Home DokumentyPolskie dokumenty o życiu konsekrowanymEpiskopat PolskiPisma, przesłania i homilie bł. Stefana Kard. Wyszyńskiego 1967.04.02 – Niepokalanów – „Wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat”. Kazanie w dniu oddania mężczyzn Archidiecezji Warszawskiej w macierzyńską niewolę Maryi

1967.04.02 – Niepokalanów – „Wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat”. Kazanie w dniu oddania mężczyzn Archidiecezji Warszawskiej w macierzyńską niewolę Maryi

Redakcja
 
Kard. Stefan WyszyńskiPrymas Polski 

„WSZYSTKO, CO SIĘ NARODZIŁO Z BOGA, ZWYCIĘŻA ŚWIAT”.
KAZANIE W DNIU ODDANIA MĘŻCZYZN ARCHIDIECEZJI WARSZAWSKIEJ
W MACIERZYŃSKĄ NIEWOLĘ MARYI

Niepokalanów, 2 kwietnia 1967 r.

 

Ekscelencjo, najdostojniejszy Księże Biskupie, umiłowani kapłani archidiecezji, drodzy ojcowie i bracia zakonni, ojcowie, młodzieńcy, mężowie rodzin katolickich archidiecezji warszawskiej, wszystkie umiłowane dzieci Boże, dzieci moje!

Liturgia święta w okresie wielkanocnym podaje nam niezwykle potężne słowa z Pierwszego Listu św. Jana Apostoła: „Wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A zwycięstwem, które odnosimy nad światem, jest wiara nasza. Któż jest, który zwycięża świat, jeśli nie ten, co wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?” (1 J 5,4-5).

Najmilsze dzieci Boże! W okresie Wielkiego Tygodnia i Wielkiejnocy wszystko, co przeżywamy, jest wielkie. Wszystko to odrywa nas od ziemi, chociaż z niej nie zabiera, tylko podnosi do rozważania spraw Bożych, abyśmy patrząc na mękę, śmierć i zmartwychwstanie Pana naszego Jezusa Chrystusa, widzieli w Jego bolesnej i chwalebnej drodze nasze drogi. Poprzez naszą mękę i śmierć mamy ujrzeć nasze zmartwychwstanie, podniesienie i wydźwignięcie od ziemi ku niekończącej się chwale, ku wielkiej godności przyjaciół Bożych, powołanych do uczestnictwa w radościach, jakie przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.

Okres Wielkiejnocy jest dla nas wszystkich okresem rozważania wielkiej godności człowieka, wprawdzie udręczonego, umęczonego i poddanego śmierci, którego jednak Bóg nie opuszcza, a za przykładem swojego Syna i przez Jego moce, każdy smutek w radość mu odmienia.

Zwycięstwem, które zwycięża świat, jest wiara nasza!

W szeregu wszystkich uroczystości kościelnych, święto Zmartwychwstania Chrystusa, jako wzór naszego zmartwychwstania, jest uroczystością wybitnie podnoszącą na duchu, świadczącą o tym, że Bóg, wierny w obietnicach swoich, nie zostawia nas sierotami. Owszem, pamięta o nas, przebywając w chwale Ojca i dla nas wszystkich pragnie chwały, w której sam uczestniczy.

Najmilsze dzieci! Wędrując poprzez wszystkie doświadczenia ziemi, poddani różnym niedolom i smutkom, niekiedy upadający, przegrywający niejedną batalię i ze sobą, i z mocami ciemności, jednakże nie ustajemy. Ilekroć bowiem zwracamy się do Źródła wody żywej i uczestniczymy w mocach wyjednanych nam na krzyżu przez Chrystusa, tylekroć widzimy, że wszystko, co się rodzi z Boga, zwycięża świat. A zwycięstwem, które odnosimy nad światem, jest wiara nasza.

Bóg pragnie niekiedy doświadczenia naszej wiary i dopuszcza je, jak dopuścił wobec swojego ucznia, Tomasza. Przerażony ogromem zwycięstwa Chrystusa, którego widział sponiewieranego na krzyżu, nie mógł uwierzyć i zaklinał się: „Nie uwierzę, dopóki nie włożę palców swoich w bok Jego” (J 20,26).

Tak trudno jest czasem uwierzyć, że wszystko, co się z Boga rodzi, zwycięża świat. Jesteśmy często przerażeni ogromem zła. Widzieliśmy ten ogrom na przykładzie Chrystusa. Wszystko się przeciwko Niemu zmobilizowało: Synagoga, Sanhedryn, faryzeusze, saduceusze, Herod, Piłat osłoniony najeźdźczą siłą Imperium Rzymskiego, rzesze, które krzyczały – „ukrzyżuj Go, ukrzyżuj!” Nawet Barabasz, nawet łotry dobre czy złe! Jakaś powszechna mobilizacja wszelkiego zła przeciwko Chrystusowi.

Chrystus poddał się tym siłom, dopuścił, aby to wszystko się stało, bo wiedział, że „potrzeba, aby Syn Człowieczy to wszystko ucierpiał i tak wszedł do chwały” (por. Łk 24,26).

Nas przeraża ten obraz. Przerażają nas niekiedy nasze osobiste doświadczenia, niepowodzenia, upadki, grzechy i słabości. Może niejeden z nas w ciszy swego obudzonego sumienia mówi do Chrystusa, jak dobry łotr: „Pomnij na mnie, Panie, gdy przyjdziesz do królestwa swego” (Łk 23,42). Obraz zła, które jest tak widoczne w świecie, może nas niekiedy zmęczyć i znużyć.

Chrystus przychodzi z pomocą. On wiedział o wątpliwościach Tomasza. On wie o wszystkich naszych wątpliwościach i słabościach, o tym, że i my niekiedy poddajemy się zwątpieniu: Nie uwierzę! … Przychodzi do nas, jak wyszedł na spotkanie Tomasza. Gdy dusza nasza nie otwiera się na Boga, wchodzi przez drzwi zamknięte i cicho przemawia: Pokój wam, pokój wam, pokój twej duszy, pokój twym wszystkim niepokojom i wątpliwościom. Włóż twój palec, oglądaj ręce moje, wyciągnij rękę twoją, włóż w bok mój, a nie bądź niewierny, lecz wierzący. Bądź wierzący, Tomaszu – każdy Tomaszu! Bądź wierzący, człowiecze, każdy człowiecze, pełen niedoli i męki dnia codziennego! Bądź wierzący, bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A zwycięstwem, które odnosimy nad światem, jest wiara nasza!

Najmilsze dzieci! Takie jest tło naszych przeżyć religijnych okresu Wielkiego Tygodnia i Wielkiejnocy. To czas wielkiego zwycięstwa Chrystusa, który sam stanął na czele walczącej rodziny ludzkiej i chociaż śmierć i życie zwarły się w przerażającym pojedynku, to jednak „umarły Wódz życia, króluje żyw!”

Widzimy przedziwne zwycięstwo Chrystusa i jeszcze raz się przekonujemy, że wszystko, co się z Boga rodzi, zwycięża świat. A zwycięstwem, które odnosimy nad światem, jest wiara nasza.

„Któż to jest, który zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym” (1 J 5,5). Zwyciężył Jezus i zwycięża każdy, który uwierzył, że On jest Synem Bożym. Najmilsze dzieci, nie ma na tym świecie innego znaku, w którym człowiek mógłby być zbawiony i w którym ludzkość mogłaby być uratowana.

Świadkowie wielkich klęsk ludzkości

Wy, ojcowie, i wy, młodzieży, wy rodzice, całe nasze pokolenie żyje w warunkach i okolicznościach doprawdy przełomowych. Jakaś wielka tajemnica bólu i męki ludzkiej dokonuje się na świecie. Po dwudziestu latach człowiek nie zapomniał jeszcze o piekle wojennym i nie może się oderwać od apokaliptycznych wizji czasów wojennych. Do dziś dnia ludzie nie mogą powiedzieć o tej wojnie ostatniego słowa i położyć podpisu pod traktatami pokojowymi. Wojna skończona, a jednak się toczy. Ludzie najmędrsi, ożywieni najlepszą wolą, nie są w stanie powiedzieć sobie: wszystko skończone, zaczynamy na nowo. Popełniliśmy wiele błędów, unikajmy ich. Widzieliśmy, do czego doprowadza nienawiść, brońmy się nienawiści. Widzieliśmy, co daje wyścig zbrojeń, zaniechajmy tego. Tymczasem w licznych defiladach wojskowych różne państwa, czcząc zakończenie wojny, demonstrują potworne wprost machiny wojenne, jak gdyby w swej wielkiej bezsile nie umiały światu nic innego pokazać, tylko jeszcze potężniejsze, jeszcze potworniejsze narzędzia zniszczenia. Im więcej deklamują o pokoju podczas różnych uroczystości, tym groźniejsze środki powszechnego zniszczenia i zagłady przedstawiają przerażonym obywatelom.

Wielkie kłamstwo, które się dzieje na oczach tylu narodów, jest dowodem, że mimo tak zwanej wygranej wojny, ludzkość przegrała, bo nie umie zrozumieć tego, co jest jej największym nieszczęściem, i dalej mobilizuje nienawiść.

Można by do przykładu wielkiej przegranej po „wygranej” wojnie dołączyć mnóstwo innych, ale nie pora w tej chwili na to, bo przyszliśmy tu głęboko przekonani, że wszystko, co się rodzi z Boga, zwycięża świat. A zwycięstwem, które odnosimy nad światem, jest wiara nasza.

Kościół pomaga udręczonemu światu

Zaproszeni przez nas ojcowie świętego archidiecezjalnego Kościoła warszawskiego przyszli tutaj, ożywieni żywą wiarą, na modlitwy do sanktuarium, w którym unosi się duch najwspanialszego zwycięzcy, naśladującego Zwycięzcę z krzyża, ojca Maksymiliana Kolbego, który dał nam przykład, że wiara zwycięża świat, nawet w obozach koncentracyjnych, nawet w piekle rozpętanej nienawiści.

Po zakończeniu Soboru, żegnając Ojca Świętego Pawła VI, rozmawiałem z nim o książce pt. „Jasne promienie z Dachau”, którą napisał biskup sufragan włocławski Franciszek Korszyński, więzień obozu w Dachau. Papież, który zapoznał się z tą książką jeszcze jako arcybiskup Mediolanu, bo pisał do niej przedmowę, powiedział mi wtedy: „Wielki to musi być człowiek, który w piekle ujrzał promienie światła”.

Wiara to czyni, najmilsze dzieci, że nawet w piekle umiemy dostrzec światła Boże. Nawet wtedy, gdy nam się wydaje, że wszystko jest przegrane, a ludzkość pogrążona w jakiejś wielkiej nieudolności, jeszcze można mieć nadzieję i przez wiarę oczekiwać czegoś lepszego, nowego. Właśnie taką niezwykłą, szaloną wiarę miał ojciec Kolbe – „szaleniec Niepokalanej”. I taką również heroiczną wiarę okazuje Kościół w czasach dzisiejszych.

Pomyślcie, ojcowie ukochani, że nasze pokolenie przeżyło w Polsce niezwykle pożywne dla ducha czasy. Był to okres Wielkiej Nowenny, gdy robiliśmy narodowy rachunek sumienia z naszej wiary, przed Tysiącleciem Chrztu Polski. Taki był ubiegły rok wielkiego „Te Deum” narodu polskiego, gdy zamknęliśmy oczy na wszystko, nie dopuszczając do swych serc najdrobniejszego nawet aktu niechęci, nie mówię nawet o nienawiści. We wszystkich stolicach biskupich śpiewaliśmy spokojnie nasze „Te Deum laudamus” – „Ciebie Boga chwalimy”.

To były czasy ubłogosławione przez wielkie pożywne „uczty” duchowe, zastawiane nam przez Sobór Watykański II, który nas krzepił i na przełomie dziejów wskazywał drogę światu. Z rozeznania czasów, w jakich żyjemy w Ojczyźnie naszej, wypłynęły zobowiązania, które czynili biskupi, w imieniu całego ludu Bożego na Jasnej Górze, w dniu 3 maja ub.r., gdy oddawaliśmy się w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła w świecie i w Ojczyźnie naszej.

Kościół powszechny przez Sobór, a Kościół święty w Polsce przez natchnienia soborowe, Wielką Nowennę, „Te Deum” narodu i przez swój akt oddania się Matce Najświętszej, odżywił naród bardzo mocno i intensywnie. Odnowiło się nasze oblicze duchowe. Uwrażliwiliśmy się na sprawy Kościoła. Lepiej zrozumieliśmy nasze miejsce w Kościele jako ludu Bożego, nasze powołanie do świętości i przeznaczenie do ostatecznej współpracy z Kościołem powszechnym, naszą odpowiedzialność za Kościół Boży. Wszyscy poczuliśmy się Kościołem, jak powiedział tutaj Ojciec Prowincjał. Soborowa Konstytucja dogmatyczna daje cudowny wykład o ludzie Bożym, z którego Duch Święty wyprowadza papieży, biskupów, kapłanów, zakony, rodziców, ojców i matki, wszystkich powołanych do świętości i wszystkich skierowanych ku najwyższej chwale, jaką przygotował nam Ten, który nas miłuje.

Obecnie, najmilsze dzieci, jesteśmy w okresie urzeczywistniania ducha sobolowego w naszej Ojczyźnie. W ostatnich dniach przyszedł nam jeszcze z pomocą Ojciec Święty Paweł VI, który ogłosił encyklikę o popieraniu postępu ludów i narodów. Jest to encyklika niezwykle śmiała. Ojciec Święty przysłał mi w tych liniach jej szósty egzemplarz przez swojego wysłannika, który właśnie wrócił z Rzymu, monsignore Casarolego. Już od kilku tygodni jeździ on po Polsce, rozmawia z biskupami, kapłanami, rodzinami zakonnymi i katolikami świeckimi, aby poznać rzeczywistość religijną, w jakiej żyjemy.

Dokument jest niezwykły, tak wspaniały, iż można śmiało powiedzieć, że wszystkie deklaracje, które ogłoszono po wojnie, nie wyłączając Konwencji Paryskiej, wszystkie deklaracje uchwalone przez ONZ, a także programy, tu i ówdzie uważane niemal za dogmaty, to wszystko pozostaje bardzo daleko w tyle, maleje, wydaje się bez treści i bez wyrazu, w porównaniu z encykliką Ojca Świętego. Paweł VI odsłania przed narodami śmiały i odważny program działania, zobowiązując w szczególny sposób katolików do jego urzeczywistniania, ale odwołuje się również do wszystkich ludzi dobrej woli.

Chociaż wydawałoby się, że cały szereg spraw należy dzisiaj do innych ludzi i inni powinni je załatwić, na przykład sprawa zagrożenia głodem i bytowania w głodzie wielomilionowych narodów, jednakże Ojciec Święty mówi i o tym.

Tak często u nas słyszymy: niech Kościół nie wtrąca się do spraw politycznych. My się nie wtrącamy do spraw politycznych we właściwym tego słowa znaczeniu, ale powiedzcie mi, co dzisiaj na świecie jest sprawą polityczną, a co nią nie jest? To wszystko są sprawy ludzkie, a Kościół jest posłany, aby chrzcić i nauczać narody i mówić im, co zwycięża świat, co może zwyciężyć jego niedole, męki, bóle i trwogi. Po klęskach wszystkich mocy pozostaje jedno: ten zwycięża świat, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym, kto wierzy, że On stanął na czele rodziny ludzkiej, jako Bóg Człowiek, przyjął postać sługi i uczy nas wszystkich, jak mamy jeden drugiego brzemiona nosić, jeden drugiemu nogi umywać i wzajemnie się miłować, by za tę cenę uratować ludzkość od grożących jej nieszczęść i wyniszczających katastrof.

Najmilsze dzieci! Ojciec Święty nie zawahał się nawiązać w swej encyklice do tych wszystkich spraw, które są przedmiotem niepokoju człowieka. Wyszedł z założeń soborowej Konstytucji pastoralnej o obecności Kościoła w świecie współczesnym. Jeśli Kościół ma być obecny w świecie współczesnym, to musi być wrażliwy na wszystkie jego sprawy i boleści.

Ojciec Święty śmiało dotknął tych boleści. Dotknął sprawy człowieka i jego praw, upominając się o szacunek dla niego, aby w żadnym narodzie i w żadnym państwie nie było gwałtu nad człowiekiem, aby ludzie rządzący zamiast gwałcić prawa obywateli, szanowali je. W swojej ostatniej encyklice Ojciec Święty upomina się o szacunek dla człowieka. Przypomina prawa, które przysługują każdemu dziecięciu Bożemu.

Mówiąc o prawach osoby ludzkiej, Paweł VI mówi też o obowiązkach człowieka, którego praw broni Kościół. Człowiek jest na obraz i podobieństwo Boże. Papież poucza, jak człowiek ma żyć, działać i postępować w sercu swoim, w rodzinie, w życiu narodowym, zawodowym i publicznym, w codziennej pracy, aby w jego działaniu sprawdzało się, że to, co się rodzi z Boga, zwycięża świat, że mocami Bożymi, przez wiarę naszą, odnosimy zwycięstwo nad światem.

Dumny świat, wyrzekający się Boga, deklaruje ciągle: my nie mamy nic wspólnego z Panem Bogiem, my jesteśmy ateiści, niewierzący i bezbożni, my tworzymy państwo laickie, świeckie; dla nas ideałem jest indyferentyzm i obojętność religijna, całkowite oddzielenie Kościoła i państwa. Bez końca, na różne sposoby się to powtarza. Im więcej się mówi, w tym większą niedolę i bezsiłę wszystko wpada. Mnożą się ludzkie męki, straszne nadużycia, przerażające gwałty. Wszystko wskazuje na to, że gdzie nie ma ducha Bożego, ducha Ewangelii Chrystusowej i mocy Bożej, tam wszystko idzie na marne. Daremnie trudzą się, którzy budują dom, jeśli Pan, Jego prawda i prawo, nie pomogą nam go zbudować, zarówno w naszej Ojczyźnie, jak i w całej rodzinie ludzkiej.

Czytając encyklikę Pawła VI, widzimy, z jaką pomocą podąża dzisiaj Kościół Boży nieudolnemu światu, trwającemu w bezsile. Kto chce zwycięstwa, kto chce się podźwignąć ze straszliwego upadku, w który brnie ludzkość, musi tę siłę uznać i przyjąć rękę, która jest dłonią Bożą.

Pomyślcie, ile strasznych wojen toczy się dziś na świecie! Ile razy Ojciec Święty wzywał już, niestety bezskutecznie, do przerwania tej wojny. Pomyślcie, że są dzisiaj na świecie potężne narody, liczące po kilkaset milionów, gdzie na bogatych ulicach miast leżą ludzie ginący z głodu! Pomyślcie, że człowiek coraz więcej dzisiaj pracuje, coraz bardziej jest umęczony i coraz mniej szczęśliwy! Pomyślcie, że nawet wtedy, gdy zdobył jakie takie szczęście doczesne, nie umie należycie zeń korzystać, bo ma zbyt ubogie o nim pojęcie. Kawał chleba, kawał mięsa, litr wódki, jakieś odurzające papierosy, jakieś widziadła i fantazje kinowe czy telewizyjne. To się uważa za najwyższy wyraz osiągnięcia techniki i kultury, szczyty, które powinny współczesnemu człowiekowi wystarczyć.

Wiemy, jak rychło się kończą takie „szczęścia”. Człowiek szybko się nuży w kinie, w teatrze i przy telewizorze. Równie szybko się kończy jego „szczęście alkoholowe”. Jak małe i słabe jest doznanie, które człowiek puszcza z dymem. Nawet nieład w życiu i współżyciu małżeńskim, w poszukiwaniu tylko i jedynie uszczęśliwiających doznań, jakże się szybko i rychło kończy.

Wszystko to są wielkie przegrane człowieka, bo nic z tego nie rodzi się z Boga, a trzeba, żeby się z Boga narodziło, by mogło zwyciężyć świat, bo zwycięstwem, które odnosimy nad światem, jest wiara nasza.

Chrystus Pan pragnął, aby Apostoł się Go dotknął. Pragnął, by Tomasz włożył swoje wątpiące palce w bok Boga. Sobór, mówiąc nam o odnowie i powszechnym powołaniu do świętości, tego samego od nas wymaga. Chce, byśmy się dotknęli Boga i nie byli niewierzącymi, ale wierzącymi, świadomi, że to wiara zwycięża świat.

Wzywam was do „Społecznej krucjaty miłości!”

W czasach tak niebezpiecznych i pełnych męki musimy, najmilsi, zejść jak najbardziej ku sprawom codziennym, czego domaga się od nas Sobór w Konstytucji pastoralnej o obecności Kościoła w świecie współczesnym.

Próbowałem i ja to uczynić. Nauka Soboru nie jest łatwa. Trzeba ją umiejętnie przedstawić. Wymaga to czasu. Dlatego usiłowałem, najmilsze dzieci, w Liście wielkopostnym, który był czytany z ambon archidiecezji w całości i w urywkach, wprowadzić was do tych codziennych spraw, mówiąc o „Społecznej krucjacie miłości”. Ukazałem wam Boga, który jest miłością. Ukazałem Wysłannika Ojcowej miłości, umiłowanego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i Maryję, Matkę pięknej miłości. Ukazałem wam Kościół jako organizację nadprzyrodzonej miłości. Wreszcie wezwałem was, abyście umieli pielęgnować miłość w waszych sercach i rodzinach, zanosząc ją do warsztatów pracy, abyście i w narodzie, w życiu publicznym i państwowym, umieli odczuć i zrozumieć sens miłości. Wykładaliśmy wam, że nie wystarczą kodeksy, paragrafy, rozporządzenia i ustawy. To wszystko mało, jeśli nie będzie ducha służby wzajemnej, w miłości.

Odważnie wskazałem, że gdy w państwie doznamy miłości od tych, co nami rządzą, będziemy umieli wywdzięczyć się miłością i współpracą. To nie jest za wielka cena. Ona dzisiaj jest obowiązkiem wszystkich, którzy rządzą narodami, o czym mówi właśnie Ojciec Święty we wspomnianej encyklice.

Tak się złożyło, że List mój, chociaż uboższy w treść i wcześniej wydany, w swoich zasadniczych myślach idzie za wyczuciem ducha Głowy Kościoła, który przewodzi wszystkim biskupom i pomaga im zrozumieć, co jest najbardziej potrzebne współczesnemu światu.

Najmilsze dzieci! Przemawiając tutaj do mężów katolickich świętego Kościoła archidiecezjalnego warszawskiego, pragnę wam jako program waszej pracy, postawić uchwały Soboru, nasze zobowiązanie z 3 maja, by oddać się w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła w Polsce i w świecie, a zarazem swój List biskupi o „Społecznej krucjacie miłości”. To jest duch, którym mamy się rządzić! Płynie on z Ewangelii Chrystusowej, ze zbawczego krzyża naszego Wodza, który przez mękę i śmierć zwyciężył świat. To jest również przedmiot pracy ojców katolickich archidiecezji warszawskiej. Bardzo was do tego zachęcam.

Zaprosiliśmy was tutaj, najmilsze dzieci, by sobie to uświadomić i zanieść do naszych parafii, z których przybyliście w licznych delegacjach; by na terenie każdej parafii naszej archidiecezji umacniał się duch miłości społecznej.

Jesteśmy w Polsce wyjątkową archidiecezją, nie dlatego, byśmy się mieli czym szczególnie szczycić. To warunki geograficzne sprawiły, że należymy do diecezji, która się mieści w stolicy naszego narodu i państwa. To nas zobowiązuje!

Wyprawiając w ubiegłym roku pieszą pielgrzymkę warszawską na Jasną Górę, prosiłem: módlcie się po drodze o wielką miłość dla Warszawy, by miasto niezwyciężone stało się miastem pięknej miłości, by z Warszawy nie promieniowała nienawiść, bo świat ma jej już po uszy; ale by zaczęła promieniować miłość, bo ciągle jej wszystkim brak. Zwracam się do was serdecznie – wyproście dla tych, co nami rządzą, zrozumienie, że w imię nienawiści już dość zrobiono na świecie. Trzeba teraz coś zacząć czynić w imię miłości i przekonywać się wzajemnie, że to jest zwycięstwo, które zwycięża świat, wiara nasza; że ponad wszystko, co jest na świecie, od wszystkich osiągnięć i zdobyczy większa jest miłość.

Dwa przykłady heroicznej wiary i zwycięskiej miłości

Po to, najmilsze dzieci, tu jesteśmy. A dlaczego przybyliśmy właśnie tutaj? Przyszliśmy do miejsca, gdzie żył ojciec Maksymilian Kolbe, człowiek, który pokazał, jak trzeba miłować. Swoim życiem uratował życie bliźniego, brata. On, zakonnik i kapłan, zasłonił żołnierza, by żołnierz mógł żyć i wychować swoją rodzinę. Chrystus na krzyżu zasłonił całą ludzkość, by życie miała, a Jego naśladowca, ojciec Maksymilian, zasłonił człowieka, oddał zań życie, by żył on i jego rodzina, by dzieci nie straciły ojca. To jest przykład najwspanialszej miłości.

Na pewno nie stać nas wszystkich na to, ale w jakimś stopniu każdy z nas może go naśladować. Mówiliśmy już o tym niedawno w tej świątyni.

Myśląc o tej postaci, która idzie na ołtarze i, da Bóg, w najbliższym czasie będzie odbierać chwałę błogosławionych, myślimy jednocześnie o innym wspaniałym człowieku, który również idzie na ołtarze, o arcybiskupie warszawskim, Felińskim, który przed stu laty pasterzował archidiecezji warszawskiej. Jego proces informacyjny już rozpoczęliśmy i przygotowujemy materiały dla Stolicy Świętej.

Niedawno wyszła w Polsce książka – III tom „Dziedzictwa” Zofii Kossak. W ostatnim rozdziale pt. „Chwalcie łąki umajone” autorka opisuje, jak arcybiskup Warszawy był wywożony z ulicy Miodowej na wygnanie, na którym przeżył potem przeszło dwadzieścia lat. Były to lata 1862-1863. Gorące, powstańcze czasy! Przedtem wydał zarządzenie, aby w całej archidiecezji warszawskiej zaprowadzić obowiązkowe nabożeństwo majowe. Żegnając się ze swoim otoczeniem na ulicy Miodowej, mówił: „Zostawiam wam nabożeństwo majowe, zostawiam wam Matkę Najświętszą”.

Działo się to sto lat temu.

Najmilsze dzieci! Rozpoczynając Wielką Nowennę weszliśmy w ślady naszego poprzednika, uważając się za jego niegodnego następcę. Widocznie miastu, archidiecezji i całej Polsce trzeba ścisłego związku z Maryją. Zachęca nas do tego Sobór, który w Konstytucji dogmatycznej o Kościele tak wspaniale powiązał obecność Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła z przedziwną obecnością Chrystusa żyjącego w Kościele i uświęcającego Kościół.

Najmilsze dzieci, jak to wszystko się wiąże, jak jest sobie bliskie! Wspominając dzisiaj arcybiskupa Felińskiego, czciciela Matki Najświętszej na stolicy arcybiskupów warszawskich, korzymy się przed czcicielem Niepokalanej ojcem Maksymilianem, w nadziei, że wyprosimy dlań rychłą chwałę ołtarzy. Może w niedługim czasie, obok zakonnika czczony będzie i pasterz Warszawy, arcybiskup Feliński. Nasza modlitwa niech łączy te dwie postacie, byśmy od Ducha Świętego wyprosili dla nich chwałę, a dla nas wzór i przykład postępowania.

Oddanie się mężczyzn archidiecezji warszawskiej w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła

To nas zachęca, najmilsze dzieci, aby pod koniec zwrócić się jak najserdeczniej ku Matce Najświętszej, jak to uczynili biskupi w dniu 3 maja ub.r. na Jasnej Górze, gdy oddawali nasz naród w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła w świecie i w Polsce. Pragniemy włączyć się w ten akt, w duchu ufności, jaką był ożywiony arcybiskup Feliński i ojciec Maksymilian Kolbe, ku potężnej Matce Boga i ludzi.

Teraz obecni tu ojcowie, delegaci parafii całej archidiecezji, w imieniu własnym, parafii i naszych rodzin oddadzą się Matce Najświętszej, włączając się w akt heroicznej wiary naszego Episkopatu.

Ja będę czytał, a wy, najmilsi, w duchu sobie powtarzajcie.

„Bogurodzico Dziewico, Matko Kościoła, Królowo Polski i Pani nasza Jasnogórska! My, mężczyźni katoliccy, przedstawiciele archidiecezji świętego Kościoła warszawskiego, zebrani w tym sanktuarium wsławionym życiem, modlitwą i pracą apostolską Twego sługi i rycerza, ojca Maksymiliana Kolbego, stajemy przed Tobą, ukochana Matko i Opiekunko!

Na progu nowego Tysiąclecia wiary w naszej Ojczyźnie, w poczuciu odpowiedzialności za przyszłość narodu, oddajemy się ufnym sercem w Twą macierzyńską niewolę miłości. Ufamy, że oddając się Tobie, tym samym najlepiej oddamy się na służbę samemu Chrystusowi i Jego sprawie w naszej Ojczyźnie.

Oddani Tobie w macierzyńską niewolę, pragniemy czynić w naszym życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym nie wolę własną, lecz wolę Twoją, Służebnico Pańska, i Twego Syna Jezusa Chrystusa, który przyjął postać sługi.

Jako mężowie i ojcowie rodzin, oddajemy Tobie na własność nasze rodziny, żony i dzieci. Oddajemy wszystkie nasze osobiste i rodzinne przeżycia, radości, modlitwy, prace i cierpienia.

Pełna dobroci, Matko Chrystusowa i Matko nasza! Przyjm nasze oddanie za Kościół święty, jego wolność i rozwój. Racz posługiwać się nami dowolnie, jako narzędziami łaski i uświęcenia. Spraw, by nasze rodziny i wszystkie rodziny archidiecezji warszawskiej wraz z całą Ojczyzną, były rzeczywistym królestwem Twego Syna i Twoim. Amen”.

Tekst autoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda