Kard. Adeodato Piazza, OCD
O MILICJI NIEPOKALANEJ I JEJ ZAŁOŻYCIELU
Przedmowa do książki Piotra Chiminelli pt. „Milizia Mariana. Padre Massimiliano M. Kolbe, il Rinnovatore delle antiche Cavalerie Mariane” /Padova 1943 r./
Młody franciszkanin polski O. Maksymilian Kolbe założył w Rzymie Milicję Niepokalanej /M. I. 17.10.1917/. Dziełu swemu wytyczył zadanie: starać się o nawrócenie grzeszników i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Nieokalanej. Na apel i za przykładem O. Maksymiliana stanęły pod sztandarem M. I. ponad dwa miliony rycerzy i rycerek. Błogosławiła ich pracy Niepokalana w sposób tak widoczny, że sam Ojciec św., z okazji 25-lecia Milicji Niepokalanej, wyraził jej swe uznanie podkreślając, że „stowarzyszenie to uznać należy za instytucję naprawdę opatrznościową, a to dzięki świętym celom, jakie mu przyświeca i dziełom, jakich przez modlitwę, ofiarę i prasę dokonało”.
Dużo się już pisało i mówiło o Milicji Niepokalanej, jeszcze więcej o jej twórcy, którego sława nie milknie w świecie – mamy nadzieję, że go wkrótce ujrzymy na ołtarzach – ale chyba nieznany jest jeszcze w Polsce ważny głos, jaki padł na włoskiej ziemi, w r. 1943. To głos Kardynała A. Piazza, wówczas Patriarchy Wenecji, a później sekretarza św. Kongregacji Konsystorialnej, a przy tym głównego promotora sprawy beatyfikacji O. Kolbego. Tuż po jego męczeńskiej śmierci napisał on przedmowę do pierwszej biografii Sługi Bożego, która wyszła spod pióra dra Piotra Chiminelli pt. „Milizia Mariana. Padre Massimiliano M. Kolbe, il Rinnovatore delle antiche Cavalerie Mariane” /Padova 1943 r./
W przedmowie Książe Kościoła przedstawia czytelnikom nową książkę, w której na każdej stronie „oddycha się powietrzem przypominającym legendy czy kwiatki, a przecież czytamy tu historię z naszego wieku, poważnie i obszernie udokumentowaną. Wybitny pisarz … podaje tu dla podziwu publiczności włoskiej jakby wschodni klejnot, który zdaje się być wyjęty z antycznej szkatuły – choć, przedziwnie należy do naszych czasów – by ozdobić królewską koronę Niepokalanej. A obok niego ile mniejszych klejnotów, rozsianych w koronie … i wielbiących niebios Królową”. W dalszym ciągu Kardynał Piazza wyraża swoje zdanie o Milicji Niepokalanej i jej założycielu. Głos jego podajemy poniżej w tłumaczeniu:
Maksymilian Kolbe, Polak z pochodzenia, urobiony w szkole serafickiej w zakonie Braci Mniejszych Konwentualnych, jest właśnie rzadkim klejnotem, który może być jutro wyniesiony – a wielu tego pragnie – na ołtarze. Więcej niż pobożny, rycerz Maryi, założyciel najnowszej Milicji maryjnej, przedziwny budowniczy „miasta Niepokalanej”, który widział, jak jego marzenia staja się rzeczywistością, a potem widział, jak tą wspaniałą rzeczywistość niszczył huragan wojenny, ale i przewidywał jutrzenkę odrodzenia, wtedy gdy dla jego duszy otwierały się horyzonty błogosławionego królestwa Maryi.
Czy był on epigonem czy duchem proroczym? Może jednym i drugim. Św. Ludwik Grignion de Montfort w siedemnastym wieku, doprowadził kult maryjny zdaje się do ostatecznej formy, tworząc zeń gmach mocny, natchniony i dynamiczny, oparty na idei i praktyce całkowitego niewolnictwa czy raczej świętego niewolnictwa, tak że wszystko spełnia się z Maryją, w Maryi i dla Maryi. O. Maksymilian poszedł dalej: uznając i przyjmując to wszystko dodał ideę rycerską i praktykę bojową, tworząc prawdziwą Milicję, mającą za cel bronić i zdobywać dla największego w świeci Królestwa Maryi dusze i społeczeństwa dziś i w przyszłości.
Łatwo wykazać, że takie nastawienie kultu maryjnego odpowiada zarazem założeniom przodków i specjalnym potrzebom naszych czasów. Uczony biograf wyświetla jasno dalekie wpływy, które jednak wcale nie odbierają oryginalności Założycielowi Milicji. Dwa prądy duchowe zlewają się faktycznie u Ojca Kolbego: jeden tryskający z duszy ludu polskiego, a drugi wypływający z historii i z życia zakonu franciszkańskiego.
Od wielu wieków Polska wzywała Maryję jako swą Królowę i pod jej błękitnymi sztandarami walczyła o wolność, czerpiąc nadzieję i odwagę w sanktuarium narodowym „Czarnej Madonny”. Ten kult Najświętszej Panny stal się epopeją, którą żyła młodość Maksymiliana już w ognisku domowym, i takie to nabożeństwo maryjne pozostało w płonącej duszy franciszkanina, do której dołączyły się wpływy wychowawcze rodziny zakonnej, którą obrał.
Maryjny franciszkanizm, rozkwitający z kolebki Matki Bożej Anielskiej, wzmocniony mądrością i czułością św. Bonawentury, uzyskał swoje znamię rycerskie szczególnie u św. Bernardyna ze Sieny, zakochanego wielbiciela i piewcy dziewiczej piękności i chwały Królowej nieba – i rozwinął u św. Wawrzyńca z Brindisi bogactwo naukowe, które obejmuje cały poemat o Niepokalanej Matce Boga. O. Kolbe przyjął radośnie to dziedzictwo, przeżył je głęboko w swojej duszy i stanął u boku swych wielkich poprzedników.
„Był on przede wszystkim – podkreśla biograf – temperamentem mistycznym i predestynowanym sługą Dziewicy Niepokalanej”. Świętość osobista i powołanie maryjne były więc składnikami istotnymi Rycerza i jego Milicji zaszczepionymi i rozwiniętymi na podłożu podwójnej duchowości. Wpłynęło na niego również środowisko rzymskie całe opromienione kultem maryjnym i blaskiem cudu – jak ukazanie się Maryi i nawrócenie Ratisbone w kościele św. Andrzeja delle Fratte. Wpłynął też ówczesny klimat historyczny, zaburzony od nawałności szatańskich, które groziły królestw Bożemu w duszach i w życiu społecznym.
W ten sposób zrodziła się Milicja Niepokalanej, w małym gnieździe serafickim, przesyconym modlitwą i milczeniem, w roku, w którym Najświętsza Panna ukazała się w Fatimie, aby trzem pastuszkom przekazać poselstwo zbawienie dla ludzkości. Zrodziła ją idee całkowitego poświęcenia się przesłodkiej Królowej z konkretnym programem walki: „Milicja duchowa, które, pod opieką i za pośrednictwem Maryi Niepokalanej zwalcza zastępy masońskie i wszystkich nieprzyjaciół Boga i Kościoła”. Tak ją pojmował, taką założył i taką rozwijał O. Maksymilian. Aprobata ze stron władz kościelnych – aż do najwyższej papieskiej – i rozwój poza murami klasztorów w święcie dusz potwierdzają „opatrzność” tego nowego Rycerstwa, działającego w imieniu i pod sztandarem zwycięskiej Hetmanki, „straszliwej jak orszak uszykowany do boju”.
O. Kolbe, typ rycerza „bez skazy i bez lęku”, utworzył biały legion i przelał swego ducha w siedmiu towarzyszy, a wróciwszy do swej ojczyzny porwał się na najśmielsze realizacje. „Miłość ku Niepokalanej – pisał – nie polega tylko na akcie poświęcenia, choćby dokonanym z wielką gorącością ducha, ale na znoszeniu różnych braków i na pracy dla Niej bez odpoczynku”. W tym prostym, programowym zarysie streszcza się jego nadzwyczajna działalność i całe jego życie. Gdy opowiada się na tych wyśmienitych stronach o założeniu i rozwoju „miasta Niepokalanej” – w Polsce i w Japonii – dołącza się czar powieści i proporcje cudu. A jak miło mi było na drogach O. Maksymiliana spotkać opiekuńczy cień i wonne róże małej zdobywczyni z Lisieux!
Jednak arcydziełem jest tu coś innego: On sam, który w Milicji Niepokalanej znalazł swoją całkowitą i heroiczną „formę świętości”. Jego ascetyką i mistyką było entuzjastyczne nabożeństwo do Niepokalanej. Niewielu, nawet spośród świętych, mogło lepiej niż on doświadczyć tego, co przeżył Jan Damasceński: „Cóż jest słodszego nad Matkę Boga? Ona w niewoli trzyma mój umysł, Ona porwała mój język, o Niej rozmyślam w dzień i w nocy, Ona Rodzicielka słowa, poddaje mi także słowa”. Jasna postać, naszkicowana przez naszego pisarza, w oparciu o mocne świadectwa, potwierdza sławę jego świętości i jeszcze raz dowodzi, jak nabożeństwo maryjne jest skuteczne w uświęceniu dusz.
Czy wypełniło cię wydarzenie symboliczne: ofiarowanie dwóch koron przez Niepokalaną Dziewicę niewinnemu dziecku, które po obydwie z radością wyciągnęło swe ręce? Nie ma wątpliwości, że biała korona czystości zdobiła zamsze jego głowę, a wydaje się również, że nie zabrakło mu przy końcu życia czerwonej krony męczeństwa, chociaż to ostatnie jeszcze jest osłonięte oparami niszczycielskiej wojny. Chcielibyśmy prosić, aby do tego dołączyła się kiedyś wspaniała aureolą świętości kanonizowanej. Ale to jest niezbadana tajemnica Boga.
Gdy biograf kończy swą pracę gorącym apelem do białych zastępów świeckich Rycerzy maryjnych, myśl moja ulatuje ku ojczyźnie O. Kolbego, przywodząc mi na pamięć hymn do Polski nieszczęsnego Dammenais: „Śpij moja Polsko, śpij w pokoju; ja wiem, że to co nazywają twoim grobem, jest twą kołyską” i rozważam dalej to widzenie poety: „Oto boska Dziewica, którą Polska ogłasza swą Królową, zstąpiła z niebios, jedną rękę położyła na swym sercu, a drugą podniosła zasłonę przyszłości, za które wiara wskazała wolność”. Czy to sen poetyckiej egzaltacji. Nie sadzę.
… Gwarancję zdaje się dawać, ze swego grobu, Rycerz Niepokalanej.
Tłumaczenie, Niepokalanów 1965 r.
Archiwum KWPZM