Kard. Kazimierz Nycz, Metropolita Warszawski
HOMILIA Z OKAZJI INAUGURACJI ROKU ŻYCIA KONSEKROWANEGO
Warszawa, kościół pw. Ofiarowania Pańskiego, 29 listopada 2014 r.
Drodzy Bracia Kapłani, Ojcowie Zakonni i Drogie Siostry,
Członkinie instytutów życia konsekrowanego!
Bardzo serdecznie raz jeszcze witam Was i pozdrawiam w warszawskim kościele Ofiarowania Pańskiego na Ursynowie.
28 października 1965 roku Ojciec Święty błogosławiony Paweł VI i ojcowie soboru złożyli podpis pod dekretem „Perfectae Caritatis” („O dążeniu do doskonałej miłości”). To dokument, który stał się dekretem o odnowie życia zakonnego w Kościele. Był to początek drogi odnowy życia zakonnego, który trwa od prawie 50 lat. Odnowy, która miała swoje wspaniałe, piękne momenty, ale miała też i swoje trudności. Odnowa jest procesem, który nigdy się nie kończy, wymaga ciągłej kontynuacji. W przyszłym roku będziemy obchodzić 50 lecie powstania tego dekretu. Okazję tę wykorzystał Ojciec Święty Franciszek i cały przyszły rok poświęcił w Kościele życiu konsekrowanemu, abyśmy pochylali się nad tym szczególnym powołaniem w Kościele i abyśmy zastanawiali się, my wszyscy – chrześcijanie katolicy, ale przede wszystkim Wy, Siostry, Bracia Zakonni, Ojcowie – nad tym, co jeszcze jest do odrobienia. Jednocześnie to wezwanie, by to był rok wielkiej modlitwy dziękczynnej za wszystkie wymiary życia zakonnego.
Znamienne jest, że zanim powstał dekret „Perfectae Caritatis” sprawa rad ewangelicznych została zapisana w Konstytucji o Kościele, została zapisana w tym rozdziale, który jest poświęcony powołaniu chrześcijańskiemu i powołaniu do świętości. A zatem wszyscy członkowie Kościoła są zaproszeni do wchodzenia na drogę rad ewangelicznych. Natomiast we wspomnianym dekrecie „Perfectae Caritatis” Kościół rozwija i pokazuje, w jakim sensie w sposób szczególny, wyjątkowy i niezastąpiony to wejście na drogę rad ewangelicznych – jako wejście na drogę powołania chrześcijańskiego, doskonałej miłości – odnosi się do Was, którzy jesteście członkami życia konsekrowanego.
Aby sobie uzmysłowić, o kim i o czym mówimy przy takiej okazji jak Rok Życia Konsekrowanego, zauważmy, że w Kościele powszechnym dzisiaj – mimo pewnego spadku powołań, w niektórych krajach znacznego – jest ciągle prawie milion osób życia konsekrowanego. W tym są kapłani, w tym są siostry, w tym są instytuty. W porównaniu do kapłanów, których jest 270 tysięcy w Kościele diecezjalnym, to jest potężna siła, bez której trudno nawet sobie wyobrazić życie Kościoła.
Wejście na drogę życia i przyjęcie powołania zakonnego, powołania do rad ewangelicznych przez złożenie ślubów, jest szczególnym ofiarowaniem. To nie przypadek, bo u Pana Boga nie ma przypadków, że gromadzimy się dzisiaj w kościele Ofiarowania Pańskiego. Kościół ten i patronka tego kościoła przez Ofiarowanie Pańskie przypominają nam o tym, jak Maryja, która niegdyś sama była ofiarowana Bogu, natychmiast wraz z Józefem przychodzi do jerozolimskiej świątyni, aby Jezusa ofiarować Panu. Wiemy także, jakie wydarzenia towarzyszyły temu ofiarowaniu. Pamiętamy zwłaszcza słowa Symeona wypowiedziane do Matki Najświętszej: Ten przeznaczony jest (…) na powstanie wielu w Izraelu, ale powiedział także Symeon: a duszę Twoją miecz przeniknie. Człowiek, który siebie ofiarowuje Bogu, musi się liczyć z tym, że także to proroctwo Symeona będzie spełniać się w jego życiu. Jest bowiem w każdym powołaniu ze strony Pana Boga swego rodzaju wyjście. Zawsze Bóg wychodzi pierwszy do nas, ale jest też ze strony człowieka odpowiedź. Odpowiedź, która jest ofiarowaniem się Bogu. Tak było w życiu Abrahama, o którym dzisiaj słyszymy. Przyszedł do niego niespodziewanie w wieku – chciałoby się powiedzieć – bardzo spóźnionego powołania wysłaniec Pański i powiedział: Wyjdź, wyjdź z ziemi, którą ci dałem, i dam ci ziemię jeszcze lepszą. Wyjdź i idź w nieznane, staniesz się ojcem wielkiego narodu – on, stary człowiek i również stara żona Sara. Powołanie ze strony Boga jest zaskakujące, jest zawsze darem i łaską, a ze strony człowieka towarzyszą mu zaufanie i gotowość do ofiarowania się. Ofiarowania się ze wszystkimi konsekwencjami, jakie trzeba będzie w ciągu całego życia powołanego znosić, łącznie z trudem, ofiarą, krzyżem. Zresztą, nie jest to dobre tylko dla naszego życia – przez konsekrację kapłańską czy zakonną. To jest dobre dla wszystkich powołań, również dla matki i ojca, którzy przyjmują powołanie małżeńskie i ofiarowują swoje życie. Jeśli nie chcą go ofiarować do końca, czy jeżeli wymawiają się od tego ofiarowania, wtedy wiemy, co się dzieje w rodzinie i w małżeństwie. Wiemy, dlaczego sądy, czy Synod o rodzinie mają tyle problemów. Czasem we współczesnym świecie, powiedzmy to szczerze, także naszym kapłańskim, zakonnym, brakuje gotowości tego pełnego ofiarowania swojego życia Panu Bogu z wszystkimi tego konsekwencjami.
Jan Paweł II, kiedy w styczniu 1997 roku ubiegłego wieku ogłaszał dzień drugiego lutego Dniem Życia Konsekrowanego, napisał słowa, które pragnę przytoczyć w tym momencie. Stanowią one o istocie tego, czym jest w Kościele i dla Kościoła życie konsekrowane i czym jest dla każdej osoby, która na tę drogę życia wchodzi. Jan Paweł II, powołując się na Małą Tereskę, powiedział: Serce jest najważniejszym organem Ciała Chrystusa – Kościoła. To są słowa Małej Tereski przywołane przez papieża. Życie konsekrowane znajduje się w samym sercu Kościoła jako element o decydującym znaczeniu dla całej jego misji, ponieważ wyraża najgłębszą istotę chrześcijańskiego powołania oraz dążenie całego Kościoła – oblubienicy do zjednoczenia z jedynym Oblubieńcem. Macie być zatem, Bracia i Siostry, znakiem bezgranicznej miłości Chrystusa do Kościoła, macie być znakiem Królestwa Niebieskiego tu, na ziemi. Tak jak to mówi święty Paweł: wszystko uznaję za śmieci, bylebym znalazł, bym pozyskał Chrystusa w moim życiu. Wszystko inne jest mniej ważne.
Był w Polsce taki filozof, którego nie można nazwać ani kościółkowym, ani bardzo wierzącym – szukający, mądry – Leszek Kołakowski. W ostatnich tygodniach rodzina wydała jego książki. Znaleziono zapiski sprzed dwudziestu lat przed śmiercią, m.in. książkę, która cała poświęcona jest Jezusowi. Tytuł książki: „Jezus ośmieszony”. Pisze w niej o tym, w jaki sposób świat współczesny wyzwala się od Jezusa Chrystusa, w jaki sposób Go wyśmiewa, w jaki sposób czasem także Kościół zapomina o tym, że to Chrystus – Głowa Kościoła – jest w nim najważniejszy. Ten szukający Boga człowiek pisze, że jeżeli Kościół przestanie głosić prawdę o tym, że Bóg jest najważniejszy i najważniejsze jest Królestwo Boże, straci rację bytu na tym świecie. Jeżeliby przestał słowem i świadectwem życia swoich członków głosić, że Bóg jest najważniejszy i Królestwo Jego jest najważniejsze, taki Kościół nie byłby potrzebny Jezusowi ani światu. I w tym kontekście patrzmy, Bracia i Siostry, na życie konsekrowane. Cały Kościół jest do tego powołany, by dawać świadectwo w pierwszeństwie Boga, ale w sposób szczególny znakiem Królestwa Bożego – jak mówił papież Jan Paweł II – jest życie konsekrowane, ta ścisła więź z Oblubieńcem i oblubienicą, którą jest Kościół. Po to, by dawać świadectwo światu radykalnego życia radami ewangelicznymi, tak żeby się ludzie zatrzymywali i, patrząc na nas, patrząc na idącą zakonnicę, zakonnika, patrząc na to, co ona robi, zastanawiali się, dla kogo ona to robi.
Moi Drodzy!
Słyszymy dzisiaj kolejny raz w naszym życiu ewangelię o cudownym połowie ryb. Jezus pokazuje Piotrowi, temu, którego wcześniej powołał – kiedy będzie skuteczny w swoim apostolstwie, kiedy będzie skuteczny w tym, do czego został powołany. Wtedy, gdy będzie posłuszny woli Jezusa Chrystusa, kiedy będzie łowił z Jezusem Chrystusem. Sceptyczny Piotr, który nic przez poprzednie dni nie ułowił, bez przekonania na polecenie Chrystusa wsiada do łodzi. Szybko się jednak okazuje, że z Chrystusem warto. To poważne przypomnienie, które obowiązuje nas każdego dnia. Czy sternikiem mojego życia – jak to czytaliśmy w brewiarzu w minionym tygodniu – jest Jezus Chrystus? Po to, żebym ja – jako biskup, kapłan, siostra – mógł być sternikiem dla tej cząstki Kościoła, którą Pan Bóg mi powierzy. I weźmy z dzisiejszej ewangelii jeszcze te słowa, które papież Jan Paweł II uczynił mottem listu „Na Nowe Tysiąclecie”: Wypłyń na głębię! – mówi Jezus do Piotra – Duc in altum. Kiedy przeżywamy i rozpoczynamy Rok Życia Konsekrowanego, to także trzeba sobie jasno powiedzieć – o jakie Wypłyń na głębię! chodzi. Moi Drodzy, chodzi o powrót do źródeł, z których wyrasta życie konsekrowane w Kościele, z których wyrasta Wasze powołanie. Jaki to jest powrót? Przede wszystkim śluby zakonne: posłuszeństwo, czystość, ubóstwo. To one są znakiem, to ich realizacja jest znakiem Królestwa Bożego.
Świat, który jest nastawiony na „mieć”, dużo bardziej na „mieć” niż „być”, potrzebuje dzisiaj Waszego ślubu ubóstwa. Pokazania – konkretnie, tego, co ma Kościół do pokazania światu – że nie rzeczy są najważniejsze, nie to, co posiadam. Pochylenie się nad ubóstwem wszystkich Was – a Was, którzy składaliście śluby w sposób szczególny – żeby wyrzucić ze swojego serca wszelką żądzę posiadania, wszelką drapieżność, która czasem bywa także w sprawach materialnych. Radykalne ubóstwo pokazuje, że jest Królestwo Boże i to ono jest najważniejsze.
W świecie, który jest pełen panseksualizmu, nieopanowania – w mediach, ale nie tylko w nich, również w życiu młodych – tak ważny jest dzisiaj ślub czystości. Pokazanie, że można się zaślubić z Chrystusem Oblubieńcem na zawsze, na całe życie – po to, by być znakiem Królestwa Bożego i po to, by pokazać, że można żyć w ten sposób.
Posłuszeństwo. Posłuszeństwo najpierw Panu Bogu. Ile razy jest tak, że przeżywamy pokusę i przychodzimy do Pana Boga na modlitwę – mówię to także o sobie – jakbyśmy przynosili do Pana Boga projekt. Wydaje nam się, że to jest wola Boża. Przychodzimy do Pana Boga z naszym gotowym, misternie zrobionym projektem i prosimy Go, żeby nam dał parafkę. Aby powiedział: tak, to jest moja wola. A kiedy coś przychodzi odwrotnie niż zakładaliśmy, a powinno być odwrotnie – wtedy bardzo często trudno nam się pogodzić z wolą Bożą, przyjąć ją jako wolę Boga, która jest najczęściej, niestety, albo „stety”, w poprzek naszym ludzkim zamiarom, planom. I podobnie bywa z posłuszeństwem wobec ziemskich przełożonych w Kościele i nie tylko w Kościele. Jakże często bywa tak, że spełnia się to powiedzenie, które dotyczy i biskupa, i podwładnego biskupa, dotyczy zakonnika i zakonnicy – pełnienie woli swojej za zgodą, czy za aprobatą przełożonego, czy za aprobatą biskupa. Uznać wartość w posłuszeństwie Panu Bogu i tym, których Pan Bóg do tego posłuszeństwa – a wobec których je składamy, przyrzekamy – wybiera i przeznacza.
Moi Kochani!
Na koniec, zanim wyrażę podziękowanie za wszystko, co robicie, parę słów o naszej archidiecezji. Jest Was w naszej archidiecezji prawie trzy tysiące, ponad pięciuset księży, resztę stanowią siostry zakonne i członkowie różnych instytutów życia konsekrowanego. Ileż to jest domów, które są domami modlitwy za Kościół! Myślę, że księża diecezjalni i świeccy zdają sobie z tego sprawę, że nie tylko w zakonach i w domach klauzurowych sióstr, ale w domach zakonnych trwa modlitwa, na którą ludzie mówią czasem: nie mamy czasu. Może jest to ta waga, ta druga szala, na którą Kościół kładzie modlitwę. Może to jest to równanie – przykładem Marii i Marty – żeby między aktywnością a modlitwą w życiu każdego z nas była równowaga. Dziękuję za tę modlitwę w Kościele warszawskim, dziękuję za Kościół warszawski, za Kościół w Polsce, za cały Kościół. Są to też domy, i nie bójmy się tego mówić, domy świętości. To nie tylko te setki zakonnic, zakonników, których Kościół wynosi na ołtarze, którzy wyrośli i weszli na drogę świętości, żyjąc w konkretnym domu zakonnym, przeżywając konkretne sprawy codzienne w sposób niezwykły. To są także siostry – Wy wszystkie, które jesteście powszechnie anonimowe, ale przecież idziecie drogą rad ewangelicznych, czyli tak jak mówi Kościół w „Lumen Gentium” – idziecie drogą świętości. Ile to jest dzieł apostolskich – w katechezie, w prowadzonych szkołach, prowadzonych dziełach charytatywnych, pracy w szpitalach, w różnych miejscach. Jakie to jest bogactwo i dar dla Kościoła warszawskiego i za to chciałem Wam bardzo serdecznie podziękować. W „Liście adwentowym do kapłanów diecezjalnych i zakonnych” piszę o tym szerzej.
Chciałem także prosić, abyśmy wyrzucali z naszego myślenia o relacji między zakonnicami, zakonnikami a Kościołem, księżmi diecezjalnymi wszelkie konkurencyjne myślenie. Jesteśmy w jednym Kościele, jesteśmy jednym Kościołem – to, co robimy w Kościele partykularnym diecezji, i to, co robimy dla Kościoła powszechnego, jest budowaniem Królestwa Bożego na ziemi. I w tym budowaniu musimy być razem, musimy być zgodni. Powiem, że ja sam nie mam z tym problemu – nie żebym się chwalił, ponieważ tak w latach 60. i 70. wychowywał nas w Krakowie Kardynał Wojtyła, gdzie wówczas było cztery tysiące zakonnic i gdzie było ponad tysiąc księży zakonnych. A kiedy w ’71 i ’72 roku czterdziestu zakonom męskim zaproponował parafie w Krakowie przy ich domach, zdziwienie było nie tylko wśród konferencji episkopatu. Musimy być razem, musimy razem budować Kościół warszawski i Kościół powszechny, musimy się za siebie modlić. A w tej modlitwie za siebie wzajemnie – proszę Was bardzo, proszę księży diecezjalnych, abyście się modlili w parafiach o powołania przede wszystkim do zakonów żeńskich.
To jest nasza wspólna sprawa i to jest nasza wspólna odpowiedzialność – modlitwa o powołania, aby nie brakło sióstr, nie brakło księży zakonnych, aby Kościół był bogaty różnorodnością powołań. Tylko wtedy udźwignie te wszystkie zadania, które powierza mu Chrystus dziś, tu i teraz. Tylko takiego Kościoła potrzebuje Pan Jezus dzisiaj, w tym współczesnym świecie, który jest biedny, ale nie wolno od niego uciec i powiedzieć: on nas nie obchodzi. Trzeba do niego iść z ewangelią. Ewangelizować tak, jak woła papież Franciszek, żeby ten świat zbawiać. Przecież Chrystus umarł na krzyżu nie tylko za wierzących. Umarł za wszystkich ludzi, a nam zostawił zadanie wygłoszenia im tej radosnej nowiny – ewangelii o zbawieniu człowieka przez śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu, przez śmierć podjętą z miłości. Bóg nas zbawił, przebaczył nam grzechy, ponieważ nas bardzo kocha.
Za: www.kardnycz.pl