Jan XXIII
DEKRET APOSTOLSKI PRZYZNAJĄCY BŁOGOSŁAWIONEMU WINCENTEMU PALLOTTIEMU CZEŚĆ NALEŻNĄ ŚWIĘTYM
Rzym, 20 stycznia 1963 r.
Jan Biskup Sługa Sług Bożych na wieczną pamiątkę.
Najwyższe pragnienie jedności, jakie rozpalił Chrystus, aby jedno stanowili ci wszyscy, którzy w Niego wierzą (por. J 17,21), ożywiało również duszę Wincentego Pallottiego, kapłana należącego do rzymskiego duchowieństwa, którego przyozdobiliśmy dzisiaj oznakami czci należnej Świętym Niebianom. On bowiem poruszony zarówno miłością Boga, jak i przejęty nędzami ludzkimi, przez całe swoje życie usilnie zmierzał do tego, aby ci, których Jezus odkupił swoją wylaną krwią, zrozumieli, że właściwe życie wieczne polega na poznaniu Boga Ojca i posłanego przezeń Chrystusa (por. J 17,3).
Na tego Świętego patrzy dziś, radując się, cały Kościół; miastu zaś Rzymowi, przed wszystkimi innymi, wypada go sławić, w Rzymie bowiem, ożywiony najgłębszą nadzieją, pracował on niezmordowanie, aby ci, którzy się katolickim mianem szczycą, uznawali swoją chrześcijańską godność i dochowywali wiary; aby ci, którzy odłączyli się od Kościoła katolickiego, powrócili do jednej owczarni i słuchali jednego Pasterza; aby tym, którzy nie zostali jeszcze oświeceni ewangelicznym światłem, wszechmocny Bóg pozwolił wrócić jak najszybciej do Chrystusowego prawa. Usilnie też starał się pracować w Rzymie nad religijnym wychowaniem dzieci i młodzieży; swoją pobożnością przepajał alumnów seminariów duchownych i niezliczonych kapłanów; w miarę swoich sił spieszył gorliwie z pomocą żołnierzom, ubogim, chorym, więźniom oraz skazanym na śmierć; całkowicie poświęcił się głoszeniu prawa Bożego: starał się poprzez święte ceremonie, sprawowane w uroczysty sposób, oddawać Bogu należną cześć.
Ażeby lepiej podołać niezliczonym wprost obowiązkom, gromadził wokół siebie, w miarę potrzeby, nie tylko kapłanów, ale również świeckich mężów i niewiasty, tak że słusznie został nazwany zwiastunem i twórcą tak zwanej Akcji Katolickiej. To wszystko ukaże się nam w pełniejszym świetle, gdy szerzej powiemy o jego życiu i dziełach przez niego zdziałanych.
Wincenty Pallotti urodził się w Rzymie, dnia 21 miesiąca kwietnia, roku 1795, następnego dnia został ochrzczony w bazylice Św. Wawrzyńca in Damaso. Od rodziców, którzy byli bardzo religijni, zaczerpnął wspaniałe wzory wszystkich cnót, tak że będąc trzyletnim dzieckiem zwykł już prosić świętą Rodzicielkę Boga, aby uczyniła go świętym. Mając lat dziesięć, uprosił, aby mu po raz pierwszy pozwolono przystąpić do Komunii Świętej; od tego dnia codziennie brał udział w Uczcie Eucharystycznej. Za poradą swojej pobożnej matki, ponieważ nie odznaczał się zdolnościami umysłowymi, odprawił modlitewną nowennę do Ducha Świętego i dzięki otrzymanej łasce stał się zdolnym do nauki, tak że łatwo już mógł przerobić wymagane dyscypliny, zdobyć doktoraty z filozofii i teologii i spełniać akademicki urząd na Uniwersytecie Sapienza, wyjaśniając alumnom teologiczne zagadnienia. Ten poważny urząd spełniał przez dziesięć lat z najwyższym podziwem i pożytkiem uczniów.
Postępując w latach, stwierdził w sposób pewny, że jest wzywany do kapłaństwa. Wahając się, czy wstąpić do jakiegoś zakonu czy też w szeregi duchowieństwa świeckiego, wybrał wreszcie to ostatnie i włożył szatę kościelną. A przecież w tym czasie niesprawiedliwe prawo państwowe zabraniało przyjmować młodzieńców do świętych seminariów, Wincenty pozostał w domu, gdzie celem należytego przygotowania się do kapłaństwa nieustannego oddawał się tak dziełom pobożności, jak i nauce. Nie zaniedbał umartwiania ciała, sypiał na ziemi, pościł czy też spożywał gorsze potrawy. Tego rodzaju umartwienia, dla odpokutowania za swoje grzechy i za grzechy innych ludzi, powiększał z każdym dniem, aż do końca swojego życia.
Święcenia kapłańskie otrzymał w dniu 16 maja 1818 roku; zapalony gorliwością duszpasterską stał się apostołem miasta Rzymu, bacząc w swoim życiu na słowa Pawła Apostoła: „Miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5,14). Aby religijnie ukształtować przede wszystkim młodzieńców, otworzył w Rzymie elementarne szkoły, w których rzemieślnicza młodzież zbierała się w godzinach wieczorowych i zapoznawała się z chrześcijańską nauką oraz uczyła się czytać i pisać. Podjął się w świętym Seminarium Rzymskim obowiązków ojca duchownego oraz obowiązków spowiednika alumnów w Kolegiach Rozkrzewiania Wiary: Szkockim, Greckim, Angielskim i Irlandzkim – aby w ten sposób służyć jak najlepiej tym, którzy zostali powołani do kapłaństwa. Tak więc już od początków swojego kapłaństwa gorliwie oddał się pracy nad wyrobieniem dusz tych, którzy później, każdy na swoim miejscu, będą starali się głosić Boże prawo Chrystusowe; starał się z każdym dniem coraz bardziej rozpalać ich ducha, aby mogli wszystkich ludzi na całej ziemi wspierać i przygotować do osiągnięcia zbawienia wiecznego.
Mając na uwadze słowa Apostoła: „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, jakże może miłować Boga, którego nie widzi?” (I J 4,20) – wspomaganie biednych uważał za wielką radość; często, aby ich wesprzeć, oddawał im swoje łóżko czy pozbywał się swojego płaszcza. Miłość jego do chorych przejawiała się wspaniale wtenczas zwłaszcza, gdy w roku 1837 panowała w Rzymie epidemia cholery. Nie szczędził wtedy swoich sił, aby w miarę swoich możności zaopatrzyć chorych sakramentami świętymi i przynieść im pociechę, nie dbając przy tym o swoje zdrowie i życie.
Zwykł mówić na placach kazania na temat starania się o rzeczy niebieskie i pogardzania rzeczami doczesnymi; po skończeniu kazania wchodził do najbliższej świątyni i tam wzywał obecnych do zanoszenia modłów do Boga, i tam często do późnej nocy słuchał spowiedzi tych, którzy o to prosili. Zawsze był świadom, że nie może zaniedbać żadnej posługi, przy pomocy której mógłby przyjść z pomocą tym, co o nią go prosili, przez wiele więc lat poświęcał na to wszystkie siły swojego ducha i ciała – stając się wszystkim dla wszystkich, aby wszystkich zbawić (I Kor 9,22). Wreszcie powodowany natchnieniem Bożym oddał się pewnej i określonej dziedzinie pracy.
Ten bowiem, który tak gorąco pragnął, aby wszyscy ludzie, stworzeni na obraz Boży, oddawali Bogu należną cześć, chciał również u wszystkich katolików na ziemi ożywić i umocnić prawdziwą i czynną wiarę; tych zaś, którzy tkwili jeszcze w próżnym pogaństwie, pociągnąć do chrześcijańskich obrzędów. Aby ten swój zamiar zrealizować, założył w roku 1835 Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego, którego celem jest, że użyjemy tu słów samego Założyciela -„wzrost, obrona i rozszerzanie miłości i katolickiej wiary, pod specjalną opieką Niepokalanej Matki Bożej, Królowej Apostołów, w całkowitej zależności od Papieża”. Zjednoczenie to obejmuje trzy klasy członków: najpierw kapłanów i braci; następnie siostry, do których należy opieka nad domami miłosierdzia; i wreszcie ludzi świeckich obojga płci, zakonników z różnych zakonów, którzy specjalnymi pracami albo przynajmniej modlitwą przyczyniają się do realizacji celów tegoż Zjednoczenia.
Zaprawdę godną podziwu jest rzeczą, że wielu, idąc za wezwaniem Wincentego, zechciało zapisać się na członków Zjednoczenia: wśród nich byli niektórzy kardynałowie Świętego Kościoła rzymskiego, prałaci Kurii rzymskiej i biskupi, najwyżsi przełożeni zgromadzeń zakonnych, Bogu poświęcone dziewice, niektórzy dostojnicy miejscy oraz wielu innych, którzy za radą Sługi Bożego wspierali sprawę zbawienia dusz czy to pracą, czy ofiarą materialną, czy wreszcie modlitwą.
Ażeby te zamiary nie spełzły na niczym, starał się Wincenty za pośrednictwem swoich współpracowników wspierać tych, którzy w Rzymie znajdowali się w potrzebie: starał się, ażeby zanoszono do Boga modły czy to publicznie, czy w prywatnych domach; dążył do tego, aby palono sprośne książki i obrazy oraz ryciny; zbierał książki nadające się do ożywienia pobożności, przyczyniające się do pogłębiania i zabezpieczania katolickiej wiary, dążył do tego, aby je rozsyłać po całym świecie; młodzieńców, wyróżniających się szlachetnymi obyczajami, w Seminarium Rzymskim zachęcał, ażeby należycie przygotowywali się do obowiązku głoszenia Ewangelii wśród ludów pogańskich. Nie można również pominąć i tego, że wciągał do pracy szlachetne niewiasty, aby spieszyły z pomocą dziewczętom, których dobre obyczaje w różny sposób narażone były na zepsucie. Dało to mu sposobność założenia Kongregacji Sióstr Apostolstwa Katolickiego, z których jedne zachęcał do kontemplowania rzeczy niebiańskich i prowadzenia życia w odosobnieniu, drugie zaś skłaniał do pracy wspomagającej innych.
Troską swoją ogarniał również chrześcijan, którzy byli odłączeni od Stolicy Apostolskiej, aby i oni jak najprędzej wrócili do jednej owczarni Chrystusowej; postarał się, iżby przez osiem dni po Objawieniu Pana naszego Jezusa zanoszono do Boga specjalne modlitwy i w sposób uroczysty sprawowano liturgię katolików wschodnich oraz wygłaszano kazania w różnych językach. Uroczystości te, jako że w nich brali udział ludzie z różnych narodów, ojcowie kardynałowie, biskupi, zakonnicy z różnych zakonów, alumni seminariów i kolegiów rzymskich, w przedziwny sposób ukazywały jedność i powszechność rzymskiego Kościoła.
Zasługuje również na podkreślenie i to, że ten świątobliwy mąż zaczął zbierać raz w tygodniu kapłanów na konferencje, aby w ten sposób rozwijać w nich pobożność. W konferencjach tych licznie brali udział zarówno duchowni świeccy jak i zakonni, biskupi oraz prałaci, proboszczowie, doktorzy teologii, radcy Świętych Kongregacji, aby na tych zebraniach czytać Pismo święte, słuchać jego wyjaśnień i rozwiązywać zagadnienia należące do teologii moralnej i świętej liturgii.
Autorem głównym i początkiem tego wszystkiego, o czym wyżej wspomnieliśmy, i wielu jeszcze innych spraw, był Wincenty, słaby wprawdzie zdrowiem i ubogi, gdy chodzi o wszystkie rzeczy doczesne, ale w pełni ufający jedynie Bogu; idąc za wezwaniem Świętego Pawła, starał się, aby obcowanie jego było zawsze w niebiesiech (por. Flp. 3,20). To pragnienie niebiańskich rzeczy ożywiał w sobie, gdy najpobożniej odprawiał Mszę świętą; pragnienie to wzmacniały święte modlitwy brewiarzowe: pragnienie to rozwijały nabożeństwa do Dzieciątka Jezus, do Najświętszej Krwi Chrystusowej oraz do Najświętszej Bogarodzicy Dziewicy, którą jako Królowę Apostołów wybrał na szczególną patronkę i opiekunkę dla swojego Zjednoczenia.
Nie można wreszcie pominąć milczeniem faktu, że Bóg dał mu moc działania rzeczy niezwykłych, mianowicie przywracania chorych czy zrozpaczonych do zdrowia, sprowadzania grzeszników na dobrą drogę, w imię Boże uwalniania opętanych od złych duchów, przeczuwania i przepowiadania czasami rzeczy przyszłych oraz innych tego rodzaju, przebywania i działania jednocześnie na kilku miejscach.
Jakąż wreszcie musiał się odznaczać roztropnością i kapłańską mocą, gdy w połowie XIX wieku w Rzymie ustawicznie wszczynane były społeczne rozruchy i wielu kapłanów dręczono, a nawet i zabijano, i kiedy czyhano nawet na życie samego Wincentego.
Wtenczas to właśnie, gdy swoje życie poświęcał, by przyczynić się do uśmierzenia powstałych rozruchów, aby Kościół mógł się cieszyć pełną i nienaruszoną wolnością, aby jego papież mógł się uratować i czuć bezpiecznym – wtenczas to dnia 13 stycznia 1850 roku niespodziewanie zachorował, wyglądało jednak, że w stanie jego zdrowia nastąpiła pewna poprawa. Z łoża jednak, ku zdziwieniu wszystkich, już nie chciał powstać. Życzył nawet, aby go pokrzepiono wiatykiem i namaszczono olejami świętymi; podnosząc na duchu swoich synów, zmarł w dniu, który przepowiedział, to jest 22 tegoż miesiąca i roku.
Wnet po śmierci, gdy sława jego świętości zaczęła się szerzyć wśród ludzi coraz bardziej, wszczęto starania o przyznanie mu czci błogosławionych. Po przeprowadzeniu przewidzianych przez prawo dochodzeń informacyjnych Nasz poprzednik, Leon XIII, w dniu 13 stycznia 1887 roku podpisał własnoręcznie dekret o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego. Pius XI, Nasz poprzednik – po odbyciu kongregacji przedprzygotowawczej i przygotowawczej – podczas kongregacji ogólnej, gdzie rozważano cnoty czcigodnego Wincentego Pallottiego, w dniu 24 stycznia 1932 roku dekretem stwierdził, że cnoty te osiągnęły stopień heroiczny.
Później zaś starannie rozważano, czy zwłaszcza dwa wypadki spośród niezwykłych uzdrowień, o których mówiono, że zostały zdziałane przez Boga dzięki wstawiennictwu tegoż Wincentego, można uznać za cuda. Po stwierdzeniu tegoż Pius XII, Nasz bezpośredni poprzednik, uznał, że bezpiecznie można przystąpić do beatyfikacji Wincentego, i zadecydował, że uroczystości z tym związane mają się odbyć, zgodnie z przyjętym sposobem, w Bazylice Piotrowej, w dniu, w którym przed stu laty umarł Wincenty Pallotti.
Kiedy po zaniesieniu modlitw do Błogosławionego, za jego wstawiennictwem zostały dokonane pewne cuda, podjęto ponownie sprawę kanonizacyjną i przeprowadzono apostolskie procesy w sprawie niezwykłych uzdrowień dokonanych za przyczyną tegoż Błogosławionego. Po rozważeniu sprawy na przygotowawczych kongregacjach przez Świętą Kongregację Obrzędów, na zebraniu ogólnym, odbytym w Naszej obecności, w dniu 6 marca minionego roku, czcigodny Brat Nasz, Klemens Micara, kardynał Świętego Kościoła rzymskiego, biskup Vellerti i relator Procesu, postawił pytanie, czy i jakie cuda stwierdzono, po przyznaniu Wincentemu Pallottiemu czci błogosławionych, odnośnie do sprawy i celu, o który chodzi. Wszyscy zaś obecni, zarówno kardynałowie jak i prałaci, pełniący funkcje urzędowe, oraz ojcowie konsultorzy, stwierdzili, że przedłożone uzdrowienia można uznać za prawdziwe cuda. Zanim w tak ważnej sprawie wyraziliśmy Nasze zdanie, uznaliśmy za stosowne uprosić sobie wpierw u Boga nadprzyrodzone światło, wreszcie dnia 6 kwietnia tegoż samego roku uroczyście stwierdziliśmy, iż uznane zostało nagłe i doskonałe uzdrowienie Angelo Balzaraniego ze złośliwego wrzodu, połączonego z ciężkim zakażeniem, oraz uzdrowienie Wojciecha Turowskiego, przełożonego generalnego Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego, z ciężkiego zakażenia pooperacyjnego, połączonego z silną niewydolnością pracy serca.
W dniu zaś 7 lipca stwierdziliśmy, że bezpiecznie można przystąpić do kanonizacji tegoż Błogosławionego Męża. A ponieważ chodziło o rzecz bardzo poważną, zapowiedzieliśmy zwołanie Konsystorza, który odbył się w dniu 15 listopada w Bazylice Watykańskiej. Na Konsystorzu tym umiłowany Syn Nasz, Arkadiusz Larraona, kardynał Świętego Kościoła rzymskiego, prefekt Świętej Kongregacji Obrzędów, wykazał, że jest słuszne i pożądane, aby tegoż Błogosławionego przyozdobić najwyższą czcią, oraz usilnie prosił, aby to nastąpiło w jak najszybszym czasie. Zasięgnąwszy więc zdania wszystkich obecnych kardynałów Świętego Kościoła rzymskiego oraz prałatów, wyraźnie stwierdziliśmy, że zgodna opinia uważa błogosławionego Wincentego Pallottiego za godnego, aby go przyozdobić jaśniejącym diamentem świętych, wyznaczyliśmy więc datę 20 stycznia 1963 roku na dzień jego kanonizacji.
W tymże dniu przybyliśmy do wspaniale przyozdobionej Bazyliki Piotrowej, przepełnionej tłumem wiernych, i tu wysłuchaliśmy prośby umiłowanego Syna Naszego, kardynała Świętego Kościoła rzymskiego, Arkadiusza Larraona, którego wspomnieliśmy wyżej – prośby, jaką w jego imieniu wyraził umiłowany Syn, Jan Baptysta Ferrata, abyśmy świętym ogłosili Wincentego Pallottiego. My zaś za pośrednictwem umiłowanego Syna, Hamleta Tondini, sekretarza brewiów do kierowników państw, odpowiedzieliśmy, że słuszną jest rzeczą, abyśmy się przychylili do tej prośby. I tak więc, po uproszeniu u Ducha Świętego obfitego światła niebiańskiego, wykonując najwyższy urząd nauczycielski w Kościele katolickim, uroczyście orzekliśmy, co następuje:
Na cześć Świętej i Niepodzielnej Trójcy, dla wywyższenia katolickiej wiary i wzrostu chrześcijańskiej religii, powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, Świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz Naszą: po uprzednim dokładnym rozpatrzeniu sprawy, po częstej modlitwie do Boga o pomoc, za radą znajdujących się w Rzymie Czcigodnych Braci Naszych, kardynałów Świętego rzymskiego Kościoła, patriarchów, arcybiskupów i biskupów, postanawiamy i orzekamy, że błogosławiony Wincenty Pallotti jest Świętym oraz wpisujemy go do Katalogu świętych, jak również postanawiamy, że corocznie w dniu jego narodzin dla nieba, to jest 22 stycznia, należy pobożnie obchodzić wśród świętych Wyznawców jego pamiątkę.
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Po wypowiedzeniu powyższego orzeczenia, skłaniając się do próśb tegoż kardynała Arkadiusza Larraona, zaniesionych do Nas przez wspomnianego wyżej adwokata konsystorskiego, poleciliśmy przygotować niniejszy dekret i opatrzyć go Naszą pieczęcią: obecnym zaś protonotariuszom apostolskim poleciliśmy, aby o niniejszej kanonizacji sporządzili publiczny dokument. Następnie odśpiewaliśmy razem z obecnymi hymn – Te Deum laudamus, aby podziękować wszechmogącemu Bogu, a potem jako pierwsi wzywaliśmy wstawiennictwa tegoż Świętego i wygłosiliśmy kazanie o cnotach nowego Świętego.
Wreszcie, uwzględniliśmy wszystko, co należało uwzględnić. Naszą Apostolską powagą świadomie potwierdzamy to wszystko, co powiedzieliśmy wyżej, nakazując, aby egzemplarzom tego pisma lub wyjątkom z niego, wydanym również drukiem, podpisanym jednak przez jakiegoś notariusza i opatrzonym pieczęcią, dawano taką samą wiarę, jaką dałoby się niniejszemu pismu, gdyby się go widziało.
Dan w Rzymie, u Świętego Piotra, dnia 20 stycznia, roku Pańskiego 1963, w piątym roku Naszego Pontyfikatu.
Jan XXIII, papież
Acta SAC V, 353-363. Wybór Pism, t. I, 24-30. Tłum. Polskie: Papieże o Św. Wincentym Pallottim.
W 25-rocznicę kanonizacji, Pallotinum Warszawa 1989, s. 31-38
Copyright © Konferencja Episkopatu Polski