rąk Jego z pokorną dyspozycją NMP przy Zwiastowaniu: «Oto ja Służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego».

W święto Imienia Jezus (3 I 1919 r.), Jezusa stawia wyraźnie na pierwszym miejscu: Imię Jezusa w myśli, sercu i ustach; często, a następnego dnia próbuje godzić swoje religijne uczucia: «Jezus» nasza miłość; «Maryja» nasza nadzieja (wszystko możesz przez Nią). Ale gdy bardzo chce wyprosić pomoc z nieba, modli się do Maryi.

Choć jest jeszcze zajęty nauką, coraz częściej myśli o działalności apostolskiej. Zachętę Piusa X przekłada na konkretne postanowienia: Akcja katolicka – religijna i zakonna – w tobie i wszystkich «odnowić wszystko w Chrystusie» [Ef 1,10]: 1) nie trać ani chwilki czasu, ale czyń, co, kiedy, gdzie, jak Pan Bóg chce; 2) nie opuść żadnego zła poznanego – bez zaradzenia, o ile możesz; Maryja. Rozważania o apostolstwie zdradza inna notatka z medytacji: Pierwszą twą sprawą jest twoje własne uświęcenie. Troska o uświęcenie innych ma być przepełnieniem twej ku Panu Jezusowi miłości. – Staraj się we wszystkim jak najwięcej przyjemności uczynić Panu Jezusowi i zaufaj Jemu przez Niepokalaną.

Nazajutrz po uzyskaniu z dawna oczekiwanego błogosławieństwa Benedykta XV dla Rycerstwa Niepokalanej, zapisze krótko: „Abbandono”, a to znaczy: oddanie się (lub oddaję) bez reszty. W następnych dniach wyrazy oddania i ufności przeplatają się z uczuciami wdzięczności.

Ze swoim bratem Alfonsem pragnie utrzymać więź duchową, w służbie jednej sprawie: Módlmy się nawzajem, wspomagajmy się „na jak największą chwałę Boga przez Niepokalaną”. Po egzaminach doktorskich wyjechał na południe Włoch, do Neapolu i Ravello, dla odpoczynku, a także by odwiedzić rodzinę swego przedwcześnie zmarłego przyjaciela, br. Antoniego Mansiego. Podczas tej wyprawy formułuje modlitwę, która obok „Aktu poświęcenia się Niepokalanej” jest najdoskonalszym wyrazem jego duchowego wzrostu, osiągniętego podczas rzymskich studiów: Bądź błogosławiona na wieki, Pani i Królowo, Matuchno moja, że raczysz jeszcze myśleć o mnie, tak pełnym pychy, miłości własnej. Na sądzie ostatecznym wszyscy poznają, że Ty wszystko mi dajesz, a ja niczym jestem. Błogosławionaś na wieki, o Niepokalana, a ja cały i całkowicie jestem Twój, co do duszy i co do ciała, całe moje życie, śmierć i wieczność jest Twoją własnością na wieki; racz czynić ze mną cokolwiek Ci się podoba. Jestem całkowicie kontent. Jeżeli Ci się podoba, racz mnie wziąć nawet w tej chwili. – Jeżeli później Ci się podoba, to później. Jestem Twój, Mamusiu.

Okres jego formacji kończy się zatem bezwarunkowym powierzeniem się Matce Bożej Niepokalanej i gotowością do pracy apostolskiej „pod Jej opieką i za Jej pośrednictwem”.


Pierwsza praktyka apostolska – „Pociągaj innych do miłości Niepokalanej”

Kolejnym etapem jego wzrostu jest okres praktyki apostolskiej, przejściowy okres jego życia po powrocie z Rzymu, obejmujący początkowy pobyt w Krakowie i czas długiej choroby: od września 1919 do listopada 1921 roku.

Po siedmioletnich studiach rzymskich, 29 VII 1919 r. św. Maksymilian powrócił do Polski, do Krakowa. Był kapłanem i pragnął starać się o zbawienie wszystkich wszystkimi możliwymi sposobami.

Pragnął również jak najszybciej zweryfikować użyteczność Rycerstwa Niepokalanej. Już w pociągu, którym kierował się z Rzymu do Bolonii, próbuje nawracać Żyda i mężczyznę niewierzącego w piekło.

W Krakowie został profesorem historii kościelnej we franciszkańskim seminarium duchownym. Niemal natychmiast po przyjeździe zaczął wśród kleryków propagować Rycerstwo Niepokalanej. Ponieważ nie było mu łatwo przemawiać, po pierwszej, zapewne ustnej konferencji, poświęconej „historii i naturze” Rycerstwa, drugą, w której wyłożył pierwotny statut stowarzyszenia, napisał w formie referatu, odczytanego podczas dwóch kolejnych spotkań z klerykami. Dzięki temu zachował się jego pierwszy komentarz ukazujący duchowość nie tylko stowarzyszenia, ale także jego własną duchowość jako członka, inspiratora i założyciela Rycerstwa, pisany w niecałe dwa lata po jego powstaniu. Warto zapoznać się z tym tekstem bliżej, ponieważ odkrywamy w nim motywy, którymi się kierował.

Mówiąc o celu Rycerstwa, rozróżnia jego cel ostateczny i bliski. Dążąc do stwierdzenia, że ostatecznym celem M.I. jest […] chwała Boża i to nie tylko większa chwała, ale jak największa, zaczyna „od stworzenia”, przypomina o wcieleniu i odkupieniu, o ludzkiej niewdzięczności wobec Chrystusa. Rycerstwo, jak każde dzieło rozumnego stworzenia, ma za cel oddanie chwały Bogu.

Wywód ten, oparty na teologii scholastycznej, nosi pewne znamiona duchowości franciszkańskiej. Przypomina notatkę z medytacji sprzed kilku miesięcy powtarzającą zdanie przypisywane św. Franciszkowi: „Miłość nie jest kochana”.

M.I. ma za cel bliski staranie się o nawrócenie wszystkich akatolików, a szczególnie tych biednych, co zaślepieni podnoszą zbrodniczą rękę przeciw swemu Najlepszemu Ojcu, to jest masonów; i to pod opieką i za pośrednictwem NMP Niepokalanej. Pod Jej opieką, to jest jako narzędzia w Jej niepokalanych rączętach i za Jej pośrednictwem, to jest używając środków przez Nią podanych i modląc się, aby Ona wybłagała miłosierdzie. – Dlaczego do Najświętszej Maryi Panny uciekamy się pod wezwaniem «Niepokalanego Poczęcia», wspomniałem zeszłym razem. Z innych tekstów możemy się domyślać, że mówił wówczas o Niepokalanej z Lourdes, która nazwała się „Niepokalanym Poczęciem”, o Dunsie Szkocie i o wykładającej naukę o Niepokalanym Poczęciu „tezie franciszkańskiej” oraz o „złotej nici” franciszkańskich starań o ogłoszenie dogmatu Niepokalanego Poczęcia.

Omawiając „naturę” Rycerstwa – zgodnie z filozofią scholastyczną – jego „materię” widzi w członkach, a mogą być nimi wszyscy bez wyjątku, co pragną powyżej opisany cel osiągnąć […] jednym słowem wszyscy, co pragną jak największą – bez granic – oddać Panu Bogu chwalę przez Niepokalaną.

