1994.08.21 – Strachocina – Abp Józef Michalik, Św. Maksymilian uczy radykalizmu ewangelicznego

Abp Józef Michalik

ŚW. MAKSYMILIAN UCZY RADYKALIZMU EWANGELICZNEGO

Strachocina, 21 sierpnia 1994 r. 

1. Dzisiejsza uroczystość gromadzi nie tylko mieszkańców tutejszej parafii, ale również gości przybyłych z Japonii i innych bratnich Kościołów. Wspólnie chcemy rozważyć słowo Boże na dzień św. Maksymiliana Marii Kolbego. Wiemy o nim, że jest patronem naszych trudnych czasów, a jednocześnie świętym, który zdumiał świat, który jest najbardziej popularnym i nowoczesnym świętym polskim – i czy tylko polskim…? Czyż nie jest on jednym z najpopularniejszych i najbardziej znanych świętych w dzisiejszych czasach, w naszym XX wieku, który wydał z siebie krwawą tragedię II wojny światowej? Ojciec Święty podczas kanonizacji św. Maksymiliana powiedział o nim, że „uratował prawo do życia drugiego człowieka”, i to w czasach tak bardzo dalekich od szacunku dla życia ludzkiego. Przecież ok. 6 min Polaków zginęło podczas ostatniej wojny – jest to wielka liczba ludzi niewinnych, którzy niepotrzebnie, można chyba tak powiedzieć, oddali swoje życie. Zaś św. Maksymilian uratował prawo do życia, oddając swoje życie za niewinnego człowieka – mówił Jan Paweł II. Również na dzisiejsze czasy nasz Święty daje wskazówkę i ukazuje sens istnienia w trudnościach, w beznadziejnej sytuacji, wobec przemocy, przypominając, że każdy człowiek może uratować fundament człowieczeństwa, jeśli siebie uczyni przeszkodą dla zła, które jak lawina obejmuje całą ziemię. Także w dzisiejszych trudnych czasach, kiedy lekceważy się prawo do życia każdego człowieka, w tym dziecka poczętego pod sercem matki, św. Maksymilian uczy nas tej Bożej zuchwałości, żebyśmy umieli rzucić na szalę wszystko, nawet siebie, a ratować zasadę.

Ojciec Święty w kwietniu 1994 roku ogłosił błogosławionymi dwie świeckie niewiasty, wśród nich Giannę Berettę Mollę. W 1961 roku zorientowała się ona, że oczekuje czwartego dziecka, a jednocześnie dowiedziała się, że jest ciężko chora i wkrótce umrze, jeśli nie zdecyduje się na zabicie dziecka. Do męża często mówiła: „Ratuj dziecko! Gdy przyjdzie moment konsylium lekarskiego – ratuj dziecko, to jest jednakowe życie”. I urodziła czwarte dziecko, a kilka dni potem zmarła.

Oto wielki przykład, także na dzisiejsze czasy, ludzi, którzy czerpali ze zdroju św. Maksymiliana. W obozie koncentracyjnym zrozumiał on, że z sytuacji beznadziejnej jest tylko jedno wyjście: zagrodzić drogę złu, przeciwstawić się, rzucając na szalę siebie samego, tak jak Chrystus, od którego św. Maksymilian uczył się postawy radykalizmu ewangelicznego. Jest to dla nas wskazówka ważna i trudna, ale piękna. Są bowiem momenty w naszym codziennym życiu, że musimy być radykalni i całkowicie oddani realizacji zasad, w które wierzymy, chcąc Bogu zaufać i zawierzyć.

2. Pan Bóg, stwarzając świat, wiedział lepiej, na jakich go można oprzeć fundamentach: podstawą jest Dekalog, od którego nigdy nie wolno nam odejść. Do tych dziesięciu przykazań dochodzi wielkie prawo miłości, które zdumiewa, a jednocześnie „uskrzydla” każdego człowieka. Dzisiejsza Ewangelia daje wytłumaczenie i drogowskaz ku tej miłości i wielkości każdego człowieka. Św. Maksymilian był wielki nie tylko wtedy, kiedy oddał swoje życie za człowieka skazanego na śmierć. Był wielki przez całe swoje życie, wielki we wszystkich swoich wyborach, w swoim maksymalizmie, w całkowitym oddaniu się Bogu przez ręce Niepokalanej. Dokładnie wsłuchiwał się w głos Chrystusa, że największym przykazaniem jest, abyśmy się wzajemnie miłowali (por. J 15,12). Jak wzajemnie? „Tak, jak Ja was umiłowałem”. Chrystus umiłował nas nie na żarty, umiłował naprawdę, aż do oddania siebie na krzyżu, by sprawiedliwości Bożej wynagrodzić grzechy człowieka, by człowiek nie miał prawa do wątpienia w Bożą miłość, by człowiek nie miał prawa do załamywania się na drogach swojego życia i wiedział, iż nigdy nie będzie sam. Trzeba tylko otworzyć swoje serce w kierunku Boga, przyjąć Wielkiego Przewodnika – Jezusa Chrystusa, który swój krzyż niósł aż do zwycięstwa.

Pan Jezus wyjaśnia nam motyw nowej ewangelicznej miłości: „Jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15,14). A więc przyjaźń z Jezusem, wiara w Niego jest niemożliwa bez dawania świadectwa. Musimy zatem tak postępować, jak wierzymy, być zawsze wierni wyznawanym zasadom. To doprowadzi nas do tego, że odnajdziemy Ojca, bez którego człowiek jest skazany na zmarnowanie samego siebie. Dzięki rzeczywistości nadprzyrodzonej człowiek jest otwarty na perspektywy wieczne, nie jest zostawiony sam sobie. Chrystus wprowadza nas w tę wielką tajemnicę jedności i miłości z Bogiem. To jest fundament naszej chrześcijańskiej miłości, podstawa naszego chrześcijańskiego myślenia.

3. Drodzy Bracia i Siostry! Słowa, które najbardziej są dzisiaj zagrożone, są słowami niezwykle ważnymi. Atak na te ukazujące szczególnie ważną treść słowa pochodzi od szatana, który chce pozbawić człowieka treści ewangelicznych. Jednym z tych podstawowych dla każdego człowieka i atakowanych słów jest miłość. Dlaczego? Bo miłość rozwija człowieka, bez miłości człowiek – w relacjach międzyludzkich – byłby zamknięty, skoncentrowany na sobie samym, stałby się egoistą, myślał tylko o sobie i siebie stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Właśnie rozwinięty egoizm jest wielkim wrogiem miłości, miłości prawdziwej. Miłość ludzka otwiera człowieka na innych, skłania go, by ofiarowywał drugiemu czas, podejmował wysiłek, okazywał cierpliwość. Miłość zatem to wielka siła drzemiąca w człowieku. Jest ona również drogą poznawania. To prawda, że umysł będzie decydował o tym, jakie będą wybory człowieka, ale umysł jest jednak zawsze ukierunkowywany uczuciem. Znamy niekiedy paradoksy, że człowiek uwikłał się w różne trudne sytuacje, mimo że zdawał sobie z nich sprawę, ale poszedł za sercem. Ten nowy wymiar poznania sercem jest bardzo ważny.

Trzeba, żebyśmy sobie postawili pytanie, jaka miłość rozwija człowieka? Propozycja miłości, którą nasze dzieci i młodzież otrzymują w telewizji czy niekiedy w podręcznikach, jest jej zaniżeniem. Oferta miłości, którą przynieśli amerykańscy filmowcy, jest wielką nieuczciwością wobec człowieka. Bo jak pokazywana jest taka miłość – to przecież wiemy. Tak często miłość odzierana jest z najpiękniejszego aspektu, którym jest zaangażowanie całego człowieka; jest zredukowana tylko do tego, co jest ludzkim ciałem. To jest tragedia tych wszystkich dziewcząt i chłopców, którzy uwierzą, że miłość to właśnie tych kilka minut przeżytego zbliżenia. Taka miłość jest przyczyną łez, ran w sercu człowieka, boleści, które przenoszą się na całe późniejsze lata i na wieczność.

4. Dlatego musimy postawić sobie pytanie o cechy miłości. Miłość musi być pozbawiona egoizmu, być bezinteresowna, patrzeć na drugiego człowieka jako na drugą osobę, szukać kontaktu z tą osobą, szukać radości drugiej strony. Przykład bardzo ważny dla nas – to matka, która jest człowiekiem prawdziwie miłującym swoje dziecko. Ona nie myśli o tym, że musi ponieść trud, bo jest skoncentrowana na dobru dziecka, dla niego się poświęca, przychodzi z pomocą w nieszczęściu. Nawet marnotrawnego syna prawdziwy ojciec czy prawdziwa matka oczekują, modlą się za niego, szukają go, wychodzą na spotkanie, radują się gdy wraca – to jest właśnie bezinteresowność miłości.

Prawdziwa miłość jest wierna. Musi być wierna do końca, i to jednemu człowiekowi. Jeśli człowiek powiedział słowo, że kocha – musi danemu słowu pozostać wierny. Chrystus pokochał człowieka do końca, aż do oddania za niego życia. Podobnie św. Maksymilian udowodnił, że idzie za przykładem Chrystusa do końca; do ostatniego momentu wiernie pełnił Jego wolę, pełnił ją przez całe życie. Już od dziecka rozbudzona w nim iskra wiary prowadziła go do życia prawdziwą wielką miłością do Chrystusa, do Niepokalanej i do konkretnego człowieka.

Muszę powiedzieć, że ilekroć czytam żywoty świętych – a czynię to chętnie, choć wiele z nich znam na pamięć – powracam myślą do domu rodzicielskiego, najbliższych przyjaciół. I uczę się wtedy od nich, jak nieustannie być razem z Panem, być wiernym Bogu, jak rozwinąć własną osobowość. Św. Maksymilian jest wielki wielkością swoich rodziców. Właściwie dzisiaj można by rozpocząć proces beatyfikacyjny jego matki – i pewnie przyjdzie na to odpowiedni czas. Rodzice naszego Świętego wiedzieli dobrze, co to znaczy praca, trud wychowania potomstwa. Oni uczyli swoje dzieci wiary żywej i zachęcali do modlitwy, wskazywali zawsze bardziej na Pana Boga niż na interesy ludzkie. Choć w ich domu była bieda, niedostatek czy różnorakie trudności, to jednak mieli zawsze otwarte serca na potrzeby innych, a także umieli służyć Kościołowi. Kiedy ich synowie, pod wpływem głosu Bożego, postanowili wstąpić do Niższego Seminarium we Lwowie, oboje przyszli im zakomunikować: zostaliśmy sami, wstąpimy i my do zakonu, pójdziemy służyć Panu Bogu. Co za wiara, co za reakcja ludzi wierzących!

Nasze życie ma sens, kiedy służymy dziecku w rodzinie, ale będzie miało jeszcze większy i piękniejszy wymiar, jeśli otworzymy się na Boga. Myślę, że św. Maksymilian czerpał motywację czynów i to zdrowie duchowe z ogniska domowego. Zachował się szereg jego listów, które pisał jako seminarzysta z Rzymu do swych najbliższych. Pisze w jednym z nich do matki: „Niech się we wszystkim stanie z Mamą wola najlepszego Ojca i oby Mama we wszystkim wypełniła wolę Bożą” (POMK 12). To jest list syna do matki, który zatroskany jest o jej zbawienie, o radość nieba dla niej, a z pewnością i dla siebie. To jest właśnie apostolstwo w pierwszym rzędzie skierowane do najbliższych. Oto apostolstwo kapłana, apostolstwo człowieka dotkniętego łaską wiary, łaską powołania. Również wielki przykład dla nas: jeśli kogoś kochamy, zaczynamy myśleć po chrześcijańsku i pomagamy mu wydobyć z siebie człowieczeństwo prawdziwe, odkupione, dopomagając temu człowiekowi osiągnąć niebo. To właśnie jest chrześcijańska miłość.

5. Św. Maksymilian, gdy był jeszcze klerykiem, założył Rycerstwo Niepokalanej. Dlaczego to uczynił? Bo na początku naszego wieku, w 1917 roku, dostrzegł, jak wielkie są siły zła i jak one się mobilizują. Na własne oczy widział, jak ulicami Rzymu – pod egidą syndyka, czyli burmistrza Rzymu, masona, człowieka niewierzącego i wroga Kościoła – masoneria zorganizowała demonstrację przeciwko Kościołowi i Ojcu Świętemu. Maksymilian nie patrzył na to obojętnie. Powiedział: trzeba założyć Rycerstwo, trzeba zaufać Maryi, z miłością do Matki Najświętszej i Jej pomocą ratować ludzi, oddać im serca. Dzisiaj Rycerstwo liczy kilka milionów osób na całym świecie. Jest to reakcja tych ludzi na fałsz, na brak miłości, na nienawiść do Kościoła. Bo tam gdzie jest nienawiść, trzeba nieść miłość. Tam gdzie jest fałsz – głosić prawdę miłości. Nie ma innej czy lepszej drogi. Gdyby była – Chrystus by ją nam wskazał.

Św. Maksymilian nie uprzedzał się do nikogo, kochał wszystkich ludzi. Jest taki szczególny i bardzo ciekawy moment w jego życiu, mający miejsce po pierwszym aresztowaniu przez Niemców, które nastąpiło 19 września 1939 roku; w dzień Niepokalanego Poczęcia Maryi, 8 grudnia, wyszedł na wolność. I oto do czasu drugiego aresztowania – a odbyło się ono 17 lutego 1941 roku – organizował w Niepokalanowie pomoc dla tych wszystkich, którzy jej potrzebowali, zwłaszcza dla wygnańców z Poznańskiego. Ogółem przyjął ok. 3 tys. ludzi, w tym 2 tys. Żydów. Udzielając im pomocy, tym samym potwierdzał dobre imię Polaka, chrześcijanina, kapłana. Głosił Chrystusa bez słów, wyciągając do innych życzliwą i pomocną dłoń. Z powodu tej działalności stał się dla niektórych niewygodny, naraził się… I jeszcze dzisiaj czytamy niekiedy oskarżenia wobec św. Maksymiliana, że jego „Mały Dziennik” i „Rycerz Niepokalanej” były pismami antysemickimi. Co za zakłamanie i fałsz tych ludzi, którzy niejednokrotnie czerpali pomoc, jaką ofiarowywał im dając schronienie! Również dzisiaj – ponieważ zawsze żyli kłamstwem – dalej rzucają kamieniem fałszu i oszczerstwa na świętego Męczennika.

Jak by zareagował on na to dziś? Wcale by się tym nie przejmował, nadal by głosił miłość, czynił tę miłość, oddawał jej siebie samego. Dalej świadczyłby o Chrystusie, tak jak w Oświęcimiu, gdy na pytanie; „Kim jesteś?”, odpowiedział: „Jestem kapłanem katolickim”. A jeszcze wcześniej, w Warszawie na Pawiaku, gdy przesłuchiwał go Niemiec i zapytał: „To ty wierzysz w Chrystusa?”, odrzekł: „Tak, wierzę” – i za to wyznanie wiary prześladowca uderzył go w twarz. Często był znieważany za wiarę w Jezusa Chrystusa, ale nigdy nie zniechęcał się, stał się wzorem odwagi i poświęcenia aż do oddania własnego życia. Jest to bardzo ważna cecha św. Maksymiliana. Miłość dla niego nie była pustym słowem czy przelotnym uczuciem, ale całkowitym oddaniem się Bogu i potrzebującemu pomocy człowiekowi.

6. Również w dzisiejszych czasach potrzebny jest wielki wysiłek wiary, żywej wiary, przez którą będziemy realizować nasze chrześcijańskie powołanie i świadczyć o miłości, zwłaszcza wobec ludzi żyjących duchem tego świata. Nie wolno nam wątpić i być obojętnymi, widząc wysiłki i siły ciemności; nie wolno tracić nadziei, widząc nawet zorganizowane siły zła; nie wolno powątpiewać, gdy z wielu stron pojawiają się ataki, jakich niektórzy dokonują, próbując dotrzeć do naszych umysłów i serc, siejąc zamęt w rodzinach, a przede wszystkim wśród dzieci i młodzieży.

Weźmy dla przykładu Jarocin, miasto, które staje się miejscem zniesławiania polskiej młodzieży. I to nie dlatego, że mamy więcej w Polsce złej młodzieży, ale dlatego, że komuś na tym bardzo zależy, żeby szerzyć złą opinię o naszym kraju i polskiej młodzieży. Przecież tam Telewizja Polska urządza swoje festiwale; i nie żałuje się bardzo wielkich sum pieniężnych, by młodych ludzi zachęcić, zwołać po to, by wśród nich wyzwolić nawet najgorsze instynkty, z budzeniem agresji włącznie. Ktoś pracuje nad zepsuciem polskiej młodzieży. Skutki niebawem będą widoczne.

Niedawno, jadąc do Kalwarii Pacławskiej, byłem szczerze zaniepokojony tym, co obserwowałem – wyzwala się agresję młodzieży. Przyjeżdżają na zlot, a nie na modlitwę młodych. To jest postęp na minus wśród młodego pokolenia, które w jakiejś mierze zaczyna stronić od Kościoła, nie uczęszcza na Mszę świętą, nie rozwija życia duchowego, jest zaniedbane i opuszczone. I tu jest znak dla rodziców: trzeba, aby dzieci i młodzież miały zdrowych przewodników, którzy by ich uczyli moralności, uczciwości, a nie kłamstwa czy kradzieży. Człowiek, który organizował Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, by wspierać chore na serce dzieci, posługiwał się wręcz niedopuszczalnymi metodami. W telewizji można było obejrzeć między innymi taką scenę ze zbiórki pieniędzy: mały chłopiec, zapytany czy dał ofiarę na ten cel, mówi, że tak. A skąd miałeś te pieniądze? Mamusi wyjąłem z kieszeni – odpowiada. A następnie usłyszeć można było pochwalny komentarz za ten gest. Jakież to zakłamanie i obłuda, by kraść pieniądze na cel, który przedstawi taki czy inny działacz telewizyjny. Taka postawa nie będzie nigdy rzeczą dobrą ani szlachetną i nie można do niej zachęcać. Nie wolno robić bohatera ze słabego człowieka. Trzeba natomiast wskazywać na źródła i motywy prawdziwego bohaterstwa.

Mam przed sobą tekst, w którym jedna z bohaterek polskiego parlamentu daje pouczenia naszemu narodowi na temat miłości i moralności. Oto dosłowny fragment: „Niemoralność odnajduję w częstej zmianie partnerów, a nie w tym, czy partnerem jest kobieta czy mężczyzna. Niemoralnością jest instrumentalne traktowanie miłości, a nie płeć partnera czy partnerki” (Zofia Kuratowska, „Życie Warszawy”, 26 listopada 1993 roku). Tak w wywiadzie dla „Życia Warszawy” mówi kobieta, która jeszcze niedawno przyznawała się do katolicyzmu. To właśnie ona chce „wprowadzić postęp” idący w kierunku niemoralności i wypaczonej miłości. Czy to może być nauczycielka narodu? To jest hańba i groźne niebezpieczeństwo, że mamy takich ludzi, którzy pretendują do nauczania moralności i interpretowania tego, co jest dobre, a co złe. Św. Paweł przestrzega: „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje… nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6,9). Oto prawdziwe niebezpieczeństwo: zagłuszyć głos św. Pawła, nie słuchać Chrystusa i Kościoła, aby zafałszować sumienia ludzi. Tragedią naszego narodu będzie to, jeśli uwierzymy fałszywym prorokom. Nie wolno nam pójść za ich głosem, bo będziemy płakać i będziemy nieszczęśliwi do końca życia i przez całą wieczność. Naszym nauczycielem może być tylko Chrystus, który oddał swoje życie za to, co głosił.

7. Tego Chrystusa, przez przyczynę św. Maksymiliana, chcemy dzisiaj szczególnie prosić o moc i siłę dla nas wszystkich. Czynimy to razem z obecnymi tutaj biskupami, kapłanami i pielgrzymami, którzy przyjechali z Japonii. Ich obecność szczególnie przypomina nam tego wielkiego świadka miłości do narodu japońskiego – św. Maksymiliana. Dzisiaj jego śladami chodzi, obecny wśród nas, bp Józef Fukahori z Takamatsu oraz o. Zbigniew Młynik, długoletni misjonarz w Japonii, i choć ma już 89 lat, to jednak nadal prowadzi tam dzieło ewangelizacji. Z kolei nasz przemyski ks. Albin Długosz otwiera się na tę misję w Japonii i już wkrótce chce tam pójść, by być świadkiem Chrystusa. Niech będzie świadkiem bardzo miłującym Chrystusa i drugiego człowieka, bo wtedy będzie mógł skutecznie i owocnie głosić Jego Ewangelię. Cieszę się widząc tu dużą delegację katolików z Japonii oraz Siostry Franciszkanki Rycerstwa Niepokalanej – ze zgromadzenia opartego na duchowości św. Maksymiliana, które z Japonii przybyły do Polski, aby służyć Bogu, Niepokalanej i ludziom, czyniąc miłość aż do końca.

Cieszymy się, że mamy dzisiaj wśród nas Biskupa kieleckiego oraz licznych gości, którzy przyjechali tu, do naszej Strachociny, by modlić się za przyczyną św. Maksymiliana o pomnożenie dzieł, które powstają w oparciu o refleksje nad jego życiem i nad jego miłością do Niepokalanej, zaś nam przypominają nasze obowiązki misyjne i apostolskie oraz przybliżają ten wielki i piękny kraj, który stał się – właśnie dzięki św. Maksymilianowi – naszym bratnim krajem w wierze. Chcemy dzisiaj żarliwie wołać do naszego Świętego, by Japonię i Polskę, Hiszpanię i Włochy, i inne kraje miał w szczególnej opiece i wypraszał dalej wstawiennictwo Niepokalanej, która jest Matką czystej i ofiarnej miłości, miłości wiernej aż do Krzyża. Niech Matka Najświętsza pomoże i nam, swoim dzieciom, znaleźć tę prawdziwą miłość.

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego