Derdziuk Andrzej OFMCap, Konsekrowani do pełnienia misji

 

Andrzej Derdziuk Andrzej OFMCap,

KONSEKROWANI DO PEŁNIENIA MISJI.
WYSTĄPIENIE NA SYMPOZJUM 4. KONFERENCJI ŻYCIA KONSEKROWANEGO

Lublin, KUL,  21 kwietnia 2015 r.

 

Podstawową misją osób konsekrowanych jest świadczenie o aktualności Ewangelii nie tylko jako określonego systemu zasad etycznych, ale jako rzeczywistego sposobu życia prowadzonego razem z Jezusem, który jako Zmartwychwstały Pan nieustannie żyje i towa­rzyszy ludzkości. Święty Jan Paweł II wprost przypomina, że misją osób konsekrowanych jest kontynuowanie misji Jezusa, która wyraża się w naśladowaniu „Chrystusa «bardziej z bliska», tak aby On był «wszystkim» w ich życiu”[1]. Z tak pojętej misji rodzą się określone zadania, które wymagają przyjęcia postawy wiary ożywiającej wszelkie działania i inspirującej do podejmowania nowych wyzwań.

Misja wyznacza kierunek dążeń i wskazuje na coś, co ma być spełnione, ale nie oznacza, że ta misja jest już realizowana, czy też, że jest już w pełni poznana i uświadomiona. Jej wierne wypełnienie jest warunkiem szczęścia osoby i osiągnięcia pełni swego rozwoju, bo wówczas osoba spełnia to, do czego została powołana. W przypadku osób konsekrowanych misja jest projektem powziętym przed wiekami przez Boga Stwórcę i Odkupiciela, który udziela swego Ducha tym, których wybrał i poświęcił do spełnienia odwiecznego zamysłu swej woli. Bóg stopniowo objawia swój zbawczy plan, pozwalając człowiekowi zachować wolność w jego przyjęciu i dając czas potrzebny do dorośnięcia do jego zrozumienia i umiłowania. Konsekrowani, to znaczy przeznaczeni do określonego posłannictwa, mają jako jedno z pierwszych zadań rozeznawanie swej misji przez wsłuchiwanie się w głos Boży i rozpoznawanie własnych możliwości oraz wyzwań świata, w którym przyszło im żyć.

1. Konsekrowani przez Boga

Zbawczy plan Boga polegający na pragnieniu podzielenia się swoim szczęściem z ludźmi obejmuje powołanie odpowiednich osób, które na wzór Jedynego Syna w pełni objawiającego Ojca, podejmą dzieło ukazywania ludziom odwiecznej miłości. Pierwszym konsekrowanym jest Jezus Chrystus, odwieczne Słowo Ojca, który przychodząc na ziemię, z radością podejmuje misję polegającą na umożliwieniu ludziom poznania Ojca. Objawienie Ojca jest związane ze skutecznym przekazaniem Jego miłości, tak, by spełniły się słowa Jezusa „objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17,26).

Dlatego też w Chrystusie i przez Chrystusa dokonuje się objawianie miłości Bożej, co jest celem każdego stworzenia. Z mocą podkreśla to św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Vita consecrata „Najważniejszym przejawem misji nie są bowiem zewnętrzne dzieła, ale przede wszystkim uobecnianie w świecie samego Chrystusa przez osobiste świadectwo. Oto jest wyzwanie i pierwszoplanowe zadanie życia konsekrowanego! Im bardziej upodobniamy się do Chrystusa, tym bardziej czynimy Go obecnym i działającym w świecie dla zbawienia ludzi”[2].

Ludzie powołani do szczególnej służby Bożej są zaproszeni do uczestniczenia w misji Jezusa i podzielania Jego odczuć (por. Rz 15,5) oraz doświadczania dziecięcego zaufania Ojcu. Chrystus jest zatem nie tylko wzorem konsekracji oraz swoistą instrukcją obsługi człowieczeństwa, ale też źródłem łaski zakorzeniającej człowieka przez chrzest w życiu Bożym. Dlatego też profesja zakonna rozumiana jako głębsze wszczepienie w Chrystusa i radykalne podjęcie zobowiązań wnikających ze chrztu, wzywa osoby konsekrowane do po­kornego podążania za Chrystusem jako Przewodnikiem i Mistrzem. Jak napisała Teresa Paszkowska „Żyć jak Chrystus nie znaczy odtwarzać kolejno etapy Jego biografii. Owo jak ON dotyczy jakości życia, bardziej niż stylu”[3]. Chrystus będąc Głową Kościoła, który jest jego Mistycznym Ciałem urzeczywistnia swoje dążenie do dania poznania Ojca przez świadectwo sług sobie poświęconych. W tym też celu udziela im Ducha Świętego, który woła w nich „Abba, Ojcze” (Ga 6,4) i uzdalnia przez swoje dary do oddania życia w służbie Prawdzie i Życiu.

Wzorem podjęcia misji Chrystusa jest Maryja, która w pełni swej konsekracji przyjęła dar Ducha poczynającego w Niej Jezusa. Jak szczególny ekspert w otwieraniu się na działanie Ducha Świętego, Maryja jest przewodniczką Ludu Bożego i nauczycielką wierności w pokornym podążaniu pielgrzymką wiary. Oznacza to, że Jej droga odkrywania i przyjmowania woli Bożej jest dla konsekrowanych wszystkich czasów doskonałym ukazaniem zaangażowania Boga i człowieka w realizacji Nowego Przymierza[4]. Pozostając Patronką prawie wszystkich instytutów życia konsekrowanego stowarzyszeń życia apostolskiego, jest Ona przewodniczką na drogach wiary i pokornego odkrywania własnego charyzmatu każdej osoby oddającej się służbie Bożej.

U początku istnienia wspólnoty stoi charyzmatyczna postać założyciela lub założycielki, czy też założycieli, którzy otworzywszy się na specjalne natchnienie Boże, powołali do życia wspólnotę braci lub sióstr przekazując im określony sposób odczytania i realizowania Ewangelii. Konsekracja założycieli, jakkolwiek niejednokrotnie rodziła się jako odpowiedź na wyzwania czasów i reakcja na szczególne potrzeby społeczności eklezjalnej lub świeckiej, zawsze u podstaw ma odniesienie do Boga, którego służbę wielkodusznie zdecydowali się podjąć protoplaści rodzin zakonnych i innych form życia poświęconego Bogu. Służąc jako przewodnicy na drodze realizowania duchowości instytutu, wskazują oni jak odczytywać wezwanie Chrystusa i iść Jego śladami. Jak stwierdził o. Raniero Cantalamessa, winniśmy oczyma naszego założyciela lub założycielki patrzeć na Chrystusa, by w ten sposób otworzyć się na działanie Ducha, który tchnie kędy chce.

Konsekracja osoby ludzkiej dokonuje się przez dobrowolny dar z siebie, w którym człowiek z nowego i szczególnego tytułu, jakim jest zabieganie o chwałę Bożą oddaje się nade wszystko umiłowanemu Bogu przez życie określone realizacją rad ewangelicznych. Jakkolwiek Pismo Święte Nowego Testamentu zawiera wiele rad wskazujących na postawę Jezusa, który służy jako wzór do naśladowania, to jednak w tradycji Kościoła wyodrębniono trzy rady, które są najczęściej przedmiotem publicznej profesji lub składanego przyrzeczenia podjęcia tego sposobu życia.

Czystość, ubóstwo i posłuszeństwo nie tylko odpowiadają na potrójną pożądliwość zniekształcającą odpowiedź człowieka na miłość Boga, ale też stanowią najistotniejsze rysy postawy człowieka w wymiarze relacji osobowych. Gotowość do całkowitego zaangażowania się w miłości wymaga samo-posiadania siebie, które nie jest tylko ascezą skłaniającą człowieka do wysiłku w poskramianiu ciała, ale jest dobrowolnym poddaniem się duchowi, który wyzwala w człowieku pragnienie zapomnienia o sobie w służbie drugiemu. Człowiek tracący życie w znaczeniu ewangelicznym, zyskuje je nie tylko na życie wieczne, ale odkrywa, że przez uniżenie i oddanie innym, staje się bardziej wolny i szczęśliwy w osiąganiu swojego przeznaczenia do bycia przekazicielem życia, które pochodzi od Boga.

2. Prorocka obecność w świecie

Jan Paweł II napisał w adhortacji apostolskiej Vita conseracta, że „pod działaniem Ducha Świętego, który jest źródłem każdego powołania i charyzmatu, samo życie konsekrowane staje się misją, tak jak było nią całe życie Jezusa”[5]. Prorok posłany do świadczenia w imieniu Boga ma świadomość swojego posłania i jest całkowicie włączony w misję, która nie została wymyślona i zaprojektowana przez niego, ale użycza on wielkodusznie swej osoby Bogu, który go stworzył i wyposażył do zrealizowania posłannictwa. Także dzisiaj zakonnicy i zakonnice oraz inne osoby w sposób specjalny poświęcone Bogu, mogą doświadczać uczucia podzielanego przez proroka Jeremiasza, który wołał „uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś” (Jr 20,7). Bowiem misja świadczenia o Bogu żywym i działającym w sercach ludzi współczesnych jest dziś tak samo trudna, iż może wywołać następną skargę wyrażoną przez proroka w słowach „Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają” (Jr 20,7).

Współczesny kontekst realizacji naszego powołania nadaj e mu więcej autentyczności, gdyż poprzez sprzeciw świata powoduje, że trzeba bardziej odważnej decyzji młodego człowieka, który decydując się na drogę powołania do życia konsekrowanego, często musi pokonać własne obawy i sprzeciw swoich najbliższych. Zarazem radosne i radykalne trwanie w tym stanie mocniej przemawia do świata, gdyż samo w sobie budzi zdumienie oraz prowokuje do pytań ludzi współczesnych o sens takiego wyboru. Można powiedzieć, że dziś wystarczy być osobą konsekrowaną, by przez to samo już przemawiać do świata o istnieniu innej rzeczywistości, która wymyka się kalkulacjom pragmatycznego rozumu. Prawdę tę wyraził św. Jan Paweł II w słowach: „można zatem powiedzieć, że osoba konsekrowana «pełni misję» na mocy samej swojej konsekracji”[6]. Nie wszyscy ludzie to zauważają, ale ci, którzy w ogóle cokolwiek jeszcze dostrzegają, otrzymują czytelny znak aktualności Ewangelii.

Trzeba jednak podkreślić, że samo trwanie w powołaniu jest dziś o wiele trudniejsze, gdyż mentalność tego świata nie jest tylko czymś zewnętrznym, ale wchodzi w zakres myślenia i wartościowania osób konsekrowanych, powodując u nich wątpliwości i osłabiając zapał w podążaniu za Chrystusem czystym, ubogim i posłusznym. Pokusy współczesnego proroka działają od wewnątrz, bo został on zraniony wieloma ukąszeniami zła, które pozostawia ślady w większej podatności na pożądliwości oczu, ciała i pychy tego żywota. Tak ujął to papież Franciszek „jako dzieci tej epoki, wszyscy pozostajemy w jakiejś mierze pod wpływem obecnej zglobalizowanej kultury, która chociaż ukazuje nam wartości i nowe możliwości, może nas także ograniczać, warunkować, a nawet doprowadzić do choroby. Uznaję, że powinniśmy stworzyć odpowiednie przestrzenie dla dostarczenia motywacji i uzdrowienia zaangażowanych w duszpasterstwo, «miejsca dla odnowy własnej wiary w ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Jezusa, dla podzielenia się własnymi najgłębszymi pytaniami i codziennymi troskami, do głębokiego i przeprowadzonego według ewangelicznych kryteriów rozeznania dotyczącego własnego życia i doświadczenia, by ukierunkować w stronę dobra i piękna własne wybory osobiste i społeczne»”[7]. Jest to także związane z kondycją duchową współczesnej rodziny, która jest rozbita przez wiele czynników dezorganizujących jej normalne funkcjonowanie.

Zmniejszona odporność na oddziaływanie zła obecnego w świecie jest zarazem pewną szansą, bo uświadamia konsekrowanym, że nie swoją siłą realizują powierzoną im wzniosłą misję i czyni ich pokornymi świadkami potrzeby Zbawiciela, którego mają głosić światu własnym życiem. Doświadczając zmagania we własnym życiu duchowym, stają się bliżsi rozdartemu człowiekowi żyjącemu w świecie naznaczonym oddziaływaniem wielu czynników odwodzących od Boga. W czasie mocno ujawniającego się programowego podważania autorytetu Boga propagowanego przez ludzi nazywanych przez Jana Pawła II „geniuszami podejrzeń”, ujawnia się potrzeba okazywania bezwarunkowego zaufania Bogu, który jest miłującym Ojcem pragnącym z Synem i Duchem Świętym podzielić się swoim boskim życiem z każdym człowiekiem.

Jan Paweł II stwierdził, że „prorockie zadanie życia konsekrowanego polega na przypominaniu zamysłu Bożego wobec ludzi i na służeniu mu”[8]. Osoby żyjące profesją rad ewangelicznych są zaproszone do pokornego odkrywania śladów Boga we współczesnym świecie i dzielenia się świadectwem zaufania w Bożą Opatrzność. Zdecydowanym priorytetem dążeń zakonników i świeckich osób konsekrowanych oraz członków stowarzyszeń apostolskich winną być zjednoczenie z Bogiem przez wiarę i miłość ożywianą w sakramentach i we wspólnocie Kościoła, wyrażające się na co dzień w ofiarnej służbie. Jednak jako ci, którzy choć nie są tego świata, żyją na tym świecie, winni oni dobrze poznać uwarunkowania obecnego czasu, by odpowiednio odpowiadać na wyzwania świata, które traktują jako wezwanie Boże.

Jedną z pierwszych płaszczyzn rozwoju osoby konsekrowanej jest pielęgnowanie jej własnego człowieczeństwa, które zakłada właściwe poznanie swoich możliwości i uwarunkowań oraz akceptację siebie samego w perspektywie dziecięctwa Bożego. Młody człowiek wchodzący na drogę służby Bogu nie może zapominać o realiach życia, które domagają się poznania i uwzględnienia w trzeźwym rozwijaniu własnej potencjalności. Zdarzające się niekiedy zjawisko swoistego „bujania w obłokach” ujawnia się w postaci odrealnienia obrazu siebie i złudnych oczekiwań stawianych życiu. Zapatrzenie w ideały, znamionujące ludzi młodych posiadających ambicję bycia kimś niezwykłym, jest dużym potencjałem rozwojowym pod warunkiem mądrego stąpania po ziemi i respektowania ograniczeń ludzkiej natury. Potrzeba jednak odpowiedniej wiedzy psychologicznej i pedagogicznej, które staną się narzędziem w dorastaniu do mądrości cechującej dojrzałego człowieka, uświadamiającego sobie swój potencjał i swoje ograniczenia.

Realizm życia domaga się też gruntownej znajomości Pisma Świętego i podstaw teologii, które pozwolą na rozpoznawanie sposobu przychodzenia Boga do człowieka i odpowiedniego reagowania na różne problemy duchowe. Sama wiedza nie zbawia i może stać się nawet przeszkodą do pokornego wnikania w plany Boże, jednak wiara chrześcijańska, jak niestrudzenie przypominał to papież Benedykt XVI, jest racjonalna i wymaga używania rozumu. Podczas spotkania z uczestnikami VI Europejskiego Sympozjum Nauczycieli Akademickich w dniu 7 VI 2008 przypomniał on słowa zapisane w swojej książce Wprowadzenie w chrze­ścijaństwo „Wiara chrześcijańska opowiedziała się przeciwko bogom religii na rzecz Boga filozofów, to znaczy przeciw mitowi uświęconemu zwyczajem, za samą prawdą bytu”[9]. Chrześcijańska roztropność uznaje za wiążące wskazanie św. Jana Pawła II, że „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”[10].

Odwołanie się do mądrości Kościoła nie polega na bezwolnym posłuszeństwie negującym osiągnięcia współczesnej nauki, ale karmi się solidną wiedzą opartą na głębokim zrozumieniu współczesnych problemów świata. Ma się bowiem dzisiaj do czynienia z takim nagromadzeniem informacji, że współczesny człowiek pozostając w ich gąszczu, czuje się zagubiony w chaosie rozmaitych doniesień, które wyrażają różne poglądy nierzadko sprzeczne ze sobą. Uzyskanie właściwego poglądu na świat musi zakładać konieczny dystans do świata, by zgromadzoną wiedzę poddać oceniającemu kryterium prawdy odczytywanej w miłości. Jeśli coś nie służy miłości, nie jest prawdą i z kolei to, co nie jest prawdziwe, nie służy wzrastaniu do miłości. Mądrość będąca raczej owocem doświadczenia i kontemplacji niż uczoności, prowadzi do szacunku dla drugiego człowieka i znajdowania rozwiązań respektujących dobro wspólne. Cząstkowe rozwiązania różnych problemów dokonujące się kosztem kogoś słabszego nie są zgodne z zamysłem miłości Boga, bo „On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,45). Poznawanie świata jest też potrzebne do właściwego odczytywania znaków czasu, które wskazują na opatrznościowe działanie Boga w dziejach ludzkości[11].

3. Wertykalny i horyzontalny wymiar świadectwa

Świadectwo osób konsekrowanych podejmujących na serio formę życia prezentowanego przez Jezusa i opisanego na kartach Ewangelii jest dziś niezmiernie aktualne w sytuacji zeświecczenia myślenia wielu chrześcijan, którzy traktują wiarę chrześcijańską jako czcigodną instytucję proponującą możliwe do zastosowania rozwiązania kwestii społecznych i dającą poczucie sensu trwania na ziemi, ale nie widzą w niej mocy dającej radość w każdych okolicznościach. Do myślenia nawet wielu chrześcijan można odnieść słowa św. Pawła, że „będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy” (2 Tm 3,5).

Swoistą ilustracją tego stanu jest dyskusja św. Franciszka z Asyżu z papieżem Innocentym III przedstawiona w filmie Franco Zefirellego Fratello sole, sorella luna. Papież zadaje Franciszkowi pytanie, czy po pierwotnym zapale pierwszej wspólnoty nie przyjdzie czas, gdy życie według ideałów ewangelicznych staną się niemożliwe dla większej grupy braci. Wówczas Franciszek odpowiada pytaniem: „Ojcze Święty, czy Ewangelia przestanie być aktualna?”. Podczas mojego pobytu na Tasmanii w marcu 2015 roku jedna ze słuchaczek nauk rekolekcyjnych, uczęszczająca na ogół na msze święte angielskie do australijskiego kościoła zapytała mnie, dlaczego u nich głosi się jedynie podstawowe prawdy ewangeliczne wynikające wprost z Pisma Świętego, a w polskim kościele mówi się o cudach, zjawiskach nadprzyrodzonych i ludzie mają wrażenie, jakby byli w średniowieczu, gdzie opowiada się o nadzwyczajnych rzeczach, które współczesnemu człowiekowi wydają się nieprawdopodobne i wręcz niedorzeczne.

Wydaje się, że u podstaw adekwatnej odpowiedzi na te pytania leży konieczność postawienia kwestii rozumienia Objawienia jako ingerencji Boga w dzieje ludzkości, która nie zakończyła się ze śmiercią ostatniego Apostoła. Choć Objawienie w postaci przekazania prawd wiary zostało w pełni zrealizowane wraz z kresem czasów apostolskich, to jednak czas Kościoła trwający nieprzerwanie do dzisiaj nie jest pozbawiony asystencji Ducha Świętego i nadal jest naznaczony obecnością Pana w świecie. Nie można radykalnie rozdzielać czasów pierwotnej wspólnoty apostolskiej od dwudziestu wieków życia Kościoła wiernie trwającego w łączności ze swoim Odkupicielem.

Bóg prowadzi swój Kościół i nadal wyposaża go w znaki potwierdzające skuteczność głoszenia Słowa i sprawowania sakramentów. Wyrzeczenie się znaków towarzyszących uczniom Chrystusa w pierwszych wiekach zaprzecza istocie Kościoła, jako wspólnocie dysponującej mocą swego Mistrza. Nie chodzi o poszukiwanie cudowności i nadzwyczajności, ale o wiarę potwierdzaną znakami (por. Mk 16,20). Osoby konsekrowane mają stać się profetycznym znakiem dla świata, że wartości ewangeliczne są ciągle aktualne i nie podlegają starzeniu. Entuzjazm płynący z doświadczenia żywej wiary, że Jezus zmartwychwstał i żyje, winien prowadzić do wielkodusznego postępowania drogą wyznaczoną Jego przykładem zaufania Ojcu niebieskiemu.

Wierność Ewangelii zawierającej także słowa posłania „Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy!” (Mt 10,8), winna skłaniać osoby konsekrowane do postawienia sobie pytania o otwartość na niezwykłe charyzmaty, które ujawniają głęboką i owocną wiarę uczniów Chrystusa[12]. Historie życia naszych założycieli obfitują w opisy cudownych interwencji Bożych za sprawą prostej i pokornej wiary oraz modlitwy naszych świętych, którzy nie wątpili, że słowa Jezusa trzeba wziąć na serio. Jeśli na poważnie wziąć stwierdzenia Ewangelii, którą ślubujemy jako najwyższą regułę życia, to trzeba także otworzyć się na nadprzyrodzone dary, które obejmują wyjątkowy dar wiary przywołujący skuteczną interwencję Boga.

Może trudno wymagać, by każda osoba konsekrowane była taumaturgiem, to znaczy czyniącym cuda, ale dzisiaj zdecydowanie więcej jest traumaturgów, którzy obnoszą się ze swymi ranami i boleściami, zamiast porzucić obcy duchowi Ewangelii pesymizm i zwątpienie w moc Boga działającego w świecie. Jałowemu pesymizmowi zdecydowanie przeciwstawił się papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium, powołując się na słowa św. Jana XXIII z przemówienia na otwarcie soboru o tym, „że powinniśmy się zdecydowanie odciąć od tych proroków nieszczęść, głoszących co najgorsze, tak jakby bliski już był koniec świata”. Obecny Ojciec Święty przypomina, że jedną z najpoważniejszych pokus tłumiących zapał i odwagę jest poczucie przegranej, przemieniające nas w niezadowolonych i rozczarowanych pesymistów o posępnej twarzy. Nikt nie może podjąć walki, jeśli nie wierzy w zwycięstwo. Kto zaczyna bez ufności, stracił wcześniej połowę bitwy i zakopuje własne talenty. Nawet z bolesną świadomością własnej kruchości trzeba kroczyć naprzód i nie poddawać się”[13].

Jeśli jesteśmy świadomi, że do procesu beatyfikacyjnego naszych braci sióstr potrzeba cudu i Kościół oczekuje na oczywisty znak z nieba, a nawet zaleca modlitwę w takiej intencji, to odrzucanie możliwości działania Bożego przez współcześnie żyjących zakonników i zakonnice może być traktowane jako postawa ludzi małej wiary, którą to postawę Jezus wielokrotnie piętnował na kartach Ewangelii (por. Mt 6,30; Mt 8,26; Mt 31,14; Mt 16,8; Mt 17,20; Łk 12,28). Oczywiście łaska czynienia cudu wymaga nie tylko wiary, ale też pokory, gdyż Bóg nie pozwoli, by ktoś sobie przywłaszczył Jego dary, albo wykorzystywał jedynie na własną ludzką chwałę. Chyba jeszcze większej pokory wymaga jednak przyjęcie prawdy, że Bóg zechciałby się posługiwać właśnie mną. Nie chodzi o to, że ktoś czuje się zbyt mały do przyjęcia Bożych darów, ale nie jest wystraczająco mały, by je przyjąć jako niezasłużony dar.

W misji osób konsekrowanych ważne jest też podzielanie wiary Jezusa w człowieka objawiającej się w gotowości ofiarowania się za ludzkość, która nawet nie wiedząc co czyni (por. Łk 23,34) i praktycznie odrzucając swego Zbawiciela, nadal pozostaje umiłowaną cząstką Bożego dziedzictwa. Ewangelicznym wyrazem tej postawy Jezusa nie jest tylko jego modlitwa na krzyżu „odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34), ale też stwierdzenie św. Jana z szóstego rozdziału Ewangelii, że ludzie, których Nauczyciel nakarmił podczas cudownego rozmnożenia chleba nad Jeziorem Galilejskim przyszli interesownie, bo chcieli być uzdrowieni ze swych chorób i potem chcieli obwołać Jezusa królem dla własnej wygody (por. J6,15; J 6,26).

Dlatego też ludzie zagubieni i oddaleni od Boga i Kościoła winni stać się umiłowani przez osoby konsekrowane, by służyć im swoją modlitwą, ofiarowanym cierpieniem oraz konkretną pomocą w postaci głoszenia słowa i posługi charytatywnej. Gotowość Chrystusa do złożenia siebie w ofierze wyrażająca się w posłudze karmienia słowem i chlebem oraz uzdrawiania z chorób i wybawiania z zagrożeń życia w postaci beznadziei i grzechu winna inspirować zakonników i zakonnice oraz świeckie osoby konsekrowane i członków stowarzyszeń życia apostolskiego do podejmowania wysiłków nowej ewangelizacji. Wzywa do tego papież Franciszek, który przypomina, że „Ewangelia zachęca nas zawsze, by podejmować ryzyko spotkania z twarzą drugiego człowieka, z jego fizyczną obecnością stawiającą pytania, z jego bólem i jego prośbami, z jego zaraźliwą radością, stale ramię w ramię. Prawdziwa wiara w Syna Bożego, który przyjął ciało, jest nieodłączna od daru z siebie”[14].

Gotowość do głoszenia Ewangelii winna polegać na czytelnym świadectwie postawy akceptującej miłości, która nie potępia i nie osądza, ale też nie lekceważy zła jako takiego i odważnie głosi prawdę w miłości. Przypominanie wymagań moralnych poświadczonych świadectwem własnego życia winno być rozumiane jako istotny wyraz posługi wobec zbłąkanej ludzkości, która gubiąc perspektywę życia wiecznego, staje się narażona na zagubienie sensu życia i zagrożenie utratą zbawienia. W tym kontekście ważne są słowa Jana Pawła II zawarte w liście apostolskim Novo Millenio ineunte, gdzie papież mówił o wyobraźni miłosierdzia, „której przejawem będzie nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim, tak aby gest pomocy nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr”[15].

Jezus nie osądzał cudzołożnej kobiety i przestawał z celnikami oraz grzesznikami. Nawet jeśli bywał oskarżany, że przebywając z nimi podziela ich postawę trwania w grzechu, to był gotów wziąć na siebie oskarżenia o nie- moralność, choć pozostawał czysty i w najwyższym stopniu transparentny w swej akceptacji dla człowieka i odrzucaniu grzechu. Dzisiaj powstaje ogromna potrzeba aktywnego angażowania się osób konsekrowanych po stronie prawdziwie wykluczonych przez „sprawiedliwych we własnych oczach”, którzy nie tylko, że dość pochopnie i zbyt łatwo oskarżają o zło innych ludzi, to jeszcze na dodatek odmawiają im szans na nawrócenie i powrót do szeregów przyzwoitych ludzi zasługujących na szacunek katolickiej społeczności.

4. Wierność charyzmatowi

Tożsamość osoby konsekrowanej wyraża się nie tylko w radykalnym życiu Ewangelią i naśladowaniu Chrystusa. Do owocności jej świadectwa w świecie konieczna jest wierność charyzmatowi wspólnoty, do której została on powołana. Program instytutu, w którym powołany realizuje swoją misję, określa sposób życia i podchodzenia do wyzwań świata oraz wskazuje na zakres działalności, do której osoba została wyposażona przez Boga. Powołanie jest bowiem czymś konkretnym i zarazem odwiecznym. Bóg stwarzając daną osobę, wyposażył ją w odpowiednie możliwości funkcjonowania i działania, które są związane z charyzmatem danej misji w Kościele. Pełnienie misji dokonuje się w określonym kontekście wspólnoty Kościoła i zakłada swoiste instrumentarium w postaci uwarunkowań życia, określonego systemu prawnego i osób towarzyszących na drodze powołania. Rozeznawanie charyzmatu jest czymś dynamicznym i zakłada nieustanną gotowość na przyjęcie zaproszenie ze strony Boga.

Osoba dająca się prowadzić Duchowi Świętemu staje często w swoistym napięciu między koniecznością posłuszeństwa i pogodzenia się z zastanym światem określanym przez czcigodne ludzkie tradycje i wyrażaną w różnych formach akceptację tego stanu przez braci lub siostry wraz z jej potwierdzeniem przez przełożonych, a wewnętrznym poruszeniem serca i zapaleniem uczuć oraz świadomym zamiarze podjęcia czegoś nowego, co do tej pory nie miało miejsca w jej społeczności. Podatność na natchnienia Ducha Świętego nie prowadzi do zachowywania świętego spokoju, ale rodzi twórczy niepokój wyrażający się w pytaniu, czy wystraczająco wiernie odpowiadam na miłość Zbawiciela i realizuje to, do czego jestem stworzony i wezwany?

Realizacja charyzmatu oznacza nie tyle konserwowanie go przez zachowywanie od­wiecznych tradycji i zwyczajów, ale wymaga koniecznej hermeneutyki odróżniającej to, co niezmienne i święte, od tego, co zmienne i przejściowe. Patrzenie na założyciela lub założycielkę wymaga zatem otwierania się na natchnienie Ducha Świętego, który pozwala z taką samą świeżością odczytywać wyzwania czasu. Podobnie jak w przypadku naśladowania Chrystusa, winniśmy naszych założycieli traktować jako wzór w poszukiwaniu tego, czego dziś Duch chce od Kościoła, patrząc na świat ich oczami. Doświadczenie różnych instytutów potwierdza, że charyzmatyczni bracia przysłani przez Boga, stawali się filarami odnowionego spojrzenia na misję zakonu czy zgromadzenia, przez podjęcie się charyzmatycznych dzieł. Takim przykładem może być zakon kapucynów, który przez dziewięćdziesiąt pierwszych lat swego istnienia podtrzymywał zakaz spowiadania świeckich przez kapucyńskich kapłanów, by w wieku dwudziestym stać się zakonem znanym ze swej posługi spowiedniczej[16]. Dokonało się to przez to, że Bóg przysłał do tej wspólnoty takich ludzi jak św. Pio Forgione z Pietrelciny, św. Leopold Mandić z Castelnuovo i bł. Honorat Koźmiński z Białej.

Ponieważ człowiek zazwyczaj ma większe możliwości niż jej aktualnie wykorzystuje, dlatego zawsze może się rozwijać i czuć się przynaglony przez miłość, by biegnąc ku wyznaczonej mecie ( por. Flp 3,14) uświadamiać sobie, że niewiele jeszcze zrobił w stosunku do tego, co mógł i powinien. Wyraził to św. Franciszek w słowach: „Bracia, zaczynajmy od nowa, bo dotąd niceśmy jeszcze nie uczynili”. By człowiek był zdolny do przyjęcia czegoś nowego potrzeba mocnej wiary, która łączy go z Jezusem. Szczególnym tego wyrazem jest bł. Matka Teresa z Kalkuty, której postawa dyspozycyjności wyraziła się w złożonym w kwietniu 1942 prywatnego ślubu „żeby dać Bogu wszystko, o co poprosi «niczego Mu nie odmawiać»[17].

Na drodze przekraczania samego siebie istotna jest wrażliwość na znaki czasu oraz gotowość do podjęcia nowych wyzwań, które to cechy są znakami duchowej młodości i zapału w służbie Bożej. Niekiedy istotnym czynnikiem w podejmowaniu nowych wyzwań jest wola przełożonych, która jest wielkodusznie przyjęta, „uruchamia” w podwładnym nowe nie odkryte jeszcze przez niego pokłady możliwości i umiejętności. Posłuszeństwo bowiem nie niszczy rozumu, ale go przekracza i pozwala osobie konsekrowanej otworzyć się na rzeczywistość, której ona dziś nie widzi, ale przełożeni widzą[18].

Osoby konsekrowane są wezwane do urzeczywistniania braterstwa, które potwierdza ojcostwo Boga i równą godność każdego człowieka[19]. Trwanie we wspólnocie nie jest motywowane jedynie zwiększeniem potencjału apostolskiego we wspólnym realizowaniu wielkich dzieł, ale ma swój ontyczny i ewangeliczny fundament wynikający z natury człowieka i przykładu Chrystusa. Człowiek jako istota relacyjna i osiągająca swoją pełnię nie inaczej, jak tylko przez szczery dar z siebie[20], potrzebuje drugiego człowieka do przetrwania, wyrażającego się w konieczności zapewnieniu mu opieki od niemowlęctwa do starości, co można określić mianem otrzymywania od innych. Jeszcze bardziej istotna jest możliwość dawania, przez którą człowiek potwierdza swoją wartość oraz doświadcza szczególnego przeżycia byciu potrzebnym i owocnym w biegu swego życia. Chrystus modląc się o jedność swoich uczniów, wskazał na nią jako na znak wiarygodności Kościoła potwierdzający, że miłość Boża naprawdę działa w świecie, gdyż są bracia i siostry, którzy są gotowi kierować się w swoim życiu zasadami miłości.

Jest pewnym truizmem, że świat współczesny oczekuje jedności synów Bożych, gdyż nie tylko jest oddzielony i rozbity, ale nawet nie wierzy, że można trwać w zgodnej wspólnocie życia. Dlatego świadectwo braterskiej i siostrzanej miłości jest niezwykle cenne i przez to też trudne, bo same wspólnoty podlegają indywidualizmowi rozpowszechnionemu jako praktyczna postawa zwracania uwagi jedynie na własne sprawy. Dramatycznie brzmią słowa papieża Franciszka, który w adhortacji Evangelii gaudium napisał „Dlatego z taką przykrością widzę, jak w niektórych wspólnotach chrześcijańskich, a nawet między osobami konsekrowanymi, istnieją różne formy nienawiści, podziału, oszczerstwa, zniesławienia, zemsty, zazdrości, pragnienia narzucenia za wszelką cenę własnych idei, aż do prześladowań, wydających się bezlitosnym polowaniem na czarownice. Kogo chcemy ewangelizować przez te postawy?”[21].

W innym miejscu tej adhortacji papież Franciszek napisał „dzisiaj można zauważyć u wielu zaangażowanych w duszpasterstwie, również u osób konsekrowanych, przesadne zatroskanie o osobiste przestrzenie autonomii i odprężenia, prowadzące do przeżywania własnych zadań jako czystego dodatku do życia, tak jakby nie stanowiły one części własnej tożsamości. Jednocześnie życie duchowe myli się z niektórymi momentami religijnymi przynoszącymi pewną ulgę, ale nie prowadzącymi do spotkania z innymi, do zaangażowania w świecie, do pasji ewangelizowania. I tak, u wielu zaangażowanych w ewangelizację, chociażby się modlili, można spotkać nadmierny indywidualizm, pewien kryzys tożsamości oraz spadek gorliwości” (EG 78).

Jan Paweł II patrząc na Kościół bardziej pozytywnie, przypomniał, że życie braterskie we wspólnocie dla misji należy do istoty życia zakonnego i sprawia, że ma ono udział w misji Chrystusa. Od jakości życia we wspólnocie zależy entuzjazm zaangażowania apostolskiego i skuteczność oddziaływania na ludzi sobie współczesnych. Atmosfera we wspólnocie jest swoistym barometrem więzi poszczególnych jej członków z Chrystusem (Por. VC 72.)

***

Konsekrowani do pełnienia misji odkrywając niezasłużony dar Boży wezwania na Jego wyłączną służbę, uświadamiają sobie jak bardzo są potrzebni i wręcz niezastąpieni. Bóg potrzebuje ich do spełnienia swego odwiecznego planu zbawienia wszystkich ludzi i dlatego z miłością wyposażył ich we dary natury i łaski do zrealizowania Jego zamiaru. Osoby konsekrowane są też potrzebne światu, gdyż, jak stwierdził bł. Honorat, życie zakonne ustać nie może, bo nie byłaby zachowywana Ewangelia (Por. H. Koźmiński. Notatnik duchowy. Warszawa 199). Rozpoznanie i podjęcie swego powołania w powołaniu nie tylko prowadzi do spełnienia swego życiowego posłannictwa i staje się wielką korzyścią dla świata, ale też jest warunkiem własnego rozwoju i szczęścia, które polega na osiągnięciu zamierzonej przez Boga świętości.

[1] VC 72.

[2] VC 72.

[3] Por. T. Paszkowska. Misterium konsekracji osób w perspektywie duchowości Soboru Watykańskiego II. Lublin: Wydawnictwo KUL 2005 s. 82.

[4] Por. T. Zadykowicz. Maryjność moralności chrześcijańskiej. Lublin: Wydawnictwo KUL 2009 s. 167-168.

[5] VC 72.

[6] VC 72.

[7] EG 77.

[8] VC 73.

[9] J. Ratzinger. Wprowadzenie w chrześcijaństwo. Tłum. Z. Włodkowa. Kraków: Znak 1970 s. 98.

[10] FeR 1.

[11] Por. VC73.

[12] Por. E. Tardif J. H. Prado Flores. W ogniu miłości. Dookoła świata bez walizki. Tłum. M. Bigiel. Kraków: Wydawnictwo Esprit 2009 s. 11-12.

[13] EG 85.

[14] EG 88.

[15] NMI50; por. A. Derdziuk. Wyobraźnia miłosierdzia. „Ethos” 17: 2004 nr 1-2 s. 381-395.

[16] Por. MD’Alatri. Zarys historii kapucynów. Tłum. A. Zębik. Kraków: Głos Ojca Pio 2004 s. 106-107.

[17] Matka Teresa, „pójdź, bądź moim światłem. Prywatne pisma Świętej z Kalkuty „. Opr. B. Kolodiejchuk. Tłum. M. Romanek. Kraków: Znak 2008 s. 47.

[18] Por. A. Derdziuk. Posłuszeństwo przełożonych. Kraków: Alleluja 2008 s. 48-49.

[19] Por. T. Paszkowska. Fraternitas – od pragnienia do urzeczywistnienia. Lublin: Wydawnictwo KUL 2013 s.

[20] KDK 24.

[21] EG 100.

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

Mazurek Dariusz OFMConv, Charyzmat misyjny św. Franciszka w świetle aktualnego nauczania Kościoła

Zago Marcello OMI, Zakonnicy w procesie nowej ewangelizacji

Keller Konrad SVD, Nowa ewangelizacja wyzwaniem dla życia zakonnego