Formą zaś nazywa oddanie się całkowite, bezgraniczne Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej, aby raczyła w nas i przez nas wykonać to, co o Niej jest napisane: «Ona zetrze głowę twoją» (Rdz 3,15) i «Wszystkie herezje sama zniszczyłaś na całym świecie» (Officium B. M. V.); słowem, aby raczyła i nas uświęcić i przez nas innych jak najściślejszą miłością z Bogiem połączyć.

Oddanie się Niepokalanej prowadzi do tego, że chwałę Bogu członkowie będą oddawać „przez Niepokalaną”. Ona ma w nas i przez nas spełnić to, co wyrażają jego dwa ukochane cytaty, mówiące o zwycięstwie Maryi nad szatanem i o zniszczeniu przez Nią herezji. Święty rozumie przez nie coś zupełnie innego niż przygodny słuchacz, pragnie bowiem, aby [Ona] raczyła i nas uświęcić i przez nas innych jak najściślejszą miłością z Bogiem połączyć. Nie widzi żadnej sprzeczności pomiędzy „ścieraniem”, czyli deptaniem i „niszczeniem” a miłością.

Dalej pisze: Oznaką zaś zewnętrzną tego oddania się jest Medalik Cudowny, bo przez Nią samą nam dany … Noszeniu tego medalika przypisywał niezwykłe owoce, czego najsilniejszym dowodem dla niego było nawrócenie Żyda i masona Alfonsa Ratisbonne’a.

Żadne jednak zaniedbania zobowiązań ze strony członków Rycerstwa nie pociągają skutków w postaci grzechu. Wyjaśnia bowiem, że zarówno akt poświęcenia się Niepokalanej, jak noszenie Medalika Cudownego nie obowiązuje pod żadnym, choćby najmniejszym grzechem; miłość tylko, miłość bez granic ku Przenajświętszemu Sercu P. Jezusa, aby Mu jak najwięcej dusz oddać i jak najściślej z Nim połączyć, jest jedynym motywem istnienia i działania M.I.. Tak zawsze nauczał. Jedynym motywem przynależności do Rycerstwa i apostołowania w jego ramach ma być miłość, a nigdy jakikolwiek lęk przed grzechem. Nie chciał, by przynależność do stowarzyszenia była dla kogokolwiek ciężarem, szczególnie takim, który dźwiga się pod sankcją grzechu.

W rozdziale o środkach pisze: Jesteśmy narzędziem w najmiłościwszych rękach Niepokalanej i tak tylko możemy osiągnąć nasz ostateczny cel: chwalę Bożą nie tylko większą, ale jak największą. Całym więc naszym staraniem musi być: dać się prowadzić, abyśmy nic nie uczynili sami ze siebie, ale wszystko to, czego Ona pragnie i tak jak Ona sobie tego życzy. Oddanie się Niepokalanej polega nie tylko na zawierzeniu Jej siebie, oddaniu się w Jej opiekę. Rycerz oddaje się Niepokalanej dostarczając Jej także narzędzia, którym Ona może się posługiwać, stąd Rycerz daje się Jej prowadzić, i to do tego stopnia, że nie czyni nic ze siebie, ale tylko to i tak, jak Ona sobie życzy. W taki sposób sam św. Maksymilian oddał się Niepokalanej, nie tylko powierzając się Jej opiece, ale oddał się do Jej dyspozycji.

Możemy się domyślać, że porównanie z „narzędziem” zaczerpnął ze słów Jezusa, który w Dziejach Apostolskich mówił o św. Pawle: wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie (9,15). I taki sens ma na myśli św. Maksymilian. Nie można się oburzać, że nazwa „narzędzie” pozbawia człowieka cech ludzkich. On pragnął dostarczyć Niepokalanej „narzędzi ludzkich” z całym ich bogactwem, jak to „narzędzie” Chrystusa, jakim był Paweł.

Czytając dalsze wyjaśnienia, musimy pamiętać, że są one skierowane do kleryków zakonnych. Lecz skąd poznamy wolę naszej Królowej (– Wodza)? Jeden jest tylko pewny sposób na tym świecie: posłuszeństwo święte zastępcom Boga, którego Wola jest całym życzeniem Niepokalanej.

Powiązanie u św. Maksymiliana kultu Serca Jezusowego z czcią Maryi, jako wyrazów Bożej miłości, wskazuje, że fascynowała go przede wszystkim miłość Boga okazywana w stworzeniu, we wcieleniu, w odkupieniu i w aktualnym zbawczym działaniu Boga.

Możemy także – ciągnie swój wywód – poznać niekiedy Jej zamiary przez wewnętrzne natchnienia, które jednak trzeba weryfikować w posłuszeństwie. Do słuchania własnych natchnień już w Rzymie formowano naszego Świętego. Także później wzywa go do ich słuchania kierownik duchowy, o. L. Bondini. I Święty tak postępował, przez całe życie słuchał natchnień, ale podporządkowywał się zawsze decyzjom przełożonych.

Św. Maksymilian wierzył, że Maryja – szczególnie w ostatnich czasach – sama podejmuje inicjatywę w dziele zbawczym Syna, prowadząc wierzących do świętości, a niewierzących i przeciwników Kościoła do nawrócenia. I do tego dzieła potrzebuje różnych, także ludzkich „narzędzi”. Swoim przekonaniom daje wyraz przy uzasadnieniu noszenia „Cudownego Medalika”, jako znaku Rycerstwa. W różnych czasach Najświętsza Maryja Panna przychodziła w pomoc swym dziatkom i rozmaite podawała sposoby do łatwiejszego osiągnięcia zbawienia i uwolnienia innych spod jarzma szatańskiego. Teraz w epoce Niepokalanego Poczęcia [!] […] dała ludzkości „Cudowny Medalik”, który niezliczonymi cudami uzdrowień i szczególnie nawróceń potwierdził niebieskie swe pochodzenie. Sama Niepokalana, objawiając go, obiecała wszystkim, co go nosić będą, bardzo wiele łask; ponieważ zaś nawrócenie i uświęcenie jest Bożą łaską, Medalik Cudowny będzie najlepszym środkiem do osiągnięcia naszego celu. Dlatego też stanowi on pierwszorzędną broń „Milicji”; jest to kulka, którą godzi wierny „Miles” [„żołnierz”] nieprzyjaciela, to jest zło, ratując tym sposobem złych.

Widząc nacisk, z jakim przez całe życie Święty zalecał noszenie Cudownego Medalika, niepokoi nas pytanie czy nie ma w tym śladu wiary magicznej. On jednak zawsze mocno wierzył, że to nie medalik powoduje skutki, ale sama Niepokalana przez niego działa. Kto go nosi, słucha Niepokalanej, która pragnęła, by go noszono, a mając przy sobie Jej obraz, okazuje Jej swoją miłość, ufność, a przynajmniej szacunek.

Przy omawianiu medalika wyjaśnia proponowaną przez siebie najkrótszą codzienną modlitwę do Maryi: O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają. Ponieważ zaś głową akatolików, głową węża piekielnego – można powiedzieć – w naszych czasach jest masoneria, więc przez nią usidlonych szczególnie wspominamy. Zaleca więc codzienną modlitwę za tych, co się do Maryi nie modlą, a zwłaszcza za tych, którzy nie są katolikami, a których działalność poznał w Rzymie. Do modlitwy zawsze przywiązywał wielką wagę, stąd dla niego ona będzie zawsze pierwszym i najważniejszym środkiem działania Rycerzy Niepokalanej i w pierwszym odruchu czasem nazywa ją nawet pracą.

Wyjaśniając dalej swoją ulubioną formułę, że zaleca się wszystkie zgodne z prawem (legitima) środki (później sam będzie mówił o środkach „godziwych”), zwraca uwagę na możliwość działania indywidualnego i zbiorowego. W pracy indywidualnej każda jednostka może zrobić wiele według talentów, danych jej od Boga, i miłości spragnionej a ufnej w modlitwie, ale zawsze trafią się takie wypadki, w których sama podołać nie będzie mogła; tak samo w modlitwie. Sam Pan Jezus bowiem powiedział: «Gdzie jest dwóch lub trzech [zgromadzonych] w imię moje, tam i Ja jestem z nimi» [Mt 18,20]. Skuteczniej więc można modlić się i pracować wspólnymi siłami.

Co pragnął osiągnąć przez stowarzyszenie i jego koła, poznajemy z następnych słów: Wspólna wszystkim jest […] dążność do najdoskonalszego i najłatwiejszego osiągnięcia celu, to jest w naszym wypadku, zbawienia i uświęcenia jak największego jak najwięcej dusz.

Tu także zwraca uwagę na kryterium posłuszeństwa.

Kolejny rozdział poświęca św. Maksymilian trudnościom, które Rycerstwo napotka na swej drodze. Wyliczonych tu trudności sam już wcześniej w jakiejś mierze doświadczył w Rzymie. Przyjdą jednak jeszcze trudności i przeciwności do pokonania […]. Ze wszech stron należy być na nie przygotowanym. Wylicza więc sam wysiłek, walkę, jaką wydadzą Rycerzom ci, których pragnie się obdarzyć szczęściem, prześladowanie od rozumnych, roztropnych, a nawet pobożnych i świętych (a może nawet zapisanych w szeregi M.I.) i to w najlepszej intencji. I na te trudności Święty widzi tylko jedną radę, jedną regułę, która go przez życie prowadziła. Na jakim w tych wypadkach oprzeć się fundamencie? […] Jest nim jedynie święte, ślepe posłuszeństwo Niepokalanej, która przez przełożonych swą objawia wolę.

W przeciwnościach widzi nawet dobro. Wszystkie te przeciwności są bardzo korzystne, potrzebne, a nawet konieczne, gdyż wyjaśniają one całą sprawę, hartują i wzmacniają wolę do pracy i stają się źródłem zasług na niebo.

Duże znaczenie przypisywał nagrodzie za pracę na rzecz zbawienia ludzi. Nawet nagrodzie doczesnej, w postaci pewności i spokoju sumienia, ale także o łasce żarliwości i solidarności ze strony niektóry bliźnich, jako nagrodzie na ziemi.

To znowu krzyże na nas się zwalą, a łaska Boża rozgrzawszy nasze serca, rozpłomieni je taką miłością, że gorzeć będziemy pragnieniem cierpienia, cierpienia bez granic, upokorzeń, szyderstw, zapomnienia, by przez to okazać, jak miłujemy Ojca i Przyjaciela naszego najlepszego i Jego Najdroższą Matkę, Niepokalaną. Cierpienie jest bowiem miłości szkołą, zarzewiem i siłą. Nagrodą będą „cukierki” od Niepokalanej, a także dar cierpienia podobnego do cierpień odrzuconego Chrystusa i umiejętność jego znoszenia. Nawet samo pragnienie pracy dla zbawienia zostanie nagrodzone w wieczności, przede wszystkim możliwością starań z nieba o zbawienie ludzi.

Za największą nagrodę zarówno na ziemi, jak i w niebie, dla siebie i dla podobnie myślących, ten wyjątkowy człowiek uważał możliwość skutecznego działania na rzecz zbawienia ludzi, którzy w wieczności będą razem z nami śpiewać hymn wdzięczności i uwielbienia. I tak wszyscy wraz z Niepokalaną dziękować i wielbić będziemy na wieki miłosierdzie, dobroć, mądrość, potęgę i sprawiedliwość Boga w zapłacie [szczęściem wiecznym], którą obiecał.

W tym obszernym komentarzu widać także gotowość św. Maksymiliana na taką ewentualność, że Rycerstwo nigdy się nie rozwinie, gdyby w grę wchodziło posłuszeństwo przełożonym. Dlatego we wzruszający sposób zareagował po zapisaniu się do Rycerstwa pierwszych 6 kleryków i ich wychowawcy, w święto Matki Bożej Różańcowej, 7 X 1919 roku: Mamusiu, ja nic nie wiem, dokąd to dojdzie ta cała sprawa, ale racz czynić ze mną i nami wszystkimi, cokolwiek się Tobie podoba na jak największą chwałę Bożą; jestem Twój, Mamusiu Niepokalana moja. Ty widzisz, jak bardzo jestem nędzny, chodzący nad brzegiem przepaści, pełen własnej miłości; jeżeli mnie na jedną tylko chwilkę wypuścisz ze swoich niepokalanych rąk, pierwszy w najcięższe grzechy i na dno piekła upadnę, ale jeżeli mnie (na co zupełnie nie zasługuję) nie wypuścisz i kierować będziesz, nie upadnę na pewno i stanę się świętym, wielkim świętym.

Nie wie, czym to wszystko się skończy. Starając się o szerzenie Rycerstwa, nie wpada w jakąś przesadną pewność siebie. Kontroluje się, czy nie miłość własna nim kieruje.

Podobnymi refleksjami do tych, jakimi dzielił się z klerykami, prezentując program Rycerstwa Niepokalanej, dzieli się z przyjacielem, który po chorobie powrócił właśnie do zdrowia, a także z członkami Rycerstwa w rzymskim kolegium. Jego miłość do Boga obejmuje zawsze apostolską troskę o ludzi potrzebujących zbawienia.

Pod koniec grudnia 1919 roku św. Maksymilian zaczyna po raz pierwszy w historii Rycerstwa zapisywać do niego ludzi świeckich. 27 grudnia prowincjał polecił mu zająć się Rycerstwem, a więc miał teraz jasny wyraz „woli Niepokalanej”. 5 I 1920 roku w Krakowie zawiązuje się koło Rycerstwa kapłanów – franciszkanów. 12 stycznia odbyło się zebranie świeckich, podczas którego pragnącym należeć do Rycerstwa rozdano 400 deklaracji-dyplomików. Tego samego dnia otrzymał na piśmie błogosławieństwo biskupa Adama Stefana Sapiehy. 17 I 1920 r. Rycerstwo zawiązuje się w nowicjacie, we Lwowie. W lutym przy współpracy innych układa obszerny statut dla Rycerstwa kapłanów zakonu franciszkanów. Niektórymi wiadomościami dzieli się z prezesem Rycerstwa w Rzymie i swoim przyjacielem. I tak kończy list do niego: Ja nie wiem, czego żąda nasza wspólna Mamusia, lecz może u nas M.I. jeszcze bardziej wzrośnie. Pomódl się trochę za mnie biednego, bym mógł lepiej odpowiedzieć łaskom Bożym, otrzymywanym za pośrednictwem Mamusi […]. Pracujmy i cierpmy dla Mamusi Niepokalanej i dla dusz.

Planuje swoistą strategię zakładania ognisk Rycerstwa, oddzielnych kół ojców, młodzieży, dzieci, matek, panien, dziewcząt.

W tej ruchliwości nie zaniedbuje swojego życia wewnętrznego, choć w notatkach o to się oskarża. Podczas rekolekcji, jakie odbył w Krakowie od 17 do 22 II 1920 r., pisze jeden z najpiękniejszych dokumentów osobistych, który odkrywa jego najgłębsze pragnienia. Zapoznajmy się z nim.

Regulamin życia (Ćwiczenia duchowne 1920 w lutym, czytać co miesiąc)

Muszę być świętym jak największym.

Jak największa chwała Boża przez zbawienie i jak najdoskonalsze uświęcenie swoje i wszystkich, co są i będą, przez Niepokalaną = M.I. [czyli poprzez całkowite i zorganizowane oddanie się Niepokalanej].

Z góry wyklucz grzech śmiertelny lub dobrowolny powszedni. – Spokój o przeszłość. Gorącością wynagródź czas stracony.

Nie opuszczę:

żadnego zła bez naprawienia go (zniszczenia go)

i żadnego dobra, które bym mógł zrobić, powiększyć lub w jakikolwiek sposób się do niego przyczynić.

Regułą twoją posłuszeństwo = Wola Boża przez Niepokalaną. Narzędzie.

Czyń, co czynisz; na wszystko inne, dobre czy złe, nie zwracaj uwagi.

Zawsze spokojne, nacechowane miłością działanie.

Zachowaj porządek, a porządek ciebie zachowa [to znaczy uszanuje].

Pracuj według schematu: Przygotowanie, działanie, zakończenie.

Pamiętaj zawsze, że jesteś rzeczą i własnością bezwzględną, bezwarunkową, bezgraniczną, nieodwołalną Niepokalanej; czymkolwiek jesteś, cokolwiek masz lub możesz, wszystkie „działania” (myśli, słowa, uczynki) i „doznania” (przyjemne, przykre, obojętne) są Jej całkowitą własnością. Niech więc z tym wszystkim czyni, cokolwiek się Jej (a nie tobie) podoba. Tak samo Jej są wszystkie twe intencje; niech więc zmienia, dodaje, odejmuje, jak się Jej podoba (gdyż Ona sprawiedliwości nie umie naruszyć).

Jesteś narzędziem w Jej ręku, więc czyń to tylko, co Ona chce; wszystko z Jej ręki przyjmuj. Do Niej jak dziecko do matki we wszystkim się uciekaj; Jej wszystko powierz.

Staraj się o Nią, o Jej cześć, o Jej sprawy, a troskę o siebie i o swoich Jej pozostaw.

Nic sobie [nie przypisuj], ale wszystko uznaj jako otrzymane od Niej.

Cały owoc twych prac zależy od jedności z Nią, tak jak i Ona jest narzędziem miłosierdzia Bożego.

Życie (każda jego chwila), śmierć (gdzie, kiedy i jak [nastąpi]) i wieczność moja, wszystko to jest Twoim, o Niepokalana. Czyń z tym wszystkim, cokolwiek Ci się podoba.

Wszystko mogę w Tym, który mnie przez Niepokalaną umacnia [por. Flp 4,13].

Życie wewnętrzne: „Najpierw cały dla siebie, a tak cały dla wszystkich”.

A kilka dni po tych pięknych postanowieniach przychodzi doświadczenie: Dziś nie miałem lekcji, bo plułem krwią w ostatnich dniach. Ale w zapiskach z medytacji nic się nie zmienia. Już następnego dnia powraca jedno z głównych haseł jego życia: Odnawiać i wszystko dobrze czynić w Chrystusie przez Niepokalaną, a dalej: Daj się prowadzić Niepokalanej i współdziałaj.

25 V 1920 roku po raz pierwszy pojawia się myśl o nowym środku działania: Byłoby bardzo dobrze mieć jakieś czasopismo jako organ MI.

Widać, że sił ma coraz mniej. Na medytacji notuje: Wszystko spokojnie i dobrze;, Płać miłością za miłość.

18 czerwca 1920 roku wyjeżdża do Lwowa zastąpić chorego mistrza nowicjatu, ale wkrótce lekarz i jemu zaleca poważną kurację. Od 11 VII 1920 do 29 IV 1921 roku przebywa na leczeniu w Zakopanem, a od 4 V do 3 XI w Nieszawie. Nie ma siły prowadzić pamiętnika, ani notatek z medytacji, do których po kilku drobnych próbach, już nie powróci. Zaniedbuje pamiętnik, po kilku wpisach w sierpniu 1921 r. powróci do niego dopiero 11 VII 1923 roku. Te zaniechania są najwyraźniejszym dowodem jego słabości.

Prowincjał zakazał mu zajmować się Rycerstwem. Współbracia zasypują go pytaniami, które wprowadzają go w stan rozterki. Co mam więc robić, aby działać jako narzędzie w ręku Niepokalanej, a nic ze siebie?.

Swojego udziału w rozwoju Rycerstwa nie traktował jako czegoś nieodzownego.

O jego uczuciach w czasie zakopiańskiej kuracji wiele mówi jego prośba, by przysłano mu pieśń, którą słyszał w Rzymie śpiewaną w języku francuskim:

Wkrótce już ujrzę Ją
W ojczyzny mej błękicie
Mą radość, miłość, życie – 
Maryję Matkę mą!
W niebie, w niebie, w niebie.

Widać, że poważnie liczył się ze śmiercią.

W Zakopanem podejmie próbę apostołowania wśród chorych, szczególnie wśród studentów przebywających tam w sanatorium. Najczęstszym „środkiem” będzie medalik, ale niekiedy prowadzi ze studentami pogadanki i dyskusje. Podobną próbę podejmuje w Nieszawie, gdzie próbuje „nawrócić” pastora.

Powoli wrócił jednak do zdrowia, co – podobnie jak powrót do zdrowia w Rzymie – przez resztę życia będzie uważał nie tylko za prezent Niepokalanej, ale za przyjęcie przez Nią jego oddania i za zlecenie od Niej, aby otrzymany dar życia poświęcił apostolstwu w duchu Rycerstwa Niepokalanej.

Czas od powrotu z Rzymu do ponownego zamieszkania po długiej chorobie w krakowskim klasztorze był generalną próbą jego apostolskiej działalności. Ale dzięki chorobie stał się także czasem utwierdzenia na drodze do świętości.

Okres wzrastającej aktywności – Zbawić i uświęcić jak najwięcej dusz

Okres nieustannie wzrastającej aktywności w życiu św. Maksymiliana zaczyna się od 4 XI 1921 roku, kiedy to ponownie został skierowany do pracy w Krakowie i trwa do wyjazdu do Japonii w dniu 23 V 1936 roku. Można w nim rozróżnić kilka etapów. Pierwszym jest początek wydawania miesięcznika „Rycerz Niepokalanej”, od pierwszego numeru drukowanego w Krakowie do końca pobytu Świętego w Grodnie; drugi stanowią pierwsze lata spędzone w Niepokalanowie, a trzeci – sześcioletnia działalność misyjna w Japonii.

Postanowił wydawać miesięcznik jako organ Rycerstwa Niepokalanej, ale jego pismo od samego początku stało się środkiem ewangelizacji. Ton pisma będzie zawsze przyjazny dla wszystkich bez względu na różnice wiary i narodowości. Miłość, której uczył Chrystus – jego charakterem – pisał w artykule wstępnym do pierwszego numeru „Rycerza Niepokalanej”.

Od samego początku apostolskiej działalności za pomocą druku jest głęboko przekonany, że wszystkie dary od Boga, wszystkie łaski otrzymujemy za pośrednictwem Maryi. Swoją wiarę w taką tezę teologiczną opiera na wypowiedzi Leona XIII: Wolno twierdzić, że z niezmiernego skarbu wszelakich łask […] nic nam nie jest udzielone z woli Bożej, jak tylko przez Maryję, i jak do najwyższego Ojca nikt nie może przystąpić, jak tylko przez Syna, tak prawie do Chrystusa nikt nie może przystąpić, jak tylko przez Matkę. Dlatego czuje się uprawniony, aby tak ująć swoje przekonanie: Czy możemy więc inaczej zabrać się do pracy nad osiągnięciem celu M.I., jak tylko oddać się Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej bezwarunkowo, całkowicie i na zawsze jako narzędzie w Jej niepokalanych rękach, by w nas i przez nas, raczyła Ona sama działać? W tym właśnie duchu, w ścisłej więzi z Niepokalaną, chce poprzez „Rycerza” apostołować na rzecz zbawienia ludzi.

Pisze na różne tematy, z zamiarem obrony wiary i kształtowania chrześcijańskiego światopoglądu. Chciał, aby „Rycerz” był pismem, które pod wodzą Dziewicy-Maryi [będzie] bronić wiary zagrożonej herezją i do Kościoła garnąć dusze zbłąkane i nieszczęśliwe. Zachęca czytelników do intensywnej pracy dla wspólnego interesu Kościoła i Ojczyzny naszej, co tak bardzo potrzebuje «życia wedle wiary». Wobec tak potężnych ataków nieprzyjaciół Bożego Kościoła czy wolno nam stać bezczynnie? Czy wolno tylko biadać i łzy ronić? […] Na każdym z nas ciąży święty obowiązek, by stanął na szańcu i piersią własną odparł zapędy wroga […]. Z miłości ku złym prześladujmy z całą energią wedle możności wszelkie ich złe poczynania, zwracajmy te serca ku Niepokalanej modlitwą i cierpieniem, własnym kosztem zdobywajmy dla Niej dusze, a one już tu na ziemi będą nam nieskończenie wdzięczne.

W każdym numerze propaguje Rycerstwo Niepokalanej i nieśmiało zaczyna mówić wprost o Matce Bożej lub do Niej. Pierwszym oryginalnym tekstem o Matce Bożej są „życzenia”, jakie składa Maryi na imieniny. Życzy Jej miedzy innymi, by jak najprędzej posiadła całkowicie serca nasze i serca wszystkich i każdego bez wyjątku, czy to katolik, czy schizmatyk lub protestant, czy żyd, czy poganin, czy dobry, czy zły.

W 1924 roku po raz pierwszy próbuje pisać już o samej Maryi. Jej postać przedstawia jakby Ją oglądał w jakiejś wizji intelektualnej i ten sposób patrzenia zachowa do samej śmierci. Zaczynając od obrazu Maryi w planie Bożym, oglądając Ją poprzez dzieje, dochodzi do stwierdzenia, że wraz z Jej narodzeniem zaczęła się budząca nadzieję nowa era. Ufa, że Maryja przyniesie wielkie odrodzenie.

Co trzeba robić, żeby dokonała się przemiana ludzkości? Odpowiada na to w artykule: „Nasza taktyka”. Na taktykę rycerskiej walki składa się modlitwa i przede wszystkim modlitwa […]. Następnie umartwienie […]. Wreszcie miłość bliźniego.

Jaki jest prawdziwy cel apostolstwa jego i jego Rycerstwa? Pragnie uszczęśliwić ludzkość, szerząc w duszach spragnionych szczęścia i goniących za nim w każdej chwili życia, miłość ku Tej, która może i chce wprowadzić do serca pokój, błogie zadowolenie, jeszcze tu na ziemskim wygnaniu, pośród otaczającego zamieszania, nacierających trosk i kłopotów, sięgającego aż do głębi serca – bólu. Wzdycha do chwili, kiedy się to stanie, obiecując najwyższy wysiłek i prosząc zarazem Maryję o pomoc.

Pierwszy etap wydawania Rycerza zakończył się nawrotem jego choroby. W Grodnie zastąpił go jego brat Alfons, a on udał się do Zakopanego na kolejną kurację, która trwała od 16 IX 1926 r. do 14 IV 1927 r. Stamtąd zachęcał braci, których pozostawił na miejscu, a którzy na jego wezwanie zgłosili się do zakonu, aby pracować w wydawnictwie i w drukarni „Rycerza”: A pomyślcie teraz, jak nam przyjemnie będzie na łożu śmierci, gdy będziemy mogli szczerze powiedzieć: Niepokalana, jam z miłosierdzia Twego dla Ciebie całe życie poświęcił, dla Ciebie pracował i cierpiał, i dla Ciebie umieram. Jam Twój!!! Jakiż pokój, jakie błogie szczęście w nadziei bliskiego ujrzenia Jej zalewać będzie serce? A jakież spotkanie w niebie?

Takimi zachętami zapewne sam się umacniał.

Drugim etapem jego życia w okresie nieustannego wzrostu działalności były pierwsze lata po założeniu Niepokalanowa, do którego z Grodna przeniósł swoje wydawnictwo 21 XI 1927 r.

W przeddzień wyjazdu z Grodna przemówił do swoich współpracowników, zapowiadając, jak będzie wyglądać życie w Niepokalanowie. Założenie specjalnego klasztoru, całkowicie poświęconego pracy wydawniczej, uważał za wielki dar Maryi. Działalność w tej placówce zaczynał z oczami w Niej utkwionymi.

W coraz rzadszych jego pismach w tym okresie pojawiają się akcenty pełnej optymizmu miłości do Boga, opartego na prostej franciszkańskiej wierze. W pewnym tekście wylicza Boże dary: plan stworzenia i samo stworzenie człowieka i środowiska, w którym żyje, uniżenie się Boga we wcieleniu, w życiu i śmierci krzyżowej Bożego Syna, Eucharystia, a wreszcie Matka Jezusa i nasza, uosobienie [Bożej] dobroci.

Odpowiadając na ataki kierowane pod adresem Niepokalanowa modlił się za atakujących.

W styczniu 1930 r. św. Maksymilian podjął decyzję wyjazdu na misje. Z trudem tylko można znaleźć ślady procesu powstawania tej decyzji. Pewnie umówili się z bratem, że Alfons, wykształcony w Polsce, nieznający świata ani języków obcych, pozostanie w Niepokalanowie, aby tu kontynuować apostolstwo w duchu Rycerstwa, a Maksymilian wyruszy „na podbój świata dla Niepokalanej”. Na wyprawę misyjną z czterema towarzyszami wyruszył 26 II 1939 r., jeszcze niezupełnie pewny, gdzie zacząć pracę. Popłynął na Daleki Wschód i 24 kwietnia przybył do Japonii, aby bez funduszów, bez znajomości ludzi i języka, i bez żadnych listów polecających, rozpocząć działalność misyjno-wydawniczą. Po miesiącu przysłał do Niepokalanowa telegram, że zaczyna rozsyłać pierwszy numer „Rycerza” w języku japońskim. Wkrótce powstaje japoński Niepokalanów z wydawnictwem i własną drukarnią, a w nim małe seminarium, nowicjat, a nawet wyższe seminarium.

