Bp Kazimierz Piotrowski
HOMILIA ODPUSTOWA Z OKAZJI UROCZYSTOŚCI ŚW. MAKSYMILIANA KOLBEGO
Kielce, parafia św. Maksymiliana Kolbego, 14 sierpnia 2023 r.
1. Moi drodzy! Kiedy polski franciszkański kapłan o. Maksymilian Maria Kolbe ‒ po uprzednim aresztowaniu i pobycie na Pawiaku ‒ stanął wraz innymi więźniami na placu apelowym niemieckiego obozu konsekracyjnego w Auschwitz-Birkenau, w oczach Niemców ‒ bezwzględnej, bezdusznej i barbarzyńskiej rasy panów ‒ nie był człowiekiem. Był tylko nic nieznaczącym numerem obozowym zaszeregowanym pod liczbą: 16670.
Jednak ofiarując dobrowolnie swoje życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka ‒ męża i ojca rodziny ‒ nie umierał jako numer obozowy, ale umierał jako człowiek w myśl ewangelicznej prawdy, iż nie ma większej miłości, jak oddanie życia za swoich przyjaciół (por. J 15, 13-14).
Komendant obozu lagerführer Karl Fritzsch, Niemiec w esesmańskim mundurze, był nieludzko „uprzejmy” wobec więźniów stwierdzając: „Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące”.
W swojej bucie nadczłowieka bezwładnie poniżał ludzi. „Dla nas wszyscy razem nie jesteście ludźmi, tylko kupą gnoju (…). Dla takich wrogów Trzeciej Rzeszy jak wy, Niemcy nie będą mieli żadnych względów i żadnej litości. Z prawdziwą przyjemnością przepędzimy was wszystkich przez ruszty pieców krematoryjnych. Zapomnijcie o waszych żonach, dzieciach i rodzinach, tutaj pozdychacie wszyscy jak psy”.
Przez cały czas swojej służby bezwzględnie dotrzymywał słowa. W lipcu 1941 roku, po ucieczce jednego z więźniów, skazał dziesięć osób na śmierć głodową. Choć o. Maksymiliana Marii Kolbe nie było w tej grupie, jednak dobrowolnie zamienił się i ofiarował swoje życie za nieznanego sobie Franciszka Gajowniczka.
2. Historia, którą wspominam ma wiele odsłon i szczegółów, i nikt nie może jej zapomnieć, nawet jeśli odczytujemy ją w klimacie ewangelicznego przebaczenia i pojednania. W tym też jest tajemnica wzrastania świętości ojca Maksymiliana Marii Kolbe, który swoją życiową mądrość związał z Bożym planem miłosierdzia i miłości.
Przez lata kapłańskiego życia dojrzewała w jego duszy prawda, że z jednej strony wysiłek człowieka, z drugiej zaś Boża łaska rodzą codzienną świętość. Kto zatem wierzy, otrzymuje potrzebną siłę, aby móc zaufać Bogu i pozwolić Mu działać w swoim życiu. Co więcej! W życiu o. Kolbego pokora była nie tylko narzędziem, ale i drzwiami do poznania prawdy o Bogu, przyjęcia Jego woli i łaski (por. Z. Kijas, Życie jako dojrzenie świętości, s. 163-169).
Łaska wiary zadana na chrzcie świętym jakże była owocna w życiu naszego świętego, którego obecność we wspólnocie Kościoła Chrystusowego czyniła prawdziwym uczniem Jezusa i Jego misjonarzem.
Ten uzdolniony doktor filozofii i teologii rzymskich uniwersytetów pozwalał, aby wiara i rozum prowadziły go przez życie. Wierzył, że piękno ludzkiej duszy rodzi się z życia pełnego ofiary, która otulona jest miłością. A pierwsze czytanie z Księgi Mądrości uświadamia nam, że był autentycznie człowiekiem sprawiedliwym, któremu życie nie oszczędzało trudów i bolesnych doświadczeń. Jednak nigdy z horyzontu jego wiary nie znikał Bóg, któremu zaufał widząc w Nim źródło prawdy, miłosierdzia i nadziei (por. Mdr 3, 1-9).
Jako bystry obserwator współczesnej sobie rzeczywistości widział niechęć, wręcz wrogość świata do Kościoła Chrystusowego, a ruchy masońskie w tym czasie nie próżnowały! Po latach od jego śmierci w jego usta możemy włożyć słowa św. Jana Apostoła: „Nie dziwcie się, bracia, że świat was nienawidzi”. Współcześnie ta nienawiść ma swoje różne oblicza, ale nigdy nie wydaje dobrych planów, ponieważ każdy, kto nienawidzi swego brata i siostry jest zabójcą (por. 1 J 3, 13-18).
Tam, na placu apelowym, w przysłowiowym piekle na ziemi, jakim był niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, ku zdumieniu wielu miłość pokonała nienawiść (por. J 15, 9-17). Zwyciężyła prawda, że człowiek nie jest numerem, a esesmańska pycha Karla Fritzscha została zmuszona do dialogu z katolickim kapłanem.
3. Moi drodzy! Pytajmy samych siebie, czego w nas jest więcej, miłości czy nienawiści, prawdy czy fałszu, pokory czy pychy? Święty Maksymilian Maria Kolbe w swoim życiu sięgnął do ewangelicznego przykładu Maryi, Matki Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Odkupiciela. Wpatrzony w Jej Niepokalane Serce i czując jego bicie, słyszał też Jej dobrą radę: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5).
Tak więc gdziekolwiek podążał drogami swojego życia ‒ we Lwowie, Krakowie, Rzymie, Grodnie, Japonii czy w Niepokalanowie ‒ Maryja prowadziła go do Jezusa Chrystusa. Na podobieństwo rycerza szedł z Nią odważnie do Tego, który jest drogą, prawdą i życiem (por. J 14, 6). A idąc wiernie za Jezusem Chrystusem, przyniósł trwały i obfity owoc świętości.
Dziś święty Męczennik z Oświęcimia uczy nas, że serce otwarte na Boga pokonuje nienawiść miłością i prawdą. Na taką też ewangeliczną drogę świadectwa wiary w Kościele Chrystusowym zaprasza każdego i każdą z nas. Amen.