1994.09.21 – Harmęże – Bp Tadeusz Rakoczy, Św. Maksymilian darem dla ludzkości. Homilia do uczestników II Międzynarodowego Kongresu Kolbiańskiego

Bp Tadeusz Rakoczy

ŚW. MAKSYMILIAN DAREM DLA LUDZKOŚCI. HOMILIA DO UCZESTNIKÓW II MIĘDZYNARODOWEGO KONGRESU KOLBIAŃSKIEGO

Harmęże, 21 września 1994 r. 

Witam was bardzo serdecznie, życząc błogosławieństwa na tych ziemskich ścieżkach, po których chodził nasz św. Maksymilian Maria Kolbe. Pomyślcie, drodzy Bracia, gdzie teraz jesteśmy i modlimy się. Tutaj wiejący wiatr niósł popioły naszych braci; mieszkańcy tej wsi skropionej potem i krwią współczesnych niewolników wiedzieli, z jaką intensywnością płonęła wówczas ludzkość. Powiedzmy także, że jesteśmy na ziemi śmierci i zmartwychwstania. Pomyślcie, drodzy Bracia, że w jednym z naszych kościołów w tym mieście, a jest to kościół poświęcony naszemu Świętemu, posiadamy bezcenną relikwię, mały kielich, którego św. Maksymilian z innymi ojcami i kapłanami używał celebrując śmierć, zmartwychwstanie i przyjście naszego Pana. Tutaj, na tę straszną ziemię, do tego obozu został przeniesiony Wieczernik wraz z wiecznymi gestami naszego Pana, gestami miłości, zbawienia i życia. Dobrze, że na trasie waszej pielgrzymki znalazł się Oświęcim-Auschwitz, ta ziemia męczeństwa, dobrze, że dzisiaj znajdziecie się na placu apelowym i w bunkrze, w którym dojrzewała i objawiła się światu świętość Maksymiliana. Ta wasza obecność i modlitwa jest in terra, spatio mortis – na ziemi, która była miejscem śmierci.

Św. Maksymilian w sposób doskonały zrealizował testament pozostawiony ludzkości przez Chrystusa w wigilię śmierci. Oddał on życie za przyjaciół. Wszystkie aspekty jego ofiary zostały już opisane i przez długi czas będzie trudno do tego, co już zostało odkryte, dodać jakiś nowy aspekt, aby w oparciu o niego szukać nowych idei. Na Golgocie współczesnej historii, pośród tysięcy podobnych mu ludzi postawił swoje stopy człowiek zjednoczony z Chrystusem, a najwyższą fascynacją jego życia była Niepokalana. W Niej, w Jej przywilejach, w Jej dziele, św. Maksymilian odkrył wielkość miłości Bożej, w której odnalazł samego siebie i cały los człowieczy. Jak wielki jest chrzest, przez który zostaliśmy oczyszczeni, jak potężny jest Duch, z którego zostaliśmy odrodzeni i jak cenna jest Krew, którą zostaliśmy odkupieni. Chrzest, Duch i Krew; a oto owoce: oczyszczenie, odnowienie, odkupienie.

Kontemplacja Niepokalanej i miłość do Niej sprawiła, że Zduńska Wola, Łódź, Pabianice, Lwów, Rzym, Kraków, Grodno, Niepokalanów, Nagasaki i Oświęcim stały się dla św. Maksymiliana drogą do Boga, oddaniem się Jemu i wielu ludziom w blasku wewnętrznej prawdy o ludzkości, której źródłem jest krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa.

Labor Dei, praca Boga, który zbawia: „Jużem dość pracował dla ciebie, człowiecze… Pójdę, pójdę do Jerozolimy, co o Mnie pisano, to wszystko wykonam” – mówi ludowa pieśń. Maryja Niepokalana zafascynowała go świętością i poszedł Rajmund Kolbe razem z Chrystusem do Jerozolimy: tej, która krzyżowała proroków; do Jerozolimy, poza której murami ukryty był ów grobowiec wykuty w skale, nie mogący zatrzymać w sobie śmierci Nieśmiertelnego Króla Życia. Rajmund, jak każdy człowiek, miał w sobie prawo życia. Nie dziwimy się więc, że po raz pierwszy śmierć ukazała mu się w koronie życia. I chociaż nie znał wtedy św. Franciszka, to jednak zobaczył w śmierci po prostu siostrę. A jeżeli człowiek raz na zawsze odkryje w śmierci siostrę, jeżeli w krzyżu widzi objawienie i włączenie do chwały Chrystusa, wtedy pokornie, ale z odwagą pyta: „Ubi est, mors, victoria tua? Ubi est, mors, stimulus tuus? Stimulus autem mortis peccatum est… Deo autem gratias, qui cledit nobis yictoriam per Dominum nostrum Iesum Christum” (1 Kor 15,55-57). Dlatego też z każdego miejsca swojego życia, a zwłaszcza z Oświęcimia, z placu apelowego i z bunkra, z celi śmierci krzyczy on do nas z głębokości Kościoła.

Przeto bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu – tak woła do nas dziś św. Maksymilian, przypominając, że to dzieło Pana, to praca człowieka, praca Piotra, praca Dwunastu, praca, trud wielu pokoleń naszych ojców, praca św. Mateusza, w którego święto wpisuje się ta sesja II Międzynarodowego Kongresu Kolbiańskiego. Z liturgii dzisiejszego święta dochodzi do nas niezmienne od lat wołanie Kościoła, abyśmy postępowali w sposób godny naszego powołania, jakim zostaliśmy wezwani. Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego (por. Ef 4,7). W każdej epoce i pokoleniu żyją pośród ludu Bożego apostołowie, ewangeliści, prorocy, pasterze, nauczyciele, ojcowie „dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi celem budowania Ciała Chrystusowego”. To budowanie ma za cel wiarę oraz pełne poznanie Syna Bożego, formowanie człowieka dojrzałego, do „miary wielkości według pełni Chrystusa” (por. Ef 4,11- 12), jak to przed chwilą słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Chrystus powołuje człowieka na swoje drogi, mówi do niego i mówi także do świadków jego cierpienia: „Pragnę raczej miłosierdzia niż ofiary, ponieważ nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, lecz grzeszników”. A tutaj, w tym obozie koncentracyjnym sprawiedliwi spotkali się ze złoczyńcami i odnieśli zwycięstwo. To trudne rozważanie zrozumiał dobrze i jasno św. Maksymilian. Zrozumiał je najpierw w swojej rodzinie i dzięki niej, w tym Kościele domowym, w tej w głęboki sposób istniejącej, zbawionej i zbawiającej wspólnocie, która żyje łaską miłosiernego Boga i z tą łaską wychodzi do innych. Rodzina była pierwszym polem ludzkiego i duchowego wzrostu naszego Świętego.

Jak wielkim darem dla ludzkości żyjącej pod koniec XX wieku i przeżywającej obecność Chrystusa w swoim Kościele, jest męczennik z Oświęcimia – św. Maksymilian Kolbe! Jak wielkim darem dla współczesnego Kościoła, dla ludzkiej rodziny i dla świata jest rodzina Rajmunda – św. Maksymiliana! Coraz bardziej i lepiej poznajemy ją i doceniamy w całej prawdzie łaski i bogactwa ludzkiego w tym błogosławionym roku poświęconym rodzinie. Fundamentem rodziny jest małżeństwo, a fundamentem małżeństwa jest Chrystus w Jego dziele miłości do Kościoła. Jak dobrze, że dzisiejszej rodzinie, tak mocno zagrożonej przez grzech, ale także przez instytucje, które powinny służyć jej dobru, wierności i wspomagać w słabości, zostaje ukazany blask prawdy Kościoła domowego, w którym żył dla Kościoła powszechnego, dla rodziny franciszkańskiej św. Maksymilian Kolbe.

Wydawało się, że połączona z doświadczeniami ludzkości jego ofiara zmieni bieg życia i ludzkość; że poprzez Oświęcim i poprzez konającego Maksymiliana, Holocaust niewinnych Żydów, Polaków, Cyganów, Włochów, Rosjan, Francuzów, Chorwatów, Serbów, że poprzez to doświadczenie dna nienawiści, które ma swoje transcendentne źródło w nieprzyjacielu Boga, w Złym przez duże „Z”; że po tym wszystkim nadejdzie opamiętanie; że lęk wobec możliwości człowieka spowoduje narodzenie się bojaźni i niepokoju wśród ludzi, przyniesie mądrość i otwarcie na dobro. W tym duchu i z taką nadzieją nasz pisarz i humanista tak przedstawił ofiarę św. Maksymiliana: „Obłąkane plany hitleryzmu przekreśliła militarna klęska. Bez argumentów konferencji moskiewskiej (na której zapadła decyzja sądzenia hitlerowskich zbrodniarzy wojennych) i Stalingradu nie byłoby norymberskiego werdyktu. Ale najgłębsza istota sporu o sens człowieczeństwa nie została przesądzona przez wojskowych, polityków i prawników. Rozstrzygająca odpowiedź pudła w sierpniu 1941 roku w podziemnej celi oświęcimskiego bloku, zwanego blokiem śmierci. Udzielił jej polski franciszkanin, ojciec Maksymilian Maria Kolbe. Udzielił jej dowodem, którego żadna dialektyka nie jest w stanie podważyć”.

Nie decyzje polityczne, ale ten akt najwyższej miłości znajduje się u podstaw całego tego dobra, które miało miejsce po wojnie. Taka jest wymowa krwi Chrystusa, taka jest wymowa krwi wszystkich męczenników. Ich śmierć nie jest nigdy bezowocna. Nie tylko dlatego, że są oni ziarnem życia, ale również dlatego, że tajemnicza głębia ludzkiego serca jest w stanie przezwyciężyć wszelką ciemność i rozświetlić ją blaskiem Zmartwychwstałego.

Krzyż Chrystusa trudno nieść samemu, jednemu człowiekowi, także całej grupie. Ten krzyż jest przeznaczony dla całego Kościoła, jest niesiony przez każdego człowieka w Kościele, którego członkami jesteśmy. Pragniemy raz jeszcze pojąć, jak wielki jest chrzest, jak potężny jest Duch i jaka jest cena krwi, jak dobre i pożądane jest oczyszczenie, odnowienie w działaniu i odkupienie, jak konieczna jest świętość, jak wielkie jest nasze powołanie w Chrystusie.

 

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego