O. Pier Giordano Cabra FN
ZAKONNICY I ŚWIECCY DLA EWANGELIZACJI. SIEDEM WSKAZAŃ PRAKTYCZNYCH
IV Zebranie plenarne UCESM, Malta 18-22 listopada 1989 r.
Refleksje, które następują, rodzą się na tle aktualnej sytuacji życia zakonnego i mają trzy cechy charakterystyczne:
Pierwsza: są rozważaniami życia zakonnego „od wewnątrz”, tzn. mają perspektywę celowo zawężoną, która zamierza rozpatrywać tylko jeden aspekt złożonej problematyki wzajemnych odniesień duchownych i świeckich.
Druga: jest spojrzeniem praktycznym, o ile na bazie niektórych doświadczeń chciałoby się dać pewne odpowiedzi na codzienne pytania europejskiego życia zakonnego.
Trzecia: Powyższe refleksje dotyczą przede wszystkim czynnego życia apostolskiego najbardziej dotkniętego przemianami tych lat.
Powyższe siedem założeń będziemy traktować schematycznie.
Życie zakonne w Europie przechodzi pewien okres zmian ilościowych.
Rozpoczynanie od tego stwierdzenia może się wydawać mało eleganckie, lecz jest stwierdzonym faktem, że w dzisiejszej Europie to właśnie najbardziej wpływa na życie zakonne. Jest stwierdzonym szeroko faktem i powinno być wzięte pod uwagę jako punkt wyjścia dla każdej innej refleksji. W rzeczywistości, także z tego powodu, życie zakonne /lecz także Kościół/, za kilka lat będzie prezentował fizjonomię bardzo różną od aktualnej. Dobrze jest posiadać realizm i odwagę nie zamykania oczu, aby dostrzec to, co należy czynić, a przede wszystkim, aby umieć zapytać się czego Pan oczekuje dla naszego wzrostu ewangelicznego i dla dobra Kościoła. Ponadto trzeba sobie uświadomić niekorzystną sytuację dla rzeczywistości mocno skoncentrowanej na walorach ewangelicznych, jaką jest życie zakonne w społeczności konsumpcyjnej i zeświecczonej, zorientowanej na zdecydowanie inne ideały propagowane przez „wszędobylskie” mass-media.
Stąd przewidywanie pewnych trudności na lata 90-te, a także z powodu niewystarczającego, włączenia nowych energii i zmiany niektórych sił aktualnie aktywnych. O ile moment zaskoczenia i strachu wydaje się być poza nami, nie mamy jeszcze całkiem jasnych koncepcji do stawienia czoła sytuacji.
Odważnie podjąć drogę współpracy ze świeckimi.
W odpowiedzi na słabnące siły, aż do dziś stawialiśmy czoła przeważnie na zasadzie przeklasyfikowania: zamykania dzieł i koncentracji na aktywności, istotniejszej dla Instytutu. Niektóre instytuty wzmocniły także swą obecność w Trzecim Świecie, obecność dobroczynną dla kościołów lokalnych, obecność bogatą w nadzieje powołaniowe, obecność wzmacniającą dla Instytutu. Inną drogą, która jest obecnie uwypuklana, to droga współpracy ze świeckimi tam, gdzie jest to tylko możliwe.
Dziś pozostaje faktem ewidentnym, że niektóre płaszczyzny działalności mogłyby przetrwać i funkcjonować aż do dziś, zamiast pospiesznego zamknięcia, o ile próbowałyby zainteresować i zgromadzić kompetentnych oraz przekonanych do tego świeckich. Trzeba sobie uświadomić, że przyszłość wielu naszych dzieł jest związana z nowym sposobem myślenia i prowadzenia ich, charakterystycznym dla silniejszej i różnorodnej obecności świeckich.
Przede wszystkim w Europie mogą być utrzymane znaczące dzieła apostolatu dzięki nowym zasadom współpracy ze świeckimi. Także w Trzecim Świecie: nasza obecność apostolska może być znacznie poszerzona i, bardziej wpływowa dzięki tej odmiennej optyce. Myśli się tylko o wolontariuszach.
Jest to wizja życia zakonnego mniej „samowystarczalna”, promowana wszędzie. Trzeba zaraz odnotować, że ta pragmatyczna wizja współpracy świeckich z nami rozpoczyna od aktualnych trudności, jeżeli z jednej strony nie stawia czoła całej bogatej typologii różnych możliwych form współpracy między duchownymi i świeckimi, /mamy także na myśli dzieła „świeckich” , w których pracują duchowni/, to z drugiej może robić wrażenie „instrumentalnej”: wzywanie do współpracy świeckich w momencie dla nas delikatnym, jakoby zabezpieczając sobie nasze przeżycie, używając ich jako „oddziały wspierające”.
Także to może mieć miejsce, więc trzeba to przyjąć. Lecz jest tutaj coś więcej.
Współpraca świeckich – nawet jeżeli wymaga wyjścia z sytuacji przypadkowych – ma za ostateczny cel służenie posłannictwu Kościoła. Życie zakonne nie ma racji istnienia samo w sobie, lecz istnieje o tyle, o ile jest powołane do pełnienia szczególnej posługi w łonie Ludu Bożego.
Celem ostatecznym tej strategii jest przyciąganie możliwie największej ilości energii na rzecz misji: energii świeckich, które pobudzają uświadomienie ich odpowiedzialności i zadań kościelnych, energii, którym są zaoferowane okazje konkretne /i typowe dla ich „zadań świeckich”/ zaangażowania w ich posłannictwo.
Jeżeli natomiast w pierwszym momencie problem wydaje się dotyczyć tylko życia zakonnego, powoli zyskuje ono kontekst szerokiego programu eklezjalnego i misyjnego. Tenże wymiar eklezjalny i misyjny zobowiązuje samo życie zakonne do podjęcia tej drogi i kroczenia nią mimo niepewności i trudności. Włączenie sił świeckich w naszą specyficzną misję ujawnia coraz bardziej gest odpowiedzialności względem Kościoła i jego misji. Nie służy się Kościołowi i misji, ograniczając się do najłatwiejszej drogi rozwiązywania własnych problemów, lecz próbując wszystkich dróg – jakie otwierają się na nurt Ewangelii – nawet najbardziej niewykorzystywanych.
W tym sektorze istnieje w Europie różnorodność doświadczeń, jawi się pilna potrzeba przemyśleń teologicznych i praktycznych.
Również w tym Europa jest zróżnicowana. Mimo jednak różnorodności, kwestia odczuwana jest wszędzie. Problemem więc dzisiaj nie jest czy współpracować, tylko jak współpracować ze świeckimi.
Jak najbardziej dogłębne wciągnięcie świeckich w naszą misję wymaga nowego sposobu myślenia i życia charyzmatem Instytutu.
Droga współpracy świeckich z konieczności staje ich włączenie się, w naszą misję i nasz charyzmat. Wydaje się to być dziwne dla tego, kto jest przyzwyczajony do patrzenia na nich jako obecnych w naszej działalności tylko jako na „współpracowników zewnętrznych”, zwykle nie za bardzo zainteresowanych naszymi zamiarami apostolskimi. A jednak zauważa się wszędzie kiełkowanie dawnych form, które odnawiają się /trzecie zakony, oblaci, stowarzyszenia formacyjne/ i nowych form /woluntariat, stowarzyszenia świeckie, uczestnictwo bardziej intensywne, w życiu rodziny zakonnej/, które wskazują na nowe zainteresowanie świeckich naszą duchowością, naszą misją, naszym charyzmatem.
Nie tylko: jedno ze stwierdzeń bardziej interesujących wynika z faktu, że w miarę jak dzieła zakonne potrafią wciągać świeckich lub po prostu przekazać im odpowiedzialność, rodzi się w nich pragnienie poznania charyzmatu Założyciela, by pomnażać jego dziedzictwo.
Często ten charyzmat przedstawia się ich oczom jako rzecz aktualna i pociągającą.
W rzeczywistości tworzą się grupy świeckich zespalających się faktycznie z duchem Instytutu przez dzielenie odpowiedzialności w prowadzeniu dzieł.
Zauważa się, że świeccy mogą być kontynuatorami nie tylko działalności, lecz również ducha Założycieli. Można powiedzieć, że nasze ubóstwo w tym momencie otwiera nam oczy na bogactwo reprezentowane przez nowe energie, gotowe zespolić się i pragnące być zespolonymi z duchem rodzin zakonnych. Odkrywa się, że nasz charyzmat zyskuje nowy wymiar i posiada w sobie niewyobrażalne możliwości.
Są to jeszcze z pewnością mniejszości, pragną one jednak uczestniczyć nie tylko w naszym działaniu, lecz również w naszej duchowości.
I tu staje przed nami konieczność ponownego przemyślenia i przedstawienia w nowej formie naszego charyzmatu.
Charyzmat jakiegoś Instytutu jest darem udzielonym nie tylko jemu, lecz darem, w którym mogą uczestniczyć również inni wierni.
Innymi słowami: charyzmat nie może być monopolizowany przez sam Instytut, lecz posiada cechę współuczestnictwa i współdziałania w różnych formach również ze strony świeckich.
Zdaje się, że kończy się pierwsza faza historii naszego charyzmatu: „monopolizacji” z naszej strony. Nas dotyczy /lub przynajmniej również nas/ praca realizowania drugiej fazy, w dzieleniu się charyzmatem przez współuczestnictwo ze strony świeckich.
Nasi Założyciele, nasz charyzmat, charyzmat samego Instytutu, nie należą wyłącznie do nas, lecz przynależą do Kościoła: są darem Ducha do przyczyniania się do budowy Kościoła. Dzielenie się ze świeckimi posiada realny fundament teologiczny. Jest rzeczą korzystną nastawienie się na nową perspektywę, by czynić go przystępnym i interesującym również dla świeckich, ażeby naszej działalności towarzyszyła także /i, o ile możliwości: przede wszystkim/ współodpowiedzialność daru Ducha.
Jeżeli jest prawdą, że dla współczesnego chrześcijanina najbardziej narzucającym się pytaniem w naszym rozkojarzonym społeczeństwie jest „jak ewangelizować”, jest również prawdą, że nowe zrozumienie naszego charyzmatu może pomóc w daniu konkretnej i praktycznej odpowiedzi na nasze czasy wzrastającej liczbie braci.
Jest rzeczą konieczną przywrócenie znaczenia animacji.
Pewne doświadczenia dokonywane na naszym kontynencie prowadzą nas do myślenia coraz mniej na sposób rządcy, a coraz bardziej animatorów naszego charyzmatu. Kwestia nie jest łatwa, ponieważ wiemy z pełnym realizmem, jak ważny jest zarząd /kierownictwo/ dla umocnienia ducha i dla wierności ideałowi. Jednak złożoność wielu naszych dzieł, wymóg kompetencji coraz to bardziej specjalistycznych, powodujących długie terminowanie, typ młodych zakonników podejmujących działalność, skłaniają nas do myślenia coraz to mniej od strony bezpośredniego zarządu, a coraz to bardziej od strony animacji charyzmatu, który wszystko powinien przenikać i kształtować.
Wzrastające włączanie się świeckich i ich coraz to aktywniejsze uczestnictwo w odpowiedzialności naszego działania, wymagają wyraźniejszej naszej obecności jako instruktorów. Podczas gdy świeccy obejmują funkcje bardziej typowo świeckie, kiedyś wykonywane przez zakonników, ci powinni podkreślać rolę świadków charyzmatu, przypominanego historycznie i zawsze aktualnego, gwarantów wierności samemu charyzmatowi.
Animacja, która wypływa z osobowości Założyciela, może zdobyć również osoby uprzedzone i silnie „zeświecczone”. Prawie zawsze nasi Założyciele byli ludźmi miłości, promowali człowieka, służyli wartościom cenionym także przez „świeckich”.
Właściwie przyswojona prezentacja owych wielkich postaci może stanowić wyłom w ewangelizacji, może być okazją do refleksji i rewizji pewnych uprzedzeń, dotąd będących w obiegu w wielu środowiskach. Gigantyczne postacie tych, którzy strawili życie dla drugich, daje zawsze dużo do myślenia.
Wszystko to sprzyja naszym świeckim współpracownikom w podjęciu swoistej refleksji nad naszym i ich charyzmatem, począwszy od ich doświadczenia. Może to prawdziwie i nieoczekiwanie ubogacić samo dziedzictwo duchowe i kulturowe Instytutu.
W końcu należy zauważyć, że tego rodzaju perspektywy odpowiadają bardziej oczekiwaniom młodych zakonników, którzy czują się dziś mniej Cyrenejczykami, a bardziej promotorami ducha.
Współpraca ze świeckimi jest nie tylko konieczna, lecz pilna.
Nasze Instytuty są zaproszone siłą rzeczy do poważnej rewizji własnych perspektyw i programów w wizji owych nowych form obecności apostolskiej bardziej zespołowej i bardziej uczestniczącej.
Czas jest krótki, czas nagli. Mamy do dyspozycji niewiele sposobnych lat /najbliższe dziesięciolecie?/ do podjęcia nowych perspektyw i konsekwentnego działania. W rzeczywistości nie znajdujemy się w erze chrześcijańskiej, która sprzyja rodzeniu się licznych powołań, i która życie zakonne uważa za ideał. Młodzi kandydaci ponadto wymagają formacji złożonej i przedłużonej. Są znaczne puste miejsca w wieku średnim. Nie można myśleć o pozostawieniu naszym następcom realizacji tego projektu: wielu z nas stoi przed ryzykiem odejścia w międzyczasie, zubożając znacznie Kościół i jego misję. Jest więc rzeczą konieczną uznać tę sprawę za jedną z najważniejszych i palących.
Pilność dotyczy również typu przekazywanej formacji naszym młodym, którzy są przygotowywani do współpracy, do współudziału, do kompetencji, przede wszystkim w perspektywie animacji. Problem przenosi się więc na formujących, którzy pierwsi powinni być uświadomieni co do nowych sposobów przekazywania charyzmatów i misji. Nawet formujący są wspomagani.
Czy nie jest to zadanie należące do naszych Konferencji? Należy zaobserwować, że w tym momencie sytuacja kościelna sprzyja realizacji tego celu: eklezjologia komunii, potwierdzona jako fundamentalna również na Nadzwyczajnym Synodzie w 1985 r., nowe spojrzenie na świeckich oraz na powierzone im zadania odnośnie posłannictwa, wymóg nowej ewangelizacji, konieczność obecności ujawniającej oblicze Kościoła we wszystkich jego sektorach, dynamizm nowych grup świeckich – są to wszystko znaki, że nasz przedmiot nie jest utopią, lecz znajduje się w aktualnej sytuacji.
Wciąganie świeckich jest sprawą palącą.
W rzeczywistości pociąga to za sobą serię stopniowych przejść trudnych i bolesnych. Dotyczy to często przejścia ze sposobu aktywności indywidualnej do wspólnotowej, ze wspólnoty samowystarczalnej do otwartej i gotowej dzielić się ze świeckimi, od wizji „technicznej” do bardziej „charyzmatycznej”.
Nie można tego zrealizować w krótkim okresie. Może to okazać się pożyteczne dla życia zakonnego.
Owe wymagane przejścia od „ja” do „my”, od „my samowystarczalni” do „my współuczestniczący” od „my autorytatywni” do „my wiarygodni”, stanowią momenty wymagające prawdziwego nawrócenia, wzrostu wspólnotowościowego i duchowego, zapomnienia o pracowitej i chwalebnej przeszłości na rzecz wejścia na drogę niepewną i nieokreślonej przyszłości.
Wszystko to wymaga – poza wielką ufnością w Opatrzność – również wiele światła, by widzieć i unikać niestosowności napotykanych na długiej drodze doświadczenia życia zakonnego, niestosowności dotyczących tak osób /niebezpieczeństwo naszego zeświecczenia/ jak i instytucji /utrata wszelkiej refleksji realnej co do chrześcijańskiego charakteru naszych dzieł/.
Pilna sprawa nie roztrwonienia dziedzictwa duchowego i apostolskiego naszych Instytutów zaprasza do podjęcia nowej sytuacji z powagą i nie pomijaniem roztropności, wymaganej w rozpoznawaniu serca ludzkiego. Istnieje również sytuacja ekonomiczna, dziś zazwyczaj bardziej sprzyjająca niż kiedyś. Dziś mimo trudności łatwiej myśleć o planach przyciągających narastającą liczbę świeckich. Kilka dziesiątków lat temu wydawało się to utopijne z punktu widzenia ekonomicznego.
Należy zauważyć w końcu, że jakkolwiek problemy współpracy ze świeckimi są natury bardziej praktycznej niż teologicznej, to jednak jest rzeczą konieczną zwrócić, uwagę na brak pewnej teologii, który praktycznie utrudnia prawdziwą współpracę.
Jak można stwierdzić, problem jest wymagający, ponieważ zakłada znaczny stopień dojrzałości tak w zakresie zachowań, jak w zakresie duchowości i moralności.
Czy jednak tego rodzaju nawrócenie nie jest wymagane od życia zakonnego w ostatnim dziesięcioleciu drugiego tysiąclecia?
By stowarzyszać, trzeba, formować.
Jest rzeczą konieczną przewidzieć dokładny program formacyjny, by można było przejść drogę asocjacji świeckich z nadzieją dobrych wyników apostolskich.
Świeccy, jakich pragniemy mieć i jacy są nam potrzebni, nie wyrastają spontanicznie. Jest to formacja niełatwa, ukierunkowania na dotarcie w różnej mierze do odbiorców, narażona na pomyłki co do niektórych celów, ale nieodzowna. Inwestuje się w nią najlepsze energie, jakie ma się do dyspozycji.
Podkreśliliśmy już ważność charyzmatu, by współpracownicy weszli w ducha i posłannictwo Instytutu. Ale animacja charyzmatyczna, właśnie ponieważ jest charyzmatyczna, jest punktem dojścia intensywnej duchowości, wytwarza mistykę służby, podtrzymuje odważne świadectwo ewangeliczne.
W rzeczywistości nasz charyzmat zawiera duchową tradycję, wizję diakonalną istnienia, zaangażowanie całkowite na rzecz Ewangelii.
Są to elementy uprzywilejowane wszelkiego programu formacyjnego.
Oto krótkie podkreślenie każdego z nich:
Duchowość:
Istnieje pustka duchowa w naszym zeświecczonym świecie, wymagająca solidnej pracy instrukcyjnej. Jest to praca konieczna, szczególnie konieczna do podjęcia z naszymi świeckimi, dotycząca w pierwszej linii zakonników.
Należy ożywić świadomość struktury „teandrycznej” /boskoludzkiej/ rzeczywistości i wizję chrześcijańską rzeczywistości: istnieje rzeczywistość niewidzialna, której się służy i dla której się żyje. A wszystko to dla poszanowania „świeckości”, konsystencji ludzkiej, wymiaru materialnego rzeczy. To wszystko również w świadomości niewystarczalności. Rzeczywistości ludzkie nie oparte na boskich stają się nietrwałe, są wznoszone na piasku. Słowo Boże jest fundamentem wspierającym wszystko. Zakonnicy prowadzący życie czynne, tę podstawową rzeczywistość utrzymują żywą nie dlatego, iż są przeciw ludzkim sprawom, w których są zanurzeni razem ze swoimi braćmi współpracownikami, lecz dla podtrzymania tego „z tamtej strony”, czegoś „więcej” od tego, co działa w sprawach /rzeczach/ ludzkich.
Stąd wychowanie głębi słuchania, patrzenia „duchowo” na rzeczy. Jest to wymiar fundamentalny, którego potrzebę odczuwa coraz bardziej człowiek współczesny. Jest to kwestia witalna każdej formacji chrześcijańskiej. Dzięki takiemu spojrzeniu praca przekształca się w posłannictwo, życie uzyskuje znaczenie, Ewangelia staję się Dobrą Nowiną.
Służba:
Stowarzyszać do posłannictwa oznacza stowarzyszanie dla nowej posługi. Dotyczy to trudnej asymilacji „mistyki służby”, wymiaru chrześcijańskiego służby, uczestnictwa w posłannictwie Chrystusa Sługi.
Szerokie to pole pracy formacyjnej. Pole, które się oczyszcza z podejrzenia interferencji wymiaru ekonomicznego.
Nie można promować posługi w alternatywie zapłaty ekonomicznej.
Formowanie do mistyki służby jest formowaniem także do solidarności – wyrażenie braterskości chrześcijańskiej – w wymiarze coraz to bardziej pożądanym dla samego przetrwania naszego świata, w wymiarze o konsekwencjach również dla wizji stosunków między narodami.
Świadectwo:
Jest to wkład najbardziej przekonywujący w formacji naszych świeckich. W łączności obrazu i słowa może stać się, że zakonnicy będą kuszeni do niedowartościowania siły formującej życie pogodnie i wiernie zakotwiczone w Ewangelii.
Zdolność przyciągania i włączania świeckich ma tu swój mocny punkt. „Ewangelizacyjność” nie rozprzestrzenia się kursami formacyjnymi, lecz znajduje swój pierwszy przejaw w udanym życiu ewangelicznym. A więc konieczność skuteczności, nieliczny personel, może wytężona praca tych lat, mogą umieścić na drugim planie przez niektórych zakonników starania się o te aspekty /Nie mają czasu dawać świadectwa!/.
Nie należy zapominać, że prostota życia radośnie ewangelicznego dotyka serca ludzkiego w sposób nieporównywalny, jest prowokacją i oparciem dla wielu postaw pełnych poświęcenia sprawie Ewangelii.
Życie ewangeliczne posiada oczy również po to, by widzieć Ewangelię przeżywaną przez innych: i tak życie niemałej liczby naszych świeckich staje się żywą lekcją również dla nas zakonników. Droga coraz to wyraźniej wspólna, do której odbycia jesteśmy wezwani, może wzajemnie ubogacać i stać się obopólną formacją.
Zakończenie.
Dotknęliśmy tylko niektórych aspektów operatywnych, jakie obejmują ten sam sposób istnienia życia zakonnego, które powinno być coraz bardziej skoncentrowane na Ewangelii, służebnicy komunii, stróżu i apostole specyficznych charyzmatów.
Może wszystko to jest Kairos, wezwaniem do życia nowym modelem naszej posługi, nowym sposobem oddania się życiu zakonnemu w Kościele i społeczeństwie.
Współpraca-współodpowiedzialność świeckich i ich włączenie się w nasze charyzmaty nie tylko otwiera perspektywy naszej przyszłości, lecz może stanowić nową fazę myślenia i przeżywania życia zakonnego jak również oferować nową żywotność dla samego życia zakonnego.
Jest ważne, że nie brakuje odwagi i kreatywności naszych Założycieli. Czynienie tego jest dla nas rzeczą konieczną i możliwą. Duchowi pozostawiamy zadanie ożywienia charyzmatów wzbudzonych kiedyś „ad utilitatem Ecclesiae Suae Sanctae” również dla następnego tysiąclecia.
Archiwum KWPZM