1994.06.05 – Koszalin – Bp Ignacy Jeż, Swój ideał ujrzał w Niepokalanej. Kazanie w czasie pielgrzymki mężczyzn i młodzieży męskiej do sanktuarium Matki Bożej na Górze Chełmskiej

Bp Ignacy Jeż

SWÓJ IDEAŁ UJRZAŁ W NIEPOKALANEJ. KAZANIE W CZASIE PIELGRZYMKI MĘŻCZYZN I MŁODZIEŻY MĘSKIEJ DO SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ NA GÓRZE CHEŁMSKIEJ

Koszalin, 5 czerwca 1994 r.

1. Szatan istnieje. Szatan działa. Istnieje jako czysty duch – upadły anioł, strącony przez Michała Archanioła w czeluści piekieł – ale działa. Działa swoimi duchowymi siłami, potężniejszymi od słabych sił człowieka i ściąga go w dół, tak jak uczynił to w raju, gdy idzie o pierwszych rodziców.

Tylko Najświętsza Maryja Panna była wolna od jego wpływu i to decyzją samego Pana Boga, jak nam to przypomniał dopiero co przeczytany tekst Księgi Rodzaju: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę” (Rdz 3,15) – powiedział Bóg do szatana. Bo człowiek – człowiek sam – może wejść w przyjaźń z szatanem. I wchodzi w nią! To nie tylko baśń ludowa opowiadana dzieciom o panu Twardowskim, co to podpisał cyrograf krwią z serdecznego palca wytoczoną, że sprzedaje swoją duszę diabłu, a za to był znowu młody, pełen znaczenia i miał pieniędzy w bród. To nie tylko poemat filozoficzny Jana Wolfganga Goethego Doktor Faust u naszych zachodnich sąsiadów o identycznej treści – przerobiony przez francuskiego kompozytora Karola Gounoda na liryczną operę ze wspaniałymi muzycznie ariami, też pod tytułem Faust. To nie baśń ludowa czy filozoficzny poemat – to wyraz rzeczywistości, że człowiek może wejść w przyjaźń z szatanem! Może niekoniecznie podpisując cyrograf własną krwią temu, co u Goethego nazywa się Mefisto, czy temu, którego dzisiejsza Ewangelia nazywa Belzebubem, ale oddając się mu bez reszty na służbę, zatracając swoją własną duszę. – Bo jak rozumieć młodych chłopców – za naszych dni – którzy po zniszczeniu kilkudziesięciu nagrobków i krzyży na cmentarzu, który tu i tam nazywany jest Bożą Rolą, jest dla nas ziemią poświęconą, mówiących potem na rozprawie sądowej, że należą do grupy satanistów. – Jak zrozumieć postępowanie strażników, już nie hitlerowskich obozów koncentracyjnych, ale naszych polskich więzień po wojnie, których proces toczy się od miesięcy w Warszawie, którzy potrafili bić kobietę, i nie tylko ją, nahajką zakończoną ołowianą kulką i kopać ją do utraty przytomności.

Nie wytłumaczysz sobie tego rozumowo, jeżeli nie przyjmiesz prawdy, że szatan istnieje i działa w czasie wojny czy po wojnie – na naszych oczach i za naszych dni. – Dwóch chłopców morduje staruszkę, by zdobyć 200 tys. złotych, bo więcej u niej nie znaleźli; inni pozbawiają życia kilkuletnią dziewczynkę, by zaspokoić swoją żądzę – to fakty, jakich dziesiątki podaje nam codzienna prasa, o jakich słyszymy z odbiorników radiowych, czy jakie oglądamy na ekranie telewizyjnym.

A dziennikarz szwajcarski, relacjonując to, co się u nas dzieje na terenie polityki, użyje słowa niemieckiego Gespenster, co znaczy widma, duchy, upiory, bo człowiek może wejść w przyjaźń z szatanem. I nie zrozumiesz inaczej nie kończącej się dyskusji nad ratyfikacją konkordatu, nad powrotem dyskusji w parlamencie na temat aborcji, jak tylko gdy przyjmiesz prawdę, przypomnianą przez dzisiejszą liturgię i przez wydarzenia codziennego życia, że zły duch, diabeł istnieje i działa, a człowiek może wejść w przyjaźń z szatanem.

2. Ale jest też inna możliwość, ta, o której mówi Pismo Święte w odniesieniu do Najświętszej Maryi Panny, bo do Niej Kościół przeczytany tekst pierwszego czytania odnosi – możliwość wprowadzenia nieprzyjaźni między nami a szatanem, tak jak Pan Bóg ją wprowadził między szatanem a Matką Najświętszą. Po to pielgrzymujemy do Niej. Po to przyszliśmy tutaj. By popatrzeć na Jej figurkę, by wpatrzeć się w obraz Jej życia, czy ten wymalowany przez artystę malarza, czy ten, który wisi na ścianie w twoim mieszkaniu, czy ten wyśpiewany w tylu maryjnych pieśniach, w litanijnych pacierzach majowych nabożeństw, wypowiedziany w tylu odmówionych modlitwach czy przemyślanych różańcowych tajemnicach. I dziękujemy dziś Panu Bogu za to, że ten Jej obraz ciągle działa, że zapatrzony w ten Jej obraz chłopak potrafi z Nią zawrzeć przymierze miłości, które potem działa na całe życie. Dziękujemy dziś Panu Bogu, że prawdą są nadal słowa z Dziadów Adama Mickiewicza, naszego wieszcza narodowego, zapisane 150 lat temu, wiemy w jakich okolicznościach: „Vivat Polonus, unus defensor Mariae” („Niech żyje Polak, jedyny obrońca Maryi”).

Różne stają przed wami obrazy wzorców życiowych, różne stają przed wami – młodzi chłopcy i dojrzali mężczyźni – ideały życiowe, różne idole, różni bohaterowie, czasem w cudzysłowie pisani; czy ten z dziedziny gospodarki, którego nazwą dziś biznesmenem, który tak łatwo i szybko dorobił się majątku; czy ten z dziedziny muzyki rockowej i dyskoteki, czy ten z boiska sportowego, bieżni lekkoatletycznej albo toru wyścigowego Formuły 1, czy może kortu tenisowego; czy ten, którego naukowe odkrycia potrafią dech w piersi zapierać… Umiej ponad tymi wszystkimi obrazami cennymi, czasem ważnymi, dostrzec ten obraz, który tu stoi przed tobą, Pani Skrzatuskiej, czy ten Trzykroć Przedziwnej, czy ten z Jasnej Góry albo Ostrej Bramy, albo może ten Nieustającej Pomocy, przed którym raz w tygodniu klękasz w swoim kościele. Za każdym razem idzie o obraz życia, o ideał, o wzór wspaniały, za którym warto iść. Bo ani na chwilę zdaje się nie ulegać wątpliwości, że za tym wzorem warto iść i że jeszcze nikt nie pożałował tego, że za tym obrazem życia poszedł. Mamy na to nieskończoną ilość przykładów.

3. Dziś mówimy do was o jednym takim przykładzie, a jest nim św. Maksymilian Maria Kolbe. W tym roku obchodzimy setną rocznicę jego urodzin. Staje przed nami razem ze św. Wojciechem jako patron naszej diecezji – tu na tej Górze Chełmskiej, na którą przybyliście, by jako przedstawiciele świata męskiego całej diecezji oddać mu cześć w tę rocznicę, by przyjrzeć się jemu jako temu, który swój ideał ujrzał w Niepokalanej i Jej się bez reszty oddał.

Mówi nam żywot św. Maksymiliana, że pochodził z biednej robotniczej rodziny tkaczy domowych. Urodzony w Zduńskiej Woli, opuścić ją musiał już w rok po urodzeniu, wraz z całą rodziną, ze względu na coraz cięższe warunki pracy ojca, który spodziewał się znaleźć lepsze w mieście Łodzi. Ale ojciec i tam nie pobył długo i przeniósł się na dłużej do Pabianic. Akta procesu beatyfikacyjnego podają, że „życie Kolbów nie upływało w dobrobycie, bo zresztą nie chcieli się wzbogacić, gdyż wiedzieli, że bogactwo przeszkadza w osiągnięciu doskonałości chrześcijańskiej”.

W domu Kolbów był zwyczaj, że codziennie oboje małżonkowie z czeladnikiem chodzili do kościoła, odległego o pół kilometra, na Mszę świętą na godzinę ósmą, a dopiero potem spożywano śniadanie. Czy latem, czy zimą, bez różnicy praktykowali ten pobożny zwyczaj. Codziennie rano i wieczorem odmawiali pacierz. W pokoiku znajdował się charakterystyczny ołtarzyk z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, krzyżyk stojący, posążki aniołów i lichtarze ze świecami. Juliusz Kolbe, ojciec św. Maksymiliana, odbywał piesze pielgrzymki do Częstochowy, które co roku wyruszały ze Zduńskiej Woli, z którą był związany.

W Oświadczeniach zebranych przy procesie beatyfikacyjnym ojca Maksymiliana możemy również przeczytać, że Juliusz Kolbe był Polakiem kochającym prawdziwie swoją Ojczyznę, a cała praca i wszystkie jego zamiary skierowane były głównie na wychowanie i wykształcenie dzieci.

Celowo wybrałem te szczegóły z materiałów procesu beatyfikacyjnego, by były odbiciem klimatu, w jakim wyrastał młody chłopak, zanim wstąpił do Seminarium Duchownego Ojców Franciszkanów. Bo powołanie kapłańskie kształtuje się przede wszystkim w rodzinie, w rodzinnym domu, podkreślamy to szczególnie w tym Roku Rodziny. Patrzy młody chłopak na ojca, na starszego brata, patrzy na matkę i na siostrę i wchłania klimat, w którym wzrasta. Od nich uczy się pobożności i pracowitości, od nich uczy się oszczędności, szczególnie gdy jest bieda, tam uczy się konieczności dzielenia się z innymi tym, co się posiada i tego wszystkiego się uczy, co mu w przyszłości tak bardzo będzie potrzebne.

Św. Maksymilian zapatrzony był bez reszty w obraz Najświętszej Maryi Panny. Najpierw w ten, przed którym razem z rodzicami przyszło mu odmawiać codzienny pacierz w domu, gdy był dzieckiem. A potem zapatrzył się w ten, który malował sobie tekstami Pisma Świętego w czasie studiów, rozważaniami tajemnic różańcowych czy śpiewanymi pieśniami. I powoli ten obraz stanął przed nim jako najważniejszy w życiu. On stał się ideałem i wzorem, drogowskazem i celem. Z tego zapatrzenia się w obraz Niepokalanej zrodzi się oddanie się Jej jako Pani, Hetmance i Królowej bez reszty. Równocześnie z tego zapatrzenia się zrodzi się pragnienie, by i dla innych ten właśnie obraz stał się obrazem, za którym warto iść. Tak powstaje Rycerstwo Niepokalanej, jako ruch, który ogarnia dziś setki i tysiące ludzi, oddających się Matce Najświętszej na służbę przez naśladowanie Jej cnót, Jej wzoru życia. Tak rodzi się cały wysiłek wydawniczy i prasowy: „Rycerz Niepokalanej” jako miesięcznik, a potem wielotysięczny nakład gazety codziennej pt. „Mały Dziennik”. Tak ukształtuje swoją pracę apostolską w Rzymie, w Niepokalanowie w Polsce, a nawet w dalekiej Japonii.

Gdy wybuchnie wojna, gdy znajdzie się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, rozumie, że to tylko zmiana pola działania. Być sługą Pańskim – jak na to wskazuje przykład Niepokalanej – to obowiązek nie tylko na dni normalne, zwyczajne, ale to dla niego obowiązek na każdy czas. I gdy pewnego dnia, po ucieczce jednego z więźniów, za karę wybiera się kilku innych, by ich skazać na śmierć głodową, za ojca rodziny zgłasza się on, pamiętając słowa Chrystusa Pana, że „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Tam gdzie człowiek był pozbawiony wszystkiego, nawet imienia i nazwiska, i był tylko numerem, tam gdzie każdy starał się uratować tylko to jedno, co mu zostało – własne życie, był to szczyt bohaterstwa. Do takiego bohaterstwa potrafi porwać swoim przykładem i wzorem Ta, o której Pan Bóg powiedział, że położył nieprzyjaźń między Nią a szatanem, Ta, która może jako wierna służebnica Pana stać się wzorem i przykładem służby, do jakiej wzywamy was uczestników tej pielgrzymki.

4. Kłaść nieprzyjaźń między sobą a szatanem uparcie i konsekwentnie – po męsku i odważnie – niezależnie od tego, z czym się na co dzień spotykam: wtedy gdy odrzucę kieliszek alkoholu, wtedy gdy przestanę palić papierosy, wtedy gdy zerwę podejrzaną znajomość, wtedy gdy wrzucę do kosza pornograficzną gazetę podsuniętą przez kolegę, wtedy gdy zamknę telewizor, by nie tracić czasu na konieczną do wykonania pracę.

Wołamy do was:

Patrzcie na Nią!, na Niepokalaną, na Służebnicę Pańską jako na swój wzór i przykład, gdy podejmujecie jakąkolwiek pracę, by ze swego życia uczynić służbę; ale wtedy niech to będzie rzeczywiście praca, solidna, uczciwa, u siebie w domu czy przy warsztacie, by się jej kiedyś przed Panem nie wstydzić.

Wołamy do was:

Patrzcie na Nią!, na Niepokalaną i Służebnicę Pańską. Jej obraz miej przed oczyma, gdy spotkasz się z dziewczyną czy niewiastą, znajomą czy obcą, żoną własną czy cudzą, a ochroni cię to przed cudzołóstwem czy pożądaniem w znaczeniu jakie nadaje tym słowom VI czy IX przykazanie Boskie.

Patrzcie na Nią!, na Skrzatuską Panią, Matkę Boleści. Gdy spotyka cię nieszczęście, choroba czy niepowodzenie, a natchnie cię siłą, jakiej ci żadne lekarstwo nie da, nauczy cię jak znosić Krzyż, jak stać pod Krzyżem a nie wpadać w rozpacz, bo w momencie śmierci Chrystusa Pana, jak o Niej Ewangelista powiedział, „pod krzyżem stała Matka Jego” (por. J 19,25) – nie wyrywała włosów z głowy, nie rzucała się na ziemię, ale stała!

Patrzcie na Nią!, na Tę z Jasnej Góry i Ostrej Bramy. Spełniając swoje obowiązki obywatelskie, służąc w wojsku, oddając głos na wyborach po dojrzałym zastanowieniu się, na kogo głosować, czy też wtedy gdy podejmujesz się społecznej pracy, przyjmując na siebie urzędowe obowiązki, bo to każdy z nas jest na służbie swojej Królowej i Pani, na Jej ordynansie, jak mówił stary język polski.

Patrzcie na Nią!, na Tę Panią z Piekar, Matkę sprawiedliwości i miłości społecznej, jak Ją tam nazywają. Gdy kupujesz co tydzień „Gościa Niedzielnego” w swoim kościele parafialnym, by wartościową, katolicką treścią ubogacić swój rozum i nazbierać odpowiednich argumentów, gdy trzeba bronić swojej wiary w rozpętanej dyskusji towarzyskiej, gdziekolwiek się znajdziesz.

Patrzcie na Nią!, na Tę z obrazu Nieustającej Pomocy. Gdy ci ciężko, gdy czujesz, że sam nie dasz rady, gdy myślisz, że to co cię spotyka jest ponad ludzkie siły, a przekonasz się niejeden raz, że potrafi pomóc, że tchnie w ciebie nowe siły, o których nawet nie marzyłeś.

Po to wezwał was tutaj Biskup diecezji na dzisiejszy dzień na tę Chełmską Górę, byście publicznie wyznali waszą wiarę – i cieszymy się, żeście posłuchali – by przy tym popatrzeć na Jej figurę, by klęknąć przed Jej obrazem w kapliczce na górze, by jeszcze raz dostrzec w Niej wzór i przykład, ideał, za którym warto pójść, tak jak to uczynił św. Maksymilian Maria Kolbe. Wtedy odejdziesz z tej góry ubogacony, wzmocniony, pełen wewnętrznej radości i siły, z wiarą umocnioną tym wspólnym przeżyciem.

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego