Kard. Adam Kozłowiecki SI
OBYŚMY ZBLIŻYLI SIĘ DO PRZYKŁADU ŚW. MAKSYMILIANA
List napisany w Lusace (Zambia) 23 grudnia 1994 roku.
Św. Maksymiliana Kolbego nigdy w życiu nie widziałem, zatem też nigdy z nim nie rozmawiałem. Przywieziono go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, kiedy wraz z innymi duchownymi zostałem stamtąd już wywieziony do Dachau. Żadnych osobnych przemówień liturgicznych, prelekcji, wykładów, ani rozważań o nim nigdy nie wygłosiłem, ani nie napisałem.
Czy zatem powinienem o nim teraz, z okazji setnej rocznicy jego urodzin, do licznych o nim wspomnień coś dołożyć? Niech inni to osądzą, ale – muszę się przyznać – w wygłaszanych kazaniach i rekolekcjach bardzo często na niego wskazywałem jako na wzór wiernego i bohaterskiego zachowania tego, co Chrystus nazwał pierwszym i najważniejszym przykazaniem: „Miłuj Boga z CAŁEGO serca twego (nie z połowy), ze WSZYSTKICH sił twoich (nie z połowy), a bliźniego twego JAK SIEBIE SAMEGO (nie trochę mniej niż siebie samego).
Czy my, chrześcijanie, a nawet katolicy, nawet jako kapłani, zachowujemy i głosimy wystarczająco słowem i przykładem ważność tego najważniejszego przykazania? Czy w naszym pojęciu nie jest to coś w rodzaju najwyżej rady ewangelicznej? Bo dziś słyszy się wygłaszane opinie, że nawet przykazania Boskie, a tym bardziej kościelne, są najwyżej „ideałem”, do którego ładnie byłoby dążyć, no, ale niekoniecznie dającym się zachowywać zbyt radykalnie, bo przecież trzeba się liczyć z sytuacją… Jako chrześcijanie wstydzimy się zwłaszcza ostatnich dwóch światowych wojen, wstydzimy się północnej Irlandii, Bośni i Hercegowiny… Wstydzimy się wobec pogan. A teraz, jako misjonarze, wstydzimy się Rwandy… Obyśmy starali się zbliżyć do przykładu św. Maksymiliana!
Tutaj muszę dołożyć jedno wspomnienie z mej młodości. Byłem w pewnym mieście, do którego jakiegoś dnia nadjechała ciężarowym wozem gromada braci św. Maksymiliana, rozdająca na lewo i prawo „Rycerza Niepokalanej” i głosząca kult Niepokalanej Matki Zbawiciela. Pewien kapłan patrząc na to widowisko mruknął do mnie: „No nie, tak się tego nie robi, tak się nie powinno…” Dużo się mówiło o Twórcy Niepokalanowa. Dużo się debatowało nad koniecznością jakiegoś dziennika katolickiego, ale też dużo się krytykowało św. Maksymiliana, gdy nagle ukazał się „Mały Dziennik”, najtańsza gazeta, bo kosztowała tylko 5 groszy.
Niektórzy mówili, że ojciec Maksymilian Kolbe jest dziwakiem. Obyśmy mieli więcej takich dziwaków. Wiem, że to trudne, sam próbuję takim być, ale mi to jakoś nie idzie. Zdaje mi się, że każdy święty był uważany przez wielu za dziwaka (dziś nawet bardziej niż poprzednio).