1994.12.11 – Rzym – Abp Szczepan Wesoły, Świadek Chrystusa w naszym wieku. Homilia na stulecie urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego

Abp Szczepan Wesoły

ŚWIADEK CHRYSTUSA W NASZYM WIEKU. HOMILIA NA STULECIE URODZIN
ŚW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO

Rzym, bazylika Dwunastu Apostołów, 11 grudnia 1994 r.

Spotykamy się dzisiaj w bazylice Dwunastu Apostołów w Rzymie, aby naszą modlitwą i obecnością upamiętnić stulecie urodzin św. Maksymiliana Kolbego. Spotykamy się w kilka dni po uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w bazylice, w której odbywa się od lat triduum przygotowujące do święta Niepokalanej. Uczestniczą w nim również klerycy franciszkańscy. W nabożeństwach tych brał też udział św. Maksymilian, będąc studentem-klerykiem Kolegium Seraphicum.

Spotykamy się w trzecią niedzielę Adwentu, która w liturgii słowa stawia nam przed oczyma postać św. Jana Chrzciciela, dominującą w szczególny sposób w obecnym okresie liturgicznym. Słuchając dzisiejszej Ewangelii zawierającej nauczanie Jana Chrzciciela zauważamy, że Ewangelista stawia przed nami dwa pytania: Kim właściwie jest Jan Chrzciciel? oraz drugie: Nauczycielu, co mamy czynić? (zob. Łk 3,10-18).

Myślę, że i my możemy sobie postawić podobne dwa pytania: Kim jest św. Maksymilian i jakie są jego wskazania?

Mówiąc o św. Maksymilianie Kolbem bardzo często relatorzy zatrzymują się nad ostatnim epizodem w jego życiu, czyli nad męczeńską śmiercią z miłości w głodowym bunkrze Oświęcimia. Dla niektórych znajomość ojca Kolbego w ogóle zacieśnia się do faktu męczeństwa. Tylko że przy takim zacieśnieniu nie można zrozumieć w pełni Świętego, ani ostatniej ofiary jego życia.

Wzrastanie jego świętości zaczęło się w rodzinie. Trudno tu relacjonować całe życie rodziny Kolbów, jakie wiedli w Zduńskiej Woli, Łodzi i Pabianicach. Patrząc na tamte wydarzenia, była ona, jak większość ówczesnych rodzin, związana z tkactwem, czy to poprzez pracę w fabrykach, czy w domowych warsztatach. Równocześnie ojciec św. Maksymiliana był – jak byśmy to dzisiaj określili – działaczem społecznym. Zbierał po domach pieniądze na budowę kościoła, organizował w kościele adoracje, zwłaszcza w Wielkim Tygodniu, był inspiratorem biblioteki parafialnej. Mamy przed oczyma postać ojca, który troszczy się o życie religijne, o rozwój tego życia w rodzinie i w środowisku. Matka św. Maksymiliana też pracowała w tkactwie, zarazem była akuszerką, znaną z tego, że pomagała bezinteresownie przy porodach ubogich matek.

Rodzice codziennie uczestniczyli we Mszy świętej i modlili się wspólnie w rodzinie. W domu był mały ołtarzyk, przy którym św. Maksymilian jako chłopiec wzorem swoich rodziców często się modlił. Wszyscy znający dzieciństwo św. Maksymiliana zeznali zgodnie, że odznaczał się szczególną pobożnością. Świętość zaczyna się bowiem w rodzinie i w niej również rozwija się powołanie.

Św. Maksymilian był synem duchowym św. Franciszka. Stąd cała jego duchowość jest duchowością franciszkańską. Św. Franciszek jako zasadę swojego życia, po nawróceniu, przyjął to, co określamy jako radykalizm ewangeliczny: życie w ubóstwie, życie modlitwy i ewangelizację, czyli dzielenie się z innymi tym, co się przeżywa. Franciszek chodził od miasta do miasta i głosił słowo Boże. Co jakiś czas jednak odchodził na miejsca ustronne, takie jak: La Verna, Greccio, Fonte Colombo, aby się modlić i aby móc znów dalej ewangelizować.

Ojciec Kolbe żył siedemset lat później w zupełnie innej epoce niż św. Franciszek, ale mimo odmiennych warunków realizował ideał św. Franciszka. Warto sobie przypomnieć, że początek całej działalności św. Maksymiliana dla zdobycia świata dla Niepokalanej miał miejsce tu w Rzymie – w mieście, w którym wówczas panowała masoneria i bardzo silna atmosfera antykościelna i antyklerykała. Początek Rycerstwa Niepokalanej związany jest z manifestacją masońską na placu św. Piotra, gdzie pod oknami Papieża spalono jego kukłę i wykrzykiwano antykościelne i bluźniercze slogany. Młody kleryk powiedział sobie, że nie można na to patrzeć bezczynnie i trzeba koniecznie przeciwdziałać. Tam potężna siła i finansowa potęga, a tu młody i schorowany kleryk. Można pomyśleć: kto z kim. Punkt wyjścia był jedynie możliwy – modlitwa. Tak powstała wśród kleryków w Seraphicum mała grupa, która nazwała się Rycerstwem Niepokalanej. Można było sobie pomyśleć: oto rzucają się z przysłowiową motyką na słońce. Czy ci młodzi klerycy mogą się przeciwstawić sile, za którą stoi cała potęga państwa? A jednak…

Po święceniach ojciec Kolbe wraca do Polski, do Krakowa. Żyje ciągle ideą Rycerstwa. Czuje instynktownie, że trzeba we współczesnych czasach posługiwać się tymi środkami w ewangelizacji, jakimi posługują się dla swych celów ludzie Kościołowi niechętni i wrodzy. Trzeba mieć prasę, bo taki był wówczas najważniejszy środek działania i przeciwdziałania.

Idea Rycerstwa Niepokalanej, które było raczej ruchem niż organizacją, zaczyna zapuszczać korzenie. Powstaje potrzeba łącznika między członkami. U ojca Kolbego dojrzewa projekt wydawania „Rycerza Niepokalanej”. Pierwszy numer redaguje sam. Na wydawanie potrzeba jednak pieniędzy. Prosi o nie przełożonego zakonnego, który relacjonuje prośbę radzie Zakonu. Propozycja spotyka się z dużą opozycją. Na pewno przedstawiony pierwszy numer nie stanowi imponującej zapowiedzi pisma. Są ojcowie uważający, że takim poziomem pisma Zakon się ośmieszy. Przełożony widzi, a raczej czuje, że może jednak stoi za tym palec Boży. Nie odrzuca prośby, ale też nie pomaga. Mówi: Jeżeli znajdziesz pieniądze, to możesz wydawać. Ojciec Kolbe idzie do kościoła przed ołtarz Niepokalanej. Zauważa, że na ołtarzu leży jakaś paczka. Podchodzi i czyta napis: Dla Ciebie, Niepokalana. Otwiera paczkę, a w niej jest dokładnie taka suma pieniędzy, jakiej brakowało na wykupienie pierwszego numeru. Idzie do przełożonego, relacjonuje zdarzenie i tak ukazuje się pierwszy numer „Rycerza”. Wbrew wszelkim przypuszczeniom pismo znajduje czytelników, napływają ofiary, wzrasta nakład. W krakowskim klasztorze nie ma miejsca na wydawnictwo. Przełożeni przenoszą wydawnictwo do Grodna, gdzie jest duży, prawie pusty klasztor. Ojciec Kolbe zaczyna organizować własną drukarnię. Grodno jest jednak na kresach państwa, tymczasem wydawnictwo powinno być raczej bliżej stolicy. Trudno tu relacjonować wszystkie przejścia, aż do chwili, kiedy książę Jan Drucki Lubecki ofiaruje teren w Teresinie pod Warszawą, gdzie powstaje Niepokalanów.

Ojciec Kolbe pokazał, że ideał franciszkański można również realizować w dzisiejszym wieku, jak realizował go św. Franciszek w swoich czasach. Św. Franciszek ewangelizował tych, do których mógł fizycznie dotrzeć jego głos. Siła ewangelizacji była związana z przykładem życia, które było życiem modlitwy i ubóstwa. Św. Maksymilian dostrzegał, że nowoczesne środki przekazu umożliwiają dotarcie do milionów ludzi. Sprzęt drukarski musi więc być najnowocześniejszy. Stara się zatem o taki sprzęt. Równocześnie jednak pilnuje, by życie braci było w wielkim ubóstwie i w modlitwie. Bracia mają tylko to minimum, które jest potrzebne do życia. Gabinet redaktora to prosty stół, krzesło i półki. Pożywienie proste, naczynia metalowe, aby się nie tłukły i by nie potrzeba wydawać niepotrzebnie pieniędzy. W życiu codziennym – autentyczne ubóstwo, w apostolstwie – najnowocześniejsze środki.

Dzień był dzielony na pracę i modlitwę. Bracia mieli codziennie czas przeznaczony na adorację i modlitwę. Tak jak u św. Franciszka – modlitwa wpisana była w działalność ewangelizacyjną. Gdy bracia z Grodna jechali zakładać Niepokalanów, ojciec Kolbe powiedział im: Tam, gdzie jedziemy, będzie ubogo, będzie wiele pracy, dużo niewygód i cierpienia, ale naszą regułę franciszkańską będziemy zachowywać z całą surowością.

Można by jeszcze zapytać, co właściwie sprawiało, że „Rycerz” ciągle zwiększał nakład. Poziom literacki pisma na pewno nie był wysoki. Ojciec Kolbe nie był przecież literatem, a jednak pismo rozchodziło się w setkach tysięcy egzemplarzy. Wyjaśnić to można chyba tym, że czytelnik odczuwał siłę wiary piszące- go. Czytelnik doświadczał, że są to słowa przemodlone, pełne wiary, chociaż może literacko nieraz niezgrabne. Słowa, z których biła siła modlitwy i przekonanie wiary.

Trzeba podziwiać siłę ducha ojca Maksymiliana. Człowiek chory, gruźlik, który co jakiś czas musi odbywać kurację w sanatorium, a równocześnie tytan pracy. Gdy wydawano „Rycerza” w Grodnie, początkowo na maszynie drukarskiej kręconej korbą, bracia obliczyli, że na wydanie jednego numeru trzeba było zrobić kilkaset tysięcy obrotów korbą. Ojciec Kolbe był nie tylko redaktorem, również fizycznie pomagał kręcić korbą, a był przecież słabym, schorowanym człowiekiem.

Św. Maksymilian Kolbe to człowiek czynu, ale równocześnie człowiek wielkiej modlitwy. Miał ścisły umysł. Rozumował, że jeśli Bóg dzieło odkupienia i zbawienia związał z Maryją, to również i dzieło ewangelizacji trzeba z Nią związać. Znane jest rozumowanie ojca Maksymiliana: Pytał, dlaczego Matka Najświętsza w czasie objawienia w Lourdes, na pytanie Bernadety, kim Ona jest, odpowiedziała: Jestem Niepokalane Poczęcie. Ojciec Kolbe odkrywa, że Maryja dlatego użyła określenia bezosobowego „Niepokalane Poczęcie”, a nie powiedziała: Jestem Niepokalanie Poczęta, bowiem forma ta mówi, iż Niepokalane Poczęcie należy do Jej istoty. Jeśli więc Bóg złączył dzieło zbawienia z Niepokalaną, my też musimy nasze dzieło złączyć z Niepokalaną. Złączenie to stanowi dla św. Maksymiliana źródło mocy i siły.

Gdy Niepokalanów już się dobrze rozwija, św. Maksymilian zostawia wszystko i jedzie do Japonii. Mówi, że musi tam pojechać, gdyż trzeba wydawać „Rycerza” na Dalekim Wschodzie. Mówią mu: Maksiu, stuknij się w głowę, „Rycerza” po japońsku? A Maksiu stuknął do Niepokalanej i po miesięcznym pobycie w Japonii do Niepokalanowa przychodzi telegram: Dziś wyszedł pierwszy numer japońskiego „Rycerza”. Chwała Niepokalanej.

Jeśli więc w kontekście całego życia spojrzymy na ostatnie miesiące ziemskiego życia św. Maksymiliana, widzimy, że są one ukoronowaniem całego życia poświęconego ewangelizacji i przeżytego w świętości.

Czy ma to również jakieś konsekwencje w naszym życiu? Na kanwie dzisiejszej Ewangelii postawiliśmy dwa pytania. Najpierw pytanie o naszą tożsamość. Na nie ojciec Kolbe nie miałby trudności z odpowiedzią. Jaka tymczasem jest moja odpowiedź jako chrześcijanina, jako kapłana, jako zakonnicy? Czy w moim życiu jestem konsekwentny w realizacji mojego powołania, tak jak św. Maksymilian? Jeśli właściwie odpowiem sobie na to pytanie, nie będzie trudności i z odpowiedzią na drugie pytanie: co mamy czynić? Zrozumiem bowiem konieczność i siłę modlitwy oraz to, że tylko w oparciu o modlitwę mogę skutecznie działać. Dzisiejszy świat w ewangelizacji potrzebuje głosicieli prawdy, którzy najpierw będą jej świadkami. I tylko wtedy, gdy będą świadkami, będą również skutecznymi głosicielami. Świat, zwłaszcza młodych, nie oczekuje od nas, byśmy byli propagatorami. On oczekuje na świadectwo.

Ojciec Kolbe jest świadkiem, dlatego miał takie wielkie rezultaty. Był świadkiem aż do końca życia, które było świadectwem miłości. Był świadkiem Chrystusa w XX wieku, jak św. Franciszek był świadkiem w swojej epoce. Modlitwa i konsekwentna postawa mają moc zmieniać świat. Oto kilku kleryków zakłada Rycerstwo, późniejsze pole gigantycznych osiągnięć, gdyż są silni wiarą oraz pełni ducha modlitwy i zupełnego zawierzenia Niepokalanej. W krótkim czasie dokonali gigantycznego dzieła. Bo przecież, gdy ojciec Kolbe umierał męczeńską śmiercią, miał zaledwie 47 lat.

Jan Chrzciciel w dzisiejszej Ewangelii mówi nam: żyjcie zgodnie z przemianą serca, żyjcie w jedności z Chrystusem (w jedności z Niepokalaną – doda św. Maksymilian), a będziecie zdolni przemieniać świat. Chciejmy uwierzyć i chciejmy zawierzyć Bogu w modlitwie, a przez nasze świadectwo Bóg będzie działał w sercach ludzi.

Wpisy powiązane

2024.10.19 – Warszawa – Abp Tadeusz Wojda SAC, Przesłanie na Jasnogórską Noc Czuwania w Intencji Polskich Emigrantów i ich Duszpasterzy

2024.09.04 – Częstochowa – Abp Wojciech Polak, Homilia podczas Mszy św. sprawowanej w czasie 60. Ogólnopolskiej Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Diecezjalnych i Zakonnych

2024.08.13 – Kalwaria Pacławska – Abp Tadeusz Wojda SAC, On napełni was błogosławieństwem. Homilia wygłoszona podczas Wielkiego Odpustu Kalwaryjskiego