Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski
NOLI TIMERE ACCIPERE MARIAM… PRZEMÓWIENIE DO WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH NA NAWIEDZENIE MATKI BOŻEJ JASNOGÓRSKIEJ
Warszawa, Dom Prymasowski na Miodowej, 07 marca 1963 r.
Umiłowani Bracia Chrystusowi, Bracia moi!
W uroczystość św. Tomasza z Akwinu, który jest najwspanialszym kwiatem, wyrosłym na niwie życia zakonów w Kościele Bożym, przychodzimy tu społem, aby pokrzepieni Ofiarą Mszy św., odszukać głęboką zasadę jedności w Kościele Chrystusowym, która zmobilizowałaby nas wszystkich do jeszcze większego dobra.
Tajemniczy plan Boży, w tomaszowej syntezie; „Ave Verum Corpus, natum de Maria Virgine…”
Gdy stoimy teraz przed Chrystusem, wpadają nam w serca tomaszowe śpiewy: „Ave Verum Corpus, natum de Maria Virgine”. Taką syntezę stworzył nam w popularnym i umiłowanym zawołaniu, Patron dnia dzisiejszego, w obliczu wspaniałej tajemnicy Eucharystycznej. Jest w tym przedziwne zjednoczenie wszystkiego, co z nieba i wszystkiego, co z ziemi; jest w tym to, co z nieba, przez ludzi, idzie do braci Chrystusowych, i co z najwyższej Łaski Bożej, przez posłuszeństwo człowieka – „Ecce Ancilla Domini” – spływa obfitością łask na ziemię, przez Pośredniczkę Łask Wszelkich. Gdy w tej chwili radujemy się z naszego spotkania, jesteśmy szczególnie pod wrażeniem głębi jednoczenia Bożego z ludzkim w Tomaszowym hymnie: „Ave Verum Corpus, natum de Maria Virgine”.
Nasyceni Ciałem Chrystusa, nie możemy zapomnieć, że to Ciało przeszło przez Najczystsze łono Tej, którą Bóg wybrał sobie przed wieki, i – jak mówi współczesny teolog – postawił w sercu Kościoła. Jest to wielka tajemnica działań Bożych, która nieustannie nas zadziwia. Ale cóż dziwnego? Wszak jesteśmy świadkami największego zadziwienia – „quomodo fiet istud?” Nie ustaje więc w nas pytanie: jaką myśl miał Bóg…?
Jaką myśl miał Bóg przed wiekami, na początku dziejów niedoli ludzkiej, zwanej grzechem, gdy wybrał sobie Tę, która będzie nieprzyjaźnią dla wszystkiego co złe, i która będzie zawsze zwyciężać: „Ona zetrze głowę twoją”. Ona zetrze wszystko, co się Bogu nie podoba, co dzieli człowieka i Boga. Ona jest „Przedziwnym Sakramentem” żyjącego i działającego Kościoła. Ona jest Tajemnicą Bożą, która nas rozbraja i pozyskuje całkowicie, zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie wielką pokorę Wyniesionej – „Oto ja służebnica Pańska”. I chociaż była w pełni świadomą swej wielkości i wybraństwa – „Odtąd błogosławioną zwać mnie będą wszystkie narody” – nigdy nie odeszła od postawy, jaką zajęła w Nazaret: Służebnica.
Jakże jesteśmy wdzięczni św. Tomaszowi, że użył całego geniuszu swego umysłu i całej łaski, która w nim działała, aby w sposób tak prosty pogodzić nas z planami Bożymi, wykonanymi przez Maryję – „Ave Verum Corpus, natum de Maria Virgine“.
Jedność Macierzyństwa Maryi i naszego Kapłaństwa.
Jeżeli co w tej tajemnicy łączy nas szczególnie, to Jej Macierzyństwo i nasze Kapłaństwo. Bo z Jej Macierzyństwa wyrasta Błogosławiony Owoc Żywota, który nieustannie jawi się na ołtarzach przez nasze kapłańskie posługiwanie, jako owoc naszego żywota i mocy, danej nam przez Boga samego nad Chrystusowym Ciałem. Ta, która miała moc nad Chrystusowym Ciałem, bo Je całkowicie ogarnęła, jest głęboko zainteresowana w naszej mocy nad Chrystusowym ciałem, którą każdy z nas posiadł przez sakrament Kapłaństwa. Jesteśmy w samym sercu przedziwnych tajemnic Bożych! W samym sercu niezbadanych planów i potężnej woli Ojca!
Nie dziwmy się więc, Najmilsi, że wczuwając się w myśli Boże, przychodzicie do Domu Prymasowskiego, aby stąd wziąć Obraz Tej, która jest spokrewniona z nami przez służbę Chrystusowemu Ciału. Służebnica ma się oddać w ręce służebników, aby przejść przez ich domy i serca, przez ich życie i obyczaje, przez ich powołanie zakonne i całą służbę w Kościele Bożym. Jako Pośredniczka Łask, pragnie pozostawić w darze swego Nawiedzenia, Błogosławiony Owoc żywota – Jezusa, ku któremu nas nieustannie odsyła. Jesteśmy przecież wszyscy sługami wesela Chrystusowego na ziemi, które odbywa się w Kościele Bożym, i ciągle słyszymy Jej cichy rozkaz: „Cokolwiek wam (Syn mój) każe, czyńcie”.
Bóg tak chciał – „Beata quae credidisti…”
Najmilsi! Nie będziemy w tej chwili toczyli w naszej duszy sporów teologicznych. Nie będziemy zastanawiali się, dlaczego Bóg tak, a nie inaczej uczynił, choć mamy do tego prawo. Wszak nawet najwspanialsze umysły zastanawiały się; „Cur Deus homo”? Można by się więc zastanawiać nad tym, dlaczego – „homo ex Virgine?” Ale my tylko stwierdzamy te wielkie, przedziwne fakty, które przerastają możność umysłu ludzkiego, tak, iż on nie nadąża, wlecze się po prostu i zaledwie stwierdza przerastające go fakty. Stwierdza fakt z Raju, stwierdza fakty, które ciągle ponawiały się w myśli Proroków; „Virgo concipiet…” Stwierdza fakt Nazaretu, Betlejemu, Egiptu, wędrówki do Świątyni Jerozolimskiej i miejsca Maryi pod Krzyżem. Stwierdza fakt przedziwnej daniny, dokonanej przez umierającego na Krzyżu Wieczystego Kapłana, na rzecz wszystkich kapłanów: „Oto Matka Twoja” – „Oto Syn Twój”. Stwierdza tyle przedziwnych faktów!
Może się myśl ludzka głowić, może się nawet opierać, może to nie dogadzać ambicji człowieka, przemądrzałego z powołania, ale musi stwierdzić, że Bóg tak chciał! Jeszcze nawet dzisiaj ostrożny umysł ludzki zatrzymuje się przed tymi faktami, aby przypadkiem nie uwierzyć mocniej, aniżeli sam Bóg chciał, zapominając, że warto uwierzyć Tej, którą pochwalono za to, że uwierzyła, zda się, w … Niemożliwe: – „Beata, quae credidisti” – Błogosławiona, iżeś uwierzyła …
Dziewica w sercu Kościoła. –„Noli timere accipere Mariam!…”
Zapada mi w tej chwili w myśl wspomnienie spotkania w Auli Soborowej, z wybitnym przedstawicielem współczesnej myśli maryjnej w Kościele. Wyrażał mi swoją obawę, aby przez połączenie schematu Maryjnego ze schematem o Kościele, w jeden schemat: „De Ecclesia”, nie została przypadkiem w niczym przysłoniona przez wspaniałą naukę o Kościele, jako takim, wyrazistość postaci Maryi. On chciałby, aby była widziana, jako „Signum magnum in coelo”, jako „mulier amicta sole”. Chciałby, aby to Słońce jaśniało. A tymczasem Kościół zapragnął w jednej konstytucji połączyć naukę o Kościele i o Maryi, jak gdyby odpowiadając na rozważania wybitnego teologa współczesnego: – „Dziewica w sercu Kościoła”.
Jest to znowu wielkie Jej zwycięstwo i fakt, który w zbyt ostrożnych umysłach może wywołać nowe obawy, jak ongiś w sercu Józefa. Trzeba było szczególnej Interwencji Boga – „ Noli timere, Joseph, accipere Mariam”. Nie bój się, nie lękaj się! Bóg się kiedyś „nie zląkł”, Duch Święty się „nie uląkł”, Syn Boży się „nie uląkł”, czemu miałby się lękać Kościół?!
Trzeba więc Ją przyjąć, i to przyjąć z niezwykłą, wewnętrzną aprobatą, z dziecięcą wiarą i zaufaniem do Ojca. Trzeba Ją przyjąć z głęboką pokorą, bo przyjmujemy niezwykłą Pokorę: z gotowością służenia, bo przyjmujemy Służebnicę, ale również z największym szacunkiem, bo przyjmujemy Matkę, Królową, Tę, którą błogosławioną zwą wszystkie narody. Przyjmujemy Pośredniczkę Łask wszelkich, która stanie na progu naszego życia – „vita mutatur non tollitur” – aby, jak ją o to wciąż prosimy, okazać nam po tym wygnaniu, Błogosławiony Owoc żywota swojego. Oto Kogo przyjmujemy …
A mamy Ją przyjąć także z wewnętrzną prawdą, bo to jest Służebnica Słowa, a więc Prawdy. Swoim zachowaniem się podczas Zwiastowania dała nam przykład niezwykłej prawdziwości swego życia; usłyszawszy przedziwne pozdrowienie, „cogitabat qualis esset ista salutatio”. Cóż to za pozdrowienie, co to za myśli, co za mowa, o co właściwie idzie, do kogo to jest skierowane? Ona przecież wie, kim jest! To się po prostu nie wiąże w Jej myślach. Tylko w myśli Bożej wszystko się wiąże, od Serca Bożego, aż do przydrożnego pyłku. W człowieczym sercu nie wszystko się tak łatwo wiąże; człowiek jest zawsze skłonny coś jeszcze poprawić i mieć w sobie zawsze jakieś zastrzeżenia. Prawdziwa Córa Ewy, chociaż wolna od grzechu pierworodnego, mogła mieć swoje wątpliwości: „Quomodo fiet istud?… – cogitabat qualis esset ista salutatio…”
Trzeba więc było uspokajać: „Ne timeas, Maria”. I trzeba nas uspokajać: „Noli timere, Joseph!…” Gdy się pojmie: „Spiritus Sanctus superveniet in te, et virtus Altissimi obumbrabit Tibi” – wtedy się pojmuje, że to jest działanie Boże, że taka jest wola i pragnienie Boga samego, że właśnie w tym mieści się cały ogrom mocy i łaskawości Bożej. Gdy się to zrozumie, wtedy jest już tylko jedno do powiedzenia: „Fiat mihi, secundum Verbum Tuum”.
W wasze życie zakonne idzie Maryja, wzór czystości, posłuszeństwa i ubóstwa.
W takim właśnie usposobieniu – „fiat mihi” – Drodzy Bracia Chrystusowi, przyjmujemy Tę, która nauczyła nas obyczajów apostolskich, wędrując z Nazaret do Ain Karim. Nauczyła nas obyczajów swego Syna, które On przeszczepił Apostołom, mówiąc: „Ite et docete”, – Idźcie i nauczajcie, nie siedźcie, tylko idźcie …
I oto Ona teraz idzie, aby was porwać i wszczepić w wasze życie zakonne swoje zwyczaje Wędrowniczki Bożej. Rozpoczyna wędrówkę poprzez wasze dusze, które się wyrywają ku Bogu; wędrówkę przez wasze życie zakonne, które powstało z woli Ducha Świętego i jest pielęgnowane w Kościele, abyście szli i owoc przynieśli, i aby owoc wasz trwał; wędrówkę do waszych rodzin zakonnych, które idą z pokolenia na pokolenie, z wieku na wiek, aż do czasu, jak się to będzie Bogu podobało. Wy także wędrujecie w macierzyńskich ramionach Kościoła świętego, który Was przyjął, aprobował i okrył swoim autorytetem, który Was nieustannie uświęca i pielęgnuje, jako najlepszych swych synów.
A cóż Wam przyniesie ta Boża Wędrowniczka? Przyniesie Wam wszystkie bogactwa swej świętej Duszy. Jakże Jej życie podobne jest do waszego, zakonnego! Pewnie, ślubów nie składała, ale pod wspólnym dachem „in vita communi” – z Bogiem samym żyła!
Przez Niepokalane Poczęcie przygotował Ją Bóg do osiągnięcia w pełni doskonałej czystości osobistego życia. I chociaż Mater, lecz semper Virgo! Chociaż rodzi, zachowuje przedziwną, wewnętrzną harmonię ciała i duszy, które są na posługę Słowu. Ma dostarczyć Słowu Przedwiecznemu Ciała i Krwi do Ofiary na Krzyżu. Potrzebne były Słowu Krew i Ciało, aby gdy Słowo Ciałem się stało, Kapłan i Ofiarnik nie stanął na ołtarzu Krzyża z pustymi dłońmi. Ciało Chrystusowe jest całkowicie z Niej wzięte, a tak czyste, że jest do dziś dnia – vinum germinans Virgines. Jest więc najwspanialszym przykładem tej cnoty, do której Wy się, Najmilsi, dobrowolnie w ślubach zakonnych zobowiązujecie – cnoty czystości.
Jest też przykładem najwspanialszego, chociaż najtrudniejszego dla istoty rozumnej i wolnej, działania, aby podporządkować wolę swoją woli Boga, przez ślub posłuszeństwa. Składając go w ręce swych przełożonych, jako dowód gotowości do przyjęcia na siebie wszystkiego z woli Boga, która się wyraża w woli przełożonych. Ślub posłuszeństwa jest najtrudniejszy, dlatego musiał mieć najwspanialszy Wzór. Widzimy go w Nazaret – „fiat mihi”, i na Kalwarii – „Ojcze, w ręce Twoje”. Jak przedziwnie synchronizuje się Matka i Syn, w posłuszeństwie wobec Ojca! Są to wspaniałe Wzory, które wchodzą w nasze życie zakonne, abyście bez przykładu, Najmilsi, nie pozostawali.
Składacie również ślub ubóstwa, którego chociaż Maryja nie składała, jednak była doskonałym wzorem. Najbogatszy Ojciec Niebieski, tak Ją „urządził”, że właściwie z pustymi dłońmi oddał Ją na służbę swemu Synowi. Syn Boży zstąpił z gwieździstego Tronu do ubogiej izdebki, ociekającej nawozem w Nazaret, aby później ukazać się na stercie nawozu w Betlejemie. Tak Bóg „urządził” swoją Wybraną i własnego Syna! Kazał im pełnić trzy zasadnicze cnoty: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, które Wy przecież przyjmujecie dobrowolnie, jako środki waszego uświęcenia.
Właśnie taka Maryja, doświadczona na drogach Waszego życia, przychodzi, aby Was nawiedzić, aby Wam pokazać całe piękno cnoty posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Pragnie Wam przypomnieć, że tak, jak Wy chcecie się osobiście przez te cnoty uświęcić, tak uświęca się przez nie i zbawia cały świat. Chociaż więc, jak mówicie, wyłączeni jesteście ze świata, jednak dajecie światu to, co jest mu najbardziej dzisiaj potrzebne. Cnota czystości jest to cnota ładu moralnego i duchowego; cnota posłuszeństwa jest cnotą społecznego ładu światowego; cnota ubóstwa to znowu cnota ładu ekonomicznego. Są to więc siły, przynoszące współczesnym nieładom potrzebne wartości, aby wszędzie powstał Boży ład.
Jakże wielką jest dla mnie osobiście radością, Drodzy Bracia Chrystusowi, że właśnie w roku Soboru Watykańskiego II, zapragnęliście Nawiedzenia Świętej Bożej Rodzicielki, Służebnicy Pańskiej, Wzoru i Przykładu waszego życia zakonnego!
Potrzeba Wam macierzyńskiego stylu życia i władania.
Zastanawia nas to, gdy przeglądamy karty dziejów wszystkich niemal rodzin zakonnych, że właśnie rodziny zakonne są wybitnie zasłużone w dziele upowszechnienia czci Matki Najświętszej. Zdawałoby się, że taki kwiat nowoczesności, jaki widzimy w Mertonie, wyrosły na gruncie niezwykłej postępowości, może być na to wrażliwy. Ale chyba nie ma kartki w pamiętniku Mertona, na której ten wykwintny umysł współczesny nie odwołałby się do Matki Najświętszej, z jakąś przedziwną wprost, dziecięcą tkliwością. O ile w innych wypadkach mówi, jako teolog, wobec Niej zawsze staje się dzieckiem, po prostu zwykłym, małym dzieckiem.
Wydaje mi się, Drodzy Bracia, że czegoś dziecięcego bardzo Wam potrzeba. Ongiś, w Rodzinie Nazaretańskiej, był Jezus, Słowo Wcielone, a więc Ten, ku któremu rwie się całe wasze życie i którego umysłowość odpowiada po prostu waszej męskiej umysłowości. Ale nie zapominajcie, że On był maluczki, jako ziarno gorczyczne. A przy Nim – Ona, wprawdzie Służebnica, lecz Matka! My wiemy, co to znaczy matka, jaką potęgą w rodzinie jest matka! W duszy starego, posiwiałego już człowieka, któremu zblakły może wszystkie wrażenia, wyprane przez brutalność życia, pozostało jedno jeszcze tkliwe wspomnienie – matki. Zostało ono i w duszy Jezusa, bo nie mógł się rozstać z Matką, nawet na Kalwarii. I tam Mu była potrzebna!
Wybitne miejsce w Rodzinie Nazaretańskiej miała Matka i Macierzyństwo. A obok Niej – Józef, Ojciec, nie Ojciec? Opiekun, nie Opiekun? Cichy, spokojny, otrzymujący tylko zlecenia z wysoka, nasłuchujący po nocach, co też tam znowu postanowi Ojciec, prawdziwy Ojciec Niebieski, co On zdecyduje i rozkaże: „Idź, weź Dziecię i Matkę Jego”, idź tam… wracaj… i znowu idź gdzie indziej… Jak gdyby wypadł ze swojej roli Ojca, bo jest inny Ojciec, prawdziwy, którego trzeba nasłuchiwać.
Drodzy Moi! Przenieśmy te obyczaje na odcinek życia zakonnego, a przekonamy się, że istotą życia zakonnego jest Słowo Wcielone, a obok Niego – Matka, która i teraz będzie pielęgnować Syna swojego, aby Wam Go dawać. A zarazem będzie Wam wszystkim mówić swym macierzyństwem o macierzyńskim stylu waszego zakonnego działania, życia i władania. Bo do waszych rodzin zakonnych, jak ongiś do żłobu Betlejemskiego, będą przychodzić dzieciaki, takie niewyrobione dzieciaki, ludzie bez żadnego jeszcze stylu, sensu i smaku, bez rozumu i bez niczego. A Wy macie stać się dla nich „tamquam nutrix quae fovet filium suum”. Każdy z Was musi umieć wziąć na ramiona swoje tę dzieciarnię, która zrodziła się z uniesienia duchowego i porywu, zwanego powołaniem i ostatecznie oddana została przez Opatrzność w wasze ręce. Oni nie chcieliby w Was widzieć generałów, prowincjałów, przeorów, gwardianów, tych najrozmaitszych dygnitarzy zakonnych, ale… ojców, ojców! Chcieliby doznać od Was uczuć macierzyńskich. Najczęściej konflikty załamania w powołaniu stąd pochodzą, że ludzie szukali piersi macierzyńskiej, a nie zawsze jej doznali.
Pewnie, w Nazaret był Józef, ojciec, faber, człowiek przyzwyczajony do twardych narzędzi i twardymi uderzeniami ociosujący materiał, aby wypracować chleb Synowi Bożemu. Ale ten chleb wypracowany i wyciosany przez Józefa, podaje ostatecznie Matka. Dlatego powinno zniknąć coś „od O. Generała” i „od O. Prowincjała”, ażeby wszystko podawać Matce, bacznie nasłuchując jak Józef, co mówi Ojciec Najwyższy o dzieciach, które Wam Opatrzność Boża do Zakonu posłała.
Potrzeba Wam, Najmilsi Bracia Chrystusowi, macierzyńskiego stylu życia i władania. Potrzeba Wam stylu życiowego Maryi, która choć bez ślubów, żyła faktycznie tym, czym i Wy żyjecie – czystością, posłuszeństwem i ubóstwem. Potrzeba Wam stylu Rodziny Nazaretańskiej, w której Słowo Przedwieczne, pielęgnowane było przez Macierzyństwo Maryi przy dyskretnej czujności Ojca – Józefa, uwrażliwionego na Ojca Niebieskiego. Chodzi o to, aby taka atmosfera weszła w wasze życie zakonne i domowe.
Jedyna droga dla Was i dla Ojczyzny naszej: Oddać się w Dłonie Maryi.
Ona Wam to przyniesie, Ta, która do Was idzie… Będzie to Jej macierzyński dar dla waszego życia zakonnego, jakże trudnego i w obecnych czasach odpowiedzialnego. Jesteście dziś w szczególny sposób potrzebni Kościołowi Chrystusowemu, tej „Ecclesia militans”, powiedzmy dokładniej – „Ecclesia vivificans et sanctificans”. Dla Dzieci Bożych, które Was otaczają, musicie czerpać z Bożego i wrastać w potrzeby Kościoła Chrystusowego w Ojczyźnie naszej. Dlatego z radością przyjmijcie Maryję, która do Was idzie ze swymi macierzyńskimi darami i mocami.
My, Biskupi polscy, odpowiedzialni przed Bogiem – przede wszystkim przed Bogiem – za Kościół Boży w Ojczyźnie naszej, w poczuciu swej nieudolności, słabości i nędzy, nie znaleźliśmy innego środka zabezpieczenia Kościoła, jak tylko ten, który znalazł ongiś Bóg, by ratować świat – „Benedictus fructus ventris Tui”. Dlatego wszystko oddaliśmy w Jej Dłonie.
Tak gorąco pragniemy, Drodzy Moi, abyście dla waszego życia zakonnego znaleźli ten sam Owoc, który my znaleźliśmy i któremu zaufaliśmy dla ratowania Kościoła św. w Ojczyźnie naszej. Dzisiaj jest wielki dzień radości w Prymasowskim Domu, bo znaleźliśmy społem ten Skarb, którego szukaliśmy nie od dziś. Dla mnie jest to szczególną radością, że bierzecie w swoje posiadanie ten Sam Skarb, któremu tu, w tej kaplicy, na stopniach tego ołtarza, WSZYSCY BISKUPI ODDALI SIEBIE I POLSKĘ W NIEWOLĘ – Dziewicę Wspomożycielkę, Panią Jasnogórską. O weźmiemy zapłatę swojej wiary i ufności! Obfitą zapłatę! – „Apud Dominum misericordia et copiosa apud Eum Redemptio …”
Weźcie Ją więc, ogarnijcie, przytulcie, ujmijcie. Zaufajcie Jej całkowicie i bez reszty! Oddajcie się Jej! Wprowadźcie Ją w swój dom – „Noli timere accipere Mariam”.
Oddaję Ją Wam, Drodzy Bracia Chrystusowi, aby była waszą Radością, waszą Miłością, waszą Jednością i waszym Pokojem.
Pod Twoją obronę …
Magnificat …
Odręczny tekst Sł. Bożego Kard. Stefana Wyszyńskiego, umieszczony na odwrocie Obrazu Nawiedzenia
Przyjmijcie mnie w Waszym Betlejem zakonnym, jako Dziewicę Wspomożycielkę i Świętą Bożą Rodzicielkę, która dała światu Syna Bożego, a Waszym Gospodom zakonnym chce dać Synów w licznych powołaniach, ku Radości Waszej, w Chwale Bożej, ku rozrostowi Kościoła Chrystusowego! Będę dla Was Matką niezwykle płodną, będę Waszym Pokojem i Miłością, będę Waszym Bogactwem i Mądrością, Waszym Rozrostem i Wytrwaniem.
Na Dzień Nawiedzenia Panienki Jasnogórskiej błogosławi całemu Domowi
Stefan Kard. Wyszyński
Prymas Polski
Warszawa, Kaplica Domu Prymasowskiego, 7 marca 1963
Archiwum KWPZM