1994.08.14 – Niepokalanów – Abp Tadeusz Gocłowski, Geniusz świętości. Homilia w 53 rocznicę śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego

Abp Tadeusz Gocłowski CM

GENIUSZ ŚWIĘTOŚCI. HOMILIA W 53 ROCZNICĘ ŚMIERCI ŚW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO

Niepokalanów, 14 sierpnia 1994 r. 

„My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci” (1 J 3,14).

Jest to niezwykły przywilej naszego pokolenia, które może dziś przeżywać centralną uroczystość kolbiańską: w setną rocznicę urodzin Człowieka – symbolu naszego wieku, i w 53 rocznicę jego męczeńskiej śmierci w obozie koncentracyjnym, w przeddzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Niezwykły to moment i niezwykłe miejsce: Niepokalanów. To właśnie tu św. Maksymilian powiedział światu: zbyt jesteś skomplikowany i trudny, byś mógł bez Matki, bez Bożej Matki rozwiązywać swoje dramatyczne problemy.

Historia rodziny ludzkiej to z jednej strony dzieje Bożej miłości do człowieka, ale to również współpraca człowieka z Bogiem, współtworzenie dziejów, własnych dziejów przez człowieka. I tu zauważamy podwójne zachowanie się człowieka: z jednej strony dzieło destrukcji i samozniszczenia, z drugiej – wspaniała twórczość, która równoważy tamto niszczące działanie, jak cudownie to widać w życiu św. Maksymiliana. W tak zarysowanej wizji świata, będącej dostrzeżeniem historycznych faktów, na scenie tej widzimy działanie Boga, Pana ludów i narodów, jak również działanie człowieka, który nie jest automatem, lecz istotą rozumną i wolną, powołaną przez Boga do tego, by tworzyć sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1,28).

Do zadań budowania ludzkiego domu powołani są wszyscy ludzie. Tajemnicy ludzkiego grzechu, ludzkich nieprawości przeciwstawia Bóg rzeczywistość miłości. Co jest silniejsze na tym świecie? Skrajni egzystencjaliści mówią, że silniejsze jest zło, które powoduje, iż świat pełen jest absurdów, prowadzących do nicości. Ludzie wiary natomiast wiedzą, że świat – owszem – jest pełen cierpienia, bólu fizycznego i moralnego, ale zwycięstwo należy do dobra, za którym kryje się Bóg i współpracujący z Nim człowiek: „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci” (1 J 3,14).

Umiłowani w Panu! Opierając się na znajomości historii trzeba stwierdzić, że w każdej epoce zjawiali się ludzie, których posyłał Bóg i którzy podejmowali się w imieniu Boga dzieła obrony świata przed złem. Dowodem na to jest Stary Testament. Dowodem jest historia Chrystusowego Kościoła na ziemi. I wreszcie dowodem są dzieje rodziny ludzkiej. Wystarczy wymienić tak wielkie imiona, jak te apostolskie, czy potem Augustyna, Benedykta, Franciszka, Ignacego Loyolę, Wincentego a Paulo, a w naszych czasach Maksymiliana, by ograniczyć się tylko do tych, którzy zakończyli już swoją misję na ziemi. Zdumiewające jest to, jak bardzo ci ludzie odpowiadają czasom i ich wymogom, problemom i dramatom.

Przed stu laty, w dniu 8 stycznia 1894 roku, przychodzi na świat Rajmund Kolbe. Rodzi się w prostej, rzemieślniczej rodzinie, która – choć nie omijały jej kłopoty materialne – charakteryzowała się bardzo dojrzałą religijnością i etyczną prawością. Cudownie mówi o tym Jan Paweł II w swym tegorocznym Liście do rodzin: „Gdy z małżeńskiej jedności dwojga rodzi się nowy człowiek, to przynosi on z sobą na świat szczególny obraz i podobieństwo Boga samego: w biologię rodzenia wpisana jest genealogia osoby. (…) Nowa ludzka istota jest powołana do istnienia osobowego, jest powołana do życia «w prawdzie i miłości». Powołanie zaś otwiera się nie tylko na całą doczesność. Otwiera się ono na wieczność w Bogu” (n. 9).

Ci prości ludzie, Juliusz i Marianna z Dąbrowskich, rodzice Rajmunda Kolbego, nie tylko sami to rozumieli, oni także przekazali swoim dzieciom, że żyć mają w prawdzie i miłości. Trzeba by zatrzymać się na chwilę, by dostrzec piękno owego środowiska rodzinnego w trudnym ekonomicznie, społecznie i politycznie, nie tylko dla Polski, ale i dla całej Europy końcu XIX wieku, trudnym zwłaszcza dla środowisk robotniczych. Rodzina Kolbów spełniła wzorowo swoje obowiązki. Spójrzmy teraz na koniec naszego XX wieku i spytajmy: jak dzisiaj nasze rodziny spełniają te zadania? Trzeba powiedzieć, że te rodziny, w których mieszka Bóg przez wiarę, wzajemny dla siebie szacunek, przez ofiarną – walczącą z egoizmem – miłość, są szczęśliwe. To właśnie one budują przyszłość społeczeństwa. Maksymilian będzie zawsze pamiętał o rodzinie, z której wyszedł. Żywa w nim będzie zawsze wdzięczna miłość do rodziców.

Wróćmy na scenę ówczesnych wydarzeń, gdzie osobą, która – można tak powiedzieć – ratowała oblicze tego wieku, był św. Maksymilian. Trzeba przyznać, że nie ma żadnej przesady w określeniach, które odnosimy do św. Maksymiliana: „człowiek, który zmienił świat”, „święty trudnego wieku”, „święty, który piekło XX wieku zamienił w nadzieję ludzkości”. Jest wiele prawdy w stwierdzeniu, że święci patrzą na świat oczyma Boga. Oni nie tylko widzą realne fakty, wśród których się obracają, lecz przede wszystkim dostrzegają możliwość przeciwstawienia się złu przez zwalczanie go dobrem. A fakty były dramatyczne: trwająca I wojna światowa, wybuch rewolucji bolszewickiej, stojąca przed światem groźba kryminogennej ideologii komunistycznej, skierowanej nie tylko przeciw Bogu przez walczący ateizm, ale i przeciw człowiekowi. On to wszystko w swojej wyobraźni świętego dostrzegał. Niedługo potem zjawią się dwa inne kataklizmy XX wieku: hitlerowski nazizm i jego konsekwencja – II wojna światowa. Jaka jest na to wszystko reakcja najpierw kleryka, a potem kapłana Maksymiliana Kolbego? Sięga do dwu źródeł: do potęgi Boga przez Niepokalaną i do twórczej inteligencji człowieka. W nim, Maksymilianie, te dwie moce zawsze się spotykały. Tak zawsze chciał i chce Bóg, który w Synu swoim stał się Człowiekiem. Współpraca człowieka z Bogiem jest uczestnictwem człowieka w potędze Boga. Ograniczenie się tylko do energii tkwiącej w człowieku, który pragnie dobra, owszem, przynosi owoce, ale potęga zła tak bardzo paraliżuje możliwości ludzkie. Wiedział o tym Maksymilian. W roku 1917 zakłada Rycerstwo Niepokalanej. Cudowny Medalik przekazany przez Maryję św. Katarzynie Laboure stanie się dla niego potężną bronią w walce ze złem. On wiedział, że potęga Boga działa przez heroizm świętych. Świętość więc osobistą czyni ojciec Kolbe swym najważniejszym obowiązkiem. W roku 1922 tak pisał: „Geniusz i święty mają wiele cech wspólnych. (…) Pamięć tak świętego jak i geniusza przechodzi z pokolenia na pokolenie. (…) Geniuszem nie każdy może zostać, droga zaś do świętości stoi dla wszystkich otworem” (POMK 907). Gdzie indziej doda: „Muszę być świętym jak największym” (POMK 851).

Dary natury i łaski wykorzystuje więc św. Maksymilian Kolbe w sposób heroiczny, staje się geniuszem świętości, broniąc prawdy i żyjąc miłością. Całkowite zaufanie Bogu przez Niepokalaną łączy Święty z niezwykłym wysiłkiem osobistym, wykorzystując przy tym naturalne, ludzkie sposoby działania, będące w zasięgu jego możliwości. Polska okresu międzywojennego przeżywała podobne problemy do tych, które są naszym udziałem. Wolność odzyskana po 123 latach musiała być zagospodarowana przez ludzi, którzy przez cały ten czas żyli w politycznym zniewoleniu. To był duży i niełatwy problem. Rozumiemy to dziś, kiedy weszliśmy po przeszło 50 latach w przestrzeń wolności. Ale był też i drugi problem, który bardziej interesował Maksymiliana jako kapłana Chrystusowego: obrona chrześcijańskiej tożsamości Narodu. Wiedział, że żyjąc w ziemskich warunkach Kościół posiada ogromną potęgę, jaką są sakramenty święte i słowo Boże. Zarazem Kościół nie może lekceważyć tych cudownych środków naturalnych, które są darami Boga: książki, prasy, radia, a nawet telewizji, o której myślał. To wszystko trzeba włączyć w dzieło ewangelizacji. W stosowaniu tych środków Maksymilian stał się mistrzem. Chodziło o dotarcie z prawdą o Bogu i człowieku do człowieka. Również dziś Maksymilian pod tym względem musi być naszym wzorem. Potędze zła, płynącego z mediów społecznych, trzeba przeciwstawić ideał dobra i to we wszystkich dziedzinach ludzkiego życia, zwłaszcza gdy chodzi o rodzinę i młode pokolenie Polaków. Apostolstwu słowa mówionego i pisanego patronuje dziś w wolnej Ojczyźnie św. Maksymilian.

Potęga ducha Świętego nie pozwala mu ograniczać apostolskiej aktywności do własnego kraju. Obecność na dzisiejszej uroczystości duszpasterzy z Japonii przywołuje wielki rozdział z życia ojca Kolbego, który i nam przypomina o odpowiedzialności za Kościół powszechny. Sobór Watykański II zwrócił uwagę naszemu pokoleniu, że cały Kościół jest misyjny. Tą prawdą żył nasz Święty na co dzień. Sześcioletni pobyt św. Maksymiliana w Japonii historia zaliczy do najbardziej owocnych etapów chrystianizacji tego kraju.

I wreszcie ów niezwykły finał, który zawarty jest w słowach Jezusa Chrystusa, odczytanych w dzisiejszej Ewangelii: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Dotychczasowe życie Maksymiliana, które zamykało się w wieku 47 lat, w tym w 23 latach kapłaństwa, było nieustanną służbą Bogu przez Maryję. Szedł przez świat jak wicher z krzyżem i figurą Niepokalanej. To, co nastąpiło po 17 lutego 1941 roku, gdy ponownie został aresztowany przez nazistów, można nazwać czasem umierania razem z Chrystusem i oddawania życia za drugiego człowieka z motywu miłości Boga. Stanął Maksymilian oko w oko wobec uosobionego zła. Trzeba stwierdzić, że choć naziści już w pierwszych dniach wojny zaatakowali Niepokalanów, to jednak cudownymi można nazwać takie wydarzenia, jak zwolnienie z więzienia braci franciszkańskich w dniu 8 grudnia 1939 roku, a jeszcze bardziej jednorazowe wydanie w listopadzie 1940 roku „Rycerza Niepokalanej” w nakładzie 120 tys. egzemplarzy, co w tamtych koszmarnych dniach wydaje się być rzeczą nieprawdopodobną. Jest to ślad tego, iż Bóg niekiedy wkracza w sposób bezpośredni do dramatu ludzkiego piekła.

Kim był św. Maksymilian w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu i w jaki sposób oddał swe życie za brata, nie musimy dziś przypominać. To wszystko jest w naszej żywej pamięci. Jego krzyż był nagrodą, to była owa czerwona korona męczeńska, a zarazem korona chwały!

Umiłowani! Powróćmy do naszego roku 1994. Świat i dziś ugina się pod ciężarem cierpienia. Cały Kościół modli się w dniu dzisiejszym w intencji umęczonego narodu Rwandy. Krwawią narody byłej Jugosławii. Niepokój budzą liberalne nurty, które chciałyby zredukować człowieka do wymiarów czystego biologizmu. Zagrożona jest rodzina, będąca fundamentem ludzkiego rozwoju, ludzkiej cywilizacji. Nieustannie wraca wysoka fala permisywizmu w dziedzinie moralności, która chciałaby pochłonąć zwłaszcza młode pokolenie.

Obok tych negatywnych zjawisk jest jednak przecież tyle powodów do chrześcijańskiego optymizmu. Młodzież świata, którą gromadzi wokół siebie Jan Paweł II, woła za nim: „My opowiadamy się za cywilizacją miłości”. Słuchałem tego potężnego wołania przed rokiem, dokładnie rok temu, gdy uczestniczyłem w spotkaniu młodych w Denver. Nasza młodzież w tych dniach w dziesiątkach, a nawet setkach tysięcy przybywa ofiarnie na Jasną Górę Zwycięstwa. Jednoczą się narody Europy po klęsce komunizmu, który odchodzi do historii. Spotkanie w Warszawie w 50 rocznicę powstańczego zrywu stolicy stało się okazją, by prezydent Niemiec Roman Herzog mógł powiedzieć słowa, które budzą nadzieję nie tylko na przyjazne relacje między Polską i Niemcami, ale na pokój w Europie i świecie, oparty na sprawiedliwości i szacunku dla poszczególnych narodów i każdego człowieka: „Narody zaczęły się ze sobą łączyć w zjednoczonej Europie. Nikt nie musi się wyrzekać swojej narodowej tożsamości, ani swojej kultury i historii. Wyrzec musimy się tylko wrogości, nienawiści i naszego narodowego egoizmu. Pochylam głowę przed bojownikami Powstania Warszawskiego i proszę o przebaczenie”. Oby ten znak naszego czasu stał się symbolem wyzwalającym miłość w ludzkich sercach, oby budowanie współczesnego świata odbywało się nie na rozlewie krwi, nie na pogwałceniu ludzkich praw, ale na miłości podającej sobie ręce w pokoju i szacunku dla siebie. Takie są fakty w roku setnej rocznicy urodzin św. Maksymiliana, bohatera naszych czasów. A są to fakty, które budzą naszą nadzieję. Na Kremlu została odprawiona Msza święta, a patronowała temu zwycięstwu Pani Fatimska. Oto powód naszej dzisiejszej wdzięczności, wielkiego dziękczynienia nie tylko za tę niezwykłą postać, jaką był i jest Maksymilian, ale za to wszystko dobro, które dzieje się dzisiaj na świecie i którego my, współpracując z Bogiem, musimy być współtwórcami.

Św. Maksymilianie! Bóg przez ciebie zwyciężał! Bóg i dziś zwycięża przez Niepokalaną. Wyproś u Boga przez Niepokalaną odwagę wiary i entuzjazm miłości w naszym życiu, byśmy mogli ufniej patrzeć w przyszłość świata i Polski. Bądź nadal patronem naszych trudnych, ale przecież budzących nadzieję czasów, byśmy żyjąc w wolnej Ojczyźnie mogli zachować wolność ducha.

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego