Gniadek Jacek SVD, Centrum migranta i ludzie w drodze

 
O. Jacek Gniadek SVD

CENTRUM MIGRANTA I LUDZIE W DRODZE

Warszawa, 10 października 2017 r., 139 zebranie plenarne KWPZM

 

Jeszcze rok temu byłem w Zambii. Nosiłem pustaki. Budowałem przedszkole i plebanię. Myślałem, że już tak będzie do końca. Dzisiaj jestem w Warszawie. Celem mojej prezentacji nie jest tylko suchy raport, co robię i jak to robię, ale również dlaczego to robię.

Dlaczego misjonarz zajmuje się migrantami? Migrant to człowiek w drodze. Człowiek zawsze migrował, migruje i będzie migrował. To leży w naturze człowieka, który od zawsze poszukuje szczęścia i lepszych warunków życia. Co to jest szczęśćcie? Często nie potrafi tego do końca zdefiniować, ale opuszcza swoją ojczyznę, by szukać szczęścia gdzie indziej. Są również ludzie, którzy muszą uciekać, ponieważ boją się o swoje życie. Są ludzie, którzy wędrują za chlebem, ponieważ rządzący ich krajami nie potrafią stworzyć warunków, w których mogliby żyć godnie z własnej przedsiębiorczości. Kiedy człowiek jest zmuszony do opuszczenia swojego domu, to jest to zawsze wielka tragedia.

Kim jest misjonarz? Misjonarz posłuszny swojemu powołaniu wychodzi na obrzeża epoki, w której żyje. Jego zadaniem jest poruszać się po niewydeptanych jeszcze ścieżkach. Idzie tam, gdzie inni nie chcą, wahają się lub po prostu się boją. Poprzez ustawiczne stawianie światu pytania o Boga, misjonarz pobudza ludzkie sumienia i poszerza ludzkie horyzonty. Jako misjonarze werbiści wychodzimy do migrantów, którzy znaleźli się w Polsce. Nie czekamy na tych, którzy przepłyną przez Morze Śródziemne. To daleko od nas. Migranci są już w Polsce pośród nas. To nie tylko Ukraińcy. Są również tacy, dla których Polska jest całkiem egzotycznym krajem. Potrzebują kogoś, kto wyciągnąłby do nich pomocną dłoń. Sam byłem misjonarzem w obcym kraju i wiem, co to znaczy być przybyszem.

W tym celu powstało Werbistowskie Centrum Migranta Fu Shenfu, które od początku współpracuje w tym projekcie ze świeckimi wolontariuszami, siostrami ze Zgromadzenia Franciszkanek Misjonarek Maryi i Służebnicami Ducha Świętego. Św. Jacek pojechał kiedyś pod koniec swojego życia ewangelizować Kumanów, a wiedział o nich tylko tyle, że gdzieś daleko istnieli. Podobny misjonarski zapał cechuje nasze działanie. Wiemy, że wśród nas w Polsce są gdzieś migranci. To nam wystarczy. Do profetycznego dialogu – tak u werbistów definiujemy pojęcie misji – nie wybiera się partnerów. Towarzyszymy tym, którzy są. W Centrum Migranta nie pytamy obcokrajowców, skąd pochodzą i dokąd idą. Nie dzielimy ich na uchodźców i imigrantów. Są oni dla nas ludźmi w drodze. Jedni chcą zostać w Polsce na dłużej. Inni chcą tylko popracować i wrócić. Jeszcze inni znaleźli się tutaj tylko dlatego, że uciekli przed wojną i prześladowaniami. Nie wszyscy są legalnie. To nie ma dla nas znaczenia. Liczy się człowiek.

Początek Centrum Migranta to Stadion Dziesięciolecia, na którym w latach 90-tych ubiegłego stulecia handlowali imigranci ze Wschodu, Afryki i Wietnamczycy. Założyciel Centrum Migranta, o. Antoni Koszorz SVD, pracując w redakcji Verbinum, zwrócił uwagę na migrantów z Wietnamu. Pierwszym werbistą, który zaczął z nimi pracować był o. Edward Osiecki SVD, jego współpracownik w redakcji. O. Edward zorganizował w Warszawie biuro pomocy prawnej dla nielegalnych wietnamskich imigrantów. Po pomoc do werbistów w zdobyciu pobytu tolerowanego przyjeżdżali Wietnamczycy z całej Polski. Na bazie tego doświadczenia powstało Centrum Migranta.