Maksymiliana przenika jednak nie duma, lecz wdzięczność. Sam musi ciężko pracować. 3 XII 1930 r. zmarł o. Alfons Kolbe, jego brat i następca w Niepokalanowie. Maksymilian miał wiele powodów do niepokoju.

Widok wyznawców religii obcych chrześcijaństwu sprawia, że powtarza swoje dawne pytania do Maryi, a język, jakim mówi o Maryi, staje się coraz bardziej tkliwy. Kiedyż to będzie, o Mamusiu moja Niepokalana, że staniesz się Królową wszystkich i każdej duszy z osobna? […] Widzisz, ilu Cię jeszcze nie zna, nie kocha […]. A przecież mimo to Ty ich także kochasz i pragniesz, by oni poznali Cię i pokochali, i wielbili nieskończone miłosierdzie Boskiego Serca Twego Syna, którego Ty jesteś uosobieniem. Kiedyż wszystkie dusze na całej kuli ziemskiej poznają dobroć i miłość serca Twego ku nim, kiedyż każda dusza odwdzięczy Ci się gorącą miłością.

„Wszystkie dusze na całej kuli ziemskiej”! Jego serce i wyobraźnia ogarnia wszystkich ludzi, wszystkim chciałby ukazać Niepokalaną, a z Nią przyprowadzić do Boga w Trójcy Jedynego. Podczas podróży do Indii, gdzie szukał miejsca na kolejny Niepokalanów, układa przedziwną modlitwę, którą wydrukowano jako artykuł w polskim „Rycerzu Niepokalanej” pt. „Mamusi niebieskiej na imieniny”: Czegóż Ci mam życzyć, czegóż Ci życzyć mogę? […] Jeszcze Ci życzę, byś […] posiadła każde serce bijące na całej kuli ziemskiej, w całym wszechświecie i to jak najprędzej, jak najprędzej, jak najprędzej; byś tak samo posiadła serca wszystkich i każdego z osobna, którzy będą i to już od samego zarania ich życia i – na wieki.

W Japonii ponawia swój akt poświęcenia się Niepokalanej nową, bardziej osobistą formułą.

W 1933 r., w którym ma przyjechać do Polski na kapitułę prowincjalną, ogarnia go jakiś niezwykły entuzjazm. Bardzo prawdopodobne, że doszedł do niego utwierdzony w przekonaniu o słuszności obranej drogi, ponieważ w tym mniej więcej czasie po raz pierwszy przeczytał „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Niepokalanej” św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort, w którym zobaczył jak w lustrze odbicie swoich własnych myśli. Niektóre jego sformułowania z tego czasu wyrażają nierealne pragnienia i koncepcje, w których jest więcej uczucia niż teologii.

W „Wiadomościach z Prowincji”, wewnętrznym biuletynie polskich franciszkanów, zamieszcza artykuł „Po co i na co to wszystko”. Tytułowe pytanie było podobno cytatem wypowiedzi współbraci w Polsce. Zamiast mówić o potrzebie zbawienia, jak po jego dotychczasowych tekstach o Rycerstwie Niepokalanej należało się spodziewać, pisze w nim o zobowiązaniach zakonu, który przyczynił się do ogłoszenia dogmatu o niepokalanym poczęciu NMP. Owe prawie 7 wieków naszych dziejów to zaledwie pierwsza część całej sprawy, warunek konieczny, by dopiero przystąpić do dzieła […], do zrealizowania, do posiania tej prawdy w sercach wszystkich i każdego z osobna (zacząwszy od swego), dopilnowania wzrostu i przyniesienia owocu nawróceń. Niepokalana […] chce i w nim [zakonie] i przez niego wstrzymać dusze w pogoni za używaniem, wejść do ich serc, opanować je, skierować drogą wyrzeczenia się siebie do prawdziwego szczęścia, do Boga, przygotować w nich tron dla Boskiej Miłości, Boskiego Serca, nauczyć je kochać, zapalić miłością. Kochać to Serce sama w nich i przez nich, być nimi, a ich uczynić sobą. – Oto rys wcielenia prawdy o Niepokalanym Poczęciu; słaby rys tylko i niedoskonały, ale prawdziwy. To druga rozpoczynająca się karta historii naszego Zakonu.

„Wcielenie w życie prawdy o niepokalanym poczęciu”. Co przez to rozumiał? Wydaje się, że rozumiał przez to prowadzenie misji w duchu Rycerstwa Niepokalanej, aby „wszystkie dusze na całej kuli ziemskiej” poznały i pokochały Niepokalaną, a z Nią razem zbliżyły się do Boga, do całej Trójcy Świętej. Do tych myśli powraca później podczas swoich medytacji na statku, którym uda się do Polski na kapitułę prowincjalną.

Podczas długiej podróży statkiem z Japonii do Włoch (7 IV – 4 V 1933) napisał bardzo ciekawy list do o. Antoniego Vivody, w którym porównuje duchowość Rycerstwa Niepokalanej z duchowością św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort. Podkreśla pewne wspólne cechy, a także niewielkie różnice. Przy tej okazji formułuje szereg nowych stwierdzeń o niepokalanym poczęciu. Rozmyślając o Niej, „dostaje się zawrotu głowy”.

Dzieli się z adresatem swymi marzeniami: Jeżeli Niepokalana zechce – założymy kiedyś Akademię Maryjną, aby w niej studiować, wykładać, publikować na cały świat, czym jest Niepokalana. Akademia – może z doktoratami z mariologii.

A wreszcie wypowiada o sobie jedno z najdziwniejszych zdań: Wiemy o opętanych, szalonych, za których myślał i działał szatan. My chcemy być w sposób jeszcze bardziej bezgraniczny zawładnięci przez Nią, by to Ona sama myślała, mówiła, działała za naszym pośrednictwem. A wreszcie wyznaje swoje pragnienia zupełnie bez miary: Pragniemy do tego stopnia należeć do Niepokalanej, by nie pozostało w nas nic, co by nie było Nią, byśmy jakby unicestwili się w Niej, byśmy przemienili się w Nią, przeistoczyli się w Nią, aby tylko Ona pozostała. Byśmy tak byli Jej, jak Ona jest Boga. Ona należy do Boga aż do tego stopnia, że stała się Jego Matką, a my chcemy stać się matką, która zrodzi we wszystkich sercach, które istnieją i które istnieć będą – Niepokalaną. Oto [jest] M.I., wprowadzić Ją do wszystkich serc, aby Ona, wchodząc do tych serc, obejmując je w doskonałe posiadanie, mogła urodzić słodkiego Jezusa, Boga, by mógł w nich rosnąć aż do wieku doskonałości. Cóż za wspaniałe posłannictwo! … Prawda? … Ubóstwienie człowieka aż do Boga-Człowieka przez Boga- Człowieka Matkę.

W podobnym duchu snuje rozważania o Rycerstwie Niepokalanej.

Cel M.I. wykonać i to jak najprędzej, to jest zdobyć cały świat i każdą duszę z osobna, która jest lub będzie do końca świata, Niepokalanej, a przez Nią Przenajświętszemu Sercu Jezusowemu […]. Wówczas dusze pokochają Przenajświętsze Serce Jezusa, tak jak dotąd nie kochały, bo jak Ona zagłębią się w tajemnicach miłości: Krzyża, Eucharystii, jak dotąd się nie zagłębiały. – Miłość Boża zapali przez Nią świat i spali go i nastąpi «wniebowzięcie» dusz z miłości. Kiedyż to nastąpi? Ubóstwienie w Niej i przez Nią całego świata?” Dalej notuje, że „ci, co mają pracować [dla urzeczywistnienia celu Rycerstwa], muszą dać sami przykład; by mogli zrozumieć tego ducha, muszą się sami nim przejąć […], by Ona przez nich i w ich duszach działać mogła. To najistotniejszy warunek […]. – To istota duchowego przygotowania pracowników.

Podczas pobytu w Polsce z okazji kapituły wygłosił kilka konferencji do współbraci zakonnych w Niepokalanowie, między innymi jedną na temat: „Uświęcenie nie może wyłączać udziału Niepokalanej”. Poruszył w niej pewien nowy aspekt więzi z Niepokalaną. Pozwolić się wychować Matce Najświętszej na wzór Pana Jezusa. […] Droga, po której iść mamy to [droga] z Matką Najświętszą do Pana Jezusa, a z Panem Jezusem i Matką Najświętszą do Trójcy Przenajświętszej.

Głosząc Ewangelię Japończykom, wystrzegał się jednak przesady w podkreślaniu roli Maryi. Planował tam napisanie „broszurki” pod tytułem: „Módl się do Matki Bożej”, ale jej tematyka miała być bardzo ogólna.

W ostatnim okresie pobytu w Japonii musi odpowiadać na listy braci z Niepokalanowa, którzy mają pewne wątpliwości czy droga do Boga przez Niepokalaną jest naprawdę jedyną słuszną i właściwą drogą. W miarę jak jego serce i umysł Niepokalana wypełniała coraz bardziej, z polskiego Niepokalanowa zaczęły nadchodzić oznaki zmęczenia tym jego wielkim naciskiem na postać Niepokalanej i Jej pośrednictwo, na które odpowiada listownie.

Okres ojcostwa duchowego po powrocie z Japonii – Duchowe przygotowanie pracowników

Okres ten, obejmujący czas od połowy lipca 1936 r. do aresztowania w dniu 17 lutego i do śmierci 14 sierpnia 1941 r., jest wprawdzie czasem największego rozwoju aktywności Niepokalanowa, którym Święty kierował, ale jego osobista działalność polegała wówczas przede wszystkim na inspiracji oraz formowaniu żyjącej tam wspólnoty zakonnej.

Po powrocie z Japonii, zanim jeszcze udał się na kapitułę prowincjalną, na której wybrano go przełożonym Niepokalanowa, przypominał: Naszym ideałem jest zdobyć dla Niepokalanej i przez Jej ręce cały świat, dusze, które teraz są i kiedykolwiek będą – wszystkie razem i każdą z osobna! Gdy mówimy «przez ręce Maryi», to nie należy tego rozumieć powierzchownie, ale jako coś wewnętrznego. My to wszystko, cokolwiek czynimy, oddajemy Jej na własność. Jej oddajemy na własność siebie samych i wszystko, co nasze. Ona zaś daje to Panu Jezusowi jako swoją własność. A w artykule, pt. „Nasz ideał” informował czytelników „Małego Dziennika” i „Rycerza Niepokalanej” o podobnym celu Niepokalanowa i jego prasy: Niepokalana – oto nasz ideał. Samemu do Niej się zbliżyć, do Niej się upodobnić, pozwolić, by Ona opanowała nasze serce i całą naszą istotę, by Ona żyła i działała w nas i przez nas, by Ona miłowała Boga naszym sercem, byśmy do Niej należeli bezgranicznie – oto nasz ideał. Promieniować na otoczenie […], by przed Nią także serca bliźnich się otwarły.

Po objęciu funkcji przełożonego, w lipcu 1936 r., zaczął systematycznie wygłaszać konferencje do braci zakonnych. Poruszał w nich różne problemy życia zakonnego, wiążąc je zwykle z duchowością Rycerstwa Niepokalanej. Bardzo często powracały w nich tematy posłuszeństwa, modlitwy, umartwienia powiązane z oddaniem się Niepokalanej. Formował przez nie powiększającą się ustawicznie wspólnotę Niepokalanowa, która w 1939 roku, razem z chłopcami w Małym Seminarium Misyjnym, liczyła ponad 700 osób.

Zachęcając współbraci, którzy w różny sposób byli zaangażowani w apostolstwo poprzez słowo drukowane, przypominał im: Dokąd zdążamy? Do Boskiego Serca Jezusa przez Niepokalaną – to nasze hasło. Przez Niepokalaną – to nasz charakter istotny. Jako narzędzie w Jej ręce […]. I każdy z nas mówi: Ideał ten pragnę nasamprzód urzeczywistniać, realizować coraz bardziej, coraz szybciej w sobie samym. To ja mam się starać być coraz bardziej Niepokalanej, to ja właśnie mam tak coraz więcej Jej się oddawać, do Niej się upodabniać, Nią żyć, Nią promieniować, by otoczenie moje oświecać coraz jaśniej poznaniem Jej i coraz goręcej zagrzewać i zapalać miłością ku Niej, by i inni coraz więcej do mnie się upodabniali, jak ja do Niej, i tak przeze mnie coraz więcej stawali się Jej, by promieniowali i oni coraz więcej, jak i ja i oświecali, i zapalali znowu coraz innych i innych. By coraz więcej cały świat i każda dusza stawały się Jej, jakoby Nią samą.

W 1938 r. zaczął wydawać łaciński kwartalnik „Miles Immaculatae”, chcąc duchowieństwu na świecie dostarczyć przewodnik duchowości Rycerstwa Niepokalanej i formować opiekunów i przewodników Rycerstwa. Już w 1937 r. zaczął się przygotowywać do poważniejszych rozpraw teologicznych, które tam zamieścił. Zachęcony lekturą „Traktatu” św. Ludwika Grigniona, próbuje coraz bardziej zgłębić relacje pomiędzy Duchem Świętym a Niepokalaną”. Napisał dla „Miles Immaculatae” dwa poważniejsze artykuły mariologiczne: „Niepokalana” oraz „Niepokalane Poczęcie NMP a wszechpośrednictwo łaski”. Ich nowością jest próba uzasadnienia pośrednictwa Maryi Jej trwałą relacją z Duchem Świętym. 

Próbuje to wykazać, wspomagając się myślami św. Ludwika Grigniona. Zjednoczenie Ducha Świętego z Niepokalaną Dziewicą – pisze – jest tak ścisłe, że Duch Święty, przenikając duszę Niepokalanej, wpływa na dusze tylko za Jej pośrednictwem. Dlatego stała się Pośredniczką łask wszelkich, dlatego też stała się prawdziwą Matką wszelkiej łaski Bożej, Królową Aniołów i Świętych, Wspomożeniem wiernych i Ucieczką grzeszników. Duch Święty także po śmierci Chrystusa wszystko działa w nas przez Maryję […]. Tworzenie nowych członków Mistycznego Ciała Chrystusowego do końca świata należy do Ducha Świętego. Lecz jak św. Ludwik Grignion wykazuje, dzieło to jest dokonywane z Maryją, w Maryi i przez Maryję.

Św. Maksymilian szukał jak najgłębszego uzasadnienia dla swojej ufności, jaką miał wobec Matki Bożej. Wszak nie tylko sam się Jej oddał, ale i innych do tego oddania ciągle zachęcał, a nawet oczekiwał, że przez ukazanie ludziom miłości Bożej, zawartej w postaci Niepokalanej, będzie można razem z Nią zdobyć dla Boga cały świat, przyprowadzić do zbawienia wszystkich ludzi. Słowami św. Ludwika głosi swoje własne przekonanie: Matka Najświętsza dotąd nie była znana i to jest jednym z powodów, dlaczego Jezus Chrystus nie jest tak znany, jak być powinien. Jeśli zatem, co jest rzeczą pewną, świat pozna Jezusa Chrystusa i przyjmie Jego Królestwo, to może to być tylko koniecznym następstwem poznania i królestwa Bogarodzicy Maryi, która Chrystusa po raz pierwszy dala światu i również po raz drugi objawi Go światu.

Czasem w konferencjach do braci dzielił się swoimi rozważaniami teologicznymi, ponieważ od 1938 r. przygotowywał materiał na książkę, która miała być nie tyle traktatem teologicznym, co raczej podręcznikiem dla Rycerstwa Niepokalanej. Choć był wnikliwym myślicielem, zdolnym do spekulacji i wielkich wizji intelektualnych, nie przestał być człowiekiem praktycznym. Książka miała w pierwszej części zawierać medytacje teologiczne. Obok nich jednak planował zamieścić bardzo proste opowieści o objawieniach Niepokalanej, które dla niego były nie tylko ilustracją jakiegoś doświadczenia religijnego, ale stanowiły dowód działania Niepokalanej. Na końcu pierwszej części chciał zamieścić dwa rozdziały podsumowujące, poświęcone aktualnej roli Maryi. Drugą natomiast część zamierzał poświęcić Rycerstwu Niepokalanej.

Poszczególne tematy zaczął przygotowywać pod koniec 1938 roku oraz podczas odpoczynku w Zakopanem, w maju 1939 r. Tam porobił szkice i napisał fragmenty niektórych rozdziałów i niemal w całości zredagował rozdział o Cudownym Medaliku.

Dalsze materiały przygotowywał podczas wojny, po powrocie z internowania (9 XII 1939). Chcąc przyspieszyć pracę, dyktował tekst któremuś z braci, czasem robił to w pozycji klęczącej. Najwięcej tekstów podyktował podczas wypoczynku w „Lasku”, w domu wypoczynkowym Niepokalanowa, odległym około 1 km od klasztoru, gdzie przebywał w dniach 5-20 VIII 1940 r. Tam nakreślił wspomniany wyżej plan książki, materiały wstępne oraz większość tematów z pierwszej części. Podyktował obszerne teksty o Rycerstwie Niepokalanej, które miały wejść do jej części drugiej. Wśród nich szczególną wagę do dziś ma jego obszerny komentarz do „Aktu poświęcenia się Niepokalanej”. Na uwagę zasługują także pozostawione w rękopisie teksty, napisane prawdopodobnie przed nakreśleniem planu książki, a stanowiące jakąś jej wstępną koncepcję: „Niepokalana Matka Boga” oraz „Niepokalana wzorem każdego człowieka”. Ostatni i teologicznie najciekawszy rozdział, „Niepokalane Poczęcie”, podyktował rankiem w dniu aresztowania, 17 II 1941 r.

W okresie przedwojennym św. Maksymiliana nazywano w Niepokalanowie „Ojcem Dyrektorem”, podczas wojny traktowano go przede wszystkim jak ojca. Miał głęboką świadomość tego ojcostwa nie tylko wobec działań Niepokalanowa, których był inspiratorem, ale także wobec braci, którzy na jego wezwanie i za jego przykładem przybyli tam na „służbę Niepokalanej”. Gdy w pierwszych dniach wojny kazano mu rozesłać mieszkańców Niepokalanowa do rodzinnych domów, skierował do nich ojcowskie napomnienie: Drogie Dzieci! Teraz idziecie na misje. Chrystus Pan mówił Apostołom: „Ja zawsze z wami nie będę” [por. J 16,16]. Tak samo i ja muszę się z Wami rozłączyć. Ale pamiętajcie – świećcie zawsze dobrym przykładem. Wspominajcie na to, co tyle razy Wam powtarzałem, że Niepokalanów to nie te opłotki, budynki czy maszyny. Gdzie znajduje się niepokalanowianin, tam także ma być Niepokalanów. Niepokalanów ma być w duszach i sercach Waszych. Pamiętajcie o tym zawsze, co przyrzekliście Niepokalanej i bądźcie wierni swym zobowiązaniom.

Nie ma najmniejszego dowodu, żeby ubolewał nad zatrzymaniem przez wojnę działalności apostolskiej niepokalanowskiego ośrodka. Sam musiał Niepokalanów opuścić, gdy razem z pozostałymi zakonnikami został internowany na prawie trzy miesiące. Jeśli przed wojną starał się uformować braci do pracy apostolskiej właściwej Rycerstwu Niepokalanej, to podczas wojny, zwracał więcej uwagi na modlitwę i pokutę. Zaprowadził całodzienne wystawienie Najświętszego Sakramentu, który bracia adorowali na zmianę, zorganizował im pracę, która wypełniła im czas i stała się źródłem ich utrzymania.

Nie wyrzekł się jednak nigdy postawy apostolskiej. Zbierającym się na nowo członkom wspólnoty przypominał: Naszym zadaniem jest przeobrażenie całego świata. Wiedział już, że on nie zdobędzie „całego świata” z Niepokalaną, dla Niej i dla Boga w Trójcy Osób, bo na spełnienie tego zadania nie starczy zapewne życia naszego, ani naszych następców, ale złożą się na to wieki. My musimy przyłożyć cegiełkę w obecnym czasie.

Był przygotowany na to, co w końcu osiągnął. Marzeniem naszym jest złożyć Niepokalanej w każdej chwili ofiarę z naszego życia. – Kości są najlepszym fundamentem i przyczyną rozwoju.

Do końca był wpatrzony w postać Niepokalanej i podziwiał Jej relacje z Osobami Trójcy Świętej. Ofiarując swoje życie za brata, nie tylko dowiódł największej miłości (por. J 15,13), ale nawet na placu apelowym myślał o apostolstwie, „jestem księdzem katolickim” – przedstawił się komendantowi obozu, jakby chciał przez to powiedzieć: muszę spełnić swój kapłański obowiązek i towarzyszyć skazanym na śmierć.

Zginął w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, która zapewne wyszła, aby go wprowadzić tam, gdzie od dawna pragnął być i skąd w inny sposób chciał działać dla zbawienia jak najwięcej ludzi.

 

Salvatoris Mater 2003 5/2, s. 190-226

Artykuł został zdigitalizowany i opracowany do udostępnienia w internecie przez Muzeum Historii Polski w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego, powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego i kulturalnego. Artykuł jest umieszczony w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych i społecznych.

Wpisy powiązane

Żeglin Dymitr R. OFM, Stygmatyzacja św. Franciszka w świetle oficjalnych biografii Świętego

Koba Chrystiana Anna CMBB, Stygmaty – pięć najpiekniejszych pereł

Conti Martin OFMCap, Franciszkańskie nawrócenie