Abp Józef Glemp, Prymas Polski
PRZEMÓWIENIE DO WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE
Warszawa, 13 października 1981 r.
Bardzo serdecznie dziękuję Ojcu Prowincjałowi za te słowa tak życzliwe, tak przemyślane, powiedziałbym: takie dokumentalne, wygłoszone w gronie Wyższych Przełożonych Zakonnych, które to zebranie ma obecnie formy instytucjonalne, a więc posiada pozycję w Kościele polskim.
Słowa wypowiedziane ogromnie mnie cieszą, ponieważ zawarta jest w nich myśl Kościoła, myśl, której wyrazicielem był Ojciec Prowincjał Kapucynów, a która jest myślą Waszą.
Jest w tej deklaracji gotowość służby dla Kościoła i zrozumienie tego, czym jest struktura hierarchiczna w naszym Kraju.
Jest to niezwykle ważne, żebyśmy czując nasze powołanie i tę specyfikę powołania Kościoła potrafili harmonizować nasze działania i nasze plany z tym, co jest kościelne, co należy do całego Kościoła.
Zmarły Ksiądz Kardynał Prymas był tym, którego myśl spoczywa u samych początków tej instytucji. On bardzo wiele wagi przykładał do pracy zakonów, a przecież to był człowiek, który miał dobre zrozumienie Kościoła. On rozumiał Kościół w świecie współczesnym. My się dużo nauczyliśmy tego patrzenia na Kościół współczesny i na Kościół w Polsce, zrozumienia tego Kościoła poprzez śp. Prymasa. I może moje rozeznanie Kościoła, moje patrzenie nie jest oryginalne, a jest tą sugestią zmarłego Prymasa.
Wydaje mi się, że praca Wasza, Najmilsi, jest niezwykle cenna i nieodzowna i taka jaka ona jest teraz, w tym stylu, to jest potrzebna dzisiejszej chwili i naszych czasów.
Osobiście moja praca jako Biskupa Warmińskiego ze Zgromadzeniami Zakonnymi układała się bardzo dobrze – przynajmniej ja mogę to powiedzieć. Nie wiem jak obecni tutaj przedstawiciele tych Zgromadzeń, które pracują na Warmii, tę współpracę oceniają. Ja muszę to ocenić jak najlepiej, bo potrafiliśmy w rzetelnej przyjaźni rozumieć sprawy Kościoła lokalnego, jakim była diecezja i tego Kościoła specjalnego, jakim są zgromadzenia. Stąd też myślę, że jest to niezwykle potrzebne w życiu Kościoła, zwłaszcza w tej strukturze lokalnej, podzielonej na diecezje, dekanaty, parafie. Ten podział terytorialny musi mieć zawsze, żeby poprawnie funkcjonował, ów czynnik bardziej płynny, bardziej rzutki, bardziej elastyczny, jakim mają być zgromadzenia, które mając cel określony przez Założycieli i aprobowany przez cały Kościół – potrafią w tym drugim nurcie ponad terytorialnym czy poza terytorialnym, uzupełnić, ubogacać to życie Kościoła oparte na terytorium. Wiele ze zgromadzeń podejmuje także próby działalności terytorialnej, jakże niezwykle cennej w tym stylu duszpasterstwa polskiego wobec braku kapłanów diecezjalnych, kiedy trzeba było zaradzić potrzebom dusz i dlatego zakony podjęły się tej pracy parafialnej, a więc terytorialnej. Było to i jest nadal opatrznościowe dla funkcjonowania duszpasterstwa. Ta praca terytorialna dała także ubogacenie zakonom, ponieważ zbliżyła ich do tego realizmu ludu, do tej biedy, którą można spotkać stale, mieszkając w określonym miejscu. A przecież zakonnika nigdy tak miejsce nie wiąże jak kapłana diecezjalnego – stąd też ta lotność, jeśli jest podporządkowana przełożonym, jest niezwykle potrzebna, bo wtedy ubogaca teren. Sam ze swego doświadczenia wiem, jak przez obecność w danym środowisku zgromadzenia potrafią ubogacać kapłanów diecezjalnych, dzięki temu, że w zgromadzeniu następuje wymiana, kontakty, nowe doświadczenia krajowe i zagraniczne – i to wszystko jest bogactwem jednego Kościoła.
Może czasem dochodzić do konfliktów. Wiemy, że konflikty były i są. Naszym zadaniem jest, żeby te konflikty łagodzić albo je likwidować. To jest zadanie Wyższych Przełożonych i Biskupów. Jak to czynić? Każdy z nas: Prymas, Biskup, Generał czy Prowincjał musi ze swego obowiązku reprezentować interesy tego odcinka Kościoła, który jest mu powierzony. Czasem zapatrzenie się w ten własny interes powoduje ogromną aktywność tylko dla tego Kościoła i stąd mogą wynikać konflikty, bo interesy jednego Kościoła partykularnego czasem dokonują się uszczerbkiem drugiego. Nam by chodziło o to, żeby stworzyć sobie przede wszystkim bardzo mocną wizję Kościoła Powszechnego, jego interesów, tych świętych jego interesów. Dopiero wtedy kiedy i Biskup i Przełożeni Wyżsi będą mieli tę nadrzędną wizję Kościoła /bo my przecież nie dla Kościoła diecezjalnego, partykularnego, zgromadzeniowego, czynimy działania, ale dla tego Kościoła Powszechnego, którym jest Chrystus/, dopiero – powtarzam – wizja takich interesów pozwoli nam dobrze komponować nasze prace. Dotychczas, dzięki Bogu, u nas to się bardzo udaje. Może mniej to się udaje poza naszymi granicami, gdzie te problemy czasem narastają i czasem napełniają troską Ojca świętego, który jest Przełożonym nas wszystkich, bo jest Przełożonym jednego Kościoła, tego świętego, apostolskiego, diecezjalnego i zakonnego. Jeżeli u nas jest lepiej, to może dlatego, że mamy tę wizję Kościoła i to umiłowanie dusz i tę gorliwość, której oby nam nie zabrakło teraz w tych czasach.
Chciałbym jeszcze jeden moment podkreślić tego dobrodziejstwa obecności zakonników w terenie. O ile kapłani diecezjalni, którzy też przeszli kryzys lat ubiegłych, gdzie dużo odeszło, a wielu z nich zostało jako bardzo gorliwych, to dzisiaj, zwłaszcza w tym okresie wzmożonego budownictwa, oni zajęci są działalnością zewnętrzną, zaś każdy dom zakonny w terenie, w którym jest obowiązek modlitwy, uzupełnia to, czego nie dostaje księżom diecezjalnym. Tam, gdzie jest dom zakonny, tam jest gwarancja jakiegoś minimum modlitwy wspólnej. I ta wspólna modlitwa jest tym wielkim świadectwem obecności Kościoła. Tak bym pragnął, abyście w waszych domach wszędzie bardzo pielęgnowali wspólną modlitwę, żeby to było świadectwem dla was, dla ludzi, a zwłaszcza dla kapłanów diecezjalnych, którzy tak często o modlitwie zapominają – mimo swojej gorliwości, czasem pod wpływem stylu jakiegoś fałszywego zapracowania się. Ten człowiek, który się modli, w każdym kontekście, zwłaszcza z kapłanami diecezjalnymi, może oddziaływać apostolsko w dziedzinie duszpasterstwa kapłanów.
Poza diecezją warmińską mam jakieś doświadczenia także z terenu diecezji gnieźnieńskiej. Na przykład: czy dzisiaj można sobie wyobrazić Bydgoszcz i duszpasterstwo tego miasta bez Bielawek, bez tego wielkiego kościoła księży misjonarzy? Po prostu byłoby inne duszpasterstwo, Bydgoszcz nie byłaby ta sama. Ale tam jest ekipa sprawna, która nie tylko obsługuje ten kościół, ale która wżyła się w duchowieństwo, że tam ktokolwiek z kapłanów przyjdzie, to ma tam oparcie czy spowiedź, czy posiłek, czy doradę. To jest właśnie to, co tak bardzo potrzebne. Trzeba zdawać sobie sprawę z tej posługi, która czasem jest nieopłacalna, za którą może nie ma oficjalnych podziękowań. O taką właśnie służbę nam idzie. Myślę, że Czcigodni Ojcowie to doskonale rozumiecie i jeśli ja o tym mówię to tylko dlatego, żeby powiedzieć, że doceniam, że tak samo liczę na taką pracę i że sam także pragnę się budować tymi, którzy osiągnęli i osiągają status perfectionis, żeby to nasze wspólne zrozumienie szło ciągle w kierunku służenia Kościołowi Chrystusowemu.
Archiwum KWPZM