Kard. Karol Wojtyła, Metropolita Krakowski
KAZANIE NA UROCZYSTOŚĆ ŚW. JACKA ODROWĄŻA
Kraków, 17 sierpnia 1968 r.
Drodzy moi Bracia i Siostry,
My, krakowianie, czujemy szczególną potrzebę uczczenia w dniu dzisiejszym św. Jacka, wyznawcy. Czujemy tę potrzebę niejako we własnym imieniu, jako krakowianie, bo znaczną część życia przeżył w tym klasztorze dominikańskim św. Trójcy, i tu też został po śmierci. Tu są jego relikwie, jego grób. Czujemy tę potrzebę także i w imieniu całego naszego narodu, bo jest to jeden z świętych polskich. A każdy święty jest chlubą swojego narodu.
W szczególny sposób myśl nasza zwraca się na Śląsk, stamtąd bowiem, ze Śląska, przyszedł św. Jacek, tam jest jego gniazdo rodzinne. Diecezjom śląskim, katowickiej i opolskiej, w szczególny sposób patronuje. Tutaj przy jego sanktuarium gromadzą się rokrocznie klerycy Seminarium Duchownego Śląskiego, którzy kształcą się w Krakowie. W imieniu więc całego naszego narodu, a zwłaszcza w imieniu Śląska, nie tylko w swoim własnym imieniu, czujemy dzisiaj potrzebę uczczenia św. Jacka. Czujemy tę potrzebę wszyscy, w szczególny sposób oczywiście rodzina dominikańska, do której św. Jacek należał jako jeden z pierwszych synów zakonodawcy Św. Dominika. Czuje potrzebę uczczenia Św. Jacka Kapituła Metropolitalna Krakowska, której reprezentanci wraz z ks. infułatem mariackim, proboszczem tej parafii znajdują się tutaj. Św. Jacek bowiem, zanim wstąpił do zakonu św. Dominika był członkiem kapituły katedralnej. I wreszcie czuję tę potrzebę ja sam, jako biskup krakowski. Kraków jest w szczególny sposób uposażony w świętych naszych patronów i obowiązek podtrzymywania ich czci, a także nieustannego tej czci aktualizowania spoczywa w pierwszym rzędzie na biskupie krakowskim.
Moi drodzy, liturgia, zwłaszcza liturgia brewiarzowa, bardzo zwięźle i bardzo trafnie określa posłannictwo św. Jacka. Mówi mianowicie tak: był on posłany dla nawrócenia ludu, zniósł to wszystko, co było bezbożne, natomiast za dni swoich umocnił pobożność. Tak by można pokrótce przetłumaczyć to capitulum brewiarzowe, które w liturgii św. Jacka kilkakrotnie się powtarza.
Na pewno św. Jacek miał wielkie posłannictwo w swojej epoce posłannictwo apostolskie. Był apostołem w całym tego słowa znaczeniu, apostołem pełnym wielkiego rozmachu. Dla tego człowieka XIII w. jak gdyby nie istniała przestrzeń. Można by powiedzieć, że go „nosiło” po całej ówczesnej Polsce, więcej, po całej ówczesnej Słowiańszczyźnie: z Rzymu do Wrocławia, do Krakowa, z Krakowa do Gdańska, z Krakowa do Kijowa i z powrotem, a przecież te drogi przebywał na pewno najczęściej pieszo. Ale nie tylko ten zewnętrzny rozmach były w nim jakieś wewnętrzne żarliwe pragnienia chwały Bożej, królestwa Bożego, usunięcia tego wszystkiego, co jest przeciw Bogu, a kształtowania życia ludzkiego wedle Boga. Jakaś wielka żarliwość o chwałę Bożą pożerała go, tak można powiedzieć. Taki był w swojej epoce. Tradycja jego postać przedstawia, przekazuje naszym czasom zwykle jako białego mnicha dominikańskiego, który jest w drodze, który idąc w jednej ręce trzyma monstrancję, Najśw. Sakrament a w drugiej ręce statuetkę Matki Bożej. Może to jest ta Jackowa Matka Boża, którą w szczególny sposób czczą w Przemyślu. Tak nam postać św. Jacka utrwaliła tradycja.
Jest to bardzo oczywiste, zwyczajne, zdawałoby się, a przecież, pod tą oczywistą zwyczajną postacią dzieją się rzeczy wielkie i głębokie. Św. Jacek uczył naszych przodków tajemnicy Chrystusa, uczył przodków naszych tajemnicy Syna Bożego, który stał się człowiekiem, dzieckiem Maryi. Uczył naszych przodków tajemnicy Maryi i przez to wszystko myśli i serca naszych przodków dźwigał w górę. Bo to jest ten zasadniczy pion ludzkiej myśli, ludzkiego serca, zasadniczy pion, który daje wiara. Kiedy patrzymy na Chrystusa poprzez Maryję, kiedy się do Chrystusa zbliżamy, kiedy Go przyjmujemy, to my sami musimy znaleźć pion naszego życia. Nie wolno nam żyć wówczas tylko w poziomie. Nie wolno nam się rozprószyć, nie wolno nam się rozleźć, musimy się wewnętrznie zmobilizować. Musimy wziąć odpowiedzialność za nasze własne człowieczeństwo, musimy trafić do jego głębi, by odkryć jego wielkość.
Św. Jacek, który naszym przodkom wskazywał Eucharystię, Tajemnicę Chrystusa, i prowadził ich do tej Tajemnicy Chrystusa przez Maryję, na pewno uczył ich wielkości człowieczeństwa. I ta lekcja stała się jakimś depozytem, spadkiem dziejowym. Jeżeli my po tylu stuleciach wciąż czcimy św. Jacka, to czcimy i jego osobę i dziedzictwo, które zostawił w dziejach duszy polskiej. Uczył św. Jacek naszych przodków tej prostej i niezmiennej prawdy ewangelicznej, prawdy o Bogu, który się bardzo przybliżył do człowieka, najbardziej przez swoją ludzką Matkę. Uczył prawdy o człowieku, który musi się ku Bogu dźwigać, który żeby się ku Bogu dźwigać musi niejednokrotnie siebie przezwyciężać. Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż na każdy dzień, i niech Mnie naśladuje – tak uczył Jezus i tej nauki nie da się zmienić, nie da się na jej miejsce postawić jakiejś innej techniki, bo to wszystko będzie tylko namiastka. Św. Jacek uczył naszych przodków surowej ale autentycznej i zdrowej, życiodajnej prawdy ewangelijnej. I to jest, moi drodzy, to dziedzictwo, które nam pozostawił.
Chociaż został posłany do naszego narodu przed tylu wiekami, to przecież jego posłannictwo jest wciąż aktualne, wciąż trzeba przypominać tę prawdę, której uczył, tę postawę, którą wypracowywał, te drogi, metody, na których ta prawda się przyjmuje w umysłach, a w życiu owocuje. I dlatego też czcijmy postać św. Jacka. Czcijmy go w kontekście naszych czasów. Naszym czasom bardzo potrzeba pionu, potrzeba duchowego pionu. Jest w życiu człowieka współczesnego jakieś wielkie wspinanie się, jakieś pięcie się ku górze. Wystarczy wziąć pod uwagę wszystkie przejawy współczesnej techniki, cywilizacji. Wystarczy popatrzeć na te coraz wyższe gmachy, które buduje człowiek. Pomyśleć o tych wszystkich instrumentach, którymi sięga w przestworza międzyplanetarne, ażeby dostrzec, że się człowiek pnie ku górze, ale jest to pięcie się ku górze raczej fizyczne, materialne. Chociaż stara się człowiek wyjść z granic ziemi, to przecież, można powiedzieć, że kresem tego wyjścia jest ziemia.
Św. Jacek uczył i nadal uczy człowieka innego pięcia się ku górze innego pionu, tego pięcia się duchowego, tego pionu duszy ludzkiej, która jest nieśmiertelna i która musi inaczej przekroczyć granice ziemi, aniżeli tylko osiągnięciami cywilizacji i techniki, musi przekroczyć granice ziemi łącznością z Bogiem, oddaniem się Przedwiecznemu Ojcu, zjednoczeniem się z Nim. To była droga Jacka, jego osobista droga i tej drogi uczył naszych przodków, stąpając po polskiej ziemi z Eucharystią i statuetką Matki Bożej, tej drogi uczy też nas. Dziś, kiedyśmy tutaj zgromadzili się, jak corocznie, ażeby oddać cześć św. Jackowi, ażeby rozważyć raz jeszcze jego wielkie posłannictwo w stosunku do naszego narodu w przeszłości, starajmy się raz jeszcze przyjąć tę lekcję, apostolską lekcję, którą on wciąż nam daje. Tę lekcję przetłumaczyć na potrzeby dusz naszych w kontekście całej współczesności.
Moi drodzy, Bracia i Siostry, nie ma innej drogi do Boga, jak tylko droga wiary, nadziei, miłości, nie ma innej drogi do Boga, jak tylko droga modlitwy, droga Eucharystii, droga Maryi. Nie ma innej drogi do Boga, jak droga zaparcia się siebie i wzięcia tego krzyża, który trzeba wziąć na każdy dzień. To jest poniekąd nawet słownik losu ludzkiego. Pan Jezus, a za Nim św. Jacek nauczył nas z losu ludzkiego czynić drogę do Boga. Więc czyńmy drogę do Boga z naszego losu. Niech lekcja św. Jacka, niech jego apostolskie posłannictwo wciąż owocuje wśród nas. Tak go najlepiej uczcimy. Po Mszy św. będziemy szli z relikwią jego głowy i tą relikwią będziemy się wzajemnie błogosławili, niech nam to powie o wielkości człowieka, o wielkości ducha ludzkiego, nawiedzonego duchem Bożym. Niech nam to powie o wielkości każdego z nas, która jest nam dana przez Stwórcę i jest nam zadana i podejmijmy to zadanie. Podejmijmy je z pokorą wielką, bo tylko tak je można podjąć. Zadanie to jest dla nas źródłem szlachetnej dumy, dumy dzieci Bożych, ale taka duma dzieci Bożych najgłębiej jest skojarzona z pokorą. Ażeby nie zmarnować, ażeby nie uronić nic z tej wielkości, którą mi nadał Bóg, przeznaczył mi mój Stwórca i Ojciec.
Oto wymowa postaci św. Jacka, oto wymowa jego świętej relikwii, jego głowy, jego świętej duszy, apostolskiego żywota. A liturgia dzisiejsza zachęca nas także do wielkiej ufności w jego pośrednictwo. Śpiewamy bowiem po lekcji: Synu mój, Jacku, o cokolwiek u Syna mego prosić będziesz, to przez pośrednictwo moje osiągniesz. Tak bliski był św. Jacek sercu Maryi, tak bliski był przez Maryję sercu Jezusa, że jego pośrednictwo, jego wstawiennictwo stale owocuje w duszach naszych i w życiu naszym, i w życiu poszczególnych osób, zwłaszcza tych, którzy noszą jego imię, w życiu naszego miasta, archidiecezji, i w życiu naszych braci Ślązaków, którzy wciąż się do niego zwracają z wielką ufnością. I w życiu całego naszego narodu, którego jest jednym z wielkich świętych patronów. Amen.
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.