1994.04.26 – Łódź – Bp Adam Lepa, Świadectwo wiary i miłości oraz media masowe w nowej ewangelizacji

Bp Adam Lepa

ŚWIADECTWO WIARY I MIŁOŚCI ORAZ MEDIA MASOWE W NOWEJ EWANGELIZACJI

Łódź, kościół św. Maksymiliana, 26 kwietnia 1994 r.

O naszych trudnych czasach mówimy nadmiernie dużo, może nawet coraz więcej. Podkreślamy też liczne zmartwienia, niepokoje, poniesione szkody i zawiedzione nadzieje. Jednocześnie zaś nie dostrzegamy tego, co już się stało i co powinno nas cieszyć: odzyskana przez Polskę wolność i suwerenność, możliwość publicznego opowiadania się za prawdą, zniesienie nieludzkiej cenzury, druzgocąca klęska ideologii, którą dziś nazywa się najbardziej kryminogenną na świecie.

Obecne „trudne czasy” stają się także swoistym pretekstem, aby usprawiedliwić nasze niedostateczne zaangażowanie w sprawy publiczne, a może nawet naszą całkowitą bierność w tej dziedzinie. Mówimy wtedy, rozkładając bezradnie ręce: mamy przecież trudne czasy, brakuje pieniędzy, nęka niepewność jutra, zagraża bezrobocie. I jak tu myśleć o wielkich sprawach Kościoła i narodu.

Tymczasem z pierwszego dzisiejszego czytania wynika, że chrześcijanie sprawdzali się zasadniczo w trudnych czasach (Dz 11,19-26). Więcej nawet: oni bardzo wiele dokonywali właśnie w czasach najtrudniejszych i bardzo niebezpiecznych.

Czasy apostolskie były wyjątkowo trudne. Podjęto wszak przeciwko nim prześladowania. Ich pierwszym krwawym sygnałem było ukamienowanie diakona Szczepana. Jak słyszeliśmy, w następstwie prześladowań wyznawcy Chrystusa się rozproszyli. Ale nie w tym celu, aby mieć już „święty spokój” i zaniechać misji ewangelizowania świata, lecz dlatego, aby dotrzeć z Dobrą Nowiną do innych zupełnie środowisk ludzkich.

I to jest zdumiewające: w niedługim fragmencie Dziejów Apostolskich, gdy wyznawcy Chrystusa są w rozproszeniu, a ich prześladowania wciąż trwają, aż dwukrotnie mówi się o wielkiej liczbie nawróconych. I właśnie wtedy w środowiskach pogańskich rodziła się nazwa wyznawców Chrystusa, tak bardzo dla nich zaszczytna.

Trudne czasy w historii chrześcijaństwa były zawsze czasami wielkiej i bardzo skutecznej ewangelizacji, budowanej przede wszystkim na publicznym dawaniu świadectwa wiary i miłości. A tego świat oczekiwał z głębokim utęsknieniem.

Pierwsze czytanie z dzisiejszej liturgii mszalnej jest niezwykle pouczające. Jest między innymi kluczem do zrozumienia wielkiej, wprost niewiarygodnej skuteczności głoszonej wtedy Ewangelii Jezusa Chrystusa. Apostołowie i uczniowie Zbawiciela nie dysponowali przecież żadnym środkiem masowego przekazu – pierwszy z nich, książka, pojawił się dopiero półtora tysiąca lat później, dzięki drukarni Gutenberga. Wtedy zaś, w czasach apostolskich, Ewangelia była głoszona w kontakcie bezpośrednim, mówiąc w języku dzisiejszym: w spotkaniach „twarzą w twarz”. Trzeba jednak podkreślić, że były to przede wszystkim spotkania w wierze i miłości. W oparciu o wielowiekowe doświadczenie i własną obserwację wiemy, że nie ma skuteczniejszego spotkania, a tym samym bardziej wpływowego oddziaływania na drugiego człowieka, jak właśnie spotkanie, które odbywa się „twarzą w twarz” i realizuje się w wierze i miłości. Także dziś najskuteczniejsze jest spotkanie bezpośrednie z drugim człowiekiem, to znaczy bez żadnych czynników pośrednich, jak np. mass media. Takich spotkań i oddziaływań nie można zatem wyeliminować z katechezy, wychowania, szkoły, duszpasterstwa i w ogóle z ewangelizacji. Tym bardziej nie można ich zastąpić środkami masowego przekazu. Człowiek jest bowiem zbyt głęboki, żeby można go było zaspokoić mediami masowymi.

Wiedział o tym doskonale św. Maksymilian, któremu z racji stulecia urodzin poświęcona jest Łódzka Sesja Kolbiańska.

Ojciec Maksymilian stawiał w swojej pracy na pomoc ze strony środków przekazu, w szczególności prasy katolickiej, choć jednocześnie w Niepokalanowie przygotowywał pierwsze katolickie audycje radiowe i wykazywał żywe zainteresowanie telewizją, która na zachodzie Europy stawiała już pierwsze kroki. Zdawał sobie jednak sprawę, że działalność ewangelizacyjna poprzez środki przekazu powinna być stale uzupełniana bezpośrednimi kontaktami z ludźmi, do których jest ona kierowana. Ojciec Maksymilian wielokrotnie mówił i pisał o tym, aby ci, którzy posługują się mediami w swojej działalności ewangelizacyjnej, a więc gdy redagują prasę katolicką, drukują książkę, pracują w radiostacji kościelnej, czy podejmują próby z programem telewizyjnym, szli w swoim działaniu jeszcze dalej i spotykali się regularnie z odbiorcami tych mediów, ale już bezpośrednio. W toku takich spotkań mogą rozmawiać o sprawach najważniejszych, wymieniać opinie, dyskutować i tego nie zastąpi w ewangelizacji nawet najnowocześniejszy środek przekazu. Media masowe powinny być wprzęgnięte w dzieło ewangelizacji świata, lecz bezpośrednio wypowiadane w wierze i miłości słowo Boże będzie zawsze głównym nurtem duszpasterstwa i katechezy.

Podziwiamy dziś z długiej perspektywy czasu św. Maksymiliana, że natychmiast przekonał się do wielkiej roli środków przekazu w głoszeniu Ewangelii, a w szczególności do słowa drukowanego. Dowodem tego był między innymi fakt, że ojciec Kolbe zbudował w Niepokalanowie najpotężniejszy przed wojną ośrodek słowa drukowanego, wprzęgniętego w działalność ewangelizacyjną. Zdumiewa nas dziś jego wielka intuicja. Może już wtedy ten ewangelizator-charyzmatyk widział zbliżające się dla życia duchowego, religijnego, intelektualnego i moralnego zagrożenie w postaci dominacji obrazu, to znaczy nadmiernej przewagi obrazu nad słowem. Dziś Kościół widzi to zagrożenie i przestrzega przed nim duszpasterzy, katechetów oraz nauczycieli i pedagogów. Coraz częściej mówi się dziś o stałym wzroście cywilizacji obrazu. Widzimy to zjawisko na różnych odcinkach aktywności człowieka. Symbolem wręcz jest tzw. Biblia w obrazkach, żeby nie powiedzieć – w komiksach. Przyzwyczajenie do obrazu ruchomego i kolorowego, a potem jego głęboki głód, rodzi żywiołowe i nadmierne obcowanie z telewizją.

Stąd obraz powinien być uzupełniony żywym słowem. A więc w domu telewizja powinna opierać się na żywym słowie ojca i matki. Nie można biernie konsumować programów telewizyjnych, nie otwierając ust. To grozi katastrofą wychowawczą!

Tak zwany telewizyjny obraz rzeczywistości jest często bardzo daleki od prawdy. Zresztą film jest z natury swojej kłamcą w opisie świata. Posłużę się przykładem. Kiedyś w pewnym klasztorze kontemplacyjnym opowiadano mi taki oto epizod. Gdy Papież Jan Paweł II przybył do Polski w kolejnej swojej podróży apostolskiej, siostry z tego klasztoru otrzymały pozwolenie na oglądanie wizyty papieskiej w telewizji. Zaprzyjaźniona rodzina dostarczyła wszakże wraz z telewizorem – także magnetowid razem z filmem. Był to piękny film Franco Zeffirellego pt. Jezus z Nazaretu. Zastanawiająca była reakcja sióstr, które oglądały ten film. Otóż te, które wstąpiły do klasztoru i wcześniej nie spotkały się z telewizją, na widok Jezusa w „wydaniu filmowym” doznały irytacji tak silnej, że opuściły pomieszczenie, gdzie ten film pokazywano. Pozostały do końca jedynie te siostry, które już obcowały z filmem i telewizją przed wstąpieniem do klasztoru.

Tak, obraz Chrystusa przemodlony na klęczkach, będący przedmiotem stałej kontemplacji, przeżywany wraz z własnym krzyżem, jest tak bogaty i wyraża tak wielką głębię, że telewizyjny obraz Chrystusa staje się w oczach rozmodlonej zakonnicy zaledwie kiepską kopią w stosunku do Oryginału. Myśmy się już dawno przyzwyczaili do takiej fałszywie wykonywanej kopii otaczającego nas świata, jaką jest telewizja czy w ogóle sztuka filmowa!

Wróćmy jednak do naszych spotkań bezpośrednich z ludźmi. Św. Maksymilian zwracał na nie szczególną uwagę. Za ich pośrednictwem możemy dziś dokonać bardzo wiele w ewangelizacji, a więc także w dziele odrodzenia moralnego naszego społeczeństwa. Muszą się one jednak opierać na wierze i miłości, czyli mówiąc dokładniej, na świadectwie naszej wiary i naszej miłości. Św. Maksymilian i w tym jest naszym bardzo bliskim i zawsze aktualnym wzorem. Przecież jeżeli dokonał tak wiele w swoim krótkim życiu, to właśnie dlatego, że dawał zawsze świadectwo w wierze i miłości. Jego bohaterski czyn oddania życia w Oświęcimiu za nieznanego człowieka był największym świadectwem, na jakie może się zdobyć uczeń i wyznawca Jezusa Chrystusa. Mówił o tym sam Zbawiciel: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).

Dla skutecznej ewangelizacji jest najkorzystniej, jeżeli środki przekazu stają się miejscem dawania Chrystusowi publicznego świadectwa.

Jeszcze dziś jestem pod przemożnym wrażeniem pewnego świadectwa w środkach przekazu. Oto w minionym Wielkim Tygodniu, ze środy na czwartek, włączyłem radio publiczne, aby przekonać się, w jakim stopniu czyni się tam odniesienie do tajemnic paschalnych. I oto słyszę głos młodego socjologa zapytanego w studiu o ten okres swojego życia, który uważa za najbardziej twórczy i owocny: „Muszę podkreślić, że urodziłem się i wychowałem w rodzinie obojętnej religijnie. Nie otrzymałem żadnego wykształcenia religijnego. Owszem, ochrzczono mnie, ale zaniedbano przygotowanie do pierwszej Komunii świętej. Potem, kiedy znalazłem się na studiach, odszedłem od Boga. Ale pod koniec moich studiów spotkałem wspaniałych ludzi, którzy nie tylko mówili mi o Chrystusie, lecz przede wszystkim dawali świadectwo swojej głębokiej wiary i dojrzałej miłości. Wracałem do Boga. Oni mnie też przygotowali do pierwszej Komunii świętej, którą przyjąłem mając już dyplom ukończenia studiów. A teraz pragnę oświadczyć – mówił dalej ten młody naukowiec – że od tego wydarzenia uważam cały ten okres czasu za najbardziej twórczy i owocny w swoim życiu. A mówię o tym dlatego, że zdaję sobie sprawę, iż od kilkunastu minut mamy już Wielki Czwartek. Chcę w ten sposób spełnić dług wobec Jezusa Chrystusa w ten szczególny dzień, w dzień ustanowienia Najświętszego Sakramentu”. Co to było? To było wspaniałe, wzruszające świadectwo młodego człowieka, wyrażające wiarę w Chrystusa oraz miłość do Niego. Potem były telefony z Polski. Niektórzy z rozmówców nie mogli się powstrzymać od głębokiego wzruszenia.

Podobnych świadectw jest coraz więcej. Siła ich oddziaływania pomnożona jest przez potęgę mediów masowych. Dlatego są bardzo skuteczne w dziele nowej ewangelizacji.

Dzisiejszy dzień Tygodnia Kolbiańskiego poświęcony został środkom społecznego przekazu. A zatem naszym wspólnym modlitwom i refleksjom, także wymianie zdań, patronuje św. Maksymilian. Zechciejmy od siebie dodać jeszcze jeden punkt programu: swój osobisty rachunek sumienia z tej niezwykle ważnej dziedziny, jaką jest ewangelizacja przez środki masowego przekazu. A zatem: czy myślimy z troską o skutecznej ewangelizacji naszego społeczeństwa i o naszym konkretnym wkładzie w to dzieło? A następnie: jaki jest nasz praktyczny stosunek do antyewangelizacji, która opiera się między innymi na niszczeniu autorytetu Kościoła, ośmieszaniu prawd wiary i norm moralnych, na niewybrednych atakach na osobę Ojca Świętego? Czy podejmujemy w związku z tym jakieś skuteczne inicjatywy? Przecież samym narzekaniem niczego nie zmienimy!

Rozważany dziś fragment Dziejów Apostolskich przybliżył nam pierwszych wyznawców Jezusa Chrystusa. Oni byli Jego świadkami. I naprawdę miłowali się wzajemnie, skoro poganie z szacunkiem nazywali ich uczniami Chrystusa. Urzeczywistniali wtedy w wierze i miłości ten podstawowy postulat, wyrażony przez Chrystusa: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,35).

Także my bądźmy na co dzień świadkami Jezusa – w wierze i miłości, stając w obronie Kościoła i wartości chrześcijańskich i uczestnicząc w tworzeniu nowej kultury, przenikniętej ożywczymi sokami wiecznie młodej i zawsze aktualnej Ewangelii.

Wpisy powiązane

2024.10.19 – Warszawa – Abp Tadeusz Wojda SAC, Przesłanie na Jasnogórską Noc Czuwania w Intencji Polskich Emigrantów i ich Duszpasterzy

2024.09.04 – Częstochowa – Abp Wojciech Polak, Homilia podczas Mszy św. sprawowanej w czasie 60. Ogólnopolskiej Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Diecezjalnych i Zakonnych

2024.08.13 – Kalwaria Pacławska – Abp Tadeusz Wojda SAC, On napełni was błogosławieństwem. Homilia wygłoszona podczas Wielkiego Odpustu Kalwaryjskiego