Bp Kazimierz Majdański
ŻYCIE I DZIEŁO BŁ. MAKSYMILIANA.
KAZANIE WYGŁOSZONE W CZASIE KONGRESU MARYJNEGO W NIEPOKALANOWIE
Niepokalanów, 13 sierpnia 1972 r.
Wasza Eminencjo!
Wasze Ekscelencje!
Rodzino Franciszkańska!
Bracia i Siostry w Chrystusie!
„MATKA TWOJA …”
W Niepokalanowie, w przeddzień obchodzonego po raz pierwszy święta błogosławionego Założyciela tego Grodu Niepokalanej, nie można nie mówić o Nim, o bł. Maksymilianie. Ale Niepokalanów On sam tego nauczył i Niepokalanów to do dziś umie: powtarzać nieustannie słowo najmilsze: „Maryja”; tu On mówił, że Ona, Matka Jezusa, ma, po Bogu, prawo do chwały jedyne.
Gdy więc mamy mówić o Tobie, Ojcze Maksymilianie, wołamy razem z innym wielkim franciszkaninem i z Tobą: „Dozwól nam chwalić Cię, Panno Święta!”. Proszono, byśmy mówili o Tobie, o Twoim dziele. Umówmy się: przecież Ty byłeś Jej wyłącznym dziełem, narzędziem w Jej rękach. I nie można Ci sprawić większej radości, jak sławiąc Ją za to, że nauczyła Cię żyć i umierać, że nauczyła nas, wpatrzonych w Ciebie, tego, co znaczą słowa szeptane przez Jezusa na Krzyżu: „Oto Matka Twoja!” (J 19,27).
Dozwól nam chwalić Cię, Panno Święta, Matko Niepokalana, w przedziwnym Twoim dziele, w najwierniejszym Twym słudze: bł. Maksymilianie.
W KOŚCIELE POWSZECHNYM I W POLSCE
Nie zdarza się, by beatyfikacji dokonywał Ojciec św. osobiście. Zdarzyło się to 17 X ub. r. Dlaczego? – Może dlatego, by nowy polski Błogosławiony stał się od razu własnością całego Kościoła. Nie istniały dla Niego nigdy żadne granice, gdy szło o wypełnienie Jezusowego nakazu: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15). Kochał Niepokalanów, kochał Braci, a jednocześnie porywał Go stąd żar apostolski. Dokąd? – Nie musiał wiedzieć nic ponad to, dokąd zechce Niepokalana, dokąd Ona poprowadzi, Matka Kościoła – Kościoła powszechnego. Żywa ilustracja słów ostatniego Soboru, który dekret o działalności misyjnej Kościoła zaczyna słowami: „Kościół posłany przez Boga do narodów, aby był „powszechnym sakramentem zbawienia”, usiłuje głosić Ewangelię wszystkim ludziom z najgłębszej potrzeby własnej powszechności (katolickości) oraz z nakazu swego Założyciela …, aby „nauka Boża się szerzyła i była wysławiana” (2 Tes 3,1) „i aby Królestwo Boże na całym świecie głoszono i zakładano”[1].
O. Maksymilian – to syn Kościoła Powszechnego. – Nie tylko gdy wyrusza w śmiałe podróże misyjne do Chin, Indii i Japonii. Także wtedy, gdy – młodziutki kleryk – zakłada „Milicję Niepokalanej”, pragnąc by stopa Maryi starła głowę węża, wszędzie, gdzie jest. Także wtedy, gdy nie widzi tamy w nawiązywaniu kontaktów i w rozmowach, w składaniu wizyt i zapraszaniu do przyjęcia medalika i do modlitwy, ani to, że ktoś jest ateistą, że jest wolnomyślicielem, że jest może nawet bluźniercą; czemu nie miałby i on, najbiedniejszy, dowiedzieć się o tej miłości, którą go otacza Bóg, którą go darzy Niepokalana?
Syn Kościoła Powszechnego, a jednak tak bardzo, jednocześnie, syn Kościoła w Polsce. Może to dlatego, że przyjął z rąk Niepokalanej obie korony: białą i czerwoną. Nosili te emblematy w Rzymie, w roku ubiegłym, pielgrzymi z Polski i wtedy uprzytomniliśmy sobie, że to barwy narodowe.
Powieziemy stąd do Dachau koło Monachium tablicę pamiątkową. Nosi ona, w czterech językach, napis: „Tu, w Dachau, co trzeci więzień zamęczony na śmierć był Polakiem, co drugi z więzionych tu polskich Księży złożył ofiarę z życia”. Biegnie teraz do Monachium sztafeta, niosąca płonącą żagiew, zapaloną w ojczyźnie Olimpiad, Grecji. Delegacja biskupów i księży polskich będzie miała zaszczyt zanieść tam od nas te tablice kamienne, które tu dziś można oglądać, a które mówią o potężniejszym, niewygasłym Zniczu, o Zniczu świętym i ofiarnym, który płonął od Oświęcimia po Dachau.
Bo jest ogień pożogi, którą nieci nienawiść, jest ogień pieców krematoryjnych i jest Ogień święty, płonący w Sercu Boga-Człowieka, Ogień Miłości niezmierzonej, od którego zapalić się jest zdolne ludzkie serce. To dlatego wołamy do Ducha Miłości: „Przybądź Duchu Święty, napełnij serca Twych wiernych i Ogień Twojej miłości w nas zapal!”.
Pierwszą stacją tej sztafety, która niesie świadectwo o Bożym ogniu w ludzkich sercach jest Niepokalanów. Drugą stacją jutro, w Maksymilianowe pierwsze święto, będzie Wrocław, po wiekach biskupstwo polskie, nowa metropolia polska. 3 V 1938 r. O. Maksymilian mówił tu, w Niepokalanowie: „Nad morzem są ziemie rdzennie polskie, o czym świadczą nazwy takie jak Szczecin, czy na Śląsku – Wrocław. Tamte okolice czekają”[2]. Polscy rycerze opowiadali niekiedy, jak Patronowie Polski przychodzili, by w decydujących chwilach przechylić szalę zwycięstwa. Może to Ty przyszedłeś pomóc, Ojcze Maksymilianie, najnowszy Patronie Polski, by na Ziemiach zachodnich i północnych stało się to, co się stało?
Czy nie wolno nam Cię tak widzieć: Święty Kościoła Powszechnego i Święty Polski?
„BRAT WSZYSTKICH LUDZI”
Mówiono o Nim, że jest z tych, którzy się porywają „z motyką na słońce”, dano Mu tytuł „Szaleniec – Szaleniec Niepokalanej”. Było w tym Wędrowniku Bożym, tak jak we Franciszku z Asyżu, coś ze średniowiecznych trubadurów i wiele ze średniowiecznych rycerzy. A przecież ten człowiek o wyobraźni zdobywcy świata i zdobywcy kosmosu, ten sławny Rycerz Niepokalanej był, jak jakiś Leonardo da Vinci, jednocześnie i artystą, i człowiekiem konkretu: obliczeń matematycznych, wzorowej organizacji pracy, maszyn, techniki i postępu technicznego. Ale nade wszystko jeden konkret przyciągał Jego uwagę i Jego serce: człowiek. Ten Nr 16670 w Oświęcimiu, nigdy nie traktował drugiego człowieka jak anonimowy numer. Tak było, gdy jako młody zakonnik-kuracjusz suchotnik pochylał się z miłością w Zakopanem nad studentem – Izraelitą, by go obmyć wodą Chrztu; i tak było, gdy pochylał się do ręki kata Oświęcimia, by uprosić łaskę poświęcenia swego życia za brata-więźnia. „Stał się wszystkim dla wszystkich”(por. 1 Kor 9,22), stał się sługą wszystkich, sam nie chcąc, by mu służono (por. J 13), przeszedł do końca dobrze czyniąc. Jego współbrat zakonny napisał o Nim w przedmowie do zbioru „Allen Menschen Bruder – Brat wszystkich ludzi”: „Bł. Maksymilian Kolbe nie był zakonnikiem mającym za główny cel życia absolutne «samouświęcenie», w odwróceniu się od świata i obcości wobec świata. Przeciwnie, był prawdziwym synem swego Ojca – zakonodawcy, Franciszka z Asyżu, który za swoje zadanie uważał właśnie ten świat, z ludźmi takimi, jacy są”[3].
Rycerz, poeta, trubadur – ale stąpający po ziemi, „brat wszystkich ludzi”.
ŚWIĘTY NASZYCH DNI
Może na tym przede wszystkim polega jego współczesność. To nie tylko prasa, radio i samoloty. Niemiecki biskup z Essen, Fr. Hengsbach, powiedział po beatyfikacji w Rzymie: „Beatyfikacja bł. Maksymiliana potwierdza prawo, które się ciągle przejawia w dziejach polskiego katolicyzmu: Polska ma właściwych świętych we właściwym czasie”. Włoski autor książki o O. Maksymilianie dał swemu dziełu taki podtytuł: „Massimiliano Kolbe, storia di un uomo del nostro tempo – Maksymilian Kolbe, historia człowieka naszych czasów”[4]. Motto tej książki zapożyczone zostało od Daniel-Ropsa: „Zawsze byli potrzebni święci, i to różni święci. Lecz dziś potrzebny jest szczególny typ świętości. Myślę o Tobie, O. Maksymilianie Kolbe: wcielasz we wzorze, jaki dajesz, w sposób najgłębszy, rewolucję przeciwko błędowi naszych czasów, gdy oto, jak mawiał Twój święty Ojciec Franciszek, Miłość nie jest kochana. Patrzę na Ciebie jako na męczennika naszych dni, w obozie koncentracyjnym”.
Współczesny męczennik, współczesny święty oddał życie nie tylko za Franciszka Gajowniczka, oddał je także, oddał je przede wszystkim, za jego rodzinę: „Jestem katolickim księdzem polskim – tłumaczył katowi – chcę umrzeć za niego, bo on ma żonę i dzieci …” Przedziwnym zrządzeniem Bożym tego Kapłana – zakonnika, który składał ofiarę z życia za ojca rodziny, wyniósł na ołtarze Papież, który uczy nas o tym, że duszpasterska troska o rodzinę jest „najważniejszym dziełem i obowiązkiem” naszych czasów[5].
NAJWIĘKSZE DZIEŁO
O. Maksymilian jest ubogi, może najuboższy po Franciszku z Asyżu. W okolicznościach śmierci – na pewno tak: podobny jest przecież wtedy do odartego z wszystkiego, konającego na krzyżu Zbawiciela. A zarazem – tak to bywa – jest wspaniale wielkoduszny. To nie tylko, że umiał powiedzieć: „W połatanym habicie, w połatanych butach, na samolocie najnowszego typu, jeżeli będzie to potrzebne do zbawienia i uświęcenia większej ilości dusz”. To także i to przede wszystkim pragnienie: „Być dla Niepokalanej startym na proch …, który by wiatr rozniósł po świecie”.Taka żagiew Miłości!
Stało się. Stało się, gdy ten człowiek tak bardzo dobry i łagodny – nowy męczennik polski, „męczennik miłości”, jak go nazwał Ojciec św. Paweł VI – objawił męstwo najwyższe, bo męstwa większego nie ma i miłości większej nie ma, i przykazania większego nie ma! (por. J 15,13 nn).
BŁOGOSŁAWIONY
Kim Ty jesteś, Ojcze Maksymilianie, którego Ojciec św. nazwał i nam kazał nazywać „Błogosławionym”!
Szukamy odpowiedzi na kartach Ewangelii i czytamy: „Błogosławieni ubodzy, błogosławieni, którzy płaczą, błogosławieni cisi, błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, błogosławieni miłosierni i czystego serca, i pokój czyniący” (por. Mt 5,3-9).
Zamykamy Ewangelię i spoglądamy na Ciebie, pytając o Twoje prawdziwie wielkie dzieło? – Czy to „Milicja Niepokalanej”, „Rycerz” polski i japoński, Niepokalanów i Mugenzai no Sono, sny o podboju świata, bunkier głodowy? Człowieku ubogi, cichy, prześladowany, miłosierny, sprawiedliwy i pokój czyniący! Bądź błogosławiony nade wszystko za to, że spełniły się na Tobie Chrystusowe błogosławieństwa; za to, że powiedziałeś naszemu dziwnemu, XX wiekowi, jak powiedział dziwnemu XIII wiekowi, Twój św. Ojciec, Franciszek: Ewangelia jest dla każdego czasu i dla każdego miejsca: dla Alwerni stygmatów – też, dla bunkra oświęcimskiego – też. Z takiego miejsca idzie się do Nieba – w wigilię Wniebowzięcia Niepokalanej. Amen.
[1] Dekret o działalności misyjnej Kościoła, nr 1.
[2] „Ateneum Kapłańskie” z. 377, s. 306.
[3] Franz Xavier Lesch OFMConv., „Allen Menschen Bruder”, Würzburg 1971, 8.
[4] Gino Lubich, Padova 1971.
[5] Por. enc. „Humanae vitae”, nr 30.
Archiwum Niepokalanowa