Abp Stanisław Gądecki
WIERNI DO KOŃCA.
HOMILIA NA 70-LECIE ŚMIERCI BŁOGOSŁAWIONEJ PIĄTKI POZNAŃSKIEJ
Poznań, 12 czerwca 2012 r.
W 70-tą rocznicę śmierci męczeńskiej błogosławionej „Poznańskiej Piątki” zastanówmy się nad problemem wierności Chrystusowi.
„Piątka Poznańska” – pięciu młodych wychowanków przedwojennego oratorium salezjańskiego w Poznaniu – jest bowiem przede wszystkim ujmującym przykładem wierności aż do końca. Wszyscy ci młodzi byli zwykłymi chłopcami, pełnymi planów, marzeń, młodzieńczych figli, takimi, jakich wówczas wielu chodziło po poznańskich ulicach. Różnili się od innych ówczesnych młodych poznańczyków jednie tym, że – dzięki wspólnym godzinom spędzanym w salezjańskim oratorium, dzięki poznaniu księdza Bosko, jego duchowości i systemu wychowawczego opartego na wartościach płynących z wiary – byli wolni od buntu i nienawiści (ze wspomnień Henryka Gabryela – świadka i towarzysza więziennej tułaczki „Poznańskiej Piątki”).
Po wybuchu II wojny światowej jeden z nich (Czesław Jóźwiak) zetknął się z konspiracją i został szefem oddziału Narodowej Organizacji Bojowej, do której zaprzysiągł m.in. swoich czterech kolegów z oratorium. Wszyscy oni – w wieku od 18 do 21 lat – pod koniec września 1940 r. zostali aresztowani i oskarżeni o przynależność do tajnej organizacji wojskowej działającej na szkodę III Rzeszy. Najpierw byli przetrzymywani w więzieniach, następnie skazani i straceni przez zgilotynowanie w niemieckim więzieniu w Dreźnie dnia 24 sierpnia 1942 roku. Jan Paweł II beatyfikował ich dnia 13 czerwca 1999 roku.
1. WIERNOŚĆ BOGA OJCA
Ich wierność „aż do końca” była prostą odpowiedzią na uprzedzającą wierność samego Boga, Tego, który „wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2 Tm 2,13). Bóg jest niezmienną i nieskończoną miłością, której nasza niewierność i grzeszność nie jest zdolna przekształcić w niechęć lub w nienawiść do nas.
Ilustruje do wymownie przypowieść o synu marnotrawnym. Niewierność syna nie zmniejszyła wiernej miłości, jaką kochał go Ojciec (por. Łk 15,11-32). Ojcowska miłość dostosowała się jednak do zmienności człowieka. Ojciec kochał marnotrawnego syna przed odejściem z domu, w czasie pobytu poza domem i po powrocie do domu. Przejawy tej niezmiennej miłości były jednak różne, dostosowane do zmieniającego się zachowania syna. Najpierw Ojciec uszanował jego decyzję i dał mu należną część majątku. Kiedy zaś syn roztrwonił wszystko, żyjąc rozrzutnie, miłość powstrzymywała Ojca przed udzieleniem mu wsparcia, gdyż pogrążyłoby go to w jeszcze większej ruinie moralnej i z pewnością nie doprowadziłoby do powrotu do ojcowskiego domu. Po powrocie Ojciec okazał synowi swoją stałą miłość przez przebaczenie, przez przyjęcie z radością do domu (Łk 15,11-24). Podobnej miłości Bóg oczekuje także od nas.
2. WIERNOŚĆ SYNA
Wierność Boga Ojca posuwa się aż do udzielenia nam najcenniejszego daru: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3,16). Jezus – jako Wierny Sługa i przeciwieństwo syna marnotrawnego – przyszedł na świat, aby wypełnić wolę Ojca. W Nim najpełniej objawiła się wierność Boga. On pozostał wierny woli Ojca nawet w prześladowaniach doznawanych ze strony faryzeuszów i kapłanów. Autor Listu do Hebrajczyków stwierdza wręcz, że cierpienia doznane przez Chrystusa były dla Niego szkołą posłuszeństwa Ojcu, „chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5,8-9). Cierpienie było – w pewnym sensie – próbą Chrystusowej miłości, wierności i posłuszeństwa Ojcu niebieskiemu.
Przez tę próbę Jezus przeszedł zwycięsko, a Jego miłość stała się dla nas ratunkiem. Chrystusowa wierność w miłości stanowi fundament naszego zbawienia. Obecnie jest ona nam przekazywana przez Ducha Świętego: „A nadzieja zawieść nie może – pisze św. Paweł – ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Udzielając nam swojego Ducha, Chrystus upodabnia nas do siebie, uzdalnia do takiego posłuszeństwa i miłości, jakie ujawniły się w Jego męce i śmierci krzyżowej. Duch Święty przekształca nas w ludzi, którzy potrafią szczerze kochać, a dzięki temu mogą osiągnąć szczęście wiecznego zbawienia.
3. WIERNOŚĆ DUCHA ŚWIĘTEGO
a. Wierność Duchowi świętemu daje chrześcijaninowi siłę do wytrwania w wierności własnemu powołaniu: „On też będzie umacniał was aż do końca, abyście byli bez zarzutu w dzień Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym” (1Kor 1,8-9).
Wiemy jak trudno jest pozostać wiernym Bogu, Jego prawdzie, woli i przykazaniom, szczególnie wtedy, kiedy za trwanie przy Nim grozi nam prześladowanie. Gdy za wierność Bogu grozi człowiekowi kara, a nawet śmierć, człowiek często wyrzeka się Boga, odrzuca Jego Ewangelię i przykazania. Nierzadko wyrzeka się nie tylko miłości do Niego, lecz także samej wiary.
Tymczasem męczennicy – na przekór temu wszystkiemu – pozostają dla nas świadectwem heroicznej wierności. A jednak ich świadectwo krwi nie jest czymś wyjątkowym, zastrzeżonym tylko dla nielicznych jednostek, ale jest realną możliwością dla każdego ochrzczonego. W istocie miliony mężczyzn i kobiet – różniących się wiekiem, powołaniem i pozycją społeczną – przypłaciło do tej pory własnym życiem wierność Chrystusowi i Jego Kościołowi.
Do nich kierował swoje pouczenie św. Cyprian: „O jakże szczęśliwe to więzienie, rozjaśnione waszą obecnością! O szczęśliwe więzienie, które posyła do nieba mężów Bożych! O ciemności, bardziej promienne niż słońce i jaśniejsze niż światło dnia! W nich teraz pozostajecie, świątynie Boże, i uświęceni jesteście wyznaniem Boga.
Teraz w waszych sercach rozważajcie tylko Boże przykazania i naukę z niebios. O nich tylko myślcie, bo przez nie Duch Święty pobudzał was zawsze do znoszenia cierpień. Nie myślcie o śmierci, lecz o nieśmiertelności; nie o czekającej was męce, lecz o chwale wiecznej. […] Gdy więc rozważacie o tym, że będziecie sądzić i królować wraz z Chrystusem Panem, to również i myśl o przyszłej chwale niech wam pomoże wzgardzić obecnymi cierpieniami. Od początku świata już tak jest, że zwalcza on sprawiedliwość i ją prześladuje” (św. Cyprian, List 6, 1-2).
b. Między nimi znaleźli się także błogosławieni męczennicy, zwani „Poznańską Piątką”; pięciu młodych wychowanków salezjańskiego oratorium. W ich duchowości – jak powiadają – nie ma nic nadzwyczajnego. Ich świętość urzeka swoją naturalnością. Jest właśnie taką, o jakiej marzył św. Jan Bosko dla swoich wychowanków. Łączy głęboką wiarę i dojrzałość wyborów życiowych ze spontanicznością i radością życia. Ci młodzi świętość zawdzięczali zwyczajnym praktykom religijnym, takim jak częsta spowiedź, Komunia św., nabożeństwo do Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, kierownictwo duchowe. Te zwykłe, salezjańskie „metody” przyniosły w efekcie dojrzałe chrześcijaństwo, gotowe potwierdzić własnym życiem i śmiercią głoszony przez księdza Bosko ideał uczciwego obywatela i dobrego chrześcijanina.
„Nie zwątpiliśmy nigdy, nawet w okrutnych warunkach, podczas więziennej gehenny, pozostawaliśmy apostołami księdza Bosko. Nie załamało nas śledztwo, rozdzielenie po różnych celach, terror i uciążliwy głód. Pomimo udręczeń fizycznych, moralnych, stosowanych tortur, gdy tylko drzwi zamykały się za odchodzącym gestapowcem, wracały humor i pogoda ducha. Często współwięźniowie mówili, że jesteśmy jacyś inni i pytali, czy przypadkiem nie jest nam dobrze w więzieniu” (ze wspomnień Henryka Gabryela – świadka i towarzysza więziennej tułaczki „Poznańskiej Piątki”).
„Można w nich dostrzegać reprezentantów najbardziej ideowej młodzieży, która wyszła ze szkół katolickich z wizją i gorącym pragnieniem ofiarnej służby ojczyźnie we wszelkich możliwych sektorach życia w imię miłości Boga. Z drugiej strony, są oni jednocześnie bardzo przekonującym potwierdzeniem salezjańskiego modelu formacji młodzieży. Odczytanie sensu życia w klimacie bardzo pogłębionego życia religijnego, pobożności maryjnej, wyzwalało w nich nowy entuzjazm i energie do formowania chrześcijańskiego oblicza otaczającej ich rzeczywistości” (z opinii ks. Tomasza Kaczmarka, wyrażonej z okazji ich beatyfikacji).
Przez ich życie i śmierć, Pan Bóg dał wzór młodym ludziom. Wzór bogatego człowieczeństwa, które w momencie próby odkryło wielkość ducha, męstwo i ofiarność. Osobiste doświadczenie Chrystusa jako centrum własnego życia. Służbę, jako owoc wiary w Chrystusa. Miłość aż do śmierci. Są oni (bł. Czesław Józwiak, bł. Edward Kaźmierski, bł. Franciszek Kęsy, bł. Edward Klinik i bł. Jarogniew Wojciechowski) dla współczesnej młodzieży wezwaniem do poszanowania wartości życia, godności osoby ludzkiej, oporu wobec nowych fałszywych ideologii. Są wzorem oparcia życia na Bogu, na Jezusie i jego Ewangelii jako źródle szczęścia (ks. Pascual Chavez Villanueva, generał salezjanów, w 60-tą rocznicę męczeńskiej śmierci Piątki Poznańskiej, Częstochowa – 25.09.2002).
Oni dowiedli, że naśladowanie Chrystusa aż do końca uzdalnia człowieka do przełamania barier egoizmu i własnej słabości, pobudza do autentycznej miłości ojczyzny, uzdalnia do największej ofiary. Oddali swoje życie – przepełnieni miłością Boga i bliźniego – aby z ich ofiary mogło wyrastać większe dobro.
4. NASZA WIERNOŚĆ
Tak, ci męczennicy, potwierdzili to, że dla człowieka wierzącego nie jest problemem istnienie Boga, ale rola, jaką Bóg odgrywa w naszym życiu. Wiara w istnienie Boga, tak jak się wierzy w istnienie bieguna południowego – chociaż ani jednego, ani drugiego nigdy się nie widziało – która nie ma żadnego wpływu na codzienne życie – taka wiara nie jest postawą religijną. Bóg, który istnieje, ale nie ma żadnego znaczenia w moim życiu, mógłby równie dobrze nie istnieć. Problem nie polega więc na tym, jaki jest Bóg. Problemem jest, jakimi ludźmi się stajemy, kiedy wiążemy się z Bogiem (por. H.S. Kushner, Komu potrzebny jest Bóg, 18-19).
Jeśli przyjęliśmy prawdę o Chrystusie i powierzyliśmy Mu swoje życie, to nie może być sprzeczności między tym, w co wierzymy, a tym, jak żyjemy. Każda nasza myśl, słowo i czyn winny mieć na celu chwałę Bożą i szerzenie Jego królestwa. Prawdę bowiem nie tyle uznajemy poprzez czysto intelektualny akt, ile przyswajamy ją sobie w duchowej dynamice, która przenika w głąb naszej istoty. Prawda przekazywana jest nie tylko poprzez formalne nauczanie – chociaż ono jest ważne – lecz także dzięki świadectwu życia prawego, wiernego i świętego. Ludzie, którzy żyją w prawdzie i postępują zgodnie z nią, instynktownie rozpoznają to, co fałszywe i wrogie pięknu, dobru i prawdzie.
Kiedy pozwalamy, by światło wiary jaśniało w naszych sercach – jednocząc się z Panem codziennie w modlitwie i uczestnicząc w życiodajnych sakramentach Kościoła – stajemy się światłem dla ludzi wokół nas. Sprawujemy naszą „proroczą misję” i – często nawet o tym nie wiedząc – przybliżamy ludzi do Boga. Natomiast bez życia modlitwy, bez wewnętrznej przemiany, która dokonuje się dzięki łasce sakramentów, nie możemy „promieniować Chrystusem”. Stajemy się jeszcze jednym „brzmiącym cymbałem” (1 Kor 13,1) w świecie, w którym panuje coraz większy zgiełk i zamęt. Gdzie wiele zgubnych ścieżek prowadzi jedynie do bolesnych zawodów i rozczarowań.
Nikt, kto dzisiaj patrzy realistycznie na świat, nie powinien sądzić, iż chrześcijanie mogą sobie pozwolić na to, by po prostu dalej zajmować się swoimi sprawami, nie zważając wcale na kryzys wiary, jaki ogarnął europejskie społeczeństwo, lub wręcz spodziewać się, że spuścizna wartości, przekazana przez wieki chrześcijaństwa, nadal będzie inspirowała i kształtowała przyszłość tego społeczeństwa.
Chrystus potrzebuje rodzin, by przypominać światu o godności ludzkiej miłości i pięknie życia rodzinnego. Potrzebuje mężczyzn i kobiet, którzy poświęcą swe życie szlachetnemu zadaniu kształcenia, wychowania i formowania młodzieży zgodnie z Ewangelią. Potrzebuje ludzi, którzy poświęcą swoje życie poszukiwaniu doskonałej miłości, naśladując Go w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie oraz służąc Mu w najmniejszych spośród naszych braci i sióstr. Potrzebuje ogromnej miłości zakonnic i zakonników, którzy swą nieustanną modlitwą będą wspierać świadectwo i działalność Kościoła. Potrzebuje też dobrych i świętych kapłanów, którzy gotowi będą oddać życie za swoją owczarnię (por. Benedykt XVI, Świadectwo wierności przemawia bardziej niż słowa. Czuwanie modlitewne w Hyde Parku przed beatyfikacją, Londyn – 18.09.2010). A nade wszystko, potrzebuje świadectwa pełnych zapału, radosnych młodych.
Wiemy, że w okresach kryzysu i wrzenia Bóg powołuje wielkich świętych i proroków, by odnowili Kościół i wspólnotę chrześcijańską. Ufamy Jego Opatrzności i modlimy się, by nadal nas prowadził. Każdy z nas jest wezwany, by idąc swoją drogą życiową, przyczyniał się do szerzenia królestwa Bożego poprzez wnoszenie wartości Ewangelii w życie doczesne. Nasze światło powinno jaśnieć przed ludźmi, aby widzieli nasze dobre uczynki i chwalili Ojca naszego, który jest w niebie (por. Mt 5,16).
ZAKOŃCZENIE
Na koniec pomódlmy się – słowami znanej modlitwy – o wstawiennictwo „Błogosławionej Piątki”:
Wszechmogący Boże,
dziękuję Tobie za świadectwo
męczeńskiej śmierci wychowanków
salezjańskiego Oratorium z Poznania.
Oni, oczyszczeni Krwią Chrystusa
i pokrzepieni Jego Ciałem
stali się godnymi udziału
w krzyżowej Ofierze Twojego Syna.
Za ich wstawiennictwem
zawierzam Tobie tych,
którzy doświadczając trudu dźwigania krzyża
nie potrafili być wiernymi do końca.