Paweł VI
PRZEMÓWIENIE DO UCZESTNIKÓW KAPITUŁY GENERALNEJ ZAKONU BENEDYKTYNÓW. JESTEŚCIE MNICHAMI
Rzym, 30 września 1966 r.
Doskonałość powołania kontemplacyjnego
Jesteście mnichami. Stanowicie specjalną kategorię ludzi, którzy odchodzą w jakiś sposób od spraw świeckich, a wybierają samotność nie tylko zewnętrzną, ale również wewnętrzną, poświęconą rozważaniu prawd najwyższych. Jesteście ludźmi oddanymi milczeniu i modlitwie, toteż każdy z was, jak wasz Ojciec i Prawodawca, soli Deo placere desiderans (pragnąc podobać się jedynie Bogu — św. Grzegorz Wielki, Dialogi II, 1), skupił się na poszukiwaniu wyłącznie duchowych skarbów.
Jesteście poszukiwaczami odwiecznego Boga i ten wybór jest sprawdzianem waszego powołania, rozpoznawanego — jak stwierdza wasza Reguła — po tym, czy naprawdę szukacie Boga: si revera Deum quaerit (rozdz. 58).
Dlatego oddaliście się bez reszty zgłębianiu Bożej obecności oraz sztuce niewysłowionego obcowania z Chrystusem i z Bogiem. Zdobyliście przez to wielkie doświadczenie w sprawach dotyczących rzeczy niewidzialnych, które są najprawdziwsze i najbardziej realne. Dlatego pragnęlibyśmy raczej was posłuchać, was — czuwających wśród mroków obecnego życia i zwiastujących jutrzenkę, której oczekują wszyscy wierzący.
Liturgia a osobista modlitwa
Chcemy potwierdzić wartość, co więcej, wzniosłość waszego powołania, a co za tym idzie, rolę, jaką powinno ono spełnić w życiu religijnym tak poszczególnych dusz, jak i całych wspólnot chrześcijańskich, czy wreszcie w złożoności i harmonii życia rozwijającego się w Kościele pod działaniem Ducha Świętego.
Kontemplacja, czyli dążenie myślą i sercem do Boga, jest w jakiejś mierze zadaniem wszystkich; wszyscy bowiem, kiedy się modlą, wykorzystują tym samym najwyższe możliwości swej duszy, mianowicie zdolność do rozważania i do miłowania. Nie do pomyślenia byłby akt kultu Bożego bez tego koniecznego czynnika, jakim jest osobisty wysiłek modlitwy, i niesłusznie chcieliby niektórzy wymówić się od tego wysiłku prowadzącego do kontemplacji, pod pozorem udziału w czynnościach liturgicznych, jak gdyby liturgia przez to, że jest działaniem wspólnym, zwalniała wiernego od jego osobistego wkładu. Równie dobrze można by uważać, że w chórze poszczególni śpiewacy zwolnieni są z obowiązku łączenia swego głosu z głosem reszty.
Dobrze zresztą wiecie z doświadczenia, jak bardzo Liturgia święta wymaga od modlącego się postawy prowadzącej do kontemplacji i jak ją wspiera. Pamiętacie te słowa encykliki Mediator Dei, do których zawsze trzeba wracać: Tantum abest ut sacra Liturgia intimos singulorum christianorum sensus reprimat, ut eos potius idcirco refoveat atque instimulet[1].
To, co jest właściwym zadaniem każdego prawdziwego chrześcijanina, wy realizujecie w pełni i w sposób, który ma służyć za przykład, tak, aby przez was coraz bardziej jaśniało to piękno życia kontemplacyjnego (por. św. Tomasz, II-II, 180, 2 ad 3), które pobudza i skłania cały Lud Boży do szukania quae sursum sunt (Kol 3, 2) oraz poddaje go pod zbawienny wpływ i pociągający przykład waszej sztuki modlitwy.
To właśnie uważa się słusznie za wasze właściwe zadanie apostolskie. Zadanie to polega nie tylko na licznych, zgodnych z waszym powołaniem pracach, na przykład duszpasterskich czy naukowych — tu trzeba zwłaszcza przypomnieć słynne hasło benedyktyńskie ora et labora, a także szkoły i misje przez was prowadzone — ale właśnie na tym, że jedynie albo przede wszystkim oddajecie się modlitwie i ascezie.
Znak obecności
W świecie takim, jakim jest cały prawie współczesny nam świat: zapominającym o Bogu, dalekim od Boga, obojętnym wobec Boga i zaprzeczającym Bogu, wy, spokojni, surowi, promieniejący dobrocią, zgromadzeni w waszych klasztorach, chcecie dawać świadectwo Bogu przez wywieranie pewnego rodzaju czaru religijnego. “Wasza Reguła mówi: ubique credimus divinam esse praesentiam. Wasza obecność jest jakby znakiem i świadectwem obecności Boga wśród ludzi. Śpiewacie, lecz któż was słucha? Odprawiacie nabożeństwa, lecz kto zwraca na to uwagę? Mogłoby się wydawać, że reszta ludzi nie rozumie was i nie docenia, że samotność odbiera wartość waszemu życiu. Tak jednak nie jest.
Są tacy, co dostrzegają, że to wy zapalacie ogień; są tacy, którzy widzą, że wasze klasztory promienieją światłem i ciepłem; są tacy, którzy stają na progu, patrzą i myślą.
To wy podnosicie myśl dzisiejszego człowieka do spraw nadziemskich. Poddajecie mu refleksje prowadzące często do zbawienia i do odrodzenia. Może się to jednak dziać pod jednym warunkiem — że wasze własne życie monastyczne będzie doskonałe. Doskonałe w całym swoim stylu, który mądrze określiła starożytna Reguła benedyktyńska; doskonałe w praktykowaniu cnót, szczególnie w swej powadze i dobroci, które wydają się tak charakterystyczne dla waszego surowego, a tak bardzo ludzkiego Ojca i Prawodawcy; doskonale zwłaszcza w swojej pełnej uwielbienia dla Boga pobożności, która każe wam stawiać miłość Chrystusa ponad wszystkim innym, jak to w waszym prawie napisano: Nihil amori Christi praeponere[2], doskonałe wreszcie przez waszą wierność Kościołowi świętemu.
Dlatego, jako prawdziwi synowie i naśladowcy świętego Benedykta, idźcie wytrwale i ufnie drogą, na którą weszliście. Wiecie dobrze, dokąd ona prowadzi, jak bardzo jest trudna i jaką jaśnieje pięknością.
Reguła wasza tchnie mądrością, której wieki nie zdołały zaćmić. Toteż dokonajcie odnowy form waszego życia zakonnego przez dostosowanie zwyczajów do wymagań naszej epoki, w świetle dokumentów Soboru Watykańskiego II; przede wszystkim jednak umocnijcie się w świadomości waszego powołania i niech jego święte tchnienie przepoi waszą duchowość.
Niech niewzruszona wierność przyjętym tradycjom waszego zakonu nie będzie wam ciężarem, a przeciwnie, zachowujcie je w pełni, przekonani, że Kościół trwa na wieki i że to wszystko, co się zrodziło z jego ducha, ma niewyczerpaną płodność.
Wytyczne szczegółowe
Największą troskę i świętą, płomienną gorliwość wkładajcie w sprawowanie świętej Liturgii i bądźcie tymi, którzy pierwsi po Soborze dostosują święte obrzędy oraz opartą na nich duchowość do ogólnych norm i zarządzeń. “W tej sprawie pozwólcie przypomnieć sobie normy ogłoszone w Naszym Liście Apostolskim Sacrificium Laudis, dotyczące odmawiania Brewiarza po łacinie, co odnosi się także do mnichów. Nie sądźcie, że wydając te normy chcieliśmy nałożyć na was nowy ciężar; mieliśmy raczej zamiar obronić waszą wiekową tradycję i zabezpieczyć wasz skarb, tak ludzki, jak duchowy.
Oddawajcie się świętym studiom, zwłaszcza w dziedzinie biblistyki i historii Kościoła. “Wydawajcie dobre książki, dzieląc się w nich z innymi swoją znajomością i doświadczeniem spraw Bożych, ku pożytkowi ludzi i dla wzrostu zdrowej pobożności katolickiej.
Pielęgnujcie w waszych klasztorach gościnność. Jest to wspaniały i skuteczny, a wam właściwy rodzaj apostolstwa. Starajcie się zacieśniać kontakty z Braćmi odłączonymi, bo wy właśnie, bardziej niż inni, możecie dotrzeć do nich i ukazać im prawdę, którą żyjecie.;
Dodamy jeszcze i to: starajcie się o powstawanie krajowych kongregacji, bo przez to można chyba będzie zaradzić wielu waszym trudnościom. Starajcie się wspomagać wzajemnie i łączyć się w miłości i posłuszeństwie. Poza tym, gdyby dało się powiększyć choć trochę władzę Opata Prymasa, przyczyniłoby się to — Naszym przynajmniej zdaniem — do wzrostu waszej wielkiej rodziny benedyktyńskiej we wzajemnej miłości i dałoby jej możność obejmowania nowych dzieł, czy to misyjnych, czy naukowych, czy innych w służbie Kościoła Bożego.
Niechaj także przywrócona zostanie w całej swojej pierwotnej mocy władza opata w poszczególnych klasztorach, tak mocno podkreślana przez prawa benedyktyńskie. Z władzą tą związany jest nierozłącznie, w więzach miłości i posłuszeństwa, bezpieczny postęp duchowy mnichów. Kochajcie wreszcie Kościół Boży, wy — „mężny rodzie cenobitów” (Reg. 1); brońcie go, podtrzymujcie, ozdabiajcie go swoją świętością. Miłujcie, powtarzamy, ten Kościół Rzymski, który musicie uznać za swoją ukochaną Matkę, i który was uważa za swych wybranych i szczególnie umiłowanych synów.
Z tymi uczuciami, życzeniami i napomnieniami, w imię Chrystusa, którego pokornie reprezentujemy, błogosławimy wam z całego serca.