Kard. Józef Glemp, Prymas Polski
ZNAK NASZEJ EPOKI. ARTYKUŁ ZAMIESZCZONY W „TYGODNIKU POWSZECHNYM”
Z OKAZJI BEATYFIKACJI O. MAKSYMILIANA KOLBEGO
Warszawa, 09 października 1971 r.
W dniu 17 października zostaje wyniesiony na ołtarze sługa Boży O. Maksymilian Maria Kolbe, nasz rodak i człowiek naszych czasów. Ołtarze są miejscem ofiary, którą na nich składa Chrystus przez posługę kapłanów Kościoła. Człowiek, który zostaje wyniesiony na ołtarze, dostępuje tego wyniesienia ze względu na ofiarę. W wypadku O. Maksymiliana ten motyw wyniesienia i czci jest szczególnie czytelny i do głębi przejmujący. Nie została po tym Słudze Bożym najmniejsza cząsteczka jego ciała czy kości, albowiem wszystko strawił ogień w piecu krematoryjnym. Stało się to w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu w wigilię uroczystości Wniebowzięcia, 14 sierpnia 1941 r. W trzydzieści lat po śmierci doznaje wyniesienia na ołtarze człowiek, który takim ostatecznym wyniszczeniem dopełnił za naszych czasów tego, „czego nie dostaje cierpieniom Chrystusa” (Kol l, 24).
Droga do chwały prowadzi poprzez dopełnienie ofiary Chrystusa. Kościół ma świadomość tej drogi, wyznaje ją i naucza jej poprzez ludzi, których chwałę obwieszcza – jak w dniu 17 października obwieści chwałę 0. Maksymiliana. Przez to Kościół wciąż na nowo przypomina człowiekowi, że jest powołany do chwały, a Ewangelia Chrystusa, Jego krzyż i zmartwychwstanie wskazują mu do niej pewną drogę. Święci stanowią – poprzez wszystkie pokolenia – jakby milowe słupy pewności tej drogi, jaką Lud Boży na całej ziemi podąża do swych ostatecznych przeznaczeń. Jeżeli ich wyniesienie na ołtarze wraz z Chrystusem jest jakimś promieniem ostatecznego Spełnienia, to równocześnie promień ten pada na całe ich życie ziemskie i oświetla czasem całą epokę.
O. Maksymilian Maria Kolbe pozostanie znakiem naszej epoki – znakiem szczególnie wyrazistym. To krótkie stosunkowo życie jest syntezą i zarazem jakby zwierciadłem, w którym epoka ta znajduje swe wielostronne odbicie. Współczesny syn św. Franciszka z Asyżu umiał wspaniale połączyć zamiłowanie do ubóstwa z nowoczesnym rozmachem apostolskim i misyjnym. Kościół może w nim, twórcy polskiego i japońskiego Niepokalanowa, widzieć patrona tego apostolstwa, które śmiało posługuje się nowoczesnymi środkami przekazu, przede wszystkim prasą i publicystyką. Jeśli życie O. Maksymiliana tak wyraźnie stało pod znakiem naszych czasów, to cóż powiedzieć o jego śmierci – o tej śmierci w bunkrze głodowym poniesionej za brata?
Sobór Watykański II na wielu miejscach głosi, że posłannictwem Kościoła jest także to, ażeby życie ludzkie czynić bardziej ludzkim. Czyż nie uczynił bardziej ludzkim życia ludzi w tym miejscu tak straszliwie nieludzkim, jakim był obóz śmierci w Oświęcimiu, sługa Boży Maksymilian? Czyż nie staje się on na naszych oczach patronem tego trudnego posłannictwa Kościoła? Trwa dramatyczna walka między dobrem a złem, między światłem a ciemnością – czytamy w Konstytucji pastoralnej – człowiek odkrywa, że jest niezdolny o własnych siłach zwalczać skutecznie napaści zła… „ale sam Pan przyszedł, aby człowieka uwolnić i umocnić” (Gaudium et spes, nr 13). To szczególniejsze przyjście Pana przeżył Kościół, a z nim rodzina ludzka, w ginącym w bunkrze oświęcimskim O. Maksymilianie. W tym świetle „znajduje swoje ostateczne wyjaśnienie” nie tylko „głęboka nędza, której człowiek doświadcza”, ale także „wzniosłe jego powołanie” (tamże).
Oto wstępuje na ołtarz chwały syn polskiej ziemi, świadek Chrystusa, a zarazem przejmujący zaprawdę świadek naszych czasów. Pan przeszedł przez jego życie i śmierć i wyraził w nim szczególne swoje podobieństwo. To przejście Pana niosło z sobą miłość i świętość, która wzrastała pod macierzyńskim wzrokiem Niepokalanej, jakby pod jej sercem. Szczególna tajemnica powołania O. Maksymiliana Marii, jego tak bardzo owocnego apostolstwa i jego ostatecznego zwycięstwa łączy się z duchowym macierzyństwem Bogarodzicy i jest nowym potwierdzeniem Jej błogosławionej obecności w Kościele. Radujemy się, iż ten sprawdzian obecności i działalności Matki Chrystusa i Kościoła ujawnił się na polskiej ziemi. Potwierdziła się w tym jak gdyby długa historia stosunku duszy polskiej do Maryi, do Niepokalanej i Wniebowziętej. Zarazem też historia ta zaczerpnie z dziejów życia i śmierci O. Maksymiliana nowy impuls do dalszego rozwoju.
Tygodnik Powszechny, 09 października 1971 r.