Janusz Sok CSsR, Przewodniczący KWPZM
HOMILIA RADIOWA NA DZIEŃ ŻYCIA KONSEKROWANEGO
Warszawa, Kościół Św. Krzyża, 30 stycznia 2022 r.
Świat jest piękniejszy i lepszy dzięki ludziom, którzy pozwalają działać Bogu swoim życiu.
Wyobraźmy sobie, że idziemy do teatru. Na scenę wychodzą aktorzy, każdy ma do powiedzenie jakieś słowa i do odegrania rolę, którą powierzył mu nie kto inny jak właśnie reżyser. No właśnie, ważną rolę ma reżyser. To on decyduje kto jakie słowa mówi, jakie gesty wykonuje czy jest postacią pierwszoplanową, czy w cieniu. To on ma jakąś myśl, jakąś ideę do przekazania.
Czy życie jest jak teatr? I tu zaczyna się wrzawa…
Ależ skąd! Nikt mi nie będzie mówił co mam robić, jak mam żyć…
Zostawmy na boku ten hałas i sobie zadajmy pytanie czy w ogóle da się żyć, jeśli nie mam kogoś komu mogę zaufać? Kogoś, kogo mogę zapytać: powiedz mi czy to dobrze czy źle? Doradź mi jak mam żyć?
Jakże piękne jest Słowo Boże, którego wysłuchaliśmy dzisiaj. Bóg zawsze mówi „na miarę”. To zresztą codzienne nasze doświadczenie, gdy chcemy słuchać.
W świetle Słowa Bożego zastanówmy się więc nad życiem osób konsekrowanych: jakie ono ma znaczenie dla nas, dla świata? Po co, komu jeszcze dzisiaj my jesteśmy jeszcze potrzebni?
Kilka konkretnych obrazów.
Pierwsza historia…
Jeremiasz, wielki, poczciwy, czcigodny prorok Starego Testamentu (por. Jr 1,4-5.17-19). Szczerze nam się zwierza, przekonany, że Bóg powołał go już w łonie jego matki. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię…”. Już cię znałem, bo chciałem byś żył. „…ustanowiłem cię prorokiem dla narodów. (…) wstań i mów wszystko, co ci rozkażę”.
Bóg mu mówi co ma robić, co ma mówić…
Zadajmy tu pytanie – jak rozpoznać proroka prawdziwego od fałszywego? Od tego drugiego uchroń nas, Boże! Prawdziwy prorok nie sam decyduje, że jest prorokiem. Jest wybrany przez Boga. Uchroń nas, Boże, przed tymi, którzy sami siebie kreują na proroków!
Prawdziwy prorok mówi słowa, które podpowiada mu Bóg. Nie swoje słowa, nie swoje wymysły. Choćby się nawet to komuś nie podobało mówi Boże słowa i Boże prawdy. Gotów jest za to cierpieć i oddać życie.
Jeremiasz był zakuty w dyby, wygnany ze swojej ojczyzny za słowa, które mówił, a które się niektórym nie podobały. Ale pozostał wierny, poczciwy, uczciwy. Nie ustał w nawoływaniu do przymierza z Bogiem, bo przecież taką tęsknotę, ukrytą gdzieś w sercu, ma każdy człowiek.
Druga historia…
Święty Paweł – autor słów, które słyszeliśmy w drugim czytaniu – był więziony i wreszcie ścięty między innymi za to, co dzisiaj do nas mówił (por. 1 Kor 12, 31 – 13, 13). Że „miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku”, że „miłość nigdy nie ustaje”.
Gdy mówisz, że kochasz, to takich słów nigdy nie wycofuj, bo są słowa, których odwołać nie można. Święty Paweł, znamy jego życie, wiemy, że był wcześniej prześladowcą uczniów Chrystusa. Co więcej, był przekonany, że postępuje właściwie, uczciwie przed Bogiem. Bóg dał mu łaskę zrozumienia prawdy o sobie. Ileż takich szans w życiu marnujemy… Zrozumiał, że Bóg jest miłością, a nie bezlitosnym prawem. Stał się Apostołem Narodów, gotów – za wiarę w Jedynego Boga, w prawdziwego Boga – oddać życie.
Kolejne historie… już nasze.
Drogie i czcigodne siostry zakonne – serdecznie Was pozdrawiamy. Widzimy tu rozmaite kroje habitów i welony. Są też z nami osoby świeckie konsekrowane, dziewice konsekrowane, przedstawiciele indywidualnych form życia konsekrowanego. Są też bracia, ojcowie, księża, zebrani we wspólnotach w różnych instytutach, podejmujący różnorakie dzieła apostolskie, charytatywne, edukacyjne – można by tu wymieniać i wymieniać…
Bogu niech będą dzięki za ten zapał, gorliwość i nieustające zadziwienie Bogiem.
Różni jesteśmy… Mamy różnoraką wrażliwość, rodzaj podejmowanych działań. Ale zgodzimy się, że łączy nas jedno. Potrafimy się przyznać, że nie radzimy sobie w życiu, nie umiemy żyć, dlatego potrzebujemy pomocy i ją znaleźliśmy!
Każdy z nas ma takie doświadczenie i to nie raz – wiele razy w życiu… Ileż to raz Bóg nas wspierał, ratował?
Kiedyś odkryliśmy – gdzieś na początku naszego powołania, a potem zdarzyło się to wiele razy w życiu – że Bóg wszystko o nas wie i nas kocha, i chce nas prowadzić. I to wystarczy!
Zadziwieni tylko tym, że On nam ufa, a przecież nas zna. Jakaż wielka musi być Jego miłość, której nigdy nie odwołuje, która nigdy się nie skończy, która jest cierpliwa, która w nas pokłada nadzieję.
To jest Reżyser naszego życia. Chcemy żyć tak jak nam wskaże, chcemy mówić słowa, które podpowiada – jak Jeremiasz, jak św. Paweł. To jest ta sama siła powołania! Ślubujemy czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Ślubujemy miłość i wierność po grób. Amen!
Czy te historie, które tu opowiadam dotyczą tylko osób duchownych i konsekrowanych? A świeckie osoby żyjące w rodzinach, samotności… osobny młode, starsze… Czy nie mają doświadczenia Boga, który podpowiada, jak żyć, prowadzi, wspiera?
Na koniec więc jeszcze jedna historia.
Blisko rok temu wracałem z rekolekcji wielkopostnych. Te rekolekcje, w związku z pandemią – jak wiele w tym czasie – były również online. Zaradny ksiądz włączył kamerę, by inni mogli brać udział. Wracam więc do Warszawy, do siebie, dzwoni znajoma ze starych jeszcze lat.
Szczęść Boże ojcze, cieszę się, że mogłam się wstrzelić i uczestniczyć w rekolekcjach, i znowu ojca zobaczyć po latach. No dobrze Marysiu, ale co u Ciebie słychać? A wyszłam za mąż – tyle wiedziałem – na początku małżeństwa nie mogliśmy mieć dzieci. Bardzo o to Pana Boga prosiliśmy. Lekarze mówili, że może „in vitro”? Ale jesteśmy ludźmi wierzącymi i nie braliśmy tego pod uwagę w związku z naszym systemem wartości. Zdecydowaliśmy się na adopcję. Adoptowaliśmy dwóch chłopaków, braci. Wiedzieliśmy, że mają dysfunkcję emocjonalną, czyli wiadomo było, że to zmieni kompletnie nasze życie. Gdy chłopcy dorastali – trzeba było rozpocząć naukę w domu, czyli szkoła w domu. Ja przestałam pracować, mój mąż zmienił pracę, żebyśmy się jakoś utrzymali. I kiedy miał się już zacząć ten nasz rok szkolny okazało się, że jestem w ciąży. Pan Bóg umie zaskakiwać! Urodziła się nam córeczka. Trzecie dziecko. Teraz gdy rozmawiamy mają wszyscy po kilkanaście lat. I powiem ci ojcze, że nigdy w życiu byśmy tak sobie tego sami nie wymyślili. Wyszło lepiej niż mogliśmy zaplanować!
Słyszysz te słowa?
„Wyszło lepiej niż mogliśmy to sobie sami zaplanować!”
Mówi je kobieta, która czuje się spełniona i szczęśliwa, matka dzieciaków, które słychać w tle, jak radośnie dokazują. Mówi je ktoś kto zaufał Bogu.
Wystarczy zaufać, pozwolić Bogu działać w naszym życiu.
On zna nas jak nikt inny. Nigdy nie przestanie kochać i nigdy nie zawodzi.
Pozwól Mu się pokochać.
Amen.
Archiwum KWPZM