Do tego centrum dołączyłem po raz pierwszy na początku 2006 r. po rocznym pobycie w obozach dla wewnętrznych przesiedleńców w Liberii i wieloletniej pracy w Afryce jako misjonarz. Rok wcześniej dojechał do nas o. Joachim Vo Thanh Khanh SVD z Wietnamu. Później dołączył do niego o. Józef Nguyen Huy Them SVD, który ukończył studia teologiczne w Pieniężnie. W tym roku do Centrum Migranta przyjechał o. Krzysztof Malejko SVD, który spędził w Wietnamie cztery lata.

Centrum Migranta to nie tylko Wietnamczycy. W 2003 r. po raz pierwszy werbiści odprawili Mszę św. w języku hiszpańskim w Warszawie. Od tego czasu Centrum Migranta otacza duszpasterską troską wspólnotę hiszpańskojęzyczną w Warszawie, która spotyka się co niedzielę przy parafii pw. Świętej Trójcy na Solcu w Warszawie.

O. Joachim położył podwaliny pod duszpasterstwo katolików z Wietnamu w Polsce. Na początku Wietnamczycy spotykali się w kościele na Placu Zbawiciela, a potem przy parafii na ul. Ostrobramskiej. Po kilku latach o. Joachim otworzył jedną kaplicę przy Centrum Handlowym w Wólce Kosowskiej, a później drugą przy Centrum Handlowym Marywilska 44. Za kilka tygodni wspólnota ta przeniesie się do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej na Żeraniu, którą otrzymaliśmy od abp Henryka Hozera do pracy z migrantami w Warszawie. Tutaj miała miejsce już pierwsza Msza św. w języku chińskim, którą zorganizowaliśmy razem ze Stowarzyszeniem Sinicum im. Michała Boyma. W kościele św. Jadwigi od miesiąca na swoją niedzielną liturgię przychodzi także wspólnota greckokatolicka na warszawskiej Pradze.

Centrum Migranta powstało na Pradze. Była to wtedy dobra lokalizacja ze względu na Stadion Dziesięciolecia. Wieczorami przychodzili Wietnamczycy na lekcje języka polskiego i uczyli się do późnych godzin wieczornych. Nauka języka polskiego w Centrum Migranta cieszyła się od początku wielką popularnością. Mieliśmy i mamy migrantów z całego świata. W ubiegłym roku była np. duża grypa Brazylijczyków. Uczą u nas tylko wolontariusze. Dzisiaj jest ich około dwudziestu. Od roku wynajmujemy jedną salkę w Wólce Kosowskiej, gdzie uczy m. in. s. Anna Tham FMM z Wietnamu. Kilka lat temu w Wólce Kosowskiej uczyliśmy polskiego także Chińczyków w chińskim barze.  

Na początku powstania Centrum Migranta dużą popularnością wśród migrantów cieszyła się darmowa kawiarenka internetowa, która przyciągała ogromną rzeszę imigrantów. W latach 2006 – 2009 realizowaliśmy projekt dla dzieci czeczeńskich „Przedszkole dzieci świata” razem warszawskimi przedszkolami. Dzieci czeczeńskie i polskie uczyły się razem narodowych tańców. Były wtedy na terenie stolicy cztery ośrodki dla cudzoziemców. Dzisiaj jest tylko jeden na Targówku. Najbliższą współpracę mieliśmy wtedy z ośrodkiem w Wołominie i na Siekierkach.

Przez kilka lat z Centrum Migranta związany był o. Damian Cichy SVD. Jest on autorem m. in. pracy zbiorowej pt. „Ludzie w drodze”, w której werbiści z różnych dziedzin teologicznych analizują współczesne problem migracji. W ubiegłym roku Centrum Migranta zorganizowało razem z wydziałem teologicznym KUL-u konferencję zatytułowaną „Oblicza i wyzwania imigracji w Polsce”.

Werbistowskie Centrum Migranta Fu Shenfu jest fundacją założoną przez Misjonarzy Werbistów i od kilku lat jest również organizacją pożytku publicznego. Wiele osób ma w ten sposób możliwość wspierania finansowo naszej pracy na rzecz uchodźców i imigrantów.

Myślę, że najwyższy czas zauważyć, że w naszym kraju są już uchodźcy i migranci. Przyjeżdżają ci, którzy chcą. Najwięcej jest ich z Ukrainy. Dlaczego milion Ukraińców nie pojechało do Francji czy do Włoch? Ponieważ jest za daleko i prawdopodobnie wolą być u nas. Kultura i język jest podobny. A przede wszystkim mają bliżej do domu. Można w każdej chwili wrócić. Prawdziwy uchodźca chce wrócić do domu jak najszybciej. Do Włoch i Francji przedostają się ci, którzy z Afryki uciekają przez Libię. To dla nich najkrótsza droga. Jest podobny klimat. Włosi i Francuzi mają od wieków kontakt z Północną Afryką. To są ich naturalni sąsiedzi.

Naszymi sąsiadami są Ukraińcy. Sytuacja na wschodniej Ukrainie jest bardzo trudna. Szczególnie dotkniętą kryzysem humanitarnym grupą są osoby, które pozostały na terenie objętym działaniami wojennymi, w opuszczonych wioskach na wschodniej Ukrainie, w województwach Donieckim i Ługańskim. Pozostali tam najsłabsi  –  ci, którzy nie mogą lub nie mają gdzie uciekać: osoby starsze, chore, często przykute do łóżka lub do wózka inwalidzkiego, matki z małymi dziećmi. W wyniku działań wojennych wiele rodzin straciło wszystko. Proste rzeczy, które u nas są łatwo dostępne, dla wielu Ukraińców są nieosiągalne. Do takich należą niektóre artykuły higieniczne, zwłaszcza pampersy. I właśnie, jak informują osoby zaangażowane w rozdzielanie pomocy w rejonie woj. donieckiego, aktualnie najbardziej brakuje im pieluch! Odpowiedzią na te potrzeby jest nasza akcja „Pomoc dla Ukrainy”, o której można więcej się dowiedzieć na naszej stronie internetowej www.migrant.pl.

W ubiegłą środę modliliśmy się za uchodźców, którzy potonęli w Morzu Śródziemnym w drodze do Europy. Nabożeństwa „Umrzeć z nadziei” zorganizowane przez Wspólnotę Sant`Egidio miały miejsca w kilku kościołach w Polsce. A czy modliliśmy się kiedyś za Wietnamczyków, którzy pokonują tysiące kilometrów, by dotrzeć do Polski? Czy oni nie umierają z nadziei, by lepiej żyć? Często słyszę głosy, że Kościół w Polsce powinien otworzyć się na imigrantów. Czy ci, którzy tak mówią, a takie głosy słyszę również w Kościele, nigdy nie spotkali ludzi w naszym kraju, którzy pomagają na co dzień imigrantom? „Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie”. To dzieje się w Polsce, ale nie wszyscy to widzą. Najwyższy czas wyłączyć telewizor i wyjść do ludzi.

Jest jeszcze jedna rzecz, na którą pragnę zwrócić uwagę. Towarzyszmy nie tylko migrantom, ale także Polakom, którzy przyjmują imigrantów. Po kazaniu z okazji Dnia Migranta i Uchodźcy przyszła do mnie pewna kobieta na rozmowę do zakrystii. Rozmawialiśmy o lęku i strachu przed imigrantami z obcej kultury. Mówiłem na kazaniu, że gościnność powinna być cechą ucznia Chrystusa. Powiedziałem także, że gościnność ma swoje granice i każdy musi o tym zdecydować sam w własnym sumieniu. Kobieta tego jednak nie usłyszała. W rozmowie w zakrystii powiedziała mi, że nie chce mieszkać obok obcych w sąsiedztwie, gdyż boi się o swoje dzieci. Widziałem w jej oczach strach. Lęk jest czymś ludzkim i naturalnym. Każdy ma prawo się bać. Gościnność jest cechą ucznia Chrystusa. Ale czy można powiedzieć, że ktoś, kto nie chce przyjąć obcego, nie jest chrześcijaninem? Dzisiaj może takie osoby się wahają, ale jutro mogą zmienić zdanie, co nie oznacza, że już wiemy, jaka będzie ich ostateczna odpowiedź. Za podejmowanymi decyzjami kryją się różne nieznane nam przesłanki, dlatego wolne decyzje jednostki nie powinny być oceniane przez osoby trzecie. Powinna być pozostawiona każdej osobie wolność w podejmowaniu decyzji o przyjęciu obcego do swojego domu.

W sobotę modliłem się razem ogromną rzeszą Polaków na różańcu w ramach wspólnej modlitwy „Różaniec do granic”. Była to modlitwa w rocznicę zwycięskiej bitwy pod Lepanto (1571) pomiędzy Imperium Osmańskim a Ligą Świętą, zakończona zwycięstwem chrześcijan. Podejrzewam, że wierni przyszli z różnymi intencjami. Czy modlitwa o zachowanie Polski np. od inwazji islamu jest zła? Z muzułmanami mogę handlować, ale nie znaczy to, że muszę z nimi zaraz mieszkać na tej samej ulicy. Jeżeli tak uważa większość Polaków, to my im towarzyszmy w ich wolnym wyborze. Naszym celem nie jest budowanie społeczeństwa wielokulturowego. Takie społeczeństwo może być najwyżej pochodną ludzkiej wolności. To sam człowiek o tym decyduje, gdzie chce mieszkać, żyć i pracować. Naszym chrześcijańskim zadaniem jest pomaganie konkretnym osobom, które potrzebują pomocy bez względu na religię. W tych dniach zgłosiła się do nas młoda muzułmanka, która ma problem z małżeństwem w Polsce i nie może wrócić do siebie, ponieważ wyszła za mąż za chrześcijanina. Budowanie Królestwa Bożego zaczyna się tam, gdzie spotykamy konkretnego obcego w potrzebie. Towarzyszymy nie tylko obcym w ich drodze, ale również Polakom, którzy muszą pokonać barierę lęku przed obcym i uczyć się żyć w nowej rzeczywistości, by budować nową wspólnotę Kościoła w Polsce.

Najważniejsza jest zawsze modlitwa. Naszym patronem jest Fu Shenfu, czyli św. Józef Freinademetz, pierwszy werbista misjonarz w Chinach. Raz w miesiącu modlimy się wspólnie w intencji uchodźców i imigrantów przez jego wstawiennictwo. Papież Franciszek podczas pielgrzymki do Polski w ubiegłym roku powiedział na zamku na Wawelu, że godzinna modlitwa co tydzień w intencji rozwiązania obecnego kryzysu uchodźczego i imigracyjnego jest warunkiem wstępnym do tego, aby na ten temat można było później zabierać głos i szukać praktycznych rozwiązań. W ostatni piątek września mieliśmy pierwszą Mszę św. połączoną z adoracją Najświętszego Sakramentu w naszej nowej werbistowskiej parafii na Żeraniu. Poświęciliśmy ikonę Świętej Rodziny uciekającej do Egiptu, która będzie nam towarzyszyć w comiesięcznej modlitwie za ludzi w drodze. 27 październiku zapraszamy na Mszę św. i wspólny różaniec w intencji uchodźców i imigrantów o godz. 19:00.   

Instrukcja Erga migrantes caritas Christi podkreśla, że Kościół jako pielgrzymujący lud Boży jest powołany do budowania razem z migrantami nowej historii, która jest zawsze darem Boga i owocem ludzkiej wolności. Jako Centrum Migranta chcemy pokornie włączyć się w ten proces.

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

Mazurek Dariusz OFMConv, Charyzmat misyjny św. Franciszka w świetle aktualnego nauczania Kościoła

Zago Marcello OMI, Zakonnicy w procesie nowej ewangelizacji

Keller Konrad SVD, Nowa ewangelizacja wyzwaniem dla życia zakonnego