1994.07.31 – Niepokalanów – Kard. Józef Glemp, Za wiarę i za godność dziecka Bożego. Homilia podczas Ogólnopolskiego Dnia Modlitw Rycerstwa Niepokalanej

Kard. Józef Glemp, Prymas Polski

ZA WIARĘ I ZA GODNOŚĆ DZIECKA BOŻEGO. HOMILIA PODCZAS OGÓLNOPOLSKIEGO DNIA MODLITW RYCERSTWA NIEPOKALANEJ

Niepokalanów, 31 lipca 1994 r.

WOLNOŚĆ WYMAGA POŚWIĘCEŃ

Oto nas wstępujących do sanktuarium w Niepokalanowie wita spiżowa postać jego założyciela, św. Maksymiliana. Maksymilian Kolbe to święty naszych czasów. Nie musimy odwoływać się do świętych, którzy żyli przed tysiącami lat, bo mamy pośród nas postać, którą zna wielu żyjących. To postać zakonnika z całą dobrotliwością wyciągającego rękę w przyjaznym geście do każdego człowieka, a na tej ręce medalik, znak Niepokalanej. On nie szedł z pustymi rękami. Szedł z sercem. A jego serce na dłoni było odbiciem niezwykłej łączności z Matką Bożą. Dla Niej i przez Nią chciał dokonać ewangelizacji, jaka była potrzebna na tamte czasy, na trudny okres pierwszej połowy naszego stulecia. Ta ewangelizacja zakończyła się dla niego Kalwarią, tak jak dla Jezusa Chrystusa i wielu innych wyznawców; Kalwarią, z której schodzi się do zwycięstwa.

W tym roku, kiedy obchodzimy stulecie urodzin Świętego, tak nam bliskiego, przypadają liczne rocznice, ważne dla naszego narodu. Upływa 200 lat od Powstania Kościuszkowskiego, które oznaczało, że naród chce być wolny, że nie tylko może żyć chlebem, ale że ten chleb pragnie spożywać w Ojczyźnie wolnej. Oto zryw Kościuszki, który co prawda zakończył się militarną klęską, ale poderwał naród i przypomniał to, co głoszą słowa hymnu: „Jeszcze Polska nie zginęła”.

5 sierpnia przypada 130 rocznica egzekucji pięciu bohaterów Powstania Styczniowego, a wśród nich jego przywódcy Romualda Traugutta, polityka, wodza o niezwykłej pobożności, mogącej być wzorem świętości dla świeckich. Nie umieliśmy dotąd i nie umiemy dziś dostatecznie odkryć tej siły ducha, która – tak jak później będzie ożywiać Maksymiliana Kolbego – już ukazała swoją iskrę w świeckim człowieku, polityku, dyktatorze powstania narodowego. Z miejsca jego stracenia, z placu przy Cytadeli w Warszawie, na którym dziś widnieje krzyż, co roku rozpoczynamy procesję z relikwiami innego wielkiego męczennika – Polaka, św. Andrzeja Boboli. W tym roku w maju uczciliśmy rocznicę bitwy o Monte Cassino. Obecnie przeżywamy nie zwycięstwo, lecz ofiarę złożoną w Powstaniu Warszawskim. To jutro w godzinach popołudniowych minie 50 lat od chwili, gdy Polacy poderwali się do walki. Wtedy ojciec Maksymilian już nie żył. Jego ofiara była dopełniona. Polacy w Warszawie, a z nimi łączył się duchowo cały naród, chwycili za broń, bo chcieli mieć stolicę wolną i jeść chleb w wolnej Ojczyźnie. Ten zryw zakończył się zniszczeniami, ofiarą tysięcy żołnierzy i tysięcy cywilów: dzieci, kobiet, ojców rodzin. Z tej ofiary wynika głęboka prawda, że człowiek ma prawo do życia, że chce żyć jako dziecko Boga, a Bóg swoje dzieci powołuje do wolności.

Przypatrzmy się czytaniom dzisiejszej liturgii. Pierwsze czytanie mówi nam o ludzie wędrującym przez pustynię (por. Wj 16,2-4.12-15). Wyszli z niewoli egipskiej, w której było im bardzo źle. Musieli tam ciężko pracować i nie mieli co jeść; żywność była racjonowana, czyli „wydawana – jakbyśmy mogli powiedzieć – na kartki”. Każdy dostawał swoją garść kaszy do zjedzenia. Faraon kazał mordować wszystkich nowo narodzonych chłopców, żeby naród nie wzrastał liczebnie. A jednak ten naród, chociaż miał zapewnioną garść kaszy, pragnął wolności. I przeszedł przez Morze Czerwone i poszedł na pustynię w upale słonecznym, w ciężkim mozole, odczuwając dotkliwie brak wody i pokarmu. I wtedy Pan Bóg dał mu na pustyni wodę, która wytrysnęła ze skały, i chleb w postaci manny. Dał nawet mięso w postaci przylatujących przepiórek. Ale lud pozostawał niezadowolony i wobec Boga wypowiadał zdania niegodne człowieka.

Dochodzimy tutaj do bardzo zróżnicowanych postaw. Jedni powiedzą: lepiej żyć w niewoli, ale mieć chleb, a drudzy: lepiej nie żyć niż jeść chleb w niewoli, trzeba walczyć o wolność. I pomiędzy tymi dwiema postawami przebiegają całe dzieje świata. Widzieliśmy na przykładzie Mojżesza, że upragniona choć trudna wolność przyszła. Trzeba było iść przez pustynię, przez piach, narażać się na niewygody i wierzyć, że skoro Bóg powołał lud do wolności, to nie zostawi go bez jedzenia, które przecież nie jest najważniejsze, bo najważniejsze jest osiągnąć pełnię wolności. I szli z Mojżeszem. Mojżesz ich upominał. Był wodzem, który wstawiał się u Boga za nimi i przypominał, że Bóg jest Ojcem ludzi i że On w swoim czasie da pokarm. I dawał go w sposób cudowny, ażeby naród mógł wypełnić swe powołanie i w tym powołaniu ukazać obecność Boga na ziemi. To są dzieje Starego Testamentu.

ŹRÓDŁO I SENS NASZYCH OFIAR

Dochodzimy oto do Ewangelii, do Nowego Testamentu, do Jezusa Chrystusa. Chrystus to nowy Mojżesz. I On również styka się z ludźmi, którzy pragną jeść. Chrystus nakarmił ich na pustyni. Nakarmił jednym chlebem, który rozłamał i rozdawał, a po rozdaniu zostało jeszcze wiele koszy ułomków. Cieszyli się ludzie tym chlebem otrzymanym za darmo. I potem, gdy Chrystus przybył do Kafarnaum, przypłynęli za Nim łodziami, jak kto mógł. Spotykają Go, a Chrystus mówi: „Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, że jedliście chleb” (J 6,26). I dalej: potrzeba wam innego chleba, bo wolność ludzką można kupić za chleb, ale tę wolność, którą daje Bóg, można nabyć tylko za wiarę. Za wiarę i za godność dziecka Bożego. Mówi więc Chrystus o innym chlebie. O Chlebie, który On da, który jest na życie wieczne, a którym jest On sam. Jezus Chrystus, nowy Mojżesz, ukazuje nam nowe perspektywy wolności. Na chleb człowiek winien sobie zarobić i winien tym chlebem z innymi się dzielić. Im bardziej będzie korzystał z wolności, im lepiej będzie umiał sobie życie społeczne zorganizować, tym łatwiejszy i sprawiedliwszy będzie podział wszelkiego chleba. Ale do tego trzeba być wolnym, trzeba wolności się uczyć i ją kochać. Nasi bracia przed 50 laty chwycili za broń, bo ukochali wolność. Tę wolność, która miała ich wyzwolić z poddaństwa, aby mogli sami o sobie stanowić. Wielu z nich, wspaniałych naszych braci, zginęło. Czcimy ich pamięć na cmentarzach i w miejscach straceń, i w wielu miejscach, którymi oznaczona jest Warszawa, a liczni przecież nie mają nawet swoich mogił. Ale to także jest cena wolności, którą płaci człowiek wierząc, że jego życie nie kończy się na ziemi. Godność człowieka to nie jest godność niewolnicza, lecz godność dziecka Bożego, która sprawia, że jeden drugiemu umie służyć, służyć nawet za cenę życia.

Dzisiaj, kiedy myślimy o Powstaniu Warszawskim, łączymy je ze śmiercią męczeńską ojca Maksymiliana i znajdujemy podobieństwo śmierci Świętego i tych ludzi, którzy życie oddawali także po to, aby inni mogli żyć, aby mieli życie. Kto wie, ilu z nas dzisiaj zawdzięcza swoje życie tym, którzy pomarli albo otrzymali rany, albo ponieśli cierpienia… To jest tajemnica ofiary, którą składa chrześcijanin, a którą zawsze czerpie z ofiary Jezusa Chrystusa. Ofiara Jezusa Chrystusa dokonana na krzyżu, jest ciągle dla nas i dla wszystkich świętych wzorem i źródłem, z którego czerpiemy siłę i w którym znajdujemy sens wszystkich naszych ofiar.

Przed nami przyszłość. Przed nami rok 2000. Przed ojcem Maksymilianem stanął przełom stuleci, gdy miał 6 lat. To wtedy rodziło się jego powołanie do służby Bożej. My dzisiaj także znajdujemy się w momencie, kiedy dzieli nas 6 lat od roku 2000. Być może w niejednej duszy i dzisiaj, w rocznicę Monte Cassino i Powstania Warszawskiego, rodzi się także powołanie, ażeby czynić świat lepszym, bo trzeba – jak mówi św. Paweł – odrodzić się w Chrystusie (por. Ef 4,23). I nie może stary człowiek, przyzwyczajony do niewoli grzechu, przyzwyczajony do poddaństwa nałogom, walczyć o nowy świat, o lepszy świat, o człowieka odrodzonego. Potrzeba nam rycerstwa, rycerstwa Maryi, która wskazuje na swojego Syna jako na nowego Mojżesza, prowadzącego naród trudnymi drogami. A nasze drogi są trudne. I to nie tylko z powodu dzisiejszego upału. Trudności każdego dnia wynikają z sytuacji życiowych. Trzeba uporu, trzeba odwagi, trzeba przeświadczenia, że mamy być wolnymi, a wtedy sam Bóg daje pokarm, którym człowiek może wzmocnić swoje siły fizyczne, aby iść, aby osiągnąć swój cel bycia w pełni człowiekiem, człowiekiem wolnym, którego Bóg powołuje do świętości. A św. Maksymilian, stojący u progu tego sanktuarium, wszystkich nas zaprasza do życia świętego. Przywołuje nas, byśmy umieli żyć na co dzień z Bogiem i Maryją Niepokalaną.

Wpisy powiązane

2024.10.19 – Warszawa – Abp Tadeusz Wojda SAC, Przesłanie na Jasnogórską Noc Czuwania w Intencji Polskich Emigrantów i ich Duszpasterzy

2024.09.04 – Częstochowa – Abp Wojciech Polak, Homilia podczas Mszy św. sprawowanej w czasie 60. Ogólnopolskiej Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Diecezjalnych i Zakonnych

2024.08.13 – Kalwaria Pacławska – Abp Tadeusz Wojda SAC, On napełni was błogosławieństwem. Homilia wygłoszona podczas Wielkiego Odpustu Kalwaryjskiego