Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski
RĄBEK TAJEMNICY.
PRZEMÓWIENIE PODCZAS SPOTKANIA Z OJCAMI I BRAĆMI PAULINAMI
Warszawa, 09 listopada 1973 r.
Drogi Ojcze Generale,
Umiłowani Ojcowie i Bracia!
Myślę, że to spotkanie w obliczu wspólnej Matki, której służycie jako Zakon, od wieków, a którą ja poznałem późno w moim życiu, bo dopiero w dniu pierwszej mojej Mszy świętej na Jasnej Górze 5 sierpnia 1924 roku – wprowadza nas w głębię tajemnicy… Stoimy bowiem wszyscy razem wobec prawdziwej tajemnicy… Człowiek lęka się jej dotknąć, bo… to jest „Sacramentum Domini absconditum…” Trzeba czasami przemilczeć to misterium, aby nie odwracać na człowieka tej uwagi, która cała należy się Bogu Ojcu, Jego Synowi i Jego Matce – „Soli Deo”.
Dla mnie to „Soli Deo” nie jest ozdobą pieczęci biskupiej. Dla mnie jest programem. […] Program ten był później uzupełniony o to tak drogie mi: „Per Mariam”. Pogłębiał się, zwłaszcza od dnia konsekracji biskupiej na Jasnej Górze, w której mi po bratersku usłużyliście. Widzę Was, dzięki Bogu, i dzisiaj przy mnie tak, jak wdzięcznym sercem śledziłem za Wami wtedy, gdy służyliście mi w czasie konsekracji.
Tajemnica pogłębiała się i nadal się pogłębia… Ale ta właśnie tajemnica każe mi niejako ukryć się z nią, dopóki nie wyczerpią się dni i dopóki Pan Bóg nie zażąda zmiany warty przy Jego Kościele w Polsce i przy Jego Jasnogórskiej Służebnicy…
Ktoś kiedyś niebacznie zapytał mnie: jak wytłumaczyć ten cały Maryjny układ naszej religijności i obecnego programowania biskupów. Czy może to jest jakieś misterium? Odpowiedziałem krótko: Tak, to misterium. Mój rozmówca powiedział: Wobec tego przepraszam, więcej nie pytam.
Drodzy moi! Tu, w atmosferze rodzinnej, jaka nas łączy, gdy Wy, moi Bracia, przychodzicie do mego pokoju z naszą wspólną Matką, mogę powiedzieć, że jestem poniekąd zazdrosny o tę tajemnicę i misterium… Jestem zazdrosny do tego stopnia, że gdy nadchodzą wszystkie jubileusze, po prostu lękam się, aby nie skoncentrowano uwagi wokół człowieka. Byłoby to bowiem wielkie kłamstwo, a ja nie mógłbym tego kłamstwa tolerować. Musiałbym odsłonić tajemnicę, a nie zdołałbym jej odsłonić w pełni, bo jest to za trudne i właściwie niemożliwe.
Jak Twoja, Ojcze Generale, jak wszystkich Ojców i Braci, tak i moja wiara i miłość schodzą się tutaj, przy obrazie Matki Bożej Jasnogórskiej. Jest to element zasadniczy, tworzywo dla misterium, które nas łączy w świętej służbie i w nadziei, że bramy piekielne […] nie zwyciężą Kościoła Chrystusowego. Ale żeby tego nie dokonały, trzeba zniknąć każdemu z nas – mnie przede wszystkim! – tak, iżby ludzie widzieli tylko jak najbardziej Boże działanie.
Bogu natomiast przysługuje działać przez takie narzędzie, jakie On chce wybrać i nie jest to wcale problem chwały narzędzia, tylko woli Bożej. A taka jest wola Boża, aby być narzędziem. Trzeba o tym ciągle pamiętać, nawet z jakimś zabobonnym lękiem. Trzeba pamiętać, aby niczego sobie nie przepisywać, nawet gdy są tak zwane zwycięstwa i osiągnięcia. Trzeba pamiętać, że taka jest wola Boga w Polsce, że „est Deus in Israel” i że On wolę swoją, moc i potęgę objawia przez Matkę Chrystusową. Trzeba w to mocno wierzyć, najwyraziściej ujawniać i ukazywać przed ludem Bożym. Idzie o to, aby wszyscy zrozumieli, że to jest tajemnica Boża, wola i moc Boga, który w Polsce chce działać przez Panią Jasnogórską, „daną jako pomoc ku obronie Narodu polskiego”, ku obronie Kościoła świętego, […] ku obronie duszy Narodu i jego chrześcijańskiej kultury.
Wobec wielkości tej sprawy trzeba wszystko poświęcić, na wszystko być zdecydowanym i zawsze gotowym, aby wszystko przyjąć. Ta gotowość i świadomość, że Bóg działa – i to przez Maryję – decyduje o powodzeniu Kościoła świętego w Polsce.
Jest to słaby promyk tajemnicy, którą się rządzę. Po prostu boję się, gdy ludzie mi coś mówią, gdy mnie za coś chwalą, aby przez to Bóg nie zmniejszył swoich świadczeń na rzecz Kościoła w Polsce. Wiem, że ten lęk nie jest zdrowy, że może nie powinno go w ogóle być, bo Bóg jest wielkoduszny i wspaniały. Ale właśnie dlatego, że ludzie w swojej dobroci mogą powiedzieć cośkolwiek za dużo na rzecz człowieka, zamknąłem usta wszystkim gotowym do przemawiania z racji jubileuszu – czy to w Katedrze warszawskiej, czy gnieźnieńskiej. Będę mówił tylko ja i tylko to, co jest w tej chwili do powiedzenia. Nikt inny nie będzie mówił… Boję się bowiem, że ktokolwiek będzie przemawiał, nie rozumiejąc dogłębnie tego „misterium” przypisze człowiekowi to, co można przypisać tylko Bogu samemu.
Ludzie, nawet ci, którzy znają braki i wady jubilatów, nie chcą o nich na razie mówić; powiedzą później, ale na razie wolą o nich milczeć. Może byłoby nawet dobrze, aby powiedzieli, ale ponieważ na jubileuszach nie mówi się takich rzeczy, pozostają więc same tak zwane „dobre rzeczy” człowieka, które wcale nie są dobrami człowieka, tylko dobrym Sercem Boga, ujawniającego swoją miłość i dobroć, a posługującego się zazwyczaj słabymi i lichymi narzędziami.
Z powodu wielkiej łaski, jaką mi wyświadczacie, Drodzy moi, przynosząc tutaj, do mego pokoju, skarb Kościoła polskiego i naszego Narodu, ku największej mojej radości – mógłbym wpaść w konflikt z drogim Ojcem Generałem. Przed chwilą jednak wsłuchiwaliśmy się na sali rekolekcyjnej w rozmowę o posłuszeństwie, a ponieważ jestem confrater ordinis, dlatego też powstrzymuję się i nie będę się gniewał, że narażacie Matkę Najświętszą na dodatkowe pielgrzymki i podróże, licząc, że Ona i w całej Polsce jest wszędzie u siebie w domu. Jestem Wam głęboko wdzięczny, że stwarzacie mi sposobność tej bliskości, w której nie można nic powiedzieć, tylko w milczeniu dziękować, że Bóg działa w Polsce przez Matkę Chrystusową.
Niechaj się głowią teologowie nad tym, jak to jest… Ja sam się wahałem, czy mam mówić „Per Mariam – Soli Deo”, ale teraz tak mówię, bo tak wierzę… Mam na to mnóstwo dowodów, że właśnie Matka Chrystusowa jest Zwiastunką mocy Ojca, który miłuje swoje dzieci, wierzące Jego Synowi w Polsce.
Niech to wystarczy, Drodzy moi, bo i ja lękam się, abym nie powiedział więcej, niż leży to w moim programie. Ale jestem Wam po bratersku wdzięczny, że stwarzacie mi najmilszą chwilę obcowania z moją Matką, a w Jej Obliczu – z Rodziną Paulińską. Przyjęliście mnie do niej w późniejszych latach mego życia, bo nie udało mi się to w jego początkach, gdy zamierzałem to uczynić w pierwszych latach mojego kapłaństwa. Byłem wtedy powstrzymany od tego zamiaru. Powiedziano mi, że moje drogi są inne. Ale nasze drogi spotkały się. Jestem Bogu za to wdzięczny, że w mojej nieudolnej służbie dał mi walną pomoc, jaką Wy jesteście, Drodzy Ojcowie i Bracia Paulini, którzy byliście przewodnikami dla mnie do powierzonej waszej pieczy Matki Jasnogórskiej.
Musiał Dobry Bóg przewidzieć jakieś wielkie wartości waszego Zakonu i jego ludzie, skoro właśnie Wam powierzył Królowę Polski. Ułatwia Wam przez to rozwój waszego życia zakonnego w Polsce, gdyż powstają nowe wspólnoty domowe Paulinów, co nie staje się prawie w żadnym innym zakonie i zgromadzeniu w naszym kraju. Świadczy to wymownie o wartości służby, jaką pełnicie. Gdy patrzę na Was – szczególnie teraz – z jakim oddaniem i umiejętnością, z jakim sercem, szacunkiem i poświęceniem służycie delegacjom parafialnym, przybywającym po Milenijny Akt Oddania, tym bardziej raduję się, że tyle dobroci złożył w wasze miłujące Matkę Jasnogórską – serca.
Bóg Wam zapłać.
Błogosławię Was w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Zbiory Instytutu Prymasowskiego