Home DokumentyDokumenty Kościoła o życiu konsekrowanymPaweł VIPaweł VI - Przemówienia i homilie 1963.09.01 – Frascati – Paweł VI, Przemówienie ku czci świętego Wincentego Pallottiego wygłoszone w katedrze we Frascati

1963.09.01 – Frascati – Paweł VI, Przemówienie ku czci świętego Wincentego Pallottiego wygłoszone w katedrze we Frascati

Redakcja

 

Paweł VI

PRZEMÓWIENIE KU CZCI ŚWIĘTEGO WINCENTEGO PALLOTTIEGO WYGŁOSZONE
W KATEDRZE WE FRASCATI

Frascati, 1 września 1963 r. 

 

Księże Kardynale, Biskupie z Frascati i Nasz przezacny i czcigodny Sekretarzu Stanu, współbracia kapłani z Frascati, panie Burmistrzu wraz z obecnymi tutaj władzami i wy wierni, których widzę w tak wielkiej liczbie i tak skwapliwie zgromadzonych na moje przy­bycie, wszystkich pozdrawiam i błogosławię!

Znacie cel, znacie powód mojego przybycia do Was. Jest nim pragnienie oddania czci świętemu Wincentemu Pallottiemu, którego Frascati zaliczyć może w poczet swoich honorowych obywateli.

W tych dniach Wy i jego ukochani synowie duchowi otaczacie go szczególną czcią. Staracie się przywoływać na pamięć jego życie, jego przykłady, dzieła a nade wszystko uczynić własnym podwójne dziedzictwo jakie nam on zostawił. Mamy możność czczenia, oddawania hołdu jego świętości i naśladowania jego przykładu. Chodzi mianowicie o to, aby wielka lekcja jaką współczesnemu światu pozostawił św. Wincenty Pallotti miała również tutaj – i przede wszystkim tutaj -gdzie odprawił on swoją pierwszą mszę św. i gdzie napisał i przekazał potomności reguły swego Dzieła, aby ta spuścizna – powtarzam – miała swój nowy i piękny rozkwit.

To jest cel mojej wizyty, który sprawia, że z taką chęcią i z taką czcią przyłączam się do waszego modlitewnego hołdu, uczestnicząc również w waszych postanowieniach z całą radością i pragnieniem utwierdzenia ich moją radą i moim błogosławieństwem…

Jest to znak i jakby zapowiedź obecności Świętego, do którego myśli, do którego czci powracamy właśnie, aby tym naszym modlitewnym hołdem przypieczętować postanowienie, że to Dzieło Pallottiego będzie kontynuowane coraz owocniej, jako źródło nowego życia duchowego.

Można się spodziewać nowego a wspaniałego rozkwitu cennych inicjatyw, które stanowić będą jego dziedzictwo… W zamiarze Jego Eminencji (Kard. Cicognani, Biskupa tytularnego Katedry tutejszej) oraz nowego Biskupa-koadiutora Liverzani jest mianowicie zbudowanie tutaj domu Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego. Stowarzyszenia, które zawdzięcza swe początki św. Wincentemu Pallottiemu. Znaczy to, że nie tylko pragnie on uczcić Pallottiego poprzez oddanie hołdu Jego czcigodnym szczątkom, ale że chce mieć żywego Pallottiego z jego duchowością, pełną tych energii, które potrafił rozbudzić w Kościele Bożym.

Obecnie jest rzeczą pewną, że Pallotti był zwiastunem przyszłości… Prawie o sto lat uprzedził on odkrycie następującego faktu: W świecie laików, do tego czasu biernym, ospałym, lękliwym i niezdolnym do wypowiedzenia się, istnieje wielka energia służenia dobru. Święty zapukał do sumienia laików, jak puka się do drzwi. I sprawił, że wytrysły zeń nowe energie; użyczył laikatowi zrozumienia tych możliwości, które dla poszczególnych perspektyw dobra w nim tkwią, i przez to wzbogacił społeczeństwo dużą liczbą powołań do aktywnego i mężnego wyznawania wiary, gdzie dotychczas istniała jedynie bierność i spokojna akceptacja tej wiary.

Posłużmy się tu słowem wielkiego papieża Piusa XI, który nazwał Go „Poprzednikiem Akcji Katolickiej”, czyli tej formy życia chrześcijańskiego, które włącza laikat – drogą dobrowolnego zaangażowania – do dzieła ewangelizacji, budowania i uświęcania: tego dzieła, które na podstawie specjalnego mandatu powierzone zostało hierarchii kościelnej.

W ten sposób zbudowany został pomost pomiędzy duchowieństwem a laikatem, który odtąd już będzie jedną z najbardziej uczęszczanych dróg duchowości współczesnej, tych mianowicie, co otwierają największe nadzieje przed Kościołem Bożym. Oto fakt świadczący o stałej żywotności, o wiosennej i zarazem wiecznej żywotności Kościoła. Ale fakt ten nie jest jeszcze zrozumiały, rozwinięty i doceniony przez sam laikat katolicki na tyle, aby nie wymagał już zachęty i pomocy do dalszego rozwoju. I tu Wincenty Pallotti udziela nam lekcji w najwyższym stopniu aktualnej: o wielkiej godności powołania, które równoznaczne jest – jak to się dzisiaj zwykło mówić – z wiekiem dojrzałości laikatu.

Byłoby rzeczą bardzo interesującą zbadać, jak przed swoim odkryciem reagował Wincenty Pallotti – podobnie jak wszyscy Święci, obdarzeni szczególną zdolnością obserwacji, która w pierwszym okresie bywa u nich bolesna i prawie tragiczna – wrażliwością na dostrzeganie zła, potrzeb, braków, niewierności ogółu wobec miłosierdzia i łaski Bożej. Wielu chrześcijan trwa w stanie bierności i nieledwie dezercji oraz niepamięci o wezwaniu, które Bóg skierował do świata razem z chrześcijaństwem. Bóg wezwał nas wszystkich, abyśmy byli Jego dziećmi, uczniami Chrystusa, wyznawcami Jego wiary, wykonawcami zasad Jego miłości.

Niestety jednak, jakże często, ta część ludzkości, która otrzymała wielkie powołanie chrześcijańskie, zapomina o nim, popada w odrętwienie, lub zwraca się całkowicie do swych spraw doczesnych, pogrąża w bieżących zewnętrznych zainteresowaniach. Ocenia je bowiem jako pozytywne i pierwszoplanowe, zdolne zaspokoić pragnienia i aspiracje ludzkie w wyższym stopniu aniżeli wielkie zaproszenie, skierowane z nieba poprzez Objawienie ewangeliczne. W ten sposób społeczeństwo chrześcijańskie staje się często bezwładne i nieczułe. Przeciwnie zaś ci, którzy stają się jakby manometrem objawiającym Boże fale nadawane światu, to dusze wielkie – to Święci. Jeden spośród nich, Pallotti, dostrzegł przede wszystkim pustkę, czczość moralną i duchową swojej epoki. Mówimy o czasie, który nastąpił po rewolucji francuskiej, i o wszystkich klęskach wraz z bezładnymi i chaotycznymi ideami, drgającymi jeszcze życiem i wzbudzającymi nadzieje, jakie ta rewolucja rozpaliła w ludziach poprzedniego stulecia. Istniała wielka potrzeba zaprowadzenia ładu i – można by powiedzieć – ugruntowania go, nadania mu właściwej miary. Równocześnie można było zaobserwować wówczas nowy ferment. Były to idee żywe, zbieżne z wielkimi hasłami rewolucji, która wszak nie uczyniła nic innego, tylko przywłaszczyła sobie parę pojęć chrześcijańskich: braterstwo, wolność, równość, postęp, pragnienie podniesienia klas upokorzonych. Tak więc, to wszystko, co było chrześcijańskie, otrzymało szyld anty chrześcijański, laicki, antyreligijny. Wszystko to zdążało do wynaturzenia części dziedzictwa ewangelicznego, którego zadaniem jest podnosić godność życia ludzkiego w znaczeniu o wiele szlachetniejszym i wznioślejszym.

I otóż Święty pojął to, co się działo: z jednej strony wokół siebie dostrzegał pustkę, aktualne potrzeby tak wyraźnie, z drugiej usłyszał głos z nieba w jasno sformułowanym wezwaniu: Patrz, trzeba przerobić społeczeństwo chrześcijańskie; czas już obudzić je ze snu; patrz, to my jesteśmy odpowiedzialni! Słowo straszliwe, dynamiczne, niepokojące i pełne siły! Ten, który je pojmie, nie może wegetować nadal w sennej obojętności. Musi odczuć, że takie słowo wiele zmieni w małostkowym, być może mieszczańskim programie jego życia. Jesteśmy odpowiedzialni za naszą współczesność, za życie naszych braci; odpowiedzialni wobec naszego chrześcijańskiego sumienia; odpowiedzialni przed Chrystusem, wobec Kościoła i historii, wobec Boga. Słowo to zdolne jest więc obdarzyć szczególnym dynamizmem te dusze, które zrozumieją jego wymowę.

Taka mowa jest bliska Świętym. Albo ściślej – oni właśnie potwierdzają ją i nadają jej właściwą wartość. Może się bowiem zdarzyć, że słowa o odpowiedzialności, o nędzy, o potrzebie przebudzenia się – zrodzą w wielu ludziach uczucie sceptyzmu, pesymizmu i jakby nawet beznadziejności, uczucie, któremu tak często poddają się ludzie nowocześni. Czyż nie słyszymy często skargi: Ależ co tu można poradzić? Świat był zawsze taki sam. To niemożliwość. Prawdziwa znajomość natury ludzkiej wskazuje, że jest ona ulepiona ze słabości i nędzy. Na co więc upierać się i walczyć, borykać się w próżni, snuć plany wielkich zwycięstw, kiedy biedna natura ludzka niezdolna jest utrzymać się na własnych nogach?

Święci nie rozumują w ten sposób. Buntują się oni przeciw tej pesymistycznej wizji, przeciw wnioskom, które sankcjonują wszelkie próżniactwo i kapitulację. Święty widzi. Oto jego odkrycie. Widzi on, że istnieje możliwość, że jest coś ukrytego, co może zostać wydobyte z łona tej psychologii człowieka upadłego, ułomnego, przyzwyczajonego do własnej słabości. Widzi on, że człowiek może być odkupiony, może przybrać nowy kształt i nowe wymiary. Widzi też, że dzięki zdrowemu kierownictwu i dobremu przygotowaniu może stać się świętym, bohaterem, wielkim, prawdziwym człowiekiem, ukształtowanym, dobrym; człowiekiem społeczeństwa nowego, a zarazem dzisiejszego, takiego, jakiego pragniemy i do jakiego dążymy. Ten człowiek jest pionierem. Pionier Chrystusowy zwraca się zazwyczaj do tych, którzy na mocy swego powołania zdolni są do wzbudzania świętości i sił moralnych w świecie, to znaczy do duchowieństwa. Na kapłanów według Świętego – spada odpowiedzialność za nieszczęścia, które przygniatają wspólnotę ludzką, świat i Kościół.

Święty wie – i to jest genialnym aspektem jego duchowej i społecznej wizji. Wie, że laik sam przez się może stać się elementem aktywnym. Jest to jeden z najczęściej i najwięcej rozwijanych tematów od czasu, kiedy Akcja Katolicka, to jest duchowa żywotność udzielająca się laikom dzisiaj, stała się zwykłym tematem nauczania w naszej historii religii. A jednak temat ten nie jest jeszcze dostatecznie omawiany i rozumiany. Laicy winni sami dojść do zrozumienia go, jak należy. Zrozumienie to nie wynika – dobrze jest o tym wiedzieć – je­dynie z konieczności przedłużania ramion kapłana, który nie jest w stanie dosięgnąć wszystkich środowisk i nie zdoła sam unieść wszystkich trudów. Świadomość ta powinna wypływać z głębszego podłoża, z czegoś bardziej istotnego: z faktu, że również laik jest chrześcijaninem. Z głębi jego sumienia wznosi się głos: skoro jestem chrześcijaninem, powinienem wyznawać to, co jest moim szczęściem i powołaniem. Skoro jestem chrześcijaninem, nie mogę być elementem negatywnym, biernym, czy neutralnym lub nawet wrogiem wobec tego strumienia duchowego, który dzięki chrześcijaństwu rozlewa się na dusze. Mam obowiązek również i ja, który zostałem zanurzony w strumieniu ożywczej łaski. Obowiązkiem moim jako laika jest zatem przyłączenie się – chociażby w zamiarze niesienia pomocy – stawania się echem daru. Tak! To jest cudem naszego czasu. W poprzedzającej epoce hierarchia wzięła całkowicie na siebie zarówno odpowiedzialność jak i praktyczną stronę urzędu uświęcania i ewangelizacji. Laikowi pozostawało jedynie być dobrym wiernym, dobrym słuchaczem. Dzisiaj, na odwrót – wraz z kulturą nowoczesną, laik się przebudził i uświadomił sobie swoje powołanie. I powtarza z radością: również moim obowiązkiem jest współdziałać. Nie mogę być już jedynie biernym narzędziem pozbawionym wrażliwości.

Zjawisko godne podziwu: hierarchia, ze swej strony wzywa dzisiaj laikat do współpracy z sobą. Nie jest ona już więcej ekskluzywna, nie jest zazdrosna – w rzeczywistości nigdy nią nie była – ale wezwanie jej jest zaskakujące. Pójdźcie z nami – mówi ona – usiłujmy koordynować nasze wysiłki. Będziemy próbowali wspólnie ustalać harmonię pomiędzy ideałami a programami działania; następnie podzielimy między siebie zadania do wypełnienia. Tak więc hierarchia sama pragnie mieć laikat u swego boku, aby służył jej swoją pomocą. Wzywa wszystkich chrześcijan. Przypomina wszystkim: Oto wybiła godzina, godzina laików. Godzina dusz, które zrozumiały, że „być chrześcijaninem” – to uczestniczyć w szczęśliwym losie, który pozwala przyłączyć się do misji zbawienia, chociaż ta misja może stanowić również ciężar, ryzyko, obowiązek. Chodzi bowiem konkretnie o to, aby wraz z duchowieństwem nieść Krzyż Pana wśród społeczeństwa, aby wraz z duchowieństwem głosić Chrystusa. Dokoła Niego istnieje zawsze dramat opozycji: jedni przyjmują Go; inni Go odpychają. Jeszcze inni chcą Go ukrzyżować. Chodzi o to, aby wnieść ten dramat w nasz świat współczesny.

Taki jest apel, który powinniśmy przyswoić sobie natychmiast z przykładu Wincentego Pallottiego. Takie jest również wezwanie czci, jaką mu okazujemy. Głos jego zaprasza wszystkich dobrych laików do włączenia się do tego szlachetniejszego rodzaju aktywności Kościoła. Kościół umożliwia ją nawet najmniejszym dzieciom. Nie mówimy osobno o niewiastach, o ludziach nauki, o robotnikach, a także o tych, którzy nie posiadają wykształcenia lub daru wypowiadania się. Wszystkim i każdemu umożliwił Kościół dawanie pozytywnego wkładu aktywności i świadectwa chrześcijańskiego.

Również wy, ludzie świeccy, przyjdźcie pomagać Kościołowi w jego pracy. Przyjdźcie zasilać duchowieństwo, którego liczba się zmniejszyła, i nie może samo sprostać rozległym, narastającym potrzebom. Przyjdźcie ze słowami uznania do kleryków w seminariach, pragnących poświęcić się apostolstwu chrześcijańskiemu. Przyjdźcie ze swoim zrozumieniem potrzeb społecznych, które widzicie naokoło, z waszym ostrym zmysłem torowania nowych dróg, na których można by rozprzestrzeniać posłannictwo Chrystusa. Przyjdźcie zwłaszcza z ta. świadomością, którą Papież podkreśla w tej końcowej nauce. Potwierdza ją swoją obecnością. Wybiła godzina przystąpienia do czynu. Należy stanąć do dzieła – dzisiaj! Dzisiaj! Ponieważ takie jest prawo chrześcijańskiego sumienia. Kiedy dowiadujemy się o obowiązku, który nas dotyczy, nie powiemy: zrobię to jutro. Należy niezwłocznie brać się do pracy.

Po wtóre, nakaz działania dzisiaj, bez zwłoki, skierowany jest do nas w imię potrzeb rzeczywiście niezmiernych, widocznych dla tych, co umieją patrzeć. Nie mówi się do głodnego: przyjdź jutro lub pojutrze…

Wystrzegajmy się tego, aby nie okazać się leniwymi, opieszałymi, szukającymi wybiegów, synami Ewangelii i Kościoła. Niechaj wszyscy starają się być wiernymi, którzy współzawodniczą w niesieniu pomocy Kościołowi poprzez zgłoszenie swej gotowości do nauczania, do współudziału w pracy społecznej, nade wszystko w czynnym zaangażowaniu. Oto jest naprawdę hasło, które Kościół dzisiaj pragnie uczynić swoją własnością, i które Pan, w Duchu swoim chce poddać światu dla jego zbawienia:

Należy działać, ponieważ Chrystus ma być nie tylko dzisiaj, ale i zawsze naszym Mistrzem i Zbawicielem.

 


Osservatore Romano, 2-3.IX.1963 Tłum. Polskie: Papieże o Św. Wincentym Pallottim. W 25-rocznicę kanonizacji, Pallotinum Warszawa 1989, s. 63-69

Copyright © Konferencja Episkopatu Polski

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda