Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich
LIST DO ZAKONNIKÓW NA BOŻE NARODZENIE – 1975 R.
Warszawa, 24 grudnia 1975 r.
W wieczór wigilijny zbierzemy się w naszych refektarzach, aby połamać się opłatkiem, a kiedy noc osiągnie połowę swej drogi, staniemy przy ołtarzach i śpiewać będziemy radosne: „Gloria in exceilsis Deo …, oraz błagalne i pełne nadziei: „… in terra pax hominibus bonae voluntatis”.
Niech te czekające nas chwile staną się okazją do wyrażenia Stwórcy wdzięczności za godność człowieczeństwa, oraz za dar powołania, który to człowieczeństwo jeszcze bardziej uwzniośla, ale nich te chwile napełnią nas jednocześnie zadumą nad naszą rolą w planach Bożych objawionych w tajemnicy Wcielenia: „bowiem w Nim /Chrystusie/ wybrał nas /Bóg/ przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” / Ef 1,4/.
Kimże jest człowiek …? jeśli Syn Boży przybiera postać człowieka: „Kiedy nastała pełnia czasów zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty … /Gal 4,4/. To upokorzenie i poniżenie Boga do pozycji człowieka, jakie dokonało się we Wcieleniu, „On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi, a w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka” /Fil 2,6 nn/, przekonuje nas o niezgłębionej miłości Bożej. „Z miłości przeznaczył nas dla siebie, jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa” /Ef 1,5.
Chrystus bowiem został posłany na świat jako prawdziwy pośrednik między Bogiem, a ludźmi. A ponieważ jest Bogiem, „zamieszkuje w Nim cała pełność Bóstwa cieleśnie” /Kol 2,9/. Zatem Syn Boży przyszedł drogą prawdziwego Wcielenia, aby uczynić ludzi uczestnikami Boskiej natury /por. DM 3/. Tę prawdę można streścić powiedzeniem św. Augustyna; „że Bóg po to stał się człowiekiem, aby człowiek stał się podobny Bogu”.
Chrystus jest to „Ten, który jest Obrazem Boga Niewidzialnego /Kol 1,15/ jest Człowiekiem Doskonałym, który przywrócił synom Adama podobieństwo Boże, zniekształcone od czasu pierwszego grzechu. Skoro w Jezusie przybrana natura nie ulega zniszczeniu, tym samym została ona wyniesione również w nas do wysokiej godności. Albowiem Jezus Syn Boży przez Wcielenie swoje zjednoczył się najściślej z każdym człowiekiem … Ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim kochał sercem, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu” /por. KDK 22/.
W osobie narodzonego Chrystusa możemy uczcić Boga, ale równocześnie odnaleźć szacunek dla człowieka, możemy odnaleźć utraconą nadzieję w przyszłość własnego człowieczeństwa. W osobie Dziecięcia Jezus jawi się człowieczeństwo doskonałe nie tylko jako wizja utraconej niewinności pierwotnej, lecz jako wizja przynosząca wyzwolenie, odkupienie i życie, jako nadzieję i obietnicę osobistego odrodzenia się w Jezusie Chrystusie, jako przyobleczenie się w nowego człowieka, który wedle Boga stworzony jest w sprawiedliwości i świętości prawdy.
Zawłaszczenie ludzkiej natury przez Boga stanowi swego rodzaju konsekrację człowieczeństwa i tworzy układ, w którym Chrystus Pan jest jako jeden z nas, nasz brat wedle ciała i w konsekwencji tego faktu On i my posiadamy wspólnego Ojca w niebie.
Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Chrystus nowy Adam już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższego jego powołanie. Słowo bowiem Boże, przez które wszystko się stało, i samo stało się Ciałem, zamieszkując na ziemi człowieczej weszło w dzieje świata jako Człowiek Doskonały, wzięło to człowieczeństwo w siebie i w sobie je streściło. Słowo Boże objawia nam, że Bóg jest miłością /1 J 4,8/, a zarazem uczy, że fundamentalnym prawem doskonałości ludzkiej, a w następstwie tego, prawem przekształcenia świata, jest nowe prawo miłości, jako dar, który nam przynosi Boże Dziecię /por. KDK 28/.
W tajemnicy Wcielenia dostrzegajmy spotkanie Boga z ludzkością, z ludzką naturą. Syn Boży przyjąwszy raz ludzką naturę, nigdy jej nie odda, lecz zachowa na własność. Bóg stwarza swoje dzieła, aby je kochać, aby je ubogacać swoją miłością. Człowiek jest jednym z widzialnych dzieł Bożych i to dziełem, które może Bogu odpowiedzieć miłością na miłość. Wiąże nas z Bogiem nie tylko zależność w bycie, lecz wzajemna miłość wolna i nie wymuszona.
Tajemnica Wcielenia jakże ważna jest dzisiaj, bowiem „przy braku fundamentu Bożego i braku nadziei życia wiecznego, godność człowieka jak coraz częściej widać, doznaje bardzo poważnego uszczerbku, a problemy życia i śmierci, winy i cierpienia bez tej tajemnicy pozostają nierozwiązalne i jak jesteśmy świadkami tego, prowadzą ludzi do rozpaczy. Każdy człowiek wtedy pozostaje sam dla siebie zagadnieniem bez rozwiązania. Pełną i całkowitą odpowiedź przynosi nam sam Bóg w tajemnicy Bożego Narodzenia i przez tę tajemnicę wzywa każdego człowieka do głębszego zastanowienia się i pokorniejszego dociekania swojej godności /por. KDK 21/.
Dzisiaj jak nigdy toczy się walka przeciw mocom ciemności, walka ta rozpoczęła się ongiś u początku świata i trwać będzie do ostatecznego dnia, według zapewnienia Pana. Wplątany w nią człowiek wciąż się musi trudzić, aby trwać w dobrym i bez wielkiej pracy, oraz pomocy łaski Bożej nie potrafi on zapewnić sobie pokoju wewnętrznego i zwycięstwa dobra, ani nie potrafi zweryfikować w pełni przekonania o swej godności. Jeśli każdy człowiek zobowiązany jest do walki ze złem, a chrześcijanin przynaglany potrzebą i obowiązkiem tej walki wśród wielu przeszkód i utrapień / KDK 22/, to tym bardziej obowiązek ten obarcza nas, zakonników, którzyśmy dla większej miłości Jezusa usłyszeli Jego wezwanie: „Jeśli chcesz być doskonalszy, opuść wszystko i chodź za mną …”.
W Tajemnicy Wcielenia Chrystus nie tylko broni powołania ludzkiego i przywraca nadzieję tym, którzy zwątpili, ale napawa nas otuchą zwycięstwa i wlewa sens walki, oraz zobowiązuje, aby każdy z nas mimo wszelkich pokus, słabości i przeszkód starał się być człowiekiem i odbiciem Jezusa. Dzisiejszy człowiek uwikłany w słabościach, dręczony jest błędami i pomyłkami. Zastanawiamy się i szukamy ludzkich sposobów w jaki sposób możemy biednego brata wyzwolić, jak wlać w jego serce otuchę, jak zapowiedzieć przyszłą radość, odrodzenie, wyzwolenie i wewnętrzny pokój? Ta nadzieja jest w Chrystusie, w tym Dziecięciu złożonym w żłobie. To wygląda dla niektórych na paradoks, ale dla nas, dla których Chrystus jest mocą nawet w postaci małej i ubogiej dzieciny, jest to zasadnicza i podstawowa prawda.
W betlejemskiej grocie człowiek i Bóg spotykają się przez dotknięcie rąk, przez ten zewnętrzny gest. Po raz pierwszy w tym spojrzeniu, w tym geście, wypowiada się obustronna miłość i ta, którą Bóg ukochał ludzi, i ta, którą człowiek w osobie Maryi ukochał Boga. Człowiek w osobie Maryi Panny okazuje miłość Bogu, który jest równocześnie jej dzieckiem i od niej zależy. Również od nas jest Chrystus zależny, bowiem włączeni jesteśmy w braterstwo z Jezusem w sposób specjalny, ale tym samym, podobnie jak Maryja, obarczeni jesteśmy odpowiedzialnością za Chrystusa w nas samych i w i w naszych braciach. Odpowiedzialni przez realizowanie pełnego człowieczeństwa, mimo naszych ułomności i słabości, odpowiedzialni jesteśmy za Chrystusa w nas po to, abyśmy się stawali z pomocą Jego wzoru i łaski ludźmi prawdziwie pięknymi i dobrymi.
Podziwiamy naszych założycieli i zadajemy sobie pytanie, skąd u nich ta dynamika życia i działania, która wciąż promieniuje na całą ludzkość. Chyba odpowiedź tkwi w tym, że oni będąc przede wszystkim w pełni ludźmi, jakby wiązkami światła wskazują ludziom wszystkich czasów, a nam szczególnie, na czym polega człowieczeństwo, jak to człowieczeństwo realizować i nic nie tracąc ze swej indywidualności, z bogactwa darów naturalnych, cech wrodzonych, ale je w pełni wykorzystując jako dary Boże dla własnej świętości i dobra braci. Cały Kościół, a szczególnie wspólnoty franciszkańskie obchodzą jubileusz Biedaczyny z Asyżu. Chyba nikt ze śmiertelnych, oczywiście poza Maryją, jak Franciszek był adoratorem Człowieczeństwa Chrystusa przez dosłowne wcielanie w życie postawy Chrystusa ubogiego, pokornego, posłusznego … czystego.
Bóg zbawiający wychodzi do ludzkości, a ludzkość w osobie Maryi idzie na spotkanie z Bogiem. Tę prawdę przeżywamy w tajemnicy Wcielenia, lecz obecnie Bóg wychodzi do każdego z nas osobno i oczekuje osobistej decyzji, dobrej woli, zgody i współdziałania. I tu zaczyna się nasza odpowiedzialność za kształtowanie postawy Chrystusowej w nas i w naszych braciach, bowiem Chrystus przez nas pragnie ukazać się światu. Jesteśmy także odpowiedzialni za to, jakiego Chrystusa objawiamy dzisiejszemu światu. Jeśli Pan Jezus mówi o soli ziemi, że dla świata są nią chrześcijanie, to dla chrześcijan i świata tą solą ziemi jest przede wszystkim człowiek poświęcony i oddany Chrystusowi na własność w konsekracji ślubów, a na co dzień upodabniający się do Chrystusa ubogiego, posłusznego, cichego i czystego.
W Chrystusie jest nasza nadzieja, że my ułomni duchowo, biorąc odpowiedzialność za Chrystusa w nas, Jego mocą i świętością możemy duchowo wypięknieć i stać się lepszymi.
Rozważmy drodzy współbracia i tę prawdę: Jakże wielkie jest nasze podobieństwo do Chrystusa. Było zamiarem Opatrzności Bożej, by Matka Najświętsza urodziła swego Syna w grocie pasterskiej bo urodziła Go nie dla siebie, nie dla własnego domu, urodziła go prawie pod gołym niebem. Ta bezdomność Chrystusa ma swoją głęboką wymowę dla nas. Nikt nie może powiedzieć, że Chrystus narodził się w jego domu. Narodził się bezdomny w jaskini pasterskiej, dlatego Chrystus jest dostępny dla wszystkich. Miejsce jego urodzenia jest ubogie, dlatego każda nędza, wszelkie ubóstwo mogą tam wejść i poczuć się jak u siebie. Dlatego Chrystus zniszczył wszelką bariery i przeszkody między ludźmi.
Człowiek poświęcony Bogu jest ubogi, jakby bezdomny, nie ma nic swego i do niczego, ani nikogo nie jest przywiązany i dlatego może być do dyspozycji Boga i wszystkich ludzi. Niczym nie skrępowany, ani domem, ani przywiązaniem do czegokolwiek, nawet nie chce mieć własnego zdania, a tym samym zdobywa prawo do wejścia pod każdy dach, ma prawo dostępu do każdego człowieka. Chrystus jest ubogi i bezdomny nie tylko, kiedy leży w żłóbku, ale przez całe życie. Nie było miejsca w gospodzie, ale Jezus powie kiedyś zapytany, gdzie mieszkasz Mistrzu? Zwierzęta mają swe kryjówki, a ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma domu, nie ma gdzie głowy skłonić … W żadnym domu nie mieszkam, lecz mieszkam wszędzie, gdzie mnie postawi wola Ojca i dlatego może powiedzieć do Zacheusza: „Zacheuszu, trzeba mi dzisiaj u ciebie zamieszkać …”.
Mogliśmy na tym świecie zbudować domy dla naszego ciała, ale z tego dobrowolnie zrezygnowaliśmy. Nikt z nas natomiast nie jest w stanie zbudować domu dla swojego serca. Może to tylko uczynić bezdomny Chrystus, ale pod warunkiem, że znajdziemy dla Niego miejsce we własnym życiu i to miejsce wyłączne. On czeka na nasze zaproszenie. Chce nam ofiarować dom dla naszego serca.
Jest na tym świecie miejsce naznaczone naszym imieniem, wejściem na drogę życia zakonnego odpowiedzieliśmy Jezusowi i oddaliśmy Mu miejsce w naszych sercach. Pytać jednak musimy sami siebie, czy oddaliśmy całkowicie i bez reszty, czy oddajemy na co dzień, czy przyoblekamy się w Chrystusa. Czy w każdej chwili pozostajemy razem z Nim. Jeżeli tak, to czerpiemy obficie z doskonałego Człowieczeństwo Chrystusa, aż do stwierdzenia za św. Pawłem: „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus …”.
Kiedy Anioł zwiastował Jego narodzenie mówił: „Znajdziecie Go w stajni, położonego w żłobie i owiniętego w pieluszki, bo nie było dla Niego miejsca wśród ludzi”.
Oby dzisiaj nie zabrakło miejsca dla Jezusa w naszych sercach. Nie możemy Jezusowi dać nic kosztowniejszego nad nasze serca na mieszkanie. On chce w naszych sercach mieszkać wyłącznie. Chociaż w ślubach czy w przyrzeczeniach powiedzieliśmy, że należymy do Jezusa, to wciąż od nowa, na każdy dzień winniśmy otwierać nasze serca, ofiarować naszą miłość.
To jest moja radość, Chrystus jest ze mną. Nikt i nic nie jest zdolne zawładnąć moim sercem, nic mnie nie będzie fascynowało, niczego nie będę żałował, bo jestem bogaty Chrystusem, bo Chrystus to światłość prawdziwa, oświecająca każdego człowieka, bo wszystkim, którzy Go przyjęli dał moc, aby się stali synami Bożymi.
To jest radość Bożego Narodzenia, którą możemy przeżywać każdego dnia, bo Jezus zawsze jest drogą, prawdą, życiem i światłością.
Tej radości wzajemnie sobie życzmy w adoracji Dziecięcia w żłóbku i błagajmy Boże Dziecię, aby ta radość była udziałem wszystkich ludzi dobrej woli.