1995.01.08 – Zduńska Wola – Bp Roman Andrzejewski, Nieprzebrzmiałe echo św. Maksymiliana. Homilia na zakończenie Roku Kolbiańskiego

Bp Roman Andrzejewski

NIEPRZEBRZMIAŁE ECHO ŚW. MAKSYMILIANA. HOMILIA NA ZAKOŃCZENIE ROKU KOLBIAŃSKIEGO

Zduńska Wola, kościół Wniebowzięcia NMP, 8 stycznia 1995 r.

„Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3,22).

Zgodzimy się wszyscy, że Pan Bóg miał w naszym rodaku św. Maksymilianie niezwykłe upodobanie. Narzuca się tu analogia do upodobania, jakie miał w Synu swoim Jezusie Chrystusie. I choć uczestnicy uroczystości chrztu Rajmunda Kolbego w kościele parafialnym w Zduńskiej Woli nie słyszeli głosu z nieba – jak to było nad Jordanem w czasie chrztu Jezusa Chrystusa – to jednak wierzymy, że słowa te zostały przez Boga wypowiedziane. Wierzymy dlatego, bo coraz głośniej odbijają się one echem w ciągu kończącego się stulecia. To echo rozbrzmiewa nie tylko w Polsce, rozlega się ono w Italii, rozchodzi się po Japonii. To jest echo głosu Boga, który przemówił 101 lat temu w czasie chrztu w Zduńskiej Woli. To echo wypełnia dziś cały świat, zwłaszcza od chwili męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Bo wieść o tej śmierci dociera nie tylko do odległych zakątków Europy, ale i całego świata. To echo jest niezwykle mocne, od kiedy najwyższy pasterz Kościoła katolickiego w osobie Pawła VI zaliczył go w poczet błogosławionych, a obecny Papież-Polak dokonał jego uroczystej kanonizacji. To echo nie zamiera, zwielokrotnione wywołuje w sercach milionów ludzi najszlachetniejsze uczucia, znajdując z okazji stulecia urodzin naszego Świętego chętnych apostołów w celu kontynuacji różnych jego dzieł. To echo powtarza wytrwale: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.

SYMBOL OFIAR

Bracia i Siostry! Echo, jakie budzi życie i śmierć św. Maksymiliana, obejmuje nie tylko osobę naszego Rodaka, ale również miliony tych, którzy stali się ofiarami dwóch systemów totalitarnych naszego stulecia: hitlerowskiego i stalinowskiego. Św. Maksymilian jest symbolem wszystkich, którzy zginęli, zarówno tych, którzy swą śmierć świadomie Bogu ofiarowali, jak i tych, którym sens ich cierpienia uświadomił sam Bóg w niebie. A takich ofiar są miliony, miliardy na przestrzeni wieków.

Dwa miesiące temu, w czasie pielgrzymki do Ziemi Świętej, widziałem w Jerozolimie Muzeum Holocaustu, a więc muzeum ofiar dokonanych na Żydach przez nazistów. Rodzice zamordowanego w Auschwitz kilkuletniego chłopca, mieszkający obecnie w Kalifornii, ufundowali dla upamiętnienia śmierci swego syna wstrząsający pomnik. Oto w ciemnym pomieszczeniu palą się cztery świeczki, ich płomienie odbijają się w lustrzanych ścianach, widać mnóstwo płonących ogni, a z taśmy jest bez przerwy odczytywana długa lista pomordowanych dzieci, których imiona wciąż powtarza wielokrotne echo. Wychodząc stamtąd miałem wrażenie, że słyszałem listę zapisanych w Księdze Apokalipsy św. Jana. Ktoś, kto stracił swoich bliskich na Syberii, powiedział mi, że słyszał tam ich imiona. Inny zaś z uczestników, zaangażowany w obronę życia nienarodzonych, pomyślał o wszystkich możliwych imionach dzieci, które zostały zamordowane w łonie matki. Niezapomniane wrażenie: mnóstwo ogni i imion… Na pewno Bogu te wszystkie imiona są znane i szczególnie bliskie.

SĄD NAD BOGIEM I NAD CZŁOWIEKIEM

Dlaczego znalazł w nich takie upodobanie? Ich śmierć jest wynikiem tego, że Bóg jest „bezradny” wobec ludzkiej wolności – jak to „prowokująco” napisał w książce Przekroczyć próg nadziei Ojciec Święty Jan Paweł II. Bóg bowiem stworzył człowieka rozumnym i wolnym. Cechą istoty rozumnej jest to, że może wydawać sądy o sobie i o innych, również o Bogu. Pan Bóg przez stworzenie człowieka jako istoty rozumnej sam postawił się przed sądem człowieka. Historia ludzkości, czyli dzieje zbawienia, to nieustanny sąd człowieka nad Bogiem. Człowiek korzystając z wolności, w wydawaniu wyroku na Boga, nie opiera się na prawdzie, a często na przemocy, na doraźnej koniunkturze, zadając innym ludziom cierpienia fizyczne i moralne.

Sąd nad Bogiem stał się sądem nad człowiekiem. To, co Boskie, i to, co ludzkie, spotkał ten sam los (humana divinis iunguntur). Bóg jednak nie zostawił człowieka sam na sam z jego własną dolą. Konsekwentnie stanął przy nim, dochowując mu wierności do końca: „Uniżył samego siebie, przyjmując postać sługi, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (por. Flp 2,7-8).

Wyrok na Boga był dla Niego okazją do wyrażenia solidarności z człowiekiem. Piłat powiedział: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy” (J 18,38), a w chwilę później oświadczył: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie” (J 19,6). Umył ręce i zrzucił odpowiedzialność na tłum. Chrystus nie podjął ofiarowanej Mu możliwości usprawiedliwienia się przed ludzkim trybunałem: „Naród twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?” (J 18,35). Chrystus nie cofnął się przed cierpieniem zadanym Mu przez człowieka. Wybrał miejsce wśród skazańców. Widok Ukrzyżowanego to dowód solidarności niewinnego Boga z cierpiącymi ludźmi. Nie przyjął też Jezus propozycji pełnej drwiny: „Zstąp z krzyża, a uwierzymy Ci” (por. Mk 15,32). Pozostał po stronie cierpiących. Jako Bóg-Człowiek wziął na siebie wszystkie cierpienia indywidualne i zbiorowe, cierpienia spowodowane działaniem natury i wywołane przez wolną ludzką wolę: choroby i głód, wojny i obozy, gułagi i holocausty, holocaust żydowski i holocaust czarnych niewolników z Afryki, holocaust Rwandy, Bośni i Czeczenii. Nie zstąpił z krzyża, jak Go kuszono, ale wstał z grobu zgodnie z zapowiedzią. W tym właśnie ujawnił swoje zwycięstwo, dając najsilniejszy argument, że Bóg jest Miłością, Mądrością i Wszechmocą.

ŚWIADEK BOGA

Tej prawdy dowiódł św. Maksymilian w piekle obozu koncentracyjnego w Auschwitz (konsekwentnie używam tej niemieckiej nazwy, bo nazwę Oświęcim wykorzystują niektórzy jako dowód, że był to polski obóz koncentracyjny, co ubliża naszej godności i jest niezgodne z prawdą): św. Maksymilian przyjął cierpienie dobrowolnie, sam zgłosił się na śmierć za współwięźnia, solidarnie stanął po stronie cierpiących, pozostał z nimi do końca, aż dobity został zastrzykiem fenolu. W tym wszystkim stał się niezwykle podobny do Chrystusa i wszedł do wiecznej chwały w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którą tak bardzo umiłował. Dlatego też św. Maksymilian stał się umiłowanym synem, w którym Bóg znalazł upodobanie.

W czasie ciemnej nocy hitlerowskiej, wśród orgii nienawiści wobec Boga i człowieka, wśród tylu nieprzepłakanych bólów ukazał blask Bożej miłości. Swoją heroiczną postawą zawołał: zło można pokonać dobrem, nienawiść zwycięża się miłością, wolność uzyskuje się przez Krzyż. Nie ma w tym głosie bluźnierstwa przeciwko Bogu, ani narzekania, ani wołania o pomstę. Nie ma tu nic z owego „milczenia Jahwe”, tak dominującego w pojęciu shoah. W życiu i w śmierci naszego Świętego widać miłującego nas Ojca, Boga „bogatego w miłosierdzie”, który zesłał Syna swojego na świat, aby nas zbawił i dał nam z powrotem łaskę dzieci Bożych. Świadkiem takiego Boga był św. Maksymilian. Dlatego Bóg znalazł w nim upodobanie.

HONOR DIECEZJI I RODZINNEGO MIASTA

Bracia i Siostry! To wszystko zapowiedział Bóg w tej świątyni: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Donośne echo tych słów dochodzi do nas ze wszystkich stron świata, zwłaszcza z okazji stulecia urodzin naszego Świętego. Nie sposób objąć całego żniwa. Dziś kończymy te uroczystości na terenie diecezji włocławskiej, która chlubi się miejscem jego pochodzenia, kończymy je w jego rodzinnym mieście, tu gdzie przed rokiem je zaczynaliśmy, gdzie się nasz Święty urodził, gdzie był ochrzczony, gdzie z rąk biskupa kujawsko-kaliskiego Stanisława Zdzitowieckiego przyjął sakrament bierzmowania. Kończymy je w mieście, przez które przebiega granica dwóch diecezji, skąd tak blisko do Pabianic w archidiecezji łódzkiej, gdzie nasz Święty spędził dzieciństwo i gdzie niedawno ku jego czci konsekrowano nowy, piękny kościół. Kończymy je pod przewodnictwem Księdza Arcybiskupa Nuncjusza Apostolskiego i słowa dziękczynienia wypowiadamy wobec Boga za ten dar dla Kościoła i świata, jaki zrodził się w naszym robotniczym mieście.

A to miasto ma przecież młodą historię. Jeszcze 200 lat temu były tu wioski parafii Korczew. Na początku XIX wieku osiedlali się tu tkacze ze Śląska, Saksonii, Austrii, Czech. Ziemia okazała się gościnna. Polska kultura i tolerancja podbiła ich serca. Żyli tu razem Polacy, Czesi, Niemcy, Żydzi, Rosjanie; chodzili do kościoła, do kirchy, do cerkwi, do bożnicy; mówili po polsku, po rosyjsku, po niemiecku, po hebrajsku, po czesku. Mieszkali tu razem w zgodzie jak ambasadorzy różnych narodów, języków i wyznań, ale jednej europejskiej kultury, której duszą jest służba Bogu i ludziom. Innych kulturtraegerów znać nie chcieli. Pradziadek ojca Maksymiliana, Paweł Kolbe, przybył do Zduńskiej Woli z Czech około roku 1840. Kto wiedział, że po stu latach jego prawnuk rozsławi to miasto na cały świat? Jednak w planach Opatrzności właśnie to miasto stało się miejscem narodzin do życia i do wiary wielkiego Człowieka.

Spodobało się widocznie Bogu nagrodzić pracowitość ludu i obyczaje, zwłaszcza od czasu, kiedy wzniesiono tę świątynię i zadbano o jej wystrój, między innymi przez ołtarz z katedry włocławskiej, a potem, kiedy przed 70 laty włączyli się do pracy synowie i córki bł. Alojzego Orione, oraz córki sługi Bożego biskupa Wojciecha Owczarka z Włocławka, czy też ostatnio duchowe córki samego św. Maksymiliana. Ile zaszczytu spływa na to miasto, na jego mieszkańców i władzę, na ziemię sieradzką i łódzką, ile tu troski o duszpasterstwo pogranicza dwóch czy nawet czterech diecezji, również teraz, kiedy Zduńska Wola nadal pozostaje w granicach naszej diecezji. Naszą wdzięczność wobec Ojca Świętego i Nuncjusza Apostolskiego wyrazić chcemy nie tylko troską o dom rodzinny św. Maksymiliana, Ośrodek Pamięci, wzniesienie pomnika, ale przede wszystkim rozwojem kultu i świadectwem naszego życia.

Na koniec do was się więc zwracamy, mieszkańcy Zduńskiej Woli i okolic, do dziedziców zaszczytnej tradycji, bo na was w sposób szczególny ciążyć będzie obowiązek podtrzymania tu pamięci o św. Maksymilianie. Nie dajcie się uprzedzić nikomu w trosce o pielęgnowanie ideałów, którymi żył nasz Święty. Wielkodusznie odpowiadajcie na echo, które dochodzi tu z całego świata. Niech wszyscy obywatele miasta, niezależnie od ideologii, pamiętają, że tu przybywają goście z kraju i zagranicy; ciągną tu ci, których porywa zapał Świętego Szaleńca: biskupi i kapłani, synowie św. Franciszka i inni członkowie instytutów życia konsekrowanego, misjonarze i misjonarki, nauczyciele i profesorowie, dziennikarze i wydawcy, byli więźniowie i ludzie pokrzywdzeni, robotnicy i rolnicy, rodzice, młodzież i dzieci, wierzący i niewierzący. Również w imieniu Kościoła będziecie im tu służyć, by mogli prostować drogi żywota własnego i gościńce Narodu jako rycerze Niepokalanej. Budujmy ich wiarą głęboką, nadzieją niezłomną, miłością niekłamaną, stylem życia godnym tak wielkiego Rodaka. Tak nam dopomóż Bóg!

 

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego