Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski
W HOŁDZIE TEJ, KTÓRA UWIERZYŁA.
KAZANIE PODCZAS UROCZYSTOŚCI 50-LECIA MILICJI NIEPOKALANEJ
Niepokalanów, 3 grudnia 1967 r.
Umiłowane dzieci Boże, dzieci moje!
W pierwszą niedzielę Adwentu, na początku nowego roku liturgicznego, wsłuchując się w wołanie Kościoła: „Spuśćcie rosę niebiosa, a obłoki niech wydadzą z dżdżem Sprawiedliwego”, przychodzimy tutaj do świątyni Niepokalanego Poczęcia Maryi, aby podziękować Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu za pięćdziesiąt lat istnienia i działalności Milicji Niepokalanej Dziewicy Maryi, oraz za wszystkie łaski otrzymane w imię Maryi Niepokalanej, przez pokorne posługiwanie sługi Bożego ojca Maksymiliana Kolbego, założyciela Niepokalanowa.
Optymizm katolicki – „Oto nowymi uczynię wszystkie rzeczy” (Ap 21,5)
Zespoleni uczuciami radości i wdzięczności wczuwamy się w słowa Kościoła, który w pierwszą niedzielę Adwentu czyta nam opis końca świata i potężnych przeżyć, towarzyszących ludzkości w owe dni. Już dzisiaj napełniają nas one niepokojem. Nieraz myślimy, że nadchodzi koniec świata. Ale on jeszcze nie przyszedł i zapewne nieprędko nadejdzie. Chrystus chce jednakże, abyśmy znali dokonanie czasów, i dlatego odsłania nam w najbardziej ogólnych zarysach rzeczy ostateczne, budząc w nas jednocześnie nadzieję.
Ludzie czynią wszystko, aby przyspieszyć koniec świata. Mobilizują najpotworniejsze siły i z ich pomocą chcą poruszyć moce niebieskie. Już dzisiaj tu i ówdzie ludzie drętwieją ze strachu i lęku, w oczekiwaniu rzeczy ostatecznych. Wydawało nam się, że glob ziemski stoi mocno i nic mu nie grozi. Myśleliśmy tak jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Dzisiaj prawie każdy wie, co kryją ogromne magazyny mocarstw militarnych. To, co Chrystus przepowiadał, jest niemal we drzwiach i może stać się pierwej, aniżeli się spodziewamy …
Koniec świata, który w tak oszczędnych słowach malował Chrystus, jest możliwy. Jednakże pomimo napięcia tych możliwości, Kościół Boży nadal spokojnie rośnie. Kończąc rok liturgiczny i zaczynając nowy opisem końca świata, równocześnie – na tle wszystkich okropności – zapowiada nadzieję i ukazuje początek „nowego”. „Oto nowymi uczynię wszystkie rzeczy” (Ap 21,5) – przypomina nam w pierwszą niedzielę Adwentu. Poprzez życie i pracę Kościoła przebija przedziwny optymizm i nadzieja. Wprawdzie wielka jest siła niszczycielska, jednak ludzie nie zdołają zniszczyć Bożego dzieła, bo Bóg zawsze potrafi odnowić oblicze ziemi.
Umocniony nadzieją śpiewa nam dzisiaj Kościół: „Rorate coeli desuper” – „Spuśćcie rosę, niebiosa, i niech obłoki wydadzą ze dżdżem Sprawiedliwego. Niech się rozewrze ziemia i zrodzi nam Zbawcę”. To jest optymizm katolicki! W jego imię, pełni nadziei i wiary w potężne moce zbawczej miłości, jaką ma Bóg dla dzieci swoich, spokojnie patrzymy w przyszłość.
W roku 1917, w klasztorze Ojców Franciszkanów w Rzymie, młody student teologii, nowicjusz franciszkański, nasz rodak Maksymilian Kolbe, skupiwszy przy sobie gromadkę braci zakonnych budził w nich nadzieję w zwycięstwo Tej, o której od początku dziejów ludzkości powiedziano: „Ona zetrze głowę węża” (Rdz 3,15).
Była to niezwykła moc wiary. Pamiętam, gdy w roku 1958 wraz z kilku polskimi kapłanami odwiedziłem klasztor franciszkański i celę ojca Maksymiliana, obecnie zamienioną na kaplicę, udzieliło nam się wrażenie przedziwnej mocy wiary człowieka, który widząc ogrom niebezpieczeństw, grożących światu i Kościołowi ze strony niewiary i mocy szatańskich, dostrzegając konspiracyjne siły mocarzy ciemności zwrócone przeciwko Chrystusowi, szukał środków obrony. Znalazł je w Tej, która jedna na ziemi usłyszała zapewnienie: „Ona zetrze głowę węża”. W imię Maryi Niepokalanej Maksymilian Kolbe, pełen nadziei i żywej wiary, rozpoczął w roku 1917 pracę Milicji Niepokalanej.
Pozwólcie, najmilsze dzieci, że rozważając tę przedziwną wiarę, chociaż w krótkich rzutach myślowych uświadomimy sobie potężną wolę Boga, wyrażoną w Adwencie Pańskim – „Adventus Domini”. Jest to nieustanne dążenie Boga do dzieci Bożych, żyjących na ziemi. Ojciec niebieski chce, aby na ziemi był Bóg Człowiek, i dlatego posyła Syna swojego. Syn Boży, skutecznie współpracując z wolą Ojca, pragnie upodobnić się do nas we wszystkim. Przez przyczynę Ducha Świętego, pod sercem Matki ziemskiej, Maryi, przyjmuje postać człowieczą. Rozpoczyna swą wędrówkę po ziemi, podobny nam we wszystkim, prócz grzechu. Stając na czele rodziny ludzkiej, pragnie odnowić oblicze ziemi, „nowymi uczynić wszystkie rzeczy”. Bóg przychodzi i pragnie być z nami. Adwent Boży dopełnia swych obietnic …
Rzecz znamienna, wolą Ojca jest nie tylko to, aby Bóg Człowiek, Syn Boży, narodzony w sposób ludzki, był z nami, ale aby na ziemi, jak każdy z ludzi, miał Matkę. Z woli więc Ojca niebieskiego, obok Syna Bożego jest na tej ziemi Matka Boga Człowieka, Maryja z Nazaretu. I z woli Boga samego zajmuje specjalne miejsce w dziele zbawiania człowieka i powszechnej odnowy ludzkości. Odtąd w każdej duszy, w każdym sercu, w każdym dziecięciu Bożym powtarzać się będzie nieustannie adwent: „Oto nowymi uczynię wszystkie rzeczy”.
Maryja, Niepokalany Rycerz Boga Żywego – w obronie Chrystusa i Kościoła
Ojciec niebieski wyznaczył Maryi na ziemi zadania obrończe wobec Jezusa Chrystusa. Ona Go broni, nosząc w swym łonie. Ona czuwa nad błogosławionym Owocem żywota swojego. Ostrożnie stąpa po ziemi, mając pod sercem Jezusa, powierzonego Jej przez Ojca niebieskiego. Broni Go przed złymi ludźmi, przed prześladowcami w Betlejem i Egipcie. Czuwa na progu skromnego domku w rodzinnym Nazarecie, aby Synowi Bożemu nic złego nie stało się na tej ziemi. Ona jest ku obronie Jezusa Chrystusa. Taka była wola Ojca niebieskiego.
Maryja wypełniła wspaniale, po granice woli Bożej, zadanie obrony Boga Człowieka. Była z nią zgodna nawet wtedy, gdy Syna swojego oddała na krzyż, dla zbawienia dzieci Bożych. Tam była niejako granica Jej możliwości. Ale dla Matki nie kończy się jeszcze zadanie … Ona czuwa na Kalwarii i miłością swoją broni Syna, wiszącego na krzyżu, przed ludzką złością, ustępując pokornie wobec woli Bożej. I oto obecna na Kalwarii w dziele odkupienia, słyszy wyznaczone Jej nowe zadanie. Z ust umierającego Zbawiciela padają słowa, zwrócone do Matki i umiłowanego ucznia, Jana: „Oto syn Twój” – „Oto Matka twoja” (J 19,26-27). W osobie Jana prezentowany był cały Kościół Chrystusowy, po wszystkie wieki. Tymi słowami z wyżyn krzyża Chrystus ogłosił Matkę swoją – Matką Kościoła.
Rozpoczyna się nowe zadanie Maryi – obrona Kościoła. Ona zetrze głowę węża, czyhającego na Kościół Boży, czyli na Chrystusa żyjącego w Kościele, w Głowie i w członkach.
Najmilsze dzieci! Wiemy, jak na przestrzeni dwudziestu wieków, a w Ojczyźnie naszej dziesięciu wieków, Maryja ustanowiona przez Chrystusa ku obronie Kościoła Bożego, obroniła wszystkich, którzy wierzą w imię Boże. Obroniła nasz naród, jak śpiewamy w modlitwie mszalnej na uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, „danej jako pomoc ku obronie narodu polskiego”. To jest nasze „domowe” doświadczenie, które stworzyło błogosławione dzieło.
Głos z Niepokalanowa – przygotowaniem do „Sacrum Poloniae Millennium”
Przychodzi „głos” z Niepokalanowa. Skromny zakonnik rozpoczyna swoje wielkie dzieło, które trudno było zrozumieć wszystkim, bez wyjątku: współbraciom zakonnym, biskupom, kapłanom i wam, najmilsze dzieci, najbliżsi świadkowie zmagań żywej wiary z niemożliwym, z beznadziejnością … Przyszedł człowiek, który miał pełne oczy zagrożenia zbawczego dzieła Boga na ziemi i podniósł głos … Niepokalanów zaczął być coraz głośniejszy, nie tylko w Ojczyźnie, ale w całym świecie. Głos ten dotarł przez Grodno i Kraków do Rzymu, dalekich Indii i Japonii, budząc wszędzie żywe przekonanie, że wprawdzie moce ciemności czyhać będą na błogosławiony Owoc żywota Maryi, ale Ona zetrze głowę węża!
Zapewne Polska przez swą wyjątkową wiarę w obecność Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła była dobrze przygotowana do przyjęcia głosu rycerza z Niepokalanowa, z ufnością i pokorą wołającego do Niepokalanej Matki Boga Człowieka.
Ale gdy dziś, po zakończeniu uroczystości Tysiąclecia Chrztu Polski, patrzymy na początki zmagań ojca Maksymiliana sprzed czterdziestu czy pięćdziesięciu laty, widzimy, że to on właśnie korzystając z kapitału wiary i zaufania do Maryi, rozpoczął dzieło przygotowania narodu na Tysiąclecie Chrztu Polski w imię Niepokalanej. Jeśli w okresie Wielkiej Nowenny tak łatwo było nam, polskim biskupom, wzywać was, najmilsze dzieci, do przygotowania się na Tysiąclecie w imię Maryi, to musimy przyznać, że właściwym przygotowaniem było uporczywe i wytrwałe wołanie ojca Maksymiliana z Niepokalanowa, pokonującego wszystkie przeciwności, na jakie wówczas napotykał. Przygotowaniem był skromny „Rycerz Niepokalanej”, pismo redagowane przez ojca Maksymiliana i jego współpracowników, tutaj drukowane i rozchodzące się po całej Polsce w ogromnej ilości – ponad miliona egzemplarzy! Nie było to przedsiębiorstwo wydawnicze. Nieraz bowiem spotykaliśmy w wagonach kolejowych braci franciszkańskich, rozdających bezpłatnie „Rycerza Niepokalanej”. Wprawdzie pismo budziło wiele sprzeciwów, ale działało wszędzie, gdzie był duch miłości i pokory, gdzie byli ludzie naśladujący pokorę, miłość i wiarę Tej, o której mówimy: „Błogosławiona, iżeś uwierzyła” (Łk 1,45).
Dlatego dzisiaj, podczas uroczystości 50-lecia Milicji Niepokalanej, pragniemy podziękować Bogu za to, że przez działanie ojca Maksymiliana Kolbego przygotował Polskę na „Sacrum Poloniae Millennium”.
My – biskupi Warszawy, w sposób szczególny pragniemy dziękować Bogu za to, że właśnie tutaj, u wrót Warszawy, wybrał miejsce dla błogosławionej pracy ojca Maksymiliana. Ta franciszkańska „stajenka betlejemska” zamieniła się powoli w sanktuarium maryjne i miejsce specjalnej czci założyciela Niepokalanowa, sługi Bożego ojca Maksymiliana.
Walka z Matką Boga – walką z wolą Bożą
Takie myśli mamy dziś przed oczyma, aby oprawa naszej modlitwy dziękczynnej była właściwa. Nie możemy jednak zapomnieć o rzeczywistości. Wyraża się ona w zyskującej na napięciu walce z Matką Boga. Walka z Matką Boga jest walką z wolą Bożą! Bóg bowiem chce, aby na ziemi był Chrystus, zrodzony z Maryi Dziewicy. Tymczasem są ludzie, którzy pragną Go wydziedziczyć z ziemi żyjących. Oni to, pragnąc wydziedziczyć Chrystusa, rozpoczynają walkę z Jego Matką, w przekonaniu, że gdy zwyciężą Matkę, pokonają i Syna.
Może w Ojczyźnie naszej wysiłki te nigdy nie były tak wyraziste i naoczne, jak teraz. W Polsce w tym roku usiłuje się podsumować owoce dziesięciu lat pracy stowarzyszeń ateistycznych, czyli bezbożniczych. Powstały one w 1957 roku, jako stowarzyszenia powołane specjalnie do walki z Bogiem. Jest to ateizm i tak zwana laicyzacja, czyli chęć zeświecczenia życia narodu, odarcia go z motywów, elementów i charakteru religijnego. Trudno więcej o tym mówić. Biskupi polscy polecili kapłanom, aby na początku września odczytali wam, najmilsi, List Episkopatu o zagrażającej nam ateizacji, czyli bezbożnictwie.
Rozumiemy, iż w życiu ludzkim nie brak jest różnych tragedii. Może być niekiedy osobista tragedia, męka człowieka, który zagubił światło i nie widzi Boga. To się może zdarzyć. Człowiek jest istotą wolną i wolność swoją może obrócić nawet przeciwko Bogu i Jego miłości. Nie może tylko narzucić Bogu swojej wolności tak, by odmówił Mu mocy miłowania. Człowiek, który walczy z Bogiem, może się buntować przeciwko swemu Panu i Stwórcy, ale nie zdoła pokonać miłości Bożej. Bóg jest miłością, a miłość nie umiera i wszystko zwycięży!
Istnieje więc niewiara jako osobista tragedia człowieka, której należy szczerze współczuć. Ale istnieje również niewiara i ateizm jako zaplanowany program walki z Bogiem – oderwania narodu ochrzczonego od Chrystusa i Jego Kościoła, i to już jest bezprawie, z pogwałceniem sumienia i wolności osoby ludzkiej. Prócz tragedii osobistych istnieją jeszcze plany i zamierzenia ludzi, którzy, sami dotknięci niewiarą, albo z wyrachowania, lęku i trwogi, albo też z urzędu – „na posadzie ateisty”, opracowują programy walki z Bogiem. Chcą odebrać wiarę w szkole i w rodzinie, na ulicy i w warsztacie pracy, wszędzie tam, gdzie człowiek przez kawałek chleba jest zależny od „mocarzy” tej ziemi.
Walka ta, czyli narzucona ateizacja, jest zjawiskiem niesłychanie bolesnym, jest ciężkim grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. O takich ludziach mówił Chrystus: „Potrzeba wprawdzie, aby zgorszenia były, lecz biada człowiekowi, przez którego zgorszenie przychodzi”. Jest to najcięższy grzech – grzech systematycznej walki z Bogiem, odbierania wiary dzieciom, młodzieży i wierzącemu społeczeństwu. Aż przykro powiedzieć, ale bodaj o takim grzechu mówi się, że nie będzie odpuszczony ani w tym, ani w przyszłym życiu. Kierowani miłością, musimy wszyscy modlić się o to, aby w Ojczyźnie naszej nie było takich ludzi, wobec których sam Bóg musiałby powstrzymać swoje miłosierdzie.
W obecnych czasach powstaje również prąd tak zwanej laicyzacji, czyli zeświecczenia. Może się zdarzyć, że człowiek wystudził swą duszę, odzwyczaił się od modlitwy i nie jest wrażliwy na głos Boży. Można i trzeba to zrozumieć. Ale trudno, najmilsze dzieci, pogodzić się z tym, że w narodzie katolickim układany jest plan, usiłujący zastąpić obrzędy religijne katolików jakimś „cywilnym chrztem”, „cywilnym bierzmowaniem” i „cywilnym ślubem”, czyli analogicznymi uroczystościami, w których nie wolno wspominać o Bogu. Wygląda to niepoważnie. Stwarzanie okoliczności, w których człowiek postępuje wbrew swoim przekonaniom, kierując się lękiem przed utratą chleba, i wyrzeka się wiary, to brak szacunku dla osoby ludzkiej i jej przekonań, to pogwałcenie praw człowieka, a zwłaszcza prawa wolności sumienia.
Któż ma z tego korzyść? Naród, państwo czy rodzina? Powstaje kategoria ludzi kłamiących, udających, że nie wierzą … Słowem – sztuczność, kłamstwo, „społeczne zakłamanie”, jak się dziś coraz częściej mówi! Jeżeli kłamstwo staje się zjawiskiem społecznym, to formuje ludzi zakłamanych, którym nikt nie wierzy, ani rodzina – mąż, żona, dzieci, ani państwo i naród. Ludzie chowają się ze swoją duszą i uczuciami gdzieś pod ziemię. Tworzy się swoista psychika ludzi fałszywych, na których już nikt liczyć nie może. Do tego ostatecznie doprowadziła laicyzacja.
Gdy człowiek zmuszony jest tak żyć całymi latami, budzą się w nim jakieś bezwłady psychiczne, bezwłady woli, serca i myśli. Zwłaszcza młode pokolenie może dojść do nihilizmu, przed którym już dzisiaj ostrzegają w Polsce ludzie trzeźwo myślący, nawet niewierzący.
Ciekawa rzecz, że i w prasie bezbożniczej można wyczytać lęk: Odbierzemy ludziom wiarę, moralność, chrześcijaństwo, postawę modlitwy, doznania religijne, a co im damy?! –Nic!! Stworzymy nihilistów! Młodzież nihilistyczna, bez ideałów, to najstraszniejsza klęska dla narodu i państwa!
Tak oto mniej więcej wygląda zagrożenie narodu przez ateizm i laicyzację.
Bóg chce, aby na ziemi był obecny Jezus Chrystus, ale ludzie usiłują przez ateizm i laicyzację wydziedziczyć Go z ziemi żyjących. W obliczu tej bolesnej walki, my ludzie wierzący musimy być wdzięczni Bogu, iż nie mają mocy nad nami narzucana niewiara i zeświecczenie. Bóg, żyjący w nas, jest o wiele mocniejszy! Jakże trzeba Mu za to dziękować!
Z walki z Chrystusem rodzi się walka z obecnością Maryi w dziele Chrystusa – w Kościele. To Ona dała światu Zbawiciela. Jest to nie tylko nasza wiara, ale historia! Budzą się niekiedy w zlaicyzowanym świecie „nadzieje”, że wystarczy tylko pokonać Matkę Boga, a pokona się Jego samego; trzeba przezwyciężyć i poderwać wiarę w Maryję, a ludzie zapomną o Jej Synu, o błogosławionym Owocu Jej łona … Szczególnie teraz, z niesłychanym nasileniem została podjęta walka przeciwko obecności Maryi przy Chrystusie w Kościele. Raz jeszcze szatan podnosi swą głowę w najrozmaitszych błędach przeciwko czci ku Matce Najświętszej, raz jeszcze „czyha na piętę Jej”.
Z nadzieją ku Matce Kościoła – Błogosławieni, iżeśmy uwierzyli
Rzecz znamienna, że wraz z natężeniem walki przeciwko Matce Najświętszej, w całym świecie rośnie nadzieja ku Matce Boga i Matce Kościoła. Ożywieni tą nadzieją, biskupi polscy prosili Ojca Świętego, aby podczas Soboru ogłosił Maryję Matką Kościoła. Ojciec Święty uczynił to w dniu 21 listopada 1964 roku. Z okazji trzeciej rocznicy tego wydarzenia, wysłaliśmy do Ojca Świętego depeszę dziękczynną. W odpowiedzi na nią otrzymałem wczoraj list, w którym sługa sług Bożych Paweł VI uwydatnia wielkie zasługi biskupów polskich w dziele ogłoszenia Maryi Matką Kościoła, zwłaszcza obudzenie i spotęgowanie nadziei w Jej obecność w życiu Chrystusa i Kościoła.
Czyż nie jest to, najmilsze dzieci, kwiat tej samej gleby, którą uprawiał swą żywą wiarą ojciec Maksymilian tu, w Niepokalanowie, w Polsce całej i na krańcach świata? Naszą wzrastającą nadzieję włączamy do owoców jubileuszu w Niepokalanowie. Z nadzieją idziemy naprzód. Przewodzi nam Ojciec Święty, który z okazji jubileuszu 50-lecia objawień w Fatimie ogłosił List pod tytułem „Znak wielki”. Ukazał w nim, jak wobec napiętej walki z wierzącą Matką z Nazaretu, Matką Boga i ludzi, mamy Ją naśladować w naszym codziennym życiu.
Weźcie do ręki stare zeszyty „Rycerza Niepokalanej”, przewracajcie kartki, czytajcie wypowiedzi ojca Maksymiliana, a zobaczycie, że wszystkie tchną pragnieniem, by rycerze Niepokalanej naśladowali Maryję, Niepokalanego Rycerza Boga Żywego.
Rośnie więc nasza nadzieja, najmilsze dzieci! Walka z Matką Boga, podejmowana jako walka z wolą Bożą, załamie się! Maryja zwycięży! Wolą Bożą jest miłość, a miłość nie umiera. Ona pozostanie! Chociażby świat spopielił się od potęg kosmicznych, preparowanych dziś przeciwko dzieciom Bożym, by wymazać z ziemi żyjących nie tylko imię Boga, ale i Jego dzieci – zwycięży miłość! Na potworny strach odpowiadamy spokojną i ufną miłością.
Mówimy naprzód Maryi: „Błogosławiona, iżeś uwierzyła …”. Powtarzamy dalej Ojcu Świętemu: Błogosławiony, iżeś uwierzył … – Biskupom na Soborze: Błogosławieni, iżeście uwierzyli … – Polskim biskupom, narodowi Wielkiej Nowenny i pielgrzymek nawiedzenia, Polsce Tysiąclecia i heroicznego Aktu 3 maja – oddania się w macierzyńską niewolę za wolność Kościoła: Błogosławieni, iżeście uwierzyli … MARYI!
Ojciec Maksymilian wołał i przypominał: „Ona zetrze głowę węża!” Wszędzie głosił zwycięstwo Maryi Niepokalanej. Tutaj, w swej pracy w Niepokalanowie, na krańcach Japonii, w obozie koncentracyjnym, jako ofiara za brata – rodaka, rycerz Niepokalanej, dający życie w obronie rycerza Polski chrześcijańskiej, głosił zwycięstwo Maryi. Utworzył Milicję Niepokalanej. Włączamy się duchem w jej szeregi. I wraz z nim – wierzymy! Błogosławieni, iżeśmy uwierzyli …
Kończymy nasze rozważania ślubowaniem wierności:
Tobie, Ojcze nieba i ziemi, ślubujemy wierność Twym zbawczym planom, pełnym miłości.
Tobie, Matko Niepokalana, Zwycięski Rycerzu Boga Żywego, ślubujemy wierność naszym zobowiązaniom jasnogórskim, mocą których oddaliśmy się w Twą macierzyńską niewolę miłości, aby wyjednać wolność Kościołowi w świecie i w Ojczyźnie naszej.
Tobie, sługo Boży, ojcze Maksymilianie, ślubujemy wejść w twoje ślady, ożywić naszą głęboką wiarę w potęgę Niepokalanej i poprowadzić twoje dzieło w Ojczyźnie Matki Boga i Matki Kościoła, Królowej Polski, Pani Jasnogórskiej, „danej ku obronie narodu naszego”.
Myśli nasze zamykamy słowami introitu z pierwszej niedzieli Adwentu: „Ku Tobie wznoszę duszę moją, Boże mój, Tobie ufam, niech nie doznam zawstydzenia”. Amen.
Tekst autoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego