Abp Bronisław Dąbrowski FDP, Sekretarz gen. KEP
FORMACJA – UPODABNIANIE SIĘ DO CHRYSTUSA.
PRZEMÓWIENIE DO SIÓSTR ODPOWIEDZIALNYCH ZA FORMACJĘ CIĄGŁĄ
Zakroczym, Klasztor Kapucynów, 27 października 1985 r.
Dni skupienia Matek i Sióstr odpowiedzialnych za formację ciągłą mają być znakiem solidarności z inicjatywami, podejmowanymi przez Kościół w trosce o duchowy poziom członków zakonów i zgromadzeń zakonnych.
Ta formacja ciągła, czyli permanentna, zaczyna się od kolebki życia zakonnego, a kończy się śmiercią. Zawsze musimy się formować, chodzić nieustannie przed obliczem Pana, być zjednoczonymi z Chrystusem, z Nim pracować, w Nim się poruszać. Dlatego potrzebna jest formacja na kształt Chrystusa, bo On jest forma gregis. Na Chrystusie mamy się opierać, On ma nas prowadzić razem z pierwszą i doskonałą Zakonnicą – Matką Najświętszą.
Jest potrzebą chwili, znakiem czasu, aby poza formacją nowicjacką, probacyjną, zwrócić uwagę na doniosłe znaczenie formacji permanentnej każdej osoby poświęconej Bogu.
Dokument Świętej Kongregacji Zakonów i Instytutów Świeckich pod tytułem: „Istotne elementy nauczania Kościoła na temat życia konsekrowanego w zastosowaniu do instytutów oddających się pracy apostolskiej tak określa formację ciągłą: „Powołanie i konsekracja, dokonana przez Boga, rozciąga się na całe życie, rosnąc i pogłębiając się w sposób przechodzący nasze zrozumienie”. Formacja jest więc procesem zmierzającym do tego, aby każdy zakonnik stawał się coraz bardziej uczniem Chrystusa, by jednoczył się z Nim i upodabniał się do Niego. Jest to sprawa wchłaniania myśli Chrystusa, coraz większe włączanie się w Jego ofiarę, złożoną Ojcu i braterską służbę dla rodziny ludzkiej. Wszystko to ma się odbywać zgodnie z charyzmatem danego instytutu zakonnego. Droga ta nigdy się nie kończy.
Ten rozwój dojrzewania odnosi się nie tylko do wartości duchowych, ale także do tych wartości, które przyczyniają się do rozwoju pełnej osobowości w zakresie psychologicznym, kulturalnym, społecznym. Każda osoba poświęcona Bogu musi być kimś, jej ciężar gatunkowy musi być wielki. To jest zasadniczy cel życia zakonnego, realizowany przez całe życie. Kanon 661 mówi: „Zakonnicy mają przez całe życie kontynuować gorliwie swoją formację duchową, naukową i praktyczną, a przełożeni powinni zapewnić im potrzebne do tego środki i zostawić na to czas”.
Dokumenty soborowe podkreślają osobistą odpowiedzialność każdej osoby konsekrowanej Bogu za swoją formację. Świat wpycha się dziś wszystkimi możliwymi szparami do życia zakonnego, dlatego ta formacja musi też objąć postawę człowieka wobec problemów świata, zgodnie z planem Bożym i duchowością instytutu. Tutaj dotykamy problemu dojrzałości zakonnej każdej osoby poświęconej Bogu.
Dojrzały zakonnik, zakonnica, to człowiek uformowany zewnętrznie i wewnętrznie do życia i odpowiedzialnego podejmowania działalności zgodnie z celami swojego instytutu zakonnego. Jest rzeczą słuszną i właściwą, aby zakonnik był człowiekiem zasad, silnego charakteru, by nie potrzebował ciągłego podtrzymywania przez czynniki zewnętrzne, ale by znajdował w sobie samym światło i siły potrzebne do działania, a przynajmniej do działania w normalnych warunkach. Powinien być człowiekiem umiejącym chcieć, przewidywać, a nawet w pewnej mierze organizować, ponosić odpowiedzialność, dochować tajemnicy, dotrzymać danego słowa, zarówno w wielkich jak w małych sprawach. Krótko mówiąc – powinien być człowiekiem dojrzałym, a nie dzieckiem przez całe życie.
Słyszy się nieraz skargę przełożonych: nie mamy ludzi. Ale czy problem nie leży w tym, że niektóre zakonnice pozostają zawsze dużymi dziećmi albo nadąsanymi dziewczynkami, mając 45 albo i więcej lat. Są nieraz jak te wierzby plączące, zawsze zachmurzone i smutne. Czy nie jest to z winy formacji, którą otrzymały w młodym wieku w nowicjacie czy w cieplarnianych warunkach wspólnotowych życia zakonnego? Mistrzyni powinna być matką, ale taką, która potrafi stawiać wymagania.
Człowiek wychowuje się zasadniczo do trzech lat; co się posieje w sercu dziecka, to potem wyrośnie. Tak samo w życiu zakonnym – nowicjat jest decydującym okresem formacyjnym.
Osoba konsekrowana jest osobiście odpowiedzialna za swój rozwój duchowy, wewnętrzny, za kontakt z Chrystusem. Od niej samej zależy, jak będzie współpracować z łaską Bożą, jak będzie realizować swoją konsekrację, zdobywać dojrzałość ludzką i zakonną. Więc już w nowicjacie trzeba uczyć samodzielności.
W konstytucjach pewnego zgromadzenia podkreślono, że formacja zobowiązuje przez całe życie do osobistego wysiłku i rozwoju na płaszczyźnie ludzkiej i zakonnej, aby przynosić chwałę Bogu oraz by coraz lepiej służyć ludziom. Osoba zakonna ma się starać o ciągłą odnowę osobistą, o zachowanie postawy otwartej wobec koniecznych zmian. Nie może być zaśniedziałą, ciasną. Z tradycji zakonnych trzeba zachować to, co jest odpowiednie dla dzisiejszego człowieka, a więc tylko zdrowe tradycje.
Nie może być wychowania „pod sznurek” – ale należy uszanować indywidualność każdego człowieka, bo tak chce Bóg, który sprawia, że każdy listek na drzewie jest inny, a tym bardziej każdy człowiek jest inny.
Zarówno wspólnota zakonna jak i przełożeni powinni przyczyniać się do rozwoju duchowego sióstr na każdym etapie formacyjnym. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że w każdej duszy ludzkiej, a szczególnie w duszy konsekrowanej Bogu, działa przede wszystkim Duch Święty. Każdy ma swe intymne powiązanie z Trójcą Świętą, z Chrystusem, z Matką Bożą, każdy ma swe duchowe tajemnice współdziałania z natchnieniami Ducha Świętego. Trzeba ten aspekt mieć na uwadze i ogromny szacunek dla duchowego stanu każdej siostry, a zwłaszcza na etapie wieku średniego i późniejszego. Przełożeni nie mogą narzucać swej duchowości, swego rozumienia ascezy, żądania podporządkowania się wymaganiom niekiedy przeszkadzającym w rozwoju duszy. Przełożeni sami winni pamiętać, że upodabnianie się do Chrystusa dokonuje się w duchu charyzmatu i wskazań instytutu, do którego zakonnica należy.
Troska przełożonych o stworzenie warunków i odpowiedniej atmosfery do pełnego rozwoju życia Bożego we wspólnocie jest sprawą bardzo ważną. Musi to być atmosfera wiary i miłości, wzajemnej życzliwości i zaufania na co dzień, osobisty przykład przełożonych, podkreślanie prymatu wartości nadprzyrodzonych w świecie zmaterializowanym. Niech troska bardziej o sprawy doczesne niż o duchowe nie przytłumia ognia miłości Boga i ludzi. Przełożona nie może być tylko administratorką; ona przecież ma mandat kierowania wspólnotą – w rękach przełożonej spoczywa formacja ciągła.
Jeżeli kształci się promotorki formacji permanentnej, które nie są przełożonymi, to tylko w tym celu, aby wspomagały swoje przełożone wyższe, by zajęły się inicjatywami doskonalenia metod formacyjnych i same były świadectwem rozumienia i realizowania Ewangelii, bo ostateczną normą życia zakonnego jest naśladowanie Chrystusa, ukazane w Ewangelii.
Wiemy, że Duch Święty powołuje instytuty zakonne, które stanowią cząstkę Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół. Kościół zatwierdza zakon i mocą tego zatwierdzenia zgromadzenie żyje i działa. Kościół w różny sposób czuwa i opiekuje się zgromadzeniami, ale też oczekuje gotowości służenia mu. To sentire cum Ecclesia musi być żywe, aktywne i tę więź trzeba umacniać. Ksiądz Prymas Wyszyński wyraźnie mówił: „Jesteście z Kościoła, w Kościele, i dla Kościoła”.
Problem formacji był i jest zawsze aktualny, ale dziś staje się problemem palącym w zetknięciu z nowymi potrzebami. Trzeba ten problem rozpatrywać w świetle narastających zmian kulturowych i antropologicznych, wymagań i możliwości pedagogicznych i potrzeb duszpasterskich. Nasze dzisiejsze spotkanie ma dopomóc do pogłębienia potrzeby problemu formacyjno-powołaniowego. Pan Bóg woła człowieka nieustannie do świętości – i stąd ważną rolę odgrywa osoba formatora, jego przygotowanie duchowe i intelektualne. Bo nemo dat, quod non habet – mówi filozofia. Trzeba więc najpierw ubogacić swoje serce, umysł, swoją duchowość, by móc potem tym bogactwem umacniać innych.
Już Pius XII mówił, że trzeba najpierw wychować człowieka, potem chrześcijanina, na końcu zakonnika. Musi to być człowiek Boży, człowiek pełny i człowiek Kościoła. Musi znać poszczególne fazy formacji, kryzysy, które mogą przyjść, by dojść do wytrwania. Na te trzy etapy muszą być dobrze przygotowane podmioty, tj. wszyscy formowani. Każda osoba zakonna – powtarzam to jeszcze raz – jest odpowiedzialna za swoją formację, a więc musi być człowiekiem dojrzałym pod względem fizycznym, psychicznym, intelektualnym i duchowym. Dlatego Kościół zachęca przełożonych, by nie obawiali się roztropnej selekcji.
Formacja ciągła to problem trudny, zadanie skomplikowane, ale ważne. Życie ludzkie jest nieustannym dążeniem i bojowaniem o niebo. Tu nie ma odpoczynku, ta walka trwa do końca życia. Jeżeli jednak Chrystus będzie naszą forma gregis razem z najdoskonalszym stworzeniem, z Najświętszą Maryją Panną, wtedy wszystko, co czynić będziemy, uczynimy na chwałę Bożą, na pożytek własnej duszy i swoich bliźnich.
Za: Abp Bronisław Dąbrowski, Instaurare omnia in Christo, Warszawa 1987, s. 133-136