2015.04.19 – Poznań – Abp Stanisław Gądecki, Moją polityką jest miłość. Homilia na 150-lecie urodzin św. Urszuli Ledóchowskiej (1865-1939)

 

Abp Stanisław Gądecki, Metropolita Poznański

MOJĄ POLITYKĄ JEST MIŁOŚĆ. HOMILIA NA 150-LECIE URODZIN
ŚW. URSZULI LEDÓCHOWSKIEJ (1865-1939)

Poznań, kościół pw. św. Marcina, 19 kwietnia 2015 r.

 

W naszej Ojczyźnie przeżywamy dzisiaj VII Niedzielę Biblijną, która może się stać dla nas okazją do wspólnego, duchowego wędrowania z uczniami do Emaus, aby wraz z nimi wsłuchiwać się w głos uwielbionego Jezusa, który i dzisiaj rozbrzmiewa w słowach świętych Pism, a usłyszany przez człowieka rozpala serce ogniem nowej wiary, nadziei i miłości.

Dzisiaj też obchodzimy 150. rocznicę urodzin świętej Urszuli Ledóchowskiej, która karmiła się Słowem Bożym i Ciałem Chrystusa i dzięki temu znalazła się w szeregu wybitnych świadków zmartwychwstałego Pana.

ŚWIADKOWIE ZMARTWYCHWSTANIA

Ta droga świadectwa rozpoczęła się dwa tysiące lat temu, począwszy od pierwszych spotkań apostołów z Chrystusem, podczas których uwierzyli oni w prawdziwość zmartwychwstania Pańskiego. Uwierzyli w autentyczność zmartwychwstania potwierdzoną w dwojaki sposób.

Najpierw Chrystus pozwolił im doświadczyć swojej cielesności: „«Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi”. Uczniom narażonym na pokusę myślenia o Zmartwychwstałym jak o kimś pozornym i nierzeczywistym, Jezus daje poznać autentyczność jego ciała. „Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich”. Duch nie może mieszać się z materią, duch nie może spożywać posiłków. Jezus zmartwychwstały – aby dowieść, że posiada rzeczywiste ciało – nie tylko pozwala się dotykać, ale również spożywa z uczniami posiłek. To wyraźna wskazówka dla następnych pokoleń, wzywająca ich do spożywania Ciała Pańskiego jako drogi potwierdzającej prawdę zmartwychwstania.

Po dziś dzień dla wielu ludzi sporym problemem jest cielesność Jezusa. Wiele herezji (np. doketyzm czy monofizytyzm), zaprzeczało tej cielesności, bo człowiekowi trudno jest zaakceptować, że Pan Bóg stał się jednym z nas. Wolelibyśmy raczej Boga duchowego i oddalonego od człowieka i jego ludzkich spraw. Takiemu Bogu łatwiej można powiedzieć: „Ty nas nie rozumiesz, bo nigdy nie przeżyłeś tego, co doświadczają ludzie” (por. ks. M. Pohl).

Następnie Jezus Chrystus udzielił apostołom daru rozumienia Starego Testamentu. Wydawać by się mogło, że po wydarzeniach Wielkiego Tygodnia Stary Testament jest już niepotrzebny. Tymczasem Jezus przypomniał swoim uczniom wszystko, co w Starym Testamencie zapowiadało Jego cierpienie i śmierć. „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł do nich: Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Wynika z tego, że zrozumienie Pism natchnionych, a zwłaszcza zapowiedzi o cierpieniu Mesjasza i Jego zmartwychwstaniu, jest nieodzowne dla uwierzenia Chrystusowi.

Te dwa świadectwa – ciało Zmartwychwstałego Pana oraz słowa Pisma o cierpiącym Mesjaszu  – wystarczyły uczniom, by przyjąć prawdę o zmartwychwstaniu i w konsekwencji by stać się tego świadkami. Również dzisiaj stół Ciała Pańskiego i stół Słowa Bożego wystarczają dla wzbudzenia wiary i do świadczenia o Zmartwychwstałym.

„Wy jesteście świadkami tego”. Świadek to ten, kto widział i słyszał, pamięta i opowiada. Treścią tego świadectwa nie jest jakaś teoria, ideologia czy system przykazań i zakazów, jakieś moralizowanie, lecz osoba Zmartwychwstałego. Nie chodzi przy tym o przekaz niezaangażowany. Wręcz przeciwnie, świadek zobaczył i dał się wciągnąć w nurt wydarzeń. Nie tylko potrafi odtworzyć wszystkie fakty, ale te fakty do niego przemówiły i zrozumiał ich głęboki sens, dzięki czemu zmienił swoje życie. Kto spotkał w swoim sercu Jezusa, kto pozostaje we wspólnocie z Piotrem i kolegium apostolskim, ten może składać świadectwo, które zrodzi wspólnotę (koinonia, komunia) wiary. Ten może głosić nawrócenie coraz to nowym rzeszom ludzi wszystkich czasów i narodów.

ŚWIĘTA URSZULA ŚWIADKIEM CHRYSTUSA    

Takie doświadczenie świadectwa stało się udziałem Matki Urszuli Ledóchowskiej, która – podczas Eucharystii – dotykała Ciała Chrystusowego i słyszała Jego głos.

Początków świadectwa nauczyła się od swoich rodziców. Wielki wpływ na nią wywarła ich prostota i niewymuszona pobożność, oraz tryb życia tchnący modlitwą, pracą i systematycznością. Wydaje się, że swoją zasadniczą strukturę duchową odziedziczyła po matce. Ona bowiem była duchowo silniejsza od ojca i z heroiczną cierpliwością podnosiła go na duchu, kiedy popadał w melancholię.

Chociaż zdrowie Urszuli było wątłe, to jednak posiadała nieugiętą siłę woli. Była energiczna, rzutka, pracowita i wytrwała w zdobywaniu wiedzy i umiejętności. Już w dzieciństwie pojawiło się w niej coś, co wyróżniało ją od jej koleżanek; była to jej ofiarność i poświęcenie.

Kiedy nadszedł czas dojrzewania, pojawiło się u niej poszukiwanie Miłości Bożej na drodze całkowitego oddania. To nie ona wybrała konkretną drogę realizacji tego zamierzenia, ale wybrał ją Bóg. „Bóg chciał, bym wstąpiła do klasztoru sióstr Urszulanek, bo ja tego nie chciałam. Znałam urszulanki tylko z opowiadania i był to jedyny zakon, do którego czułam niechęć – nic do niego mnie nie ciągnęło. […] Jednak trudności, które miałam w domu w przeprowadzeniu moich zamiarów, doprowadziły mnie do tego, by wstąpić tam, gdzie najłatwiej mogłam się dostać – a wiec wstąpiłam do sióstr urszulanek w Krakowie. […] Nie ja wybrałam – wybrał Bóg”. Zadecydowała sama Miłość. „Żebym tylko miłować umiała” (Z listu do brata, Włodzimierza).

W wieku 21 lat wstąpiła do klasztoru urszulanek w Krakowie (1886). Po nowicjacie złożyła śluby zakonne i otrzymała imię: siostra Maria Urszula od Jezusa. Pracowała w charakterze nauczycielki i wychowawczyni w szkole prowadzonej przez siostry urszulanki. Była ceniona i kochana przez młodzież. W roku 1904 roku została wybrana przełożoną klasztoru krakowskiego.

W siostrach starała się o wyrobienie serc szerokich, otwartych na każdą nędzę moralną i materialną, serc palących się do poświęcenia. Pragnęła, by siostry kochały Boga z całego serca, by mogły w ten sposób iść śmiało do przodu bez lęku. Jej poczynania zaskakiwały, budziły opory, dyskusje i zastrzeżenia, chociaż wyczuwano, że jej idee odpowiadają potrzebom nowych czasów. Nie wystarczy modlić się: „Przyjdź Królestwo Twoje” – trzeba pracować, by to Królestwo Boże żyło.

Odbyła podróż do Rzymu w sprawie zmian w konstytucjach klasztoru i została przyjęta przez papieża Piusa X. W rozmowie z nim wyraziła pragnienie podjęcia pracy apostolskiej w Rosji. Po powrocie do Krakowa urszulanki faktycznie otrzymały z Petersburga zaproszenie do podjęcia pracy wychowawczej w polskim gimnazjum prowadzonym przy parafii. W 1907 wraz z dwiema siostrami wyjechała do Petersburga, by objąć kierownictwo internatu dla uczennic gimnazjum.

Matka Urszula szybko znalazła drogę do serc i umysłów dziewcząt. Nauczyła się języka rosyjskiego i zdała egzamin państwowy, aby móc prowadzić także lekcje języka francuskiego. Jednocześnie szukała form pracy apostolskiej z Rosjanami. Starała się, aby rosyjscy katolicy mogli słuchać kazań w języku ojczystym, co dotąd było dla nich niemożliwe.
Wybuch I wojny światowej spowodował wydalenie Matki Urszuli z Rosji, jako obywatelki austriackiej. Wyjechała do Szwecji, do Sztokholmu. W pobliżu Sztokholmu zorganizowała szkołę języków dla skandynawskich dziewcząt (w Djursholmie).

Następnie udała się do Danii, gdzie wspólnie z siostrami otwarła ochronkę dla sierot po polskich emigrantach (w Aalborgu). Powołała do życia i redagowała pierwszy katolicki miesięcznik pt. Solglimtar i założyła Sodalicję Mariańską. Dom sióstr stał się miejscem spotkań emigrantów i polskich polityków. Podjęła współpracę z Komitetem Pomocy Ofiarom Wojny, założonym w Szwajcarii przez Henryka Sienkiewicza. Przez odczyty uwrażliwiała społeczeństwa skandynawskie na sprawę niepodległości Polski. Uczyła się języków skandynawskich, aby łatwiej dotrzeć do słuchaczy.

Gdy w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, Matka Urszula myśli o powrocie ze swoją wspólnotą do kraju. W 1920 roku – dzięki ofiarności norweskiego konsula Stolt-Nielsena – zakupiła majątek w Pniewach. Tam też powstał pierwszy dom szarych urszulanek w Polsce. W sierpniu 1920 roku wspólnota sióstr i grupa dzieci z Aalborga powróciła z Danii do Polski.

NAUCZANIE ŚWIĘTEJ

Tutaj wyraźnie doświadczyła dwóch dróg dojścia do Zmartwychwstałego; Ciało Pańskie i Słowo Boże. Uczyła często o żywym kontakcie z Ciałem zmartwychwstałego Pana w życiu chrześcijańskim:
„Panie moje, nigdy nie staniemy się apostołkami Eucharystii, o ile […] ta mała Hostia nie stanie się centrum, około którego całe życie nasze obracać się będzie.

A czy tak jest? […] miejmy odwagę przyznać się do tego, że wiara nasza w obecność Chrystusa w Sakramencie Ołtarza jest powierzchowna, płytka, teoretyczna, nie życiowa, bo żadnych, albo prawie żadnych owoców w życiu naszym nie wydaje. […]

Patrzmy, przepełnione są dancingi, cukiernie, kabarety, kina, teatry […], a kościoły nasze puste […] Gdzie więc nasza wiara? […] Czemu my takie obojętne dla naszego Boga? – Na to jest zwykle odpowiedź: czasu nie mamy. […]

Gdy choroba, trwoga, niebezpieczeństwo – wtedy na kolana, wtedy daję na Mszę świętą, a tak zwykle o Jezusa nie dbam! To jest – nazwijmy to po imieniu – karykaturą wiary. A Bóg w Piśmie świętym tak o tym się wyraża: «Obyś był zimny albo gorący – ale żeś letni, zacznę cię wyrzucać z ust moich!»

A my (…) trzymamy się tak daleko od Stołu Pańskiego. Dobrze rozumiemy, że ciało nasze chleba powszedniego potrzebuje, by nie zginąć z głodu, ale dla duszy naszej czyż nam pokarmu nie potrzeba?

A im częściej odwiedzać będziemy Jezusa – Hostie, im częściej będziemy na Mszy świętej, im częściej z Nim łączyć się będziemy w Komunii świętej – tym więcej serce nasze rozpali się świętą miłością Chrystusową. […] A gdy Chrystus żyć będzie w nas, wtedy nawet bezwiednie staniemy się apostołkami Jezusa, apostołkami Eucharystii. […] Gdy Chrystus żyć będzie w nas, wtedy i my ze swej strony usilnie nad tym pracować będziemy, by dusze pociągnąć do miłości Chrystusowej. A to właśnie nasze apostolstwo!”

Uczy także o roli Słowa Bożego w naszym życiu:
Drugim źródłem umocnienia wiary było dla niej Pismo święte. Czytała i rozważała Biblię, a świadectwem tego stało się 384 rozmyślań na temat tekstów ewangelicznych na każdy dzień roku liturgicznego (Święta Urszula Ledóchowska. Medytacje biblijne, wybór: s. Małgorzata Krupecka, Warszawa 2005, 6). Z zamyślenia nad Słowem Bożym zrodziła się jej promienna duchowość, która nic nie straciła na swej aktualności:

Uczmy się patrzeć ku niebu, a ziemia przestanie być przybytkiem zawiści, buntu i zła.

Największym aktem miłości bliźniego jest stała słoneczność duszy, rozsyłająca wszędzie promienie swe jasne i ciepłe.

Przed Panem Bogiem odpowiadamy tylko za pracę i jej intencje, a nie za owoce, których obfitość jedynie od Boga zależy.

Im ważniejszy obowiązek do wykonania, tym goręcej powinniśmy się do niego przygotować modlitwą, tym usilniej musimy ściągnąć przy pomocy modlitwy błogosławieństwo Boże.

Cierpienie z miłości ku Bogu rodzi szczęście, które się objawia w nieustannej pogodzie ducha i stałym uśmiechu na ustach, choćby oczy były pełne łez.

Nie sztuka znosić jednorazowe wielkie cierpienie, ale sztuka cierpieć dzień w dzień, prawie beznadziejnie, cierpieć przez długie miesiące, lata, nie widząc końca próby, a przy tym nie upadać na duchu, nie narzekać, nie zniechęcać się, nie buntować się – to dopiero cnota wielka, wspaniała.

Nic może tak nie przemawia do obojętnych w wierze, do niewierzących, jak widok osoby zawsze pogodnej, promieniującej szczęściem wewnętrznym, uśmiechniętej, choć wiadomo, że niejeden krzyż dźwiga, że niejedna troska ją przygniata.

Bądźmy dobrzy dla zwierząt, kwiatów, dla wszystkich stworzeń, bo każde z nich Bóg stworzył w swojej dobroci, czcijmy więc ją we wszystkich stworzeniach.

Dnia 20 czerwca 1983 roku Jan Paweł II beatyfikował w Poznaniu Matkę Urszulę, a 18 maja 2003 roku dokonał w Rzymie jej kanonizacji. „Przez całe swe życie wiernie i z miłością wpatrywała się w oblicze Chrystusa, swego Oblubieńca. W sposób szczególny jednoczyła się z Chrystusem konającym na Krzyżu. To zjednoczenie napełniało ją niezwykłą gorliwością w dziele głoszenia słowem i czynem Dobrej Nowiny o miłości Boga. Niosła ją przede wszystkim dzieciom i młodzieży, ale też osobom znajdującym się w potrzebie, ubogim, opuszczonym, samotnym. Do nich wszystkich mówiła językiem miłości popartej czynem. Z przesłaniem Bożej miłości przemierzyła Rosję, kraje skandynawskie, Francję, Włochy. Była w swoich czasach apostołką nowej ewangelizacji, dając swoim życiem i działaniem dowód, że miłość ewangeliczna jest zawsze aktualna, twórcza, skuteczna” (Jan Paweł II, Homilia podczas kanonizacji).

ZAKOŃCZENIE 

Na koniec jeszcze jedna, ważka myśl świętej Urszuli: „Miłość okazuje się  nie uczuciem, ale czynem – czynem, który wymaga poświęcenia, zaparcia się siebie, zapomnienia o sobie. […] Dziś, gdy serce me wyrywa się do Ciebie Zmartwychwstałego, gdy tak pragnęłam okazać Tobie miłość za Twoje Zmartwychwstanie, które zwiastuje moje zmartwychwstanie, […] za cierpienie, za śmierć, która doprowadziła Cię do chwalebnego zwycięstwa – jedno mogę zrobić: swą miłość okazać Tobie czynem miłości” (Święta Urszula Ledóchowska. Medytacje biblijne, 358).

Za: www.archpoznan.pl

Wpisy powiązane

2024.10.19 – Warszawa – Abp Tadeusz Wojda SAC, Przesłanie na Jasnogórską Noc Czuwania w Intencji Polskich Emigrantów i ich Duszpasterzy

2024.09.04 – Częstochowa – Abp Wojciech Polak, Homilia podczas Mszy św. sprawowanej w czasie 60. Ogólnopolskiej Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Diecezjalnych i Zakonnych

2024.08.13 – Kalwaria Pacławska – Abp Tadeusz Wojda SAC, On napełni was błogosławieństwem. Homilia wygłoszona podczas Wielkiego Odpustu Kalwaryjskiego