1994.10.08 – Rzym – Abp Kazimierz Majdański, Rok Rodziny – na przełomie dwóch tysiącleci

Abp Kazimierz Majdański

ROK RODZINY – NA PRZEŁOMIE DWÓCH TYSIĄCLECI

Rzym, kościół Świętego Ducha, 08 października 1994 r. 

„PO CZTERNASTU LATACH…”

Gdy w tych dniach XXVII tygodnia liturgicznego w ciągu roku zaczęliśmy nasze pielgrzymowanie do Rzymu, by z rodzinami całego świata przybyć do domu tego Ojca, którym jest Ojciec Święty, Kościół czytał słowa św. Pawła Apostoła, który tutaj w Rzymie, podobnie jak św. Piotr, złożył Bogu ofiarę ze swego życia. Przedtem zaś odbywał wyprawy misyjne po całym ówczesnym świecie i gdy po raz drugi pielgrzymował do Jerozolimy, napisał: „Po czternastu latach udałem się ponownie do Jerozolimy” (Ga 2,1). Te słowa czytaliśmy również przed chwilą. Napisał też Apostoł, że jego podróżowanie po czternastu latach do Jerozolimy było po to, by ci, „którzy się cieszą powagą stwierdzili, czy nie biegł lub czy nie biegnie na próżno”; by go wypróbowali, przejrzeli i dali mu świadectwo (por. Ga 2,2). To działo się właśnie po czternastu latach od jego poprzedniej podróży do Jerozolimy.

A oto teraz, po czternastu latach znowuż światowy dzień rodzin w Rzymie, gdy już się zbliża koniec Adwentu przed rokiem 2000. Wtedy, „czternaście lat temu”, w czasie Synodu Rodzin, dziś – w czasie Roku Rodziny – przychodzimy otoczyć Ojca Świętego i podziękować mu za to, że „nie biegną rodziny Kościoła Bożego na próżno”, bo on je uczy i prowadzi – jak pasterz najlepszy – by w rodzinach, zewsząd atakowanych, panował „blask prawdy” – Veritatis splendor. By mu też nie mniej gorąco podziękować, że jest blisko każdej z rodzin, że „puka do drzwi naszych domów rodzinnych i że się pragnie ze wszystkimi spotkać”, jak to napisał w Liście do rodzin, który znamy (n. 1).

W ten oto sposób pragniemy z Ojcem Świętym się spotkać „po czternastu latach” od tamtego spotkania, także tutaj w Rzymie.

PODWÓJNA OBIETNICA

W tym samym Liście do Galatów, w którym opowiada Apostoł o swojej powtórnej podróży do Jerozolimy, mówi nam we fragmencie czytanym właśnie dziś, w sobotę tego samego XXVII tygodnia w ciągu roku, o „obietnicy”. Co nam obiecuje dziś Apostoł Paweł, gdy przychodzimy do Rzymu, uświęconego krwią tylu męczenników, a najpierw uświęconego męczeństwem tych dwóch – Piotra i Pawła? Co nam obiecuje dziś Paweł, zanim spotkamy się z Piotrem?

Jest to obietnica podwójna: obietnica wiary i obietnica chrztu.

Wiara.

Mówi Apostoł: „Aby obietnica dostała się na drodze wiary w Jezusa Chrystusa tym, którzy wierzą” (Ga 3,22). To wielka obietnica: „Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteśmy synami Bożymi w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,26). To wiara.

A chrzest?

Mówi Apostoł: „Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa” (Ga 3,27). Wszyscy ochrzczeni – przyobleczeni w Chrystusa! I to jeszcze jakby mało: „Wszyscy jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,28).

Ta podwójna obietnica to jeden Dar. Dar niezwykły!

Pan Jezus mówi: „Dana Mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi” (Mt 28,18). I daje taki nakaz: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony” (Mk 16,16). Taki dar!

I zaraz: „A kto nie wierzy, będzie potępiony” (Mk 16,16). Nic tu nie pomogą gładkie słowa, które niekiedy tak lubimy.

To jest tak, jak mówiliśmy przedwczoraj u św. Jana na Lateranie: „Quo vadis, Domine?” – „Ty nie chcesz, Piotrze, więc Ja idę ponownie umrzeć na krzyżu”. Genialne dzieło Henryka Sienkiewicza Quo vadis opowiada to w szczytowej scenie tej niezwykłej epopei. Mówiliśmy o tym do uczestników Kongresu Międzynarodowego, przypominając te właśnie słowa Chrystusa: „Idźcie wszyscy razem w świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest (podwójny nakaz!), będzie zbawiony”. Taki warunek. I takie ostrzeżenie: „A kto nie uwierzy, będzie potępiony”.

Zbyt łatwo pewnie wypowiadamy słowa „wierzący” – „niewierzący”, jakby chodziło o jakieś rozróżnienie nieomal obojętne, czy też o jakąś klasyfikację socjologiczną.

Zbyt łatwo jesteśmy katolikami „z metryki”.

Zbyt łatwo mówią ludzie: „Jestem katolikiem, ale…” A Pan Jezus mówi: „Uczcie zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28,20). Mówi to w tym samym nakazie ewangelizacyjnym.

A teraz jest przecież czas nowej ewangelizacji.

I może zbyt mało dziękujemy za dar chrztu i zbyt mało się nim radujemy: chrztem dzieci naszych rodzin, dzieci, które otrzymały już życie – dar rodziców i dar Boga – a teraz „rodzą się z wody i z Ducha Świętego” (por. J 3,5).

Naszym własnym chrztem radujemy się też jakoś jakby skąpo. A przecież jego konsekracja umożliwiła konsekrację sakramentu małżeństwa, tak jak umożliwiła konsekrację tych, których Pan Jezus wprowadził na drogi czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, o czym mówił Ojciec Święty w katechezie głoszonej do Polaków w ostatnią środę. A mówił to zarówno w związku ze Światowym Spotkaniem Rodzin, jak i z odbywającym się obecnie Synodem.

OBECNY SYNOD

Tak bowiem było, że w roku 1980, czternaście lat temu, odbywał się w Rzymie też Synod Biskupów: Synod poświęcony rodzinie. Synod zapowiadany przez trzech Papieży, a ostatecznie zwołany przez Papieża Jana Pawła II, przyniósł wspaniałe owoce dla rodzin Kościoła. Wśród nich jest niezwykła adhortacja (adhortacja – to jakby zachęta, radosna zachęta) pod tytułem Familiaris consortio, ukazująca drogi współczesnej posługi Kościoła wobec rodziny.

Nadto zaś Ojciec Święty ustanowił dykasterium rzymskie, na które Kościół czekał od dawna – „Papieską Radę Rodziny”. To właśnie ta Papieska Rada Rodziny jest w imieniu Ojca Świętego i razem z nim gospodarzem obecnego Światowego Spotkania Rodzin.

Obecnie, po latach czternastu, też trwa Synod Biskupów, ale jakby od rodziny odległy, choć to w Roku Rodziny. Jest bowiem poświęcony tym ludziom, którzy w Kościele Bożym wyrzekają się, poprzez osobistą konsekrację, własnego życia rodzinnego. Wydawałoby się może, że Synod Roku Rodziny jest jakby niezborny z rodziną i z obecnym Światowym Dniem Rodzin. Jest tak tylko pozornie. Pozorna jest również niezborność obecnego Synodu z Synodem, który się odbył czternaście lat temu. W adhortacji apostolskiej Familiaris consortio uczy Ojciec Święty o tym, że wszystkie stany w Kościele Bożym są wezwane do posługi rodzinie, także, jak to się współcześnie nazywa, „instytuty życia konsekrowanego”. (W oficjalnym języku Kościoła tak się nazywają wszystkie zgromadzenia, zakony i instytuty świeckie: instytuty życia konsekrowanego, choć są wśród nich także wymieniane oddzielnie instytuty świeckie).

NA PRZEŁOMIE TYSIĄCLECI

Tak oto, z woli Opatrzności, przeżywamy Rok Rodziny na przełomie dwóch tysiącleci, dziś i jutro. Wszystkie stany w Kościele Bożym – w posłudze rodzinie.

Pomaga nam w rozumieniu tej prawdy nasz Święty, nasz wielki Święty – Maksymilian, w swoje Setne urodziny, przypadające teraz, w Roku Rodziny. Jest on żywym, świętym komentarzem i żywym, świętym symbolem posługi wszystkich stanów w Kościele wobec rodziny: oddał życie za ojca rodziny. Zdumiony był nawet kat, więc go zapytał: „Kto ty jesteś?” – „Jestem polskim księdzem katolickim”. Nie dopowiedział jeszcze: „zakonnikiem”, chyba dlatego, że tamten by tego nie zrozumiał. Był kapłanem i był zakonnikiem. I usłyszał pełen przerażenia szept ojca – ojca jednej rodziny, Franciszka Gajowniczka: „Moja żona… moje dzieci…” I to wystarczyło. Wystarczyło wielkiemu misjonarzowi, który miał wtedy 47 lat, a więc był w sile wieku! Wprawdzie lekarze skazali go na śmierć, ale było to wiele lat wcześniej. Tak, za ojca rodziny, oddał życie wielki misjonarz, który marzył o tym, żeby zdobyć świat dla Niepokalanej; założyciel Niepokalanowa pod Warszawą i założyciel Niepokalanowa w Japonii, redaktor wydawanego w ogromnym nakładzie „Rycerza Niepokalanej” i „Seibo no Kishi” (nigdy nie pytał: „Czy masz czym zapłacić?”, ale: „Czy chcesz czytać?”), i twórca „Małego Dziennika” (my się nie możemy takiego dziennika doczekać – tyle lat po wojnie!). Co to za geniusz: zasypał Polskę „Rycerzem” i „Małym Dziennikiem” i już myślał o własnej stacji radiowej! Dziś dopiero myśli o tym Niepokalanów nieśmiało i to przecież w sposób uzależniony. Ale chyba nie marzy dziś Niepokalanów, jak on, o własnym lotnisku, a nawet może i o własnych statkach.

Taki kapłan, taki zakonnik, idzie na śmierć za ojca rodziny. Za jednego ojca rodziny! Za nieznanego ojca rodziny! Bo to nie był nikt utytułowany ani znany w świecie. Po prostu: ojciec. Ojciec rodziny!

Urodziny św. Maksymiliana mówią o tym, jak się rodzą i wychowują święci. Od wielu lat, jako redaktor „Ateneum Kapłańskiego”, miałem możność studiować życie jego rodziców: Marianny z Dąbrowskich i Juliusza Kolbów. Wołałem więc w Zduńskiej Woli (w miejscu urodzenia Świętego) o to, by wspaniały zeszyt „Ateneum”, poświęcony ojcu Maksymilianowi na jego beatyfikację, wyszedł w drugim nakładzie. Nie wiem, czy nie wołałem na próżno. Ale chcę wam powiedzieć, najdrożsi, że przyjechawszy ze Zduńskiej Woli do Rzymu, powiedziałem Ojcu Świętemu: „Rozumiem coraz lepiej tego wielkiego Świętego, naprawdę wielkiego, ale rozumiem też coraz dokładniej, skąd się wzięła jego świętość. To jego rodzice!” Jakże Ojciec Święty dobrze to rozumie.

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego