Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski
ZAKON FRANCISZKANÓW ZROBIŁ „KARIERĘ”.
PRZEMÓWIENIE DO FRANCISZKANÓW W REFEKTARZU W NIEPOKALANOWIE
Niepokalanów, 3 grudnia 1967 r.
Drodzy Ojcowie Prowincjałowie, Ojcze Gwardianie, drodzy ojcowie i bracia!
To wasza dzisiaj jest uroczystość i dlatego wam przede wszystkim należą się słowa najlepszych życzeń i uznania dla waszej pracy, a także słowa radości, że dobremu Bogu podobało się w naszej Ojczyźnie użyć zakon franciszkanów do odnowy religijnej, pod przewodem ojca Maksymiliana, mocami Maryi Niepokalanej.
To jest takie krótkie zdanie. Ale są w nim bodaj wszystkie elementy, które nas dzisiaj tutaj skupiają i radują. Przecież my dobrze wiemy o tym, że w Polsce zakon franciszkanów zrobił wielką „karierę” na Matce Najświętszej. Trzeba się z tej kariery radować. Bo jeżeli karierę robi się najczystszymi środkami, to jest z czego się radować. A nie mogliście dla swej kariery wybrać lepszego środka, jak służba Maryi Niepokalanej. Pod tym względem jesteście, najmilsi, doprawdy rodzajem wybranym, „populus acquisitionis, gens sancta” – „świętym rodzajem”. I doprawdy „regale sacerdotium” – „królewskim kapłaństwem”.
Dlatego my dzisiaj życzymy wam przede wszystkim tego, abyście wytrwali w wierności wobec Niepokalanej. Wasz zakon ma swoje wspaniałe i chwalebne tradycje w dziedzinie czci ku Matce Najświętszej. Wyczuwacie w najbardziej bezpośredni sposób intencje Ojca niebieskiego. Wczuwacie się w te intencje, jakie miał Ojciec niebieski, gdy Synowi swojemu Ciało sposobił, a Syn mówił: „Oto idę, aby pełnić Twoją, Ojcze, wolę”. I dzisiaj wasze intencje są takie same.
Może was czasami niepokoi wzrost jakiejś rewolucji antymaryjnej, ale się tym nie przejmujcie i nie poddawajcie niepokojom. Bo zawsze tak jest: najpierw – „magnum chaos” – „wielki chaos”, później – „tribulatio magna” – „wielki ucisk”, a potem – wielka chwała. To, co się teraz dzieje, to jest ogon miotającego się węża, który podnosi głowę. Czasami przybiera postać anioła światłości. Czasami nawet udaje teologa i poprawia Pismo Święte, Ewangelie dziecięctwa i naukę o dziewictwie Najświętszej Maryi Panny. Wszystkiego chce dotknąć. Nowy nauczyciel nieprawdy. A co słabsze duchy poddają się temu zamętowi. Ale to tylko co słabsze duchy, bo co mocniejsi teologowie widzą niebezpieczeństwo. Może to ich bardziej jeszcze pobudza do głębszego zrozumienia Ducha Świętego, który przemawiał na Soborze, w VIII rozdziale Konstytucji dogmatycznej o Kościele, o przedziwnej obecności Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła.
My to musimy na nowo zrozumieć, teologicznie pogłębić i wtedy zobaczymy, że Maryja Dziewica i Matka jest zawsze „semper Virgo” – „zawsze Dziewicą”. I nie tylko „semper Virgo”, ale zawsze jest Matką, Matką naszą, Matką Kościoła. A Matka rodzi. To jest Jej płodne dziewictwo, które nas nieustannie raduje i Kościołowi zapowiada lepszą przyszłość.
Wspaniały przykład dziecięcej wiary, jakże pogłębiony został na przestrzeni tylu lat pracy i przez ojca Maksymiliana i przez wasz zakon. Ten zdrowy zmysł coraz bardziej dzisiaj zwycięża.
Wzruszające są słowa Ojca Świętego w adhortacji „Signum magnum”. To jest przecież jak gdyby mowa ojca Maksymiliana. Radujmy się z tego zwycięstwa i z takiej chwały. Wierzymy, że Matka Najświętsza swojemu szermierzowi czasu stosownego zgotuje taką chwałę i takie zwycięstwo, że napełnimy się wszyscy dobrami – i cały zakon, i Niepokalanów, a przy tej sposobności i my, Warszawa i archidiecezja.
Tak się cieszę, że liczba powołań franciszkańskich wzrasta i to z terenu archidiecezji warszawskiej. Nie zazdroszczę, raduję się. Dziękuję za to Bogu, bo to jest jakiś znak rzetelnej pracy duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego na terenie archidiecezji. To jest radość biskupa, niewątpliwie.
Gdy tutaj jestem, pragnę podziękować jeszcze za jedno. Mianowicie za to, że drogi o. Jerzy Domański, napisawszy historię Milicji Niepokalanej ostatniego 50-lecia, pozwolił mi uczciwie spędzić noc – przy jego książce. Myślałem, że to będzie lektura, no, pobożna, a to jest niesłychanie ciekawa lektura. Przeczytałem, że tak powiem, za jednym zamachem, chociaż książka liczy sobie czterysta kilkadziesiąt stroniczek. Pragnę podziękować w tej chwili o. Jerzemu za to, że tyle trudu podjął i to tak owocnego. Szkoda, że tej książki nie można „quam primum” – jak najszybciej wydrukować. Ale musimy odprawić jakieś egzorcyzmy, drogi Ojcze, i dobrze je ukierunkować, to może coś z tego wyjdzie. Bo warto w tym kierunku się trudzić. Będziemy niewątpliwie szukali nowych sposobów pracy, nowych dróg przenikania do ludu Bożego, ale z pomocą Tej, która ściera głowę węża, zwyciężymy.
A więc, w imię Boże na nowe 50-lecie! A gdy już poczujecie pełnię czasów, to moich następców bezwzględnie zapraszajcie na jubileusz do Niepokalanowa.
Tekst nieautoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego