1994.01.08 – Kraków – Kard. Franciszek Macharski, Upodobnił sie do Chrystusa Ukrzyżowanego.Kazanie z okazji setnej rocznicy urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego

Kard. Franciszek Macharski

UPODOBNIŁ SIĘ DO CHRYSTUSA UKRZYŻOWANEGO. KAZANIE Z OKAZJI SETNEJ ROCZNICY URODZIN ŚW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO

Kraków, Bazylika Franciszkanów, 8 stycznia 1994 r. 

Minionej jesieni tak mówił do franciszkanów Jan Paweł II: „Na was spoczywa zadanie, aby każdy, kto do was przyjdzie, mógł odnaleźć tajemnicę upodobnienia się do Chrystusa, ukrzyżowanego Chrystusa; tajemnicę, która się spełniła przez Boży dar żywej obecności Świętego”. Tak mówił Jan Paweł II do franciszkanów o ich ojcu i założycielu, o św. Franciszku z Asyżu. A mówił to na górze Alwerni, na górze stygmatów, na górze upodobnienia łaską Bożą do Chrystusa Pana, tego Ukrzyżowanego.

Ja mówię to dzisiaj po bratersku do franciszkanów. Mówię to razem z wami, Bracia i Siostry, z prośbą, aby na tym miejscu i na tylu innych miejscach franciszkańskiej posługi apostolskiej przekazywali to błogosławieństwo Boże, które stało się naszym udziałem, przez upodobnienie się św. Maksymiliana Marii Kolbego do Chrystusa Ukrzyżowanego.

Mówię o jego śmierci w dzień narodzenia, mówię o jego męczeńskiej śmierci w obozie koncentracyjnym; śmierci męczeńskiej, bo najgłębszą jej przyczyną była miłość Chrystusowa, ta Chrystusowa miłość, która kazała świętemu Wyznawcy dać swoje życie za brata. Pewnie byśmy tu byli, nawet gdyby nie doszło do tamtego heroizmu oddania życia za brata. Pewnie byśmy tu byli na dzisiejszej uroczystości stulecia urodzin św. Maksymiliana, gdyby miał on tylko białą koronę – koronę służby przez życie. Ale Bóg dał mu tę łaskę – i tej łaski nam nie wolno zmarnować – że mógł stać się świadkiem i miłośnikiem Chrystusa przez tę śmierć, na którą poszedł z miłości do Chrystusa, żyjącego w tym bracie, którego chciał uratować od śmierci. Poszedł na tę śmierć, najpierw męczarnię głodową, a potem na zastrzyk z fenolu, który miał – strach powiedzieć – dobić człowieka dlatego, że miłował.

Trzeba mówić o św. Maksymilianie Marii Kolbem jako o chrześcijaninie, jako o kapłanie i duszpasterzu, trzeba mówić o nim jako o zakonniku, ale trzeba przede wszystkim chyba – albo także – o tym nie zapominać. Nie mielibyśmy go takim, gdyby nie był franciszkaninem. Widzimy naszego św. Maksymiliana w dzień jego urodzin poprzez jego śmierć, poprzez miłość ukrzyżowaną. W ten sposób upodabniał się do Chrystusa, tego Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, zawsze idąc śladami św. Franciszka i po polskiej ziemi, i po włoskiej, i po japońskiej, i znowu po polskiej. Obecny cały na służbie między braćmi i siostrami. Cały obecny równocześnie – a czy nie przede wszystkim – przy swoim Chrystusie, umiłowanym Jezusie, do którego go doprowadziła i przy którym w wierności utrzymała do końca Matka – Niepokalana.

To jest żywa obecność na miarę i na wzór żywej obecności Jezusa Chrystusa, dzięki posłudze św. Franciszka z Asyżu. Ta posługa franciszkańska świętego Ojca z Asyżu i jego syna, św. Maksymiliana z Niepokalanowa, z Krakowa i z Oświęcimia, jest potrzebna, bo ona czyni nam bliższym i jeszcze bardziej obecnym Chrystusa. Wydarzenie z lipca i sierpnia 1941 roku, decyzja ofiarowania życia dla uratowania brata, a potem dzień po dniu wierne wywiązywanie się z daru umierania i śmierci, to wydarzenie – pamięć o nim i jego łaska – stanowi nie tylko pomoc, ale jest wprost nieodzowne dla nas i dla naszego czasu. Jan Paweł II stale nam przypomina tę rzeczywistość, w jakiej przychodzi Kościołowi służyć: świat nie chce być ukrzyżowany, człowiek ucieka przed krzyżem, krzyżem Chrystusa i krzyżem swoim. Tak było za czasów Franciszka, tak jest i w naszym czasie: toczy się walka z krzyżem. Myśmy to przeżywali, kiedy byliśmy świadkami walki z krzyżem w salach szkolnych, w szpitalach, przy naszych drogach.

Minął tamten czas i tamte formy walki. Teraz już chodzi o krzyż w sercu człowieka. Teraz już chodzi o miłość większą, większą niż miłość egoistyczna: miłość Boga, miłość człowieka. Tak przychodzi do nas syn św. Franciszka. Przychodzi do nas, i tam, w Oświęcimiu, odnajduje swoją Alwernię, swoje upodobnienie do Chrystusa, swoje ogołocenie, uniżenie i rozdeptanie przez zło. Św. Franciszek schodził z Alwerni pokorny, cichy, ukrywając przed ludźmi otrzymane znaki podobieństwa do Chrystusa. Ale one i tak zostały dostrzeżone. Św. Maksymilian nie przeżył swojego upodobnienia do Chrystusa w Jego męce i ukrzyżowaniu w takiej formie jak Franciszek: jego wyniszczone ciało po zabójstwie w bunkrze śmierci zostało spalone, a prochy rozrzucone.

Kiedy przychodzimy do św. Maksymiliana, przychodzimy po jego zwycięstwo, aby z nim radować się Chrystusem, którego on odnalazł przez krzyż, radować się Chrystusem, za którym my tęsknimy wierząc i miłując Jego i naszych braci.

Niech Bóg da wam, Bracia i Siostry, niech Bóg daje wam, franciszkanie wszystkich rodzin, niech wam da, niech nam da tę łaskę radości, mocy i mądrości w odnalezionym Jezusie Chrystusie, i to tym Ukrzyżowanym.

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego