1967.04.19 – Kraków – Przemówienie do wyższych przełożonych zakonów męskich w Polsce

 
Kard. Stefan WyszyńskiPrymas Polski

PRZEMÓWIENIE DO WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Kraków, 19 kwietnia 1967 r.

 

Drodzy Ojcowie, Wyżsi Przełożeni Rodzin Zakonnych w Polsce 

Mając tę radość, że mogę ponownie Was ujrzeć we wspólnej Waszej pracy, pełnej troski o zachowanie, rozwój i przygotowanie rodzin zakonnych do pracy posoborowej, przede wszystkim pragnę całym sercem powitać Was imieniem całego Episkopatu Polski i własnym, oraz przekazać Wam, zwłaszcza z ostatniej Konferencji Episkopatu – sto pierwszej z rzędu w Polsce powojennej – wyrazy braterskich uczuć i wspólnoty, w tej wielkiej trosce, która ogarnia zarówno Ordynariuszów diecezjalnych jak i zakonnych, o dobro Kościoła Chrystusowego w naszej Ojczyźnie.

Cała obecna sytuacja Kościoła w Polsce, o czym szczegółowiej mówić będzie ks. Bp Dąbrowski, wyraża się właściwie w tym zmaganiu nie tylko o byt, ale w zmaganiu o to, ażeby mowa Boża biegła i by się rozjaśniała – „Sermo Dei currit et clarificetur”, żeby mowa Boża nie była skrępowana – „Verbum Dei manes aligatum”. I żeby w ten sposób wypełnić zadanie wspólne, które na nas ciąży.

Drodzy moi – pozwólcie, że u podstaw tych kilku myśli, które pragnę rozwinąć, choćby się niektóre powtarzały, postawię jednak tę przedziwną jedność widzenia Kościoła Bożego, zawartą w Konstytucji dogmatycznej o Kościele. Jak gdyby jednym rzutem oka oglądanie całości tej przedziwnej zawartości, jaką niesie w sobie Kościół Boży, że swoim wspaniałym Misterium – Chrystusa, działającego w głowie i członkach i współdziałająca z tym Misterium Chrystusa i Kościoła Maryja. Skierowani każde według właściwego zadania – Chrystus według woli Ojca, Maryja według woli Syna swojego, ażeby Lud Boży napełnić wszelkim błogosławieństwem, wszelką mocą. Mocą wysłużoną przez Chrystusa i mocą czerpaną z Krzyża Chrystusowego przez Pośredniczkę Łask Wszelkich, Te moce żyjące w Ludzie Bożym są tak skuteczne, że właśnie z niego wyprowadzana jest hierarchia, zakony i świeccy i wszyscy skierowani ku świętości, ku realizacji eschatologicznych zadań Kościoła.

Takie widzenie Kościoła tym jednym syntetycznym spojrzeniem, ma olbrzymie znaczenie dla całej naszej pracy i współpracy. Dla pracy hierarchii, duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego i współpracy przewożonych diecezjalnych i zakonnych. Kościół Boży tak się przedstawił współczesnemu światu, że trzeba w nim widzieć zadanie choć podzielono, to jednak nie rozdzielone, nie przeciwstawione sobie, jako, że wszystkie są nam zlecone przez Chrystusa: Qui facit utraquae unum. I największa modrością, która jest zawarta właśnie w tej Konstytucji, jest widzenie jedności z dobrze złożonej wielości. W związku z tym, chciałbym się podzielić uwagami, które poczynił Kard. I. Antoniutti – Prefekt Kongregacji Zakonników, w swoim przemówieniu skierowanym wprawdzie do Międzynarodowej Konsulty Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich, w miesiącu lutym – marcu ub. roku, w czasie zebrania generalnych delegatek Unii Międzynarodowej Wyższych Przełożonych. Jego uwagi, jakkolwiek skierowane do Przełożonych żeńskich, zawierają myśli, mogące mieć znaczenie dla nas. Zresztą treść tych wypowiedzi na pewno jest znana, przynajmniej niektórym Przełożonym Wyższym, a gdyby nie było znane nawet samo przemówienie, to już w pracy Konsulty i na zebraniach Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich te słowa właściwie żyje i wydają owoce. Nie będą wiec nowe, ale wydaje mi się, że my jesteśmy na takim etapie pracy, że te same, znane, proste zasady trzeba często powtarzać, aby zrozumieć cały wielki sens tego zjednoczenia i zespolenia całej tej Bożej Armii, która służy przez pokorę i przez pokorę zwycięża. To nie są rzeczy łatwe, Sobór wymaga od nas rzeczy trudnych. Sobór nie jest ułatwianiem życia, ale w pewnym sensie wypełnianiem życia, Często, niestety, aggiornamento jest pojmowane tak przez duchowieństwo diecezjalne, jak i zakonne, jako rozwiązywanie zakonów. A trzeba przypomnieć Chrystusowe powiedzenie: „nie przyszedłem zakonu rozwiązywać, ale go wypełnić”. I również Sobór stawia to założenie na czele swego aggiornamento. I choć to nie jest w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale aggiornamento to nie rozwiązywanie, ale wypełnienie zakonu. Wypełnienie ducha zakonu i jak gdyby nowe ujrzenie, nowe zrozumienie ducha właściwego danej rodzinie zakonnej.

Teraz się będę nieco powtarzał, dlatego, że jak już powiedziałem, musimy nieustannie nawiązywać do źródeł, a źródłami w tej chwili są dla nas przede wszystkim Konstytucje, Dekrety i Deklaracje Soboru Watykańskiego II, Stad nasze włączenie w Kościół, zgodnie z Konstytucją dogmatyczną o Kościele. I choć widzimy w Konstytucji rozdziały: hierarchia, świeccy, zakony, to jednak one związane są w całość, a mądrość wykonawcza, którą mamy czerpać z tejże Konstytucji polega na szukaniu tego unum. Na tym polega siła odnowy Kościoła i na tym polega zrozumienie ducha Soboru, który wyraża się nie w przeciwstawianiu jednych drugim, ale w zespalaniu jednych i drugich dla wspólnego dzieła. Żeby to dzieło lepiej prowadzić, Stolica Apostolska mocno podkreśla, by powołane do życia Konferencje i Rady Wyższych Przełożonych Zakonnych były utrzymane i owocnie z sobą współpracowały. Tak więc gdyśmy rozpoczynali pracę na odcinku życia zakonnego z Biskupem Dąbrowskim, mogło się niekiedy zbyt wczesnym wydawać dążenie do tej wspólnoty, później otrzymaliśmy bezpośrednie poparcie Stolicy Świętej.

W Polsce wprawdzie wychodziliśmy z założeń nieco użytkowych, by uratować życie zakonne od tego losu, jaki spotkał je w Czechach czy na Węgrzech, Nie przypisujemy sobie zasługi; była to przede wszystkim łaska, udzielona przez Boga, Polsce chrześcijańskiej. Dziś mamy już najwyższą aprobatę Soboru Watykańskiego II dla wspólnej pracy naszych rodzin zakonnych, dla Konferencji i Rad Wyższych Przełożonych zakonów męskich i żeńskich. Cel jasny – współdziałanie w lepszym osiąganiu zadań poszczególnych instytutów zakonnych, Tu nie idzie o zamazywanie ducha tych rodzin i błędem byłoby chcieć sprowadzić całe bogactwo form życia zakonnego do jakiegoś schematu; czy to będzie dotyczyło zakonów, zgromadzeń czy nawet instytutów, chociażby tego typu, jakie powstały pod działaniem Ducha św. w O. Honoracie, byłoby to trochę przeciwko Duchowi Świętemu. I nawet wtedy, gdyby się zdawało, że jakaś instytucja zakonna jest w stanie pewnego upadku, to też nie jest rozwiązaniem likwidacja jej, ale jak gdyby wzajemna mutua conspiratio do tego, żeby jej pomóc wydźwignąć się z chwilowego załamania i zachować to, co kiedyś dla dobra Mistycznego Ciała Chrystusowego, z pomocą Założycieli i Fundatorów zostało w niej ukazane.

Tak więc nawiązując do myśli wypowiedzianych przez kard. I. Antoniutti, chcę jeszcze raz podkreślić ważność zachowania odrębnych właściwości rodzin zakonnych, bo to jest bogactwo Kościoła, wyraz Jego pomysłowości i dynamizmu. Uwydatnianie tej specyfiki ma ukazać szacunek Ducha Bożego dla działania człowieka, kierującego się natchnieniem i łaską Bożą. Kościół więc nie chce jednolitej armii, jednakowo umundurowanej, rządzącej się jednakowym regulaminem wojskowym, bo Kościół ma zbyt wiele szacunku dla osobowości ludzkiej. W ekonomii Bożej człowiek zbyt wiele znaczy, choćby bardzo pokornie o sobie myślał.

Zaufanie Kościoła do tej różnorodności i bogactwa form w życiu zakonnym, jest też wyrazem zaufania do „inicjatywy prywatnej”. Pamiętajmy, że żyjemy w atmosferze kolektywizacji, a to jest zawsze jakieś sprowadzanie do prymitywu. Prymityw psychik, prymityw myśli i działania, to jest zwykle biurokracja, bezduszność. Może i ma jakieś swoje dobre przejawy, ale nie w tego typu instytucji, jaką jest Kościół, gdzie człowiek tak wiele znaczy. Bo przecież Chrystus propter nos homines et propter nostram salutem descendit de caelis et homo factus est. W Kościele zawsze najwięcej znaczy człowiek; tak, że nie będzie grzechem powiedzieć, że całe działanie Kościoła, za przykładem Chrystusa, jest w jakimś wymiarze homocentryczne, chociaż ten człowiek za wszelką cenę stara się być teocentryczny. I dlatego kultura katolicka jest tak fantastycznie bogata, ponieważ opiera się na szacunku osoby ludzkiej, a więc jest personalistyczna i po chrześcijańsku humanistyczna. Wspaniałe świadectwa tegoż personalizmu i humanizmu mają swoje przejawy i na terenie życia zakonnego.

Mamy też tutaj – jak mówi Kard. Antoniutti – wyraz uniwersalności Kościoła, który się nie zamyka w jakiejś jednej komóreczce i nie dmucha po sekciarsku w jakąś jedną iskierkę. On rozpala ognie wszędzie, rozpala je w każdej duszy, przez to tworzy najrozmaitsze formy życia i współżycia. Ideałem współpracy nie jest uniformizm, ale współdziałanie w duchu wzajemnego zrozumienia, szacunku i pomocy.

U nas w Polsce, gdy jesteśmy świadkami tych prób, aby sprowadzić wszystko – w dziedzinie moralności, wychowania, socjologii i polityki – do jakichś pierwotnych elementów, szczególnie doniosłą rzeczą jest zrozumienie praw, obowiązków i godności osoby ludzkiej, w myśl dokumentów: Konstytucji dogmatycznej o Kościele, Konstytucji pastoralnej o Kościele w świecie współczesnym, encykliki Pacem in terris i tej najnowszej Populorum progressio. To są dokumenty olbrzymiej miary i doniosłości. One przerastają wszystkie inne, które mogłyby być dzisiaj przedmiotem „obrotu międzynarodowego”. Budzą myśl ludzką – w jakimś stopniu zahamowaną i zalęknioną, dodają jej odwagi.

Stąd – znów wracam do wypowiedzi kard. Antoniutti – głębsze wnikanie w ducha nauki Soboru o zakonach. Wmyślanie się w te zasady soborowe uchroni zakony od chwytania tylko zewnętrznych zmian i koncesji wolnościowych: bo ludziom, którzy nie zrozumieli do końca ducha Soboru – czy to będą księża diecezjalni czy zakonni czy świeccy katolicy – często się wydaje, że takie czy inne zewnętrzne zmiany mają być wyrazem tej postępowości życia posoborowego i jak gdyby wprowadzanie go. Tu przecież nie idzie o schemat, ale o tę wewnętrzną wartość, która jest w człowieku,. Sobór nie zachęca nas do deobligacji, do arbitralności, ale każe więcej myśleć o tym, co mówi o Zakonach Sobór i Papież, niż różne opinie, sobory, laicystyczne wypowiedzi czy wskazania polityczne.

Nasza prasa, tzw. postępowa bardzo lubi zajmować się min. i życiem zakonnym; wypisują nam najrozmaitsze recepty, a niektórym słabszym głowom to się nawet podoba. A tymczasem czego my duchowni, zakonnicy, możemy się nauczyć z takich artykulików, które są niekiedy ogłaszane w tej prasie. Autorzy ich często idą właśnie po tej linii deobligacji, a Sobór idzie po linii budzenia sumienności, budzenia ducha i woli wypełniania zakonu, a nie rozwiązywania zakonu, I dlatego musimy wszyscy wzajemnie się ostrzegać – przełożeni rodzin diecezjalnych i zakonnych – przed tym niebezpieczeństwem chwytania wszystkiego od strony zewnętrznej, od tej powierzchowności, żeby nie sprowadzić wszystkiego do jednego mianownika, robi się w rezultacie jedna armia. Zaciera się różnice, bo ludziom o słabej inteligencji łatwiej rządzić jest schematami aniżeli indywidualnościami, aniżeli osobowościami. I tak niekiedy próbujemy rządzić i my według tych ułatwionych, skróconych schematów, sami naśladujemy jakieś te zewnętrzne tylko przemiany, zamiast wnikać w ducha Soboru, poprzez znajomość zwłaszcza dokumentów soborowych. Bez znajomości tych dokumentów w ogóle nie można myśleć ani o odnowie zakonów, ani o odnowie Kościoła w ogóle.

I wszystkim tym – nawet świeckim katolikom – którzy przychodzą do nas z zapytaniem co mają czynić, zawsze odpowiadamy: jest moment jakiegoś studiowania, wmyślania się, bierzcie więc do ręki dokumenty soborowe. Przyszli do mnie kiedyś całą grupą ludzie – jak przypuszczam, dobrej woli – i zaczęli mówić o swej pracy, jak to oni biorą za przedmiot swych rozważań Konstytucji dogmatycznej o Kościele i prowadzą badania metodą „kontrowersyjną”. Odpowiadam na to: są takie dokumenty, które można poznawać metodą kontrowersyjną, chociażby Konstytucję pastoralną, ale jeśli idzie o Konstytucję dogmatyczną o Kościele, to jej się trzeba naprzód nauczyć. Dobrze się nauczyć, pamiętając, że Kościół jest nie tylko dialogujący, ale nauczający – magisterium. Dlatego też i na terenie naszej pracy w diecezjach, my przede wszystkim staramy się uczyć nauki Soboru i to samo trzeba by chyba robić w rodzinach zakonnych, bo praca Biskupów i Przełożonych Zakonnych musi iść razem, bo my – zgodnie z dzisiejszym pojmowaniem odpowiedzialności – wszyscy odpowiadamy za Kościół. Biskupi, duchowieństwo diecezjalne, przełożeni zakonni i ich rodziny. Stąd – znowu wrócę do myśli kard. Antoniutti – dla tej odnowy zawsze najwyższą normą życia będzie duch Ewangelii Chrystusowej. Bazą będzie nadprzyrodzoność, bez której zakony zejdą do roli zwykłych stowarzyszeń. Jeśli my wszyscy – duchowieństwo diecezjalne czy zakonne – damy się odrzeć z nadprzyrodzoności i wrażliwości na nadprzyrodzoność, to zaczną ras tylko badać socjologicznie, a od socjologicznego badania Kościoła jako społeczności, przejdą do postulatów politycznych, w końcu na drobne nas rozmienią i jak piasek rozpłyniemy się w masie. Trzeba więc najbardziej uwydatniać to, co w Mistycznym Ciele Chrystusa jest najistotniejsze, co nas wiąże, co wiąże od wewnątrz Kościół i instytucje w Kościele, to jest ta więź nadprzyrodzoności. Idzie tu nie o upodobnienie się do świata, ale o głębszą wierność duchowi Ewangelii, a do tego trzeba tkwić w Kościele, jako żywym organizmie, trzeba uczestniczyć w misterium Kościoła, tak iżbyśmy wyczuwali obecność Chrystusa działającego, ożywiającego, uświęcającego. Do mnie należało na Soborze podkreślić – w związku ze schematem – że powinno się mówić nie tak, jak było w Schemacie I: o Kościele wojującym, ale trzeba raczej mówić o Kościele ożywiającym i uświęcającym. To jest bowiem istotne zadanie Kościoła, któremu oczywiście niekiedy przypadnie prowadzić bojowanie na tym świecie; ale skuteczność tego bojowania będzie zależała od tego, o ile jest on ożywiający i uświęcający wewnętrznie.

Musimy także pamiętać, że w tej naszej pracy nie ma właściwej odnowy bez wierności duchowi Zakonodawcy.  Trzeba więc rozwijać jego duchowość, wczuwać się w jego wolę zaradzenia potrzebom czasu swego i z tą świadomością, że gdyby Założyciel żył w naszych czasach, na pewno widziałby jego potrzeby. Ten postęp musi być uporządkowany, a nie anarchiczny. Jednak mimo, że ulegają zmianom pewne instytucie tradycyjne, duch zakonu musi pozostać niezmieniony. Właśnie pielęgnowanie ducha zakonu, gwarantuje prymat ducha wśród tych przemian zewnętrznych. Już nie będę mówił jak ważna rzeczą jest zachowanie owego prymatu ducha z pomoc modlitwy, umartwię – nie, ofiary, wyrzeczeń osobistych, unikania jakiejś łatwizny życiowej, do czego szczególniej spieszy się to młode pokolenie duchowieństwa tak diecezjalnego jak i zakonnego. Tu wspólny los nas łączy, wspólna troska i wspólne zadanie.

Ostrzegamy naszych kapłanów diecezjalnych i prosimy – ostrzegajcie swoje duchowieństwo zakonne przed tą łatwizną życiowa. Źle robi ten przełożony zakonny? który zaczyna aggionamento zakonne od tego, że wiesza na kołku swój habit zakonny i paraduje w stroju „pomocnika fryzjerskiego”… nie tędy droga. Zapewne – jak mówi Kard. Antoniutti – zawsze celem, ku któremu wszyscy jesteśmy skierowani, to bodzie apostolstwo miłości, ale trzeba pamiętać, że jest ono owocem intensywnego życia wewnętrznego, a nie na odwrót.

Przechodząc do rzeczy bardziej aktualnych, chciałbym dać kilka wyjaśnień, które mogą Was interesować, jako Synów Kościoła Świętego w Polsce. Kilka informacji dotyczących misji Msgr. Casaroli w Polsce. Misja jego wynikła z inicjatywy, która się zrodziła w Warszawie, gdy był po raz pierwszy prywatnie, w listopadzie rok 1966, w moim domu na Miodowej. Był wtedy przysłany przez Ojca Świętego z konkretną misją, którą załatwił i pojechał. Ale ponieważ ciągle jest aktualna sprawa ułożenia stosunków Kościół – Państwo, dlatego też uważaliśmy, że niezbędna rzeczą dla ułożenia tych stosunków jest poznanie polskiej, bezwzględnie odrębnej rzeczywistości, innej aniżeli w Czechach, na Węgrzech czy Jugosławii. Nie rozeznanie tej rzeczywistości mogło by stworzyć pokusę rozwiązywania naszych spraw po linii schematu. Dlatego wystąpiłem z propozycja, ażeby Sekretariat Stanu skierował do Polaki swojego obserwatora dla kontaktu z tą rzeczywistością. Propozycja o tyle ryzykowna, że nie leżała w zwyczaju dyplomacji watykańskiej. Nadto nie wiadomo było jak się władze polskie ustosunkują do tej propozycji. Ale kiedy Msgr Casaroli przedstawił ten projekt podróży Ojcu Świętemu, uznano go za pożyteczny i nie bacząc na rezultaty, zgłoszono się do Władz państwowych. Osiągnięcie decyzji nie było łatwe, ale obecność p. Podgornego na Watykanie prawdopodobnie wpłynęła na to, że nagle Msgr. Casaroli otrzymał zezwolenie na przyjazd do Polski w towarzystwie prałata Deskur, dla zapoznania się z naszą rzeczywistością, Przybył, więc ułożyliśmy plan, że byłoby dobrze, by raczej działał w terenie aniżeli w Warszawie. Zamieszkał w nuncjaturze, aby mieć pełną swobodę kontaktowania się z kim chce, ponieważ ciągle się o tym mówi, że ja – chociaż zawierałem już dwa porozumienia – jestem przeciwnikiem porozumienia. I dlatego zaistniały te trzy podróże Msgr. Casaroli i kontakty ze wszystkimi biskupami w terenie. Tam też spotykał się z duchowieństwem diecezjalnym, zakonnym, z rodzinami zakonnymi, alumnami, z tymi świeckimi katolikami, z którymi zdołał rozmawiać, bo kandydatów na rozmówców było strasznie dużo. Ja byłem z nim tylko w Gnieźnie, ze zrozumiałych powodów. Wszędzie gdzie indziej jeździł sam. A teraz, ten ogromny materiał, który zebrał, będzie służył do studiów w Sekretariacie Stanu, a gdy będzie należycie przestudiowany i przedstawiony Ojcu Świętemu, wtedy prawdopodobnie Stolica Święta, która jest tutaj inicjatorką, przystąpi do nowego etapu tego niełatwego zadania.

Sprawy jeszcze bardziej szczegółowe dotyczą naszych prac duszpasterskich, w które wy Najmilsi coraz bardziej włączacie się, bo Wasi Confratres prowadzą tę pracę i w dziedzinie parafialnej i na misjach i na rekolekcjach i w tej błogosławionej pracy – za którą jesteśmy Wam specjalnie wdzięczni – w czasie Wielkiej Nowenny i roku ub., roku Te Deum. W wielu diecezjach przygotowanie do Te Deum diecezjalnego przypadło duchowieństwu zakonnemu, mamy to świadomości i chowamy głęboko w sercu wdzięczne uczucia.

W tym też celu zapoznajemy Was z planami pracy duszpasterskiej Episkopatu na najbliższy okres.

Przy współpracy kilku biskupów, kapłanów diecezjalnych i zakonnych, a w dużym stopniu przy cierpliwej współpracy kapłanów zakonnych, przygotowuje się Program homiletyczny na najbliższe pięć lat. Ten program oczywiście niełatwy, bo wymaga pogodzenia postulatów duszpasterstwa zwykłego z postulatami soborowymi, ma w dużym stopniu ukazać Osobę Chrystusa, żeby odpowiedzieć we właściwym stopniu tym ujęciom, które są zawarte w Konstytucji dogmatycznej o Kościele – Misterium Kościoła, Chrystus i obecna w Misterium Chrystusa i Kościoła – Maryja. To jest zadanie. Na tym tle ma być ukazany żyjący w Kościele Chrystus – w głowie i członkach. Temu się poświęca pierwszy rok pracy homiletycznej, A potem przyjdą następne.

Następny etap to jak najbardziej mocne ustawienie pojęcia ludu Bożego i wyprowadzenie wszystkich wniosków – duszpasterskich, ascetycznych, mistycznych, liturgicznych, teologicznych z zakresu teologii fundamentalnej, dogmatycznej, moralnej itd. Praca olbrzymia, ale musi być dokonana i w następnych latach programu homiletycznego rozwinięta. Ta praca wymaga ogromnej cierpliwości, ale dzięki Bogu jest Komisja, która nad tym pracuje i na tę cierpliwość się zdobywa. Przedstawiane przez nią programy są krytykowane, nawet zawzięcie, ale to jest nawet dobrze i dla programu i dla autorów, bo „in patientia vestra posidebitis animas vestras”.

Konferencja Episkopatu, po przejściu tych programów przez Komisję Duszpasterską, Katechetyczną i Maryjną, udziela swych uwag i odsyła do Komisji, która nadal nad tym cierpliwie pracuje, I już w tym nauczaniu homiletycznym, które ma być przedmiotem naszej pracy – duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego – przez najbliższe lata, coraz lepiej widać Sobór.

Tutaj odsłonię swoją prywatną myśl, która może mieć dla Was takie czy inne znaczenie, mianowicie: wydaje mi się, że dla dobrego posługiwania się treściami soborowymi, tymi skondensowanymi ujęciami, zawartymi zwłaszcza w Konstytucji dogmatycznej o Kościele, trzeba jeszcze bardzo dużo czasu. Bo taka Konstytucja jest wyrazem pracy. To jest praca wieków – teologów, myślicieli, Soborów, Synodów, Uniwersytetów itd. Ja przecież siedziałem cztery lata na Soborze i rzadko, którą sesję opuściłem, a gdy teraz biorę do ręki tę Konstytucję dogmatyczną o Kościele i czytam ją na nowo, to tak jak bym coś nowego widział, jak bym przespał Sobór.

Widzi się działanie Ducha Św. w tym dokumencie, w który trzeba się wgryzać nie tylko umysłem, ale sercem, wiarą, i miłością, żeby to wszystko dobrze wydedukować. I dlatego też, zanim znajdziemy właściwy język, by mówić naszemu Ludowi o przewodnich myślach Soboru, to tę skondensowaną potrawę musimy rozmienić na niemal dziecięcy pokarm. I dlatego ja, w swojej Archidiecezji gnieźnieńskiej i warszawskiej umyśliłem taką strawniejszą „papkę”, którą nazwałem Społeczną Krucjatą Miłości. Wydaje mi się, że od tego trzeba zacząć. Oczywiście nie narzucam tego absolutnie ani Episkopatowi, ani przełożonym zakonnym, ale wydaje mi się, że od tego trzeba zacząć, żeby dobrze przedstawić – jak to już w swoim liście wielkopostnym uczyniłem – to, co jest istotne w nauce Kościoła. Odsłonić Boga, jako Miłość, Jezusa Chrystusa, który jest wysłannikiem Ojcowej Miłości, pokazać przy Nim – jak to czyni Konstytucja dogmatyczna o Kościele – Matkę Pięknej Miłości, współdziałająca z Chrystusem, ukazać Kościół jako głosiciela i obrońcę miłości i w tym duchu dopiero wydobyć to przenikanie Ducha Miłości do rodziny ludzkiej. Przypomnieć i uświadomić to tym, których nazywamy apostołami Miłości – kapłanom. Wydaje mi się, że jeżeli my tej wielkiej siły, działającej w świecie nie pokażemy współczesnemu człowiekowi, to on się „rozmieni na drobne”.

Musimy też w naszej pracy duszpasterskiej – i to jest prośba Episkopatu Polski, którą kierujemy do Was – włączać się w Akt z 3 Maja ubiegłego roku, tzn. Akt oddania się Narodu w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła w Polsce i w świecie. Po złożeniu tego Aktu Ojcu Świętemu, otrzymaliśmy Jego Breve, z najwyższą aprobatą: „Słuszną kierowani myślą dokonaliście tego Aktu w świątyni Jasnogórskiej, bowiem z ową sławną Stolicą kultu Maryjnego wiąże się szczególna chwała i sława waszej Ojczyzny, a lud wasz dręczony klęskami, tam właśnie znajdował zawsze przeobfitą pociechę”. I jest też takie zdanie, że nie mogliśmy lepiej, wspanialej uczcić rocznicy tego dnia, kiedy to Polska przyjęła skarby religii chrześcijańskiej i poddała się pod najsłodsze jarzmo Chrystusa i Jego Matki. Mówię dlatego o tym, że i w szeregach duchowieństwa zakonnego, tak jak i diecezjalnego, zwłaszcza w pewnych kręgach dużo było zastrzeżeń przeciwko Aktowi z 3 Maja ubiegłego roku. Otóż Ojciec Święty widzi w tym oddaniu za wolność Kościoła w Polsce i w świecie takie powiązanie ze Stolicą Świętą, że kazał ten nasz Akt umieścić przy grobowcu św. Piotra w Rzymie. A my, w dniu 3 Maja br, wszyscy Biskupi, zebrani w specjalnej uroczystości na Jasnej Górze, umieścimy Breve Pawła VI przy Cudownym Obrazie Batki Bożej Jasnogórskiej. Pozostaje nam realizacja budzenia odpowiedzialności za Kościół w duchu Soborowym i w duchu tego Aktu z 3 Maja ubiegłego roku. To są najpilniejsze zadania duszpasterskie, które pragniemy, aby stały się przedmiotem Waszej pracy na ambonie, w katechizacji, na misjach i na rekolekcjach, zwłaszcza gdy idzie o rekolekcje dla duchowieństwa diecezjalnego.

Stąd niezbędna jest bliższa współpraca i współdziałanie przełożonych wyższych z biskupami. I my oczekujemy, zapraszamy duchowieństwo zakonne do najrozmaitszych Komisji pracujących przy Konferencji Episkopatu /jest ich przeszło dwadzieścia/. Proszę też Confratres, abyście sprawę tego wyrównania społeczno-psychologicznego uważali za wspólną, żeby reakcje na zachodzące przemiany były właściwe, tzn. nie po linii przeżyć czysto zewnętrznych, fenomenologicznych, ale żeby to było przeżywanie wewnętrzne i jakaś dojrzałość duchowa nadprzyrodzona. Musicie w pełni podzielać troskę Episkopatu, to nie jest sprawa duchowieństwa diecezjalnego, czy zakonnego, ale to jest sprawa duchowieństwa w Polsce w ogóle. Stąd wysiłki biskupów w kierunku jednoczenia duszpasterzy. Napotykamy dużo trudności, mamy pod tym względem rzeczy nierozpracowane, ale powoli wszystko dojdzie do właściwej normy.

Czuwajcie zwłaszcza nad niespokojnymi duchami. Pamiętajcie, że już św. Paweł ostrzegał w swoich listach, przed tymi, co chodzą jako te wiatry noszone niepokojem wewnętrznym na wszystkie strony,, Są ludzie, którzy maje w sobie niepokój i ten niepokój udziela się innym, w tym niepokoju dochodzą do takiej emocji i pasji, że trudno zrozumieć czy to ten sam człowiek, którego znam. Coraz częstsze są wnioski o zwolnienie z obowiązków, wynikających ze święceń kapłańskich i zauważyliśmy, że takie wypadki, choć ich jest kilka w Polsce, budzą niepożądany skutek. Trzeba więc, ściślejszych kontaktów, zwłaszcza przełożonych domowych z podwładnymi, trzeba więcej czujności przełożonych wyższych, żeby się nie obarczali nadmiernymi pracami, zwłaszcza w dziedzinie duszpasterstwa, misji, a mieli więcej czasu dla współbraci, trzeba też ściślejszego kontaktu osobistego przełożonych domowych czy wyższych z ordynariuszami Diecezji. No i kontakt przedstawicieli wyższych przełożonych z przedstawicielami Episkopatu na terenie Komisji, bo wspólne dobro tego wymaga. Wysiłek w tym kierunku towarzyszy pracy mojej, jako Prymasa, od początku. Wydaje mi się, że korzyść z tej współpracy dotąd mamy przynajmniej tę, że nie udało się dotąd mocarzom ciemności rozbić życia zakonnego, czym nie może się pochwalić nikt w tym tzw. bloku socjalistycznym. Ale mówimy to z wielką pokorą, bo wiemy, że to wielka łaska Boża. Prawdopodobnie Wasze modlitwy i waszych współbraci w rodzinach zakonnych, jakieś wielkie poświęcenia i ofiary wielu to sprawiły, że życie zakonne zdołało się u nas zachować i mam wrażenie, że to też zasługa tych zakonników, którzy pracują w Sekretariacie Prymasa i w Wydz. Spraw Zakonnych, przy Sekretariacie Prymasa.

Dziękuję za cierpliwość, z jaką mnie wysłuchaliście. Wiem, że cały szereg spraw, którym służymy całą duszą i ja i obecny tutaj bp Dąbrowski, nie został tak załatwiony, jak byśmy tego chcieli.

Wiemy, że w wielu wypadkach muszę się odwoływać do facultatis specialissime, które, gdy idzie o życie zakonne mam nie od Kongregacji, ale od Ojca Św. bezpośrednio i dlatego nie jest dla mnie instancją nawet Kongregacja, tylko Sam Ojciec Święty. Rzadko się do tej władzy odwołuję, czasami muszę. Zawsze jednak rządzę się tym zrozumieniem, że jeden jest Kościół Boży, chociaż jest ta wielość, ta wspaniała rozmaitość, to jednak unitas in Christo. I tak też patrzymy na te błogosławione dary, które Kościołowi Świętemu w Polsce daje Jezus Chrystus przez powołania diecezjalne i zakonne. Niech Was Pan Bóg, Najmilsi, w tym Waszym trudzie, Waszych zmaganiach się, cierpieniach, może i bólach i zawodach i pociechach – nieustannie przez Dziewicę Wspomożycielkę, Matkę Pięknej Miłości jednoczy, zespala i duchem miłości i ofiary przenika.

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

1981.05.01 – Warszawa – List do o. Stanisława Podgórskiego CSsR, przewodniczącego KWPZM

1981.03.06 – Warszawa – Franciszkanizm dzisiaj. Przemówienie z okazji jubileuszu 800-lecia urodzin św. Franciszka z Asyżu

1981.01.08 – Warszawa – List do zakonnych rekolekcjonistów i misjonarzy ludowych, zebranych na dorocznym kursie