Abp Tadeusz Kondrusiewicz
ROZPOCZĄŁ WIELKIE DZIEŁO NOWEJ EWANGELIZACJI. HOMILIA PODCZAS PIELGRZYMKI BISKUPÓW Z EUROPY ŚRODKOWEJ I WSCHODNIEJ
DO NIEPOKALANOWA
Niepokalanów, 16 października 1994 r.
„Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45) – słyszeliśmy te słowa w dzisiejszej Ewangelii. To słowa Chrystusa Pana wypowiedziane przed dwoma tysiącami lat, ale nadal aktualne. Z pewnością bardzo dobrze znał je i realizował w swoim życiu święty XX wieku – ojciec Maksymilian Kolbe, którego stulecie urodzin tak szeroko obchodzi Kościół w tym roku. Znajdujemy się tutaj w tym świętym miejscu, w Niepokalanowie, gdzie działał, nauczał i już na początku tego wieku zaczynał wielkie dzieło nowej ewangelizacji, o której tak wiele dzisiaj mówi się w Kościele i do której nawołuje Ojciec Święty Jan Paweł II.
Św. Maksymilian poszedł śladami Chrystusa; nie chciał być wielkim w oczach tego świata, natomiast chciał być takim w oczach Boga, żyjąc w czystości i pragnąc złożyć swe życie w ofierze za bliźnich. Z miłości Boga i bliźniego chciał zaofiarować Bogu dwie korony: białą – czystości, oraz czerwoną – męczeństwa i cierpienia. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (.1 15,13) – powiedział Chrystus Pan, a święty ojciec Maksymilian realizował to swoim życiem. Realizował w bunkrze oświęcimskim, w piekle XX wieku, gdzie poniżano ludzką godność i lekceważono prawa człowieka. Wykazał tam gotowość służenia bliźniemu i nawet oddał swe życie za innego. W tym piekle XX wieku ukazał oblicze miłości i godności człowieka, ukazał drogę do szczęścia wiecznego w niebie. „Kim ty jesteś?” – spytał go zdziwiony oprawca hitlerowski. „Jestem kapłanem katolickim” – odpowiedział. Nie komendant obozu oświęcimskiego, nie – dysponujący wielką silą wojskową – Hitler i Stalin stali się wielkimi w oczach świata i w oczach Boga, ale ten skromny Franciszkanin z Niepokalanowa, który bezgranicznie zawierzył Niepokalanej, wiedząc, że tylko miłość jest twórcza i tylko ona może pokonać wszelkie zło. „Zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21) – swym życiem ojciec Kolbe realizował tę wielką prawdę Chrystusowej Ewangelii.
Dzisiaj my, biskupi z krajów postkomunistycznych, zebraliśmy się tutaj, aby za przyczyną świętego ojca Maksymiliana Kolbego oddać Bogu cześć i podziękować za wielkie przemiany, jakie nastały w środkowej i wschodniej Europie. Przybyliśmy do Niepokalanowa wyprosić u Boga błogosławieństwo dla nas na dzień jutrzejszy, aby Kościół się rozwijał i niósł ludziom Ewangelię zbawienia. Zebraliśmy się tutaj, aby w świetle minionych doświadczeń i świadectw w krajach uciemiężonych przez ateizm potwierdzić, że wiara została tam zachowana. Są dzisiaj wśród nas biskupi – świadkowie zachowania tej wiary. Arcybiskup z Białorusi to przecież świadek z Workuty; biskup z Albanii – świadek prześladowań w tym kraju, uczestnik obozów i więzień albańskich w naszych czasach; arcybiskup z Sarajewa – świadek tragicznych wydarzeń w swoim kraju, gdzie człowiek podnosi rękę przeciwko drugiemu człowiekowi, brat przeciwko bratu, gdyż zapomniano tam o Ewangelii i miłości, która przezwycięża wszelkie podziały.
Zastanawialiśmy się nad tym, jak dzisiaj wygląda obraz Kościoła i jaki będzie on jutro. Tydzień temu Ojciec Święty Jan Paweł II na placu Św. Piotra w Rzymie spotkał się z rodzinami przybyłymi z całego świata. Rozpoczynając swoją homilię przypomniał o Soborze Watykańskim II i o tym, że jeden z kardynałów powiedział wówczas: Podstawowym zadaniem Soboru jest odpowiedzieć na pytanie, czym jest Kościół: Kościele, co ty mówisz sam o sobie? Snując dalej rozważanie o Kościele i o rodzinie, będącej przecież podstawową komórką społeczeństwa i stanowiącej również Kościół, Papież nawiązał do jednego z najważniejszych dokumentów Soboru Watykańskiego II, konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes. Powiedział, że rodzina musi być radością i nadzieją dzisiejszego świata. My również, zastanawiając się nad problemami Kościoła, dochodzimy do tego samego wniosku. Kościół odradzający się na naszych ziemiach, w środkowej i wschodniej Europie, musi być radością i nadzieją! Jesteśmy wolni od ucisku reżimu totalitarnego, ale czy umiemy wykorzystać tę wolność? Czy czasami wolności nie przekształcamy w swawolę? W ubiegłym roku Jan Paweł II przemawiając do młodzieży w Kownie, na Litwie, powiedział, że wolność bez odpowiedzialności nie jest prawdziwą wolnością. Musimy więc nauczyć się, jak wykorzystać wolność, jak rzeczywiście być radością i nadzieją. Z jednej strony zdaje się, że wszystko jest dobrze, a z drugiej strony – ileż narzekań i trudności… Zaczynamy budować nowe społeczeństwo, a nie umiemy tego dokonać, bo… nie mamy fundamentu. Bez fundamentu moralnego, bez fundamentu Ewangelii Chrystusowej nie możemy budować nowego społeczeństwa. Dlatego Kościół odradzający się na tych ziemiach musi ludziom proponować Ewangelię. Najważniejsze zadanie to nieść w świat Ewangelię, prowadzić proces nowej ewangelizacji, tak jak to czynił św. Maksymilian Kolbe, bo jest jeszcze tyle serc, które czekają na Ewangelię.
Znane jest opowiadanie o pewnym złym człowieku, który złapał młodego orła i umieścił go w klatce z kurami. Przez dłuższy czas ptak ów rósł w klatce. I oto przychodzi do tego człowieka inny, bardzo uczony człowiek i mówi: przyjacielu, co ten orzeł robi w klatce z kurami? Żaden to orzeł, to jest kura – odpowiada. Jak to może być kura, przecież to orzeł, orle serce u niego bije. Ja z tego orła już zrobiłem kurę – mówi zły człowiek. To nieprawda – dodaje uczony – wypuszczę go i zobaczymy, czy poleci. Otworzono klatkę, orzeł chodził razem z kurami i nie chciał lecieć w górę. Uczony wziął orła, posadził na dłoni, podniósł w górę i mówi: orle, twoim domem jest niebo, leć tam. Ale orzeł kręcił głową w prawo i w lewo, potem zobaczył ziarenko na ziemi i skoczył, aby je dziobać. Uczony nie poddawał się, powtarzał eksperyment, jednak bezskutecznie. I oto pewnego dnia wziął tego ptaka raniutko, kiedy słońce wschodziło, przyniósł pod wielką górę, podniósł i powiedział: orle, przecież ty jesteś stworzony do życia w niebie, twój dom to nie ziemia, ale przestworza, góry, wolna przestrzeń. Orzeł rozłożył swe skrzydła, zadrżał cały, ale nie wzleciał. I wtedy ten uczony wziął głowę orła i skierował ją tak, aby słońce wschodzące zza góry padało mu w oczy. Wtedy orzeł podniósł się w górę, wzleciał, aby już nigdy nie wrócić na ziemię, bo jego ojczyzną było niebo.
Umiłowani! Ludzie mieszkający w centralnej i wschodniej Europie przez długie dziesięciolecia byli niejako zamknięci w klatce. Z orłów robiono kury, kazano patrzeć w dół; ty nie jesteś stworzony do nieba, a tylko do ziemi. Dzisiaj tej klatki nie ma, dzisiaj ta klatka jest otwarta, ale czy umiemy wznieść się w górę, czy umiemy wznieść się ponad to przeciążenie dobra materialnego, czy umiemy służyć innym z miłością, aby nie powtarzała się tragedia Bośni i Hercegowiny lub tragedia, która rozgrywa się na Kaukazie, albo w republikach środkowej Azji… Czy umiemy okazać miłość, jaką okazał św. Maksymilian Kolbe, to znaczy czy potrafimy miłować bliźniego swego jak siebie samego? Trzeba wznieść się ponad przeciążenie ziemi, odrzucić przywiązanie do dóbr materialnych i postawy egoistyczne. Dzisiaj, niestety, w naszych krajach pojawia się nowy bóg, któremu na imię dolar czy marka. Czy umiemy odróżnić, co jest prawdziwym dobrem? Czy umiemy wychowywać młodzież tak, aby wybierała dobro?
Trzeba zatem podnieść wzrok swojej duszy do góry. W przytoczonym opowiadaniu orzeł wzleciał, bo promienie słoneczne trafiły w jego oczy. Nasz wzrok duszy, nasze oczy duchowe – do nigdy niegasnącego słońca, zawsze wschodzącego, do Chrystusa Pana, do Jego Ewangelii, może skierować tylko Kościół. Pozostańmy więc wierni Kościołowi, wierni Ojcu Świętemu, który dzisiaj obchodzi 16 rocznicę wyboru na Stolicę Piotrową, wierni nauczaniu Ojca Świętego i Stolicy Apostolskiej. Miłujmy Boga i bliźniego, służmy bliźnim, a staniemy się wielkimi, jak stał się wielkim św. Maksymilian Kolbe. Wzniesiemy się w górę, aby w wieczności otrzymać szczęście wieczne w niebie.