Abp Józef Kowalczyk, Nuncjusz Apostolski
CYWILIZACJA MIŁOŚCI JEST MOŻLIWA. HOMILIA WYGŁOSZONA NA ZJEŹDZIE ALUMNÓW FRANCISZKAŃSKICH
Niepokalanów, 01 maja 1994 r.
„Raz się żyje – nie dwa razy! Jak zostać świętym – to nie na połowę, ale całkowicie” (św. Maksymilian Maria Kolbe).
1. W każdej epoce Kościoła i w każdym chrześcijańskim kraju spotkać można – na mniejszą lub większą skalę – wybitnych myślicieli i działaczy religijnych, bliskich Bogu i ludziom. Wykazują oni szczególną umiejętność w odczytywaniu nauki Ewangelii i wyjątkową gorliwość we wcielaniu jej nakazów w życie. Poprzez swoje zaangażowanie są znakiem i przypomnieniem aktualności słów Chrystusa: „Bądźcie i wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Są oni przypomnieniem, że świętość, do której wezwany jest każdy chrześcijanin, nie jest zarezerwowana tylko dla wąskiego grona wybranych. Przypominają, że święty to nie jest ktoś z obrazka, z aureolą, ale człowiek żyjący Chrystusem. Każdy z nas, wszyscy, jesteśmy wezwani do świętości.
2. Jedną z piękniejszych kart chrześcijaństwa XX wieku zapisał św. Maksymilian Maria Kolbe. Jest on wspaniałą ilustracją nauki Chrystusa przekazanej w Janowej Ewangelii: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity. (…) Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami” (J 15,5.8).
Jak wyglądałby dziś świat bez tego heroicznego świadectwa? Czy Kościół nie stał się bardziej wiarygodny, gdy postawił na świeczniku – by oświecał ciemne drogi świata – syna polskiej ziemi, który ofiarował swoje życie za drugiego człowieka? Przypadająca w bieżącym roku setna rocznica urodzin św. Maksymiliana jest okazją do przypomnienia tej nieprzeciętnej postaci, wyniesionej przez Kościół na ołtarze. Popatrzmy przez chwilę – przez pryzmat dzisiejszych czytań mszalnych – na tego, który chciał i nie bał się zostać świętym.
3. „Jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie” (J 15,4) – uczy Pan Jezus. Mały Rajmund Kolbe, wszczepiony przez chrzest święty w Chrystusa, w ów żywy „Krzew Winny”, od najmłodszych lat rozwijał się w atmosferze wiary, nadziei i miłości. Jej gwarantem była rodzina – prosta, zdrowa, otwarta na wymiar nadprzyrodzony, rodzina, w której mógł wzrastać „w łasce u Boga i u ludzi”. Przeżywając z całym Kościołem Rok Rodziny pragniemy sobie raz jeszcze uświadomić znaczenie „Kościoła domowego” w rozpoznawaniu własnego powołania życiowego i kładzeniu fundamentów świętości. Nie byłoby dziś prawdopodobnie św. Maksymiliana, gdyby nie było rodziny tkaczy ze Zduńskiej Woli Juliusza i Marianny Kolbów, ożywionej duchem chrześcijańskim. Rodzina była przedłużeniem cyrkulacji Bożej miłości, jaka nieustannie krąży pomiędzy Jezusem – „Winnym Krzewem” i Jego uczniami – „latoroślami”. Właśnie w rodzinie, rodzinie tercjarzy franciszkańskich, dojrzewała u „Mundka” – jak nań wołali najbliżsi – decyzja wstąpienia do nowicjatu i zostania kapłanem. Wspominam o tym, kochani alumni, aby uwrażliwić was, przyszłych kapłanów zakonnych, na znaczenie rodziny i ukazać jej niezastąpioną rolę w Bożych planach, a równocześnie, by uświadomić wam potrzebę obrony współczesnej rodziny, która staje się przedmiotem coraz silniejszych ataków sił szatańskich.
4. „Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1 J 3,18) – woła Apostoł Jan w dzisiejszym drugim czytaniu. Formacja zakonna, rzymskie studia, bezgraniczne oddanie Maryi Niepokalanej, a przede wszystkim osobisty wysiłek ascetyczny, sprawiły, iż myśl i czyn u Maksymiliana chodziły zawsze razem. Myśl i czyn Kolbego, idąc ręka w rękę, przebiegały ścieżki spazmatycznej historii naszego trudnego stulecia, wywierając doniosły wpływ na jej bieg przez propozycje nowe i oryginalne, rzutujące ku bezkresnym horyzontom. Niedługie było życie ziemskie Maksymiliana Kolbego – zaledwie 47 lat – ale jakże dynamiczna i dalekowzroczna okazała się jego działalność, nastawiona na zmianę oblicza dziejów świata! Zaczął jednak od osobistego postanowienia-programu: „świętość heroiczna” za wszelką cenę. „Naszym fachem, zawodem jest uświęcenie” – powtarzał ojciec Maksymilian. Obyczajem gwałtowników, co zdobywają królestwo Boże, nie poprzestaje na słowach, lecz dosłownie przypiera swoich współbraci do muru. Wyjaśnia im, że kluczem do osiągnięcia celu jest ustawiczne podporządkowywanie ludzkiej, naszej woli, Woli Bożej. Małe „w” musi się równać wielkiemu „W”. Oto formułka świętości, najzupełniej niezawodna. Kto ją zastosuje, uświęca się „na mur” – wyjaśnia ojciec Maksymilian swym podopiecznym w Niepokalanowie. I dziś, najmilsi, formułka ta nie straciła nic ze swej ważności. Przeciwnie, spełnianie woli Bożej wielkodusznie, bez ociągania się czy analizowania na ile mi się to opłaca – pomaga wypełnić naukę Ewangelii. Pomaga wypełnić przykazanie miłości Boga i drugiego człowieka, dzięki czemu stajemy się prawdziwymi świadkami, których współczesny świat potrzebuje bardziej aniżeli nauczycieli.
5. „Wypełnię me śluby wobec bojących się Boga. (…) A moja dusza będzie żyła dla Niego” (Ps 22,26.30). Słowa psalmu responsoryjnego z dzisiejszej niedzieli mogą być poniekąd ilustracją ostatniego, najważniejszego etapu ziemskiego życia Założyciela Niepokalanowa. Od chwili, gdy zamkła się za nim brama obozu koncentracyjnego, ojciec Maksymilian Kolbe stracił prawo do bytu samoistnego. Stał się, jak inni, numerem: 16 670. W obozowym piekle, w pasiaku, w głodzie skręcającym wnętrzności nie przestał być jednak człowiekiem, kaptanem, zakonnikiem. Sprostać próbie tej miary może tylko autentyczna świętość. Nie pora wtedy improwizować! Maksymilian całym życiem zarabiał na moc ducha w obliczu prób ostatecznych. Jean Guitton napisał o św. Maksymilianie: „Moment decyzji, który może nie trwał nawet minuty, jest streszczeniem całej jego duchowości, całej jego myśli i całego jego życia”.
Kochani alumni obdarzeni charyzmatem franciszkańskiego powołania! Warto sobie tę naukę, jaką daje św. Maksymilian, dobrze zapamiętać. W ogniu próby znikają bowiem draperie, pozory i maski, ukazuje się naga prawda o każdym z nas. Wypływa na wierzch egoizm, chciwość, zazdrość, chamstwo. A zarazem jawi się w pełnym świetle „miłość mocniejsza nad śmierć”. Świętość, jak złoto, domaga się „próby”. Dla ojca Maksymiliana oświęcimski kacet stal się ostatecznym probierzem tego, co głosił, czego nauczał i czego domagał się od siebie i od innych – co ostatecznie potwierdził życiem. Złożone przed laty śluby zakonne wypełnił do końca i potwierdził pieczęcią krwi.
6. „Każdą latorośl, która przynosi owoc, Ojciec mój oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy” (J 15,2). W Oświęcimiu, piekle stulecia, podczas dwutygodniowego konania w głodowym bunkrze – zaiste owoc dotychczasowej egzystencji ojca Maksymiliana stał się „obfitszy”. Swoim heroicznym czynem oddania własnego życia za nieznanego brata obalił bariery różnych nacjonalizmów i supremacji etnicznych, prowadząc dialog miłości nawet z „nieprzyjacielem”. Św. Maksymilian i ks. Jerzy Popiełuszko są odpowiedzią na oskarżenia kierowane w niektórych mediach pod adresem Kościoła, że chce on sklerykalizować społeczeństwo. Ofiarą ojca Maksymiliana i ks. Jerzego nie wolno manipulować, bo manipulacja ta świadczy o zatracie człowieczeństwa.
U progu trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa postać ojca Maksymiliana jest ciągłą prowokacją, wyzwaniem. Wyzwaniem do budowania cywilizacji miłości, która wydaje się wielu ludziom jeszcze jedną utopią. „A jednak Chrystus pozostawił nam przykazanie miłości. (…) Znaczy to, że miłość nie jest utopią. Jest ludziom zadana jako powinność możliwa do zrealizowania dzięki łasce Bożej. (…) Być razem na sposób rodziny. Być wzajemnie dla siebie. Stwarzać wspólnotową przestrzeń afirmacji każdej osoby, każdego człowieka dla niego samego. Tak, cywilizacja miłości jest możliwa i nie jest utopią” – pisze Ojciec Święty Jan Paweł II w Liście do rodzin (n. 15).
Umiłowani w Panu Bracia i Siostry! Módl my się, aby obchody roku jubileuszowego setnej rocznicy urodzin Męczennika Oświęcimia pomogły nam uwierzyć, że cywilizacja miłości jest możliwa na świecie, jeśli będziemy „trwali w Chrystusie, prawdziwym krzewie winnym” jako żywe „latorośle”. Niech orędownictwo św. Maksymiliana Kolbego wyjedna nam moc ducha, potrzebną do budowania zrębów cywilizacji miłości w codziennym życiu: seminaryjnym, zakonnym, rodzinnym i społecznym. Niech za przykładem Rycerza Niepokalanej – Niepokalana uczy nas zwyciężać zło dobrem (por. Rz 12,21), na miarę czasów, które idą.