1994.09.15 – Koszalin – Bp Czesław Domin, Św. Maksymilian a wojenne cierpienie

Bp Czesław Domin

ŚW. MAKSYMILIAN A WOJENNE CIERPIENIE

Koszalin, kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, 15 września 1994 r.

Wszystkim nam znane są okoliczności śmierci ojca Maksymiliana w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, gdy ofiarował swe życie za życie współwięźnia, Franciszka Gajowniczka. Przyglądnijmy się jednak dniom i miesiącom, które poprzedzały okres jego pobytu w obozie oświęcimskim.

PIERWSZE DNI WOJNY

1 września 1939 roku Hitler napada na Polskę. Linia frontu zbliża się do Warszawy. 3 września 1939 roku ukazuje się ostatni numer „Małego Dziennika”. Ojciec Maksymilian zdaje sobie sprawę, że okupant będzie chciał zgnieść i zniszczyć klasztor w Niepokalanowie. Razem więc z ojcem prowincjałem Maurycym Madzurkiem decydują się na rozesłanie braci do swoich rodzinnych miejsc zamieszkania aż do czasu większego spokoju.

5 września około 600 braci franciszkańskich opuszcza klasztor. Ojciec Maksymilian mówi do nich między innymi: „Drogie Dzieci! Dobrze nam tu było żyć razem pod czułą opieką Niepokalanej, lecz nadszedł czas, że musimy się rozejść. Przepraszam Was za wszystkie zgorszenia, jakie Wam kiedykolwiek dałem i za wszystkie przykrości, jakie Wam wyrządziłem. (…) Wielu z Was już tutaj nie powróci więcej. Ja też tej wojny podobno nie przeżyję. (…) Gdy znajdziecie się w rodzinie lub też u innych ludzi, gdzie będziecie przebywać przez czas, zanim wrócicie do klasztoru, to starajcie się pracować i być pomocni swym chlebodawcom. Nie bądźcie ciężarem, lecz pomocą. To jest nasza misja” (KOMK 230). W klasztorze zostaje 2 ojców i ok. 40 zakonników.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Warszawie zaczyna wydawać wtedy paszporty, chcąc uchronić od zagłady znanych polityków, działaczy społecznych, twórców kultury, przeciwko którym faszystowska partia niemiecka wypowiedziała zdecydowaną walkę. MSW chce ich uchronić od zagłady przez stworzenie możliwości jak najszybszego opuszczenia kraju. Taki paszport 6 września otrzymuje także ojciec Maksymilian. Zostaje on w Ojczyźnie, bo uważa, że jest w niej potrzebny.

W OBOZIE INTERNOWANIA

Armia niemiecka szybko maszeruje ku stolicy. Jej żołnierze plądrują klasztor w Niepokalanowie i 19 września ojciec Maksymilian wraz z 34 braćmi zostaje aresztowany i wywieziony do obozów internowania. Są w trzech różnych obozach: Lamsdorf, Amtitz i Ostrzeszów. Dotkliwie odczuwają brak codziennej Mszy świętej, ale odprawiają wspólne modlitwy, słuchają konferencji głoszonych przez ojca Maksymiliana, a w październiku odprawiają codziennie nabożeństwa różańcowe.

Ojciec Maksymilian w wigilię swoich imienin, dnia 11 października, mówi braciom: „Jesteśmy teraz potrzebni tu, a nie w Niepokalanowie. (…) Dla wielu ludzi może to jedyna okazja, by uporządkować swoje sprawy z Panem Bogiem. (…) Inni się buntują, przeklinają, a patrząc na braci zmieniają się na lepszych ludzi” (KOMK 231).

Biorąc pod uwagę te okoliczności pobytu w obozie, ojciec Maksymilian nie składa podania o zwolnienie, do czego niektórzy ludzie go namawiają. Wie, że tu jest potrzebny, w internowaniu, i stara się ludziom pomóc. Przygotowuje ich do pojednania się z Bogiem, zgodzenia się z Jego wolą, wzmacnia i budzi nadzieję na lepsze jutro.

W święto Matki Bożej Niepokalanej, 8 grudnia 1939 roku, ojciec Maksymilian i bracia zostają zwolnieni z obozu internowania. Z radością wracają do Niepokalanowa. Niektórzy bracia namawiają ojca Maksymiliana, by gdzieś po drodze wysiadł i się ukrył. Zdecydowanie odrzuca tę propozycję. Zastaje w klasztorze już ok. 50 braci i 4 ojców.

PONOWNIE W NIEPOKALANOWIE

Przeszło jeszcze jeden rok może ojciec Maksymilian na wolności działać w Niepokalanowie. Z radością przyjmuje powracających zakonników, jednakże stawia im warunek: muszą być przygotowani na wszystko. A do zakonników przebywających w domu rodzinnym czy gdzie indziej pisze listy. Pisze między innymi: „Drogie Dzieci! Jeden akt miłości doskonałej odradza duszę; używajmy często tego środka. W praktyce to nie takie trudne, bo istotą tego aktu – to miłość ofiarna; starać się sprawić Niepokalanej przyjemność naszym kosztem, nie ze względu na nagrodę czy karę. (…) Więc módlmy się, znośmy krzyżyki, bardzo miłujmy dusze wszystkich bez wyjątku bliźnich, przyjaciół i nieprzyjaciół, i ufajmy, a to wszystko w tym celu, by Ona stała się jak najprędzej Królową wszystkich i każdego z osobna po całym świecie” (POMK 774).

Braciom, którzy są w Niepokalanowie, ojciec Maksymilian często głosi konferencje.

JAKA BYŁA DZIAŁALNOŚĆ WOJENNA NIEPOKALANOWA?

Ojciec Maksymilian w oparciu o sporą liczbę braci organizuje działalność dostosowaną do nowych potrzeb. Możemy w niej wyróżnić 5 następujących akcentów:

  1. Zaczyna od modlitwy, bowiem od Boga wszystko zależy. Wprowadza wieczystą adorację Najświętszego Sakramentu, a sam codziennie odprawia ją od godziny piętnastej do szesnastej.
  2. W klasztorze przebywają też przesiedleńcy. Dla nich i dla okolicznej ludności klasztor rozwija działalność usługową w różnych warsztatach.
  3. Następnie ojciec Maksymilian stara się u władz okupacyjnych o zezwolenie na wydawanie „Rycerza Niepokalanej”. Pisze listy do niemieckich urzędników, apeluje do ich sumienia, między innymi do jednego napisał: „Ja i Pan za sto lat czy dwieście żyć już nie będziemy. I wtedy ustaną wszystkie sprawy, choćby najpilniejsze i najważniejsze, i pozostanie tylko jedna: czy i gdzie wtedy będziemy? (…) Wreszcie chciałbym zaznaczyć, że nie czuję nienawiści do nikogo na święcie. Treść mego ideału znajduje się w załączonych drukach. Co z nich wypływa, to moje; dla tego pragnę zawsze i pracować, i cierpieć, i choćby życie złożyć w ofierze – co zaś temu przeciwne, to nie moje, ale z zewnątrz i stąd wedle możności zwalczałem to, zwalczam i zawsze zwalczać będę” (POMK 767).

Wbrew wszelkim przewidywaniom ojciec Maksymilian uzyskuje zezwolenie niemieckich władz na wydanie jednego numeru „Rycerza Niepokalanej”. Łączy w nim miesiące grudzień 1940 roku i styczeń 1941 roku i drukuje w nakładzie 120 tys. egzemplarzy.

Wojenny numer „Rycerza Niepokalanej” rozchodzi się błyskawicznie, ale rozwiewa wątpliwości władz okupacyjnych co do postawy naczelnego redaktora. Przeciwstawia się on bowiem ich przemocy i gwałtom, piętnuje kłamstwo, którym posługują się w uzasadnianiu swoich decyzji i działań. Dlatego następny numer już się nie ukaże, a poprzednie są ścigane, zaś naczelny redaktor znajduje się na liście przeznaczonych do eksterminacji.

Czwartym rodzajem działalności klasztoru w Niepokalanowie jest pomoc dla wysiedleńców. W pierwszym rzucie przybywa do Niepokalanowa ok. 2000 Polaków i około 1500 Żydów, a w drugim – 1500 osób. Ojciec Maksymilian organizuje dla nich pomoc materialną, chodząc z braćmi po kweście do okolicznych rolników, oraz organizuje dla nich pomoc duchową.

Ojciec Maksymilian wykorzystuje także wolny czas na dyktowanie br. Arnoldowi Wędrowskiemu książki o Niepokalanej. Podyktowana treść tej książki jest bardzo interesująca, jednak przekracza niestety możliwości czasowe dzisiejszego kazania.

ARESZTOWANIE

Dnia 17 lutego 1941 roku ojciec Maksymilian wraz z 4 innymi ojcami franciszkanami zostaje aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu na Pawiaku w Warszawie. 20 braci z Niepokalanowa zgłasza się na gestapo dobrowolnie za swojego Ojca. Są gotowi ponieść śmierć, byleby go tylko wypuszczono. Wszystko jednak na nic. Gestapo odpowiada, że ojciec Maksymilian jest politycznie podejrzanym bandytą i nigdy nie wyjdzie.

Skąd taka opinia tajnej policji hitlerowskiej? Ojciec Maksymilian, zdaniem hitlerowców, jest bardziej niebezpieczny niż człowiek walczący z bronią w ręku, ponieważ uniemożliwia władzom okupacyjnym zmieniać ludzi wolnych w niewolników, należy do tych, którzy upominają się o prawdę, wskrzeszają w społeczeństwie nadzieję na lepsze jutro, budzą ludzkie sumienia i podnoszą ducha narodowego, a tym samym buntują innych przeciwko sile i złu; tacy są więc przestępcami i muszą zginąć.

Po trzech miesiącach więzienia na Pawiaku, 28 maja 1941 roku, ojciec Maksymilian zostaje odwieziony do obozu zagłady w Oświęcimiu i tam, jak wiemy, po blisko trzech miesiącach pobytu ginie.

Zarówno na Pawiaku, jak i w Oświęcimiu, ojciec Maksymilian daje świadectwo prawdzie, nadziei i miłości. Oto wypowiedź jednego ze współwięźniów: „Po paru dniach wspólnego pobytu z ojcem Kolbem [w więzieniu na Alejach Szucha] wpadł do naszej celi strażnik więzienny, gestapowiec w randze Scharfuhrera. (…) Widok ojca Kolbego w habicie wywołał u gestapowca gniew. (…) Podszedł do ojca Kolbego i wskazując palcem na krzyżyk przy koronce, zapytał: Ty wierzysz w to? Tak, wierzę! – odpowiedział spokojnie zakonnik. Niedowiarek wymierzył ojcu Kolbemu silny policzek. Następnie gestapowiec szarpał ponownie za krzyż ojca Kolbego i powtarzał swoje pytanie: Czy wierzysz? Po każdej twierdzącej odpowiedzi ojca Kolbego – że wierzy – esesman był coraz bardziej wzburzony i powtarzał uderzenia w twarz. Widząc zaś, że ojciec Kolbe był niewzruszony, z gniewem opuścił celę, trzaskając za sobą drzwiami. Ojciec Kolbe podczas zajścia był opanowany. Nie zauważyłem u niego najmniejszego zdenerwowania. Po wyjściu Scharfuhrera z celi ojciec Kolbe chodził po izbie i modlił się. Na twarzy jego było widać czerwone plamy od uderzeń”.

ŚMIERĆ I SPALENIE

Z miłości ku Bogu, Niepokalanej i człowiekowi ojciec Maksymilian ofiarowuje swoje życie za współwięźnia, Franciszka Gajowniczka. Ten akt heroicznej miłości ma miejsce na placu apelowym na oczach całego bloku czternastego, ale wymiana życia za życie dokonuje się tak skromnie i cicho, że w pierwszej chwili nawet najbliżej stojący nie wiedzą, co się dzieje, z czym ojciec Maksymilian występuje do komendanta obozu Fritzscha.

W bunkrze głodowym jest przy tych, którzy umierają powoli w największych cierpieniach. Godzi ich z Bogiem i czyni wszystko, by nie umierali z nienawiścią w duszy do swoich oprawców. Umiera jako jeden z ostatnich 14 sierpnia 1941 roku, dobity zastrzykiem fenolu. Następnego dnia jego ciało wraz z setkami innych ciał zostaje spalone w obozowym krematorium, a popiół hitlerowscy oprawcy rozsypują na oświęcimskich polach.

W dzień wielkiego święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, której całe życie starał się służyć zapominając o sobie, cieszy się Jej oglądaniem i oglądaniem samego Boga. Jego życie stało się wzorem obrony człowieka, służenia człowiekowi i przyjęcia cierpienia zgodnie z wolą Bożą.

Św. Maksymilian Maria Kolbe nie powtarzał pytań współczesnych niedowiarków i ateistów: Gdzie jest Bóg, dlaczego Pan Bóg dopuszcza takie okrucieństwa i zbrodnie? Podobnie jak Pan Jezus i Jego stojąca pod krzyżem Matka, przyjął cierpienie jako kielich podany mu przez samego Ojca Niebieskiego.

Papież Paweł VI dnia 17 października 1971 roku ogłosił Maksymiliana Kolbego błogosławionym, zaś Papież Jan Paweł II zaliczył go do grona świętych męczenników Kościoła katolickiego 10 października 1982 roku. Niech św. Maksymilian pomoże nam, abyśmy tak jak on naśladowali Matkę Boską Bolesną, przyjmując z ręki Ojca Niebieskiego bez buntu również cierpienia.

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego