1994.01.07 – Oświęcim – Bp Tadeusz Rakoczy, Patron naszych trudnych czasów

Bp Tadeusz Rakoczy

PATRON NASZYCH TRUDNYCH CZASÓW

Oświęcim, kościół św. Maksymiliana Marii Kolbego, 7 stycznia 1994 r.

Pielgrzymka do Oświęcimia zawsze niesie z sobą głęboką treść i ogromne przeżycie. Naznaczona jest tajemnicą bolesną, radosną i chwalebną: jest radością, trudem, cierpieniem i zmartwychwstaniem. Towarzyszy jej pasterska świadomość Chrystusowego Krzyża, która polega na ciągłym wydobywaniu z Wielkiego Piątku blasku i życia, co w konsekwencji prowadzi do zmartwychwstania. Jednak pielgrzymka do Oświęcimia jest przede wszystkim pielgrzymką wiary, wiary tak trudnej jak trudny jest Bóg, jak trudne jest stworzenie i odkupienie, jak trudny jest człowiek, jego możliwości i całe życie, jak trudna, a zarazem piękna jest wiara człowieka, miłość i łaska; jak trudne są śmierć i zmartwychwstanie. Naszym przewodnikiem jest dzisiaj św. Maksymilian Maria Kolbe.

Kiedy Chrystus mówi o sprawach najbardziej istotnych dla człowieka: o swojej obecności, odejściu i przychodzeniu, gdy mówi – krótko rzecz ujmując – o adwencie Boga i człowieka, to odwołuje się do ludzkiego doświadczenia rodzenia. W Wieczerniku ustanawiając Eucharystię mówi do Apostołów: „Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat” (J 16,21). Narodzenie nowego człowieka jest zawsze doniosłym wydarzeniem, człowieka ze wszystkimi możliwościami i powołaniem, człowieka wolnego, powołanego przez Boga do świętości.

Sprawując Najświętszą Ofiarę w kościele św. Maksymiliana Marii Kolbego w Oświęcimiu odprawiamy jakby wigilię, oczekiwanie na narodzenie się człowieka, człowieka nowego, który sto lat temu przyszedł na świat i zawładnął nim przez miłość. Gdyby żył, jutro, 8 stycznia 1994 roku, obchodziłby setną rocznicę swoich urodzin.

Egzystencja chrześcijańska, życie człowieka ochrzczonego są natchnione, czyli wszelkie motywacje i sens, a także kryteria decyzji człowiek czerpie z góry i tam też, w Bogu, jest narodzony. Życic chrześcijańskie pozostaje więc zawsze pod wpływem Chrystusa Pana, który działa w człowieku wierzącym poprzez swojego Ducha. W konsekwencji, w konkretnej sytuacji, chrześcijanin dokonuje wyboru i działa w oparciu o łaskę oraz własne refleksje oświetlone słowem Bożym i ożywione miłością. Św. Jan Ewangelista mówi o rozeznaniu i badaniu ducha: „Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie” (1 J 4,1). Apostoł uczy nas, że są dwa sprawdziany, według których prawdziwie rozezna- jemy natchnienie naszego życia przez Boga tak, by nie stawało się łupem perwersyjnych horyzontów i złudzeń.

Pierwszy sprawdzian to konkretność historyczna, która ostrzega nas i chroni przed wiadomymi „intelektualistami” czy fałszywymi mądrościami, tak bardzo dziś modnymi i rozpowszechnianymi w naszym kraju lub też złudnymi mistycyzmami, np. szukaniem pocieszenia w ćwiczeniach i tradycjach Wschodu. Sprawdzian historyczności wyrasta z głębokiej i poprawnej wiary w Jezusa Chrystusa: „Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga” (1 J 4,2). Św. Jan kładzie nacisk na słowa „w ciele”, gdyż Chrystus przeżywał swoje posłuszeństwo w ciele i w odniesieniu do Ojca, dlatego też każdy Jego uczeń powinien prowadzić swoje natchnione życie w Chrystusie, w odniesieniu do Jego Ciała – wspólnoty zbawienia, jaką jest Kościół.

Drugim kryterium to słuchanie w posłuszeństwie tych, którzy przemawiają wiarygodnie na mocy otrzymanej w imię Boga władzy. Zauważmy, z jaką mocą przemawia dziś do nas umiłowany uczeń Chrystusa, ten, który oparł swoją głowę w Wieczerniku o pierś Chrystusa i wsłuchiwał się w bicie Jego serca przed męczeńską śmiercią: „My jesteśmy z Boga. Ten, który zna Boga, słucha nas. Kto nie jest z Boga, nas nie słucha. W ten sposób poznajemy ducha prawdy i fałszu” (1 J 4,6). Odnosi się to niewątpliwie do Apostołów, autentycznych świadków Chrystusa, którzy są fundamentem Kościoła we wszystkich czasach i miejscach. Apostoł Jan nie ogranicza więc przestrzeni, w której jest obecny i działa Duch Święty, ale przestrzega przed działaniami sprzecznymi z historyczną konkretnością wcielenia, a co za tym idzie, z rzeczywistą naturą Kościoła, z działaniami, w których indywidualizm człowieka chce zdominować tajemnicę Boga w świecie, która przecież ma swój konkretny kształt, realizację i wyrazistość.

O św. Maksymilianie Marii Kolbem powiedziano i napisano już prawie wszystko. Przez długi czas nie będzie można dodać do tego niczego istotnego. Jednak w naszej konkretnej sytuacji, w jakiej znajduje się Kościół w Polsce i na świecie, chodzi przede wszystkim o to, by wiedza o nim, przykład życia i męczeństwa, była dla ludzi wierzących wskazówką w drodze do Boga, a jednocześnie zachętą do naśladowania Chrystusa. Przykład św. Maksymiliana powinien więc kształtować nasze sumienie i serce, myślenie i działanie; utwierdzać nas – jako wspólnotę Kościoła – w nauce i świadectwie Apostołów.

W wigilię setnych urodzin św. Maksymiliana, ucznia Chrystusa, słuchacza i realizatora apostolskiej nauki, wołam – tu w Oświęcimiu, w miejscu szczególnej zbrodni ludobójstwa i Holocaustu – że narodził się człowiek, parafrazując słowa samego Apostoła Jana, posłany do nas przez Boga, Maksymilian mu było na imię; przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, abyśmy uwierzyli przez Niego.

Drodzy Bracia i Siostry, wielu z nas, zwłaszcza ze starszego pokolenia, pamięta te czasy, kiedy starano się zadeptać świadectwo św. Maksymiliana, by nie doszło do jego beatyfikacji i kanonizacji, by nie zapaliło się dla naszych pokoleń to szczególne światło, które zabłysło sto lat temu. Dziś znowu jego świadectwo okrywa się dyskretnie, cienką, delikatną warstwą milczenia. Niewiele o nim czytałem w ostatnich latach poza publikacjami ściśle kościelnymi. Choć jego postawa jest dziedzictwem Kościoła i dla Kościoła, to jednak odnosi się ona przede wszystkim do człowieka XX wieku, człowieka naszych trudnych czasów, których Papież Jan Paweł II ogłosił go patronem. Tu w Oświęcimiu, gdzie według niektórych Bóg milczał, był on – przez przykład życia i męczeńskiej śmierci – głosem Boga, świadectwem miłości i wolności, wyzwalającej człowieka od samego człowieka, który zerwał życiodajną więź z Chrystusem i postawił siebie ponad prawem Boga.

Drodzy Bracia i Siostry, dzisiaj – w setną rocznicę urodzin św. Maksymiliana, z którego nic nie zostało, bo jego prochy, razem z prochami setek tysięcy Żydów, Polaków, Rosjan i narodów całego świata rozwiał wiatr po okolicznych polach – jest nam dane, tu w Oświęcimiu, gdy oczekujemy jakby w duchu jego powtórnego narodzenia, poświęcić jego relikwie. Nie są to cząstki ciała ani szat – jak to zwykle bywa – ale w przedziwny sposób zachowany kielich, którego używał Maksymilian w oświęcimskim obozie, by razem z innymi kapłanami przebywającymi w obozie sprawować Najświętszą Ofiarę Chrystusa. Kielich ten przypomina nam, że tutaj, w obozie, na dno ludzkiego piekła św. Maksymilian sprowadzał Boga Odkupiciela w akcie Jego największego oddania się w ludzkim ciele Ojcu dla zbawienia świata. Dziękujemy Bogu za zachowanie tej relikwii i za człowieka, który wyniósł kielich z obozu – pana Franciszka Ptasznika, obecnego na dzisiejszej uroczystości.

Kiedy stoję tu przy tym ołtarzu, mam przed oczyma obraz z placu św. Piotra w dniu kanonizacji św. Maksymiliana w Rzymie dokonanej przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Jakże wielkie było zdumienie ludzi całego świata, którzy w telewizji mogli zobaczyć człowieka, za którego św. Maksymilian oddał swoje życie. Wtedy ta miłość, w tym człowieku, stała się tak bardzo namacalna, tak bardzo przemawiająca do serca. Cały świat – patrząc na człowieka, który ocalał dzięki ofierze św. Maksymiliana – stanął w zdumieniu i związał swoje serce z tym bohaterem naszych czasów. Dzisiaj w tę świętą noc czekania na narodzenie, które miało miejsce sto lat temu, dynamikę miłości św. Maksymiliana przybliża nam pan Franciszek i zmarły niedawno ksiądz Szweda, który zidentyfikował i potwierdził autentyczność tej relikwii, tego kielicha, bo sam sprawował razem ze św. Maksymilianem Najświętszą Ofiarę. Dziękujemy więc Bogu za to, że sto lat temu narodził się człowiek, który pomaga człowiekowi w człowieku. „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.

Niepokalana Matko św. Maksymiliana, bądź naszą Matką, bądź Matką naszej miłości, naszego zwycięstwa, bądź Matką naszego chrztu, bądź Matką naszego człowieczeństwa w Bogu.

Wpisy powiązane

2024.02.02 – Gniezno – Abp Wojciech Polak, Jesteście, by oddychać i żyć z Kościołem. Homilia w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Katowice – Abp Wojciech Galbas SAC, Trzy przesłania na Gromniczną. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego

2024.02.02 – Kęty – Bp Piotr Greger, Świeca zapalona w naszych dłoniach staje się dziś wyzwaniem. Homilia na Dzień Życia Konsekrowanego