Franciszek
ROZMOWA PAPIEŻA Z JEZUITAMI Z SINGAPURU
Singapur, 11 września 2024 r.
Relacja autorstwa Antonio Spadaro SJ, podsekretarza Dykasterii ds. Kultury i Edukacji
W dniu 11 września Franciszek wyleciał z Dili do Singapuru, po około czterogodzinnym locie, lądując około godziny 16:00. Z lotniska udał się do ośrodka rekolekcyjnego św. Franciszka Ksawerego, gdzie o 18:15 miał spotkać się z jezuitami. Pomimo napiętego harmonogramu, Franciszek pojawił się na spotkaniu około pół godziny wcześniej.
Witamy! Witam! Cieszę się, że mogę się z wami spotkać. Mamy dobrą godzinę, aby być razem. Zacznijcie zadawać pytania! Kto jest najodważniejszy? Krok do przodu!
Franciszku, poznaj grupę – mówi po hiszpańsku jezuita. Przede wszystkim witamy w Singapurze, mieście lwów! Jestem jezuitą z Malezji i niedawno zostałem wyświęcony na księdza… Powiedzmy, że jestem dzieckiem….
Ach, przemawiasz jako pierwszy i myślałem, że jesteś ojcem prowincjałem! [mówi papież śmiejąc się].
Chciałbym przedstawić ci nasz region. Jest nas tutaj 25 jezuitów z regionu Malezja-Singapur, w tym prowincjał, który jest tutaj, obok mnie, i ma na imię Franciszek, tak jak ty. Jest także jezuita z Bangkoku, który należy do Prowincji Południowej Afryki i jeden z Niemiec. W tym regionie mamy 40 członków. Średnia wieku wynosi 56 lat. 2/3 to Malezyjczycy, a 1/3 pochodzi z Singapuru. Powołania są nieliczne i tylko jeden z nas ma mniej niż 40 lat. Średnio co dwa lata pojawia się jeden nowicjusz. Jesteśmy nieliczni, ale pełni pasji w naszej służbie Panu. Mamy dwie bardzo żywe i aktywne parafie: jedną w Singapurze, pod wezwaniem św. Ignacego i jedną w Malezji, pod wezwaniem św. Franciszka Ksawerego. Obie zostały założone w 1961 roku. Mamy dwa centra duchowości, jedno w Malezji i jedno w Singapurze, a także kolegium w Malezji. Cieszymy się, że poznajemy cię osobiście jako brata i przyjaciela w Panu. Dziękujemy za czas, który nam poświęcasz!
Papież, zwracając się do grupy, komentuje ze śmiechem:
„On wie, jak sprzedać produkt! Zadawajcie mi teraz pytania!”.
Dialog jest kontynuowany w języku angielskim, z tłumaczeniem na włoski.
Ojcze, jaka misja jest ważna dla nas, jezuitów, w Azji?
Nie jestem zaznajomiony z ogólnymi liniami Towarzystwa, ale z pewnością ojciec Arrupe bardzo nalegał na misję w Azji. Jego pożegnanie miało miejsce właśnie w Azji, kiedy odwiedził ośrodek dla uchodźców w Bangkoku. Ojciec Arrupe powiedział wtedy dwie rzeczy: pracować z uchodźcami i nie opuszczać modlitwy. Ważnym dziełem Towarzystwa w Azji są ośrodki społeczne oraz apostolat intelektualny i edukacyjny. Czasami uważa się, że współczesny jezuita musi opuścić kolegia. Ale, proszę, nie! Zadaniem Towarzystwa jest kształtowanie serc i umysłów ludzi. Robi się to dobrze w szkołach, a także poprzez posiadanie świeckich profesorów. Wierzę, że w tym regionie Azji apostolat edukacyjny jest konieczny, wraz z apostolatem społecznym. Czy macie jakieś czasopisma w Azji? Ponieważ publikacje jezuickie są również ważnym apostolatem.
Chciałbym podkreślić jedną rzecz: nasza praca polega na inkulturacji wiary i ewangelizacji kultury. Niech kultura będzie ewangelizowana, niech wiara będzie inkulturowana: to była piękna intuicja pierwszych jezuitów. Pomyślmy o chińskich jezuitach, którzy natychmiast to zrozumieli! Potem w Rzymie byli zgorszeni, bali się. Najgorsze stało się z redukcjami w Ameryce Łacińskiej, które zostały zamknięte z powodu sposobu myślenia, który pochodził z góry, od autorytetu, ale który nie był duchem Jezusa. Co się w końcu stało? Jezuitom obcięto głowy.
Cieszę się, że chcecie nas słuchać, a my jeszcze bardziej cieszymy się, że możemy słuchać was. Zostałem wysłany do pracy w Światowej Sieci Modlitwy Papieża. Pracuję z młodymi ludźmi, a oni stworzyli komiksy, które chcą, abyście zobaczyli. Ta praca, która została nazwana „Apostolstwem Modlitwy”, była tradycyjnie wykonywana ze starszymi ludźmi, a teraz obejmuje również młodych ludzi. Ci młodzi ludzie są bardzo zaangażowani, ale kiedy przychodzi czas, aby ktoś pomyślał o dołączeniu do nas w Towarzystwie, trudno jest mu podjąć decyzję.
Dlaczego?
Podziwiają nas, ale kiedy przychodzi czas, aby do nas dołączyć, czekają, odkładają….
Z powołaniem jest podobnie. Każdy z nas miał opory w swoim powołaniu. Musimy pomóc młodym ludziom nie tylko myśleć, ale także czuć i pracować. Na przykład znam diecezje miejskie, prowadzące w niektórych parafiach nocne duszpasterstwo zwane „nocą solidarności”. W tych parafiach młodzi ludzie są entuzjastycznie nastawieni do pomagania ubogim, do karmienia ich. Następnie mają swój własny czas dojrzewania wiary. Nie wszyscy chodzą na Mszę św. w niedziele lub są wierzący, ale zbliżają się i dojrzewają poprzez zaangażowanie. W moich czasach ewangelizacja odbywała się poprzez konferencje. Dziś zamiast tego trzeba przyjmować młodych ludzi takimi, jakimi są. Trzeba stawiać wyzwania społeczne, edukacyjne, które odczuwają i towarzyszyć im w wierze z parresią i roztropnością.
Co do apostolatu modlitwy: nie jest to coś przestarzałego, nie! Jest ono bardzo mocno związane z kultem Najświętszego Serca. W przyszłym miesiącu opublikuję list na temat nabożeństwa do Najświętszego Serca. I to jest właśnie misja jezuitów: nabożeństwo do Najświętszego Serca. Ono jest naprawdę nasze.
Jestem proboszczem w kościele św. Ignacego. Oto pierwsze pytanie: kiedy zostałeś wybrany, udzieliłem wywiadu w telewizji i powiedziałem, że to nie do pomyślenia, aby jezuita został papieżem.
Czasami popełnia się błędy [mówi papież śmiejąc się].
Moje pytanie brzmi: jaki jest największy krzyż, który dźwigasz jako jezuita, który został papieżem?
Bycie papieżem to taki sam krzyż jak twój. Każdy ma swój krzyż. Pan ci towarzyszy, pociesza cię, daje ci siłę. I wiele razy trzeba się dużo modlić, aby uzyskać światło do podejmowania decyzji. Ale każdy musi to robić. Bardzo piękną rzeczą jest widzieć, jak Pan przemawia do ciebie przez ludzi, przemawia do ciebie przez tych, którzy potrafią modlić się najlepiej, przez prostych ludzi. Proboszcz również ma swoich współpracowników, podobnie jak papież. A papież musi dużo słuchać. Staram się też nie tracić poczucia humoru. To jest naprawdę ważne. Poczucie humoru to zdrowie. Może przesadzam, ale bycie papieżem nie jest trudniejsze ani bardzo różne od bycia księdzem, zakonnicą, biskupem. Krótko mówiąc, oznacza to bycie w miejscu, w którym postawił cię Pan, podążanie za swoim powołaniem: to nie jest pokuta.
W moim przypadku pojechałem na konklawe, dokonałem obliczeń i pomyślałem: „Papież zostanie wybrany wkrótce i nie obejmie władzy w Wielkim Tygodniu, który byłby wtedy następny”. Dlatego wziąłem bilet powrotny w sobotę przed Niedzielą Palmową, aby być w diecezji na uroczystości. Zostawiłem już przygotowane homilie na Wielki Tydzień. Nie spodziewałem się tego. Tak to już jest, że idzie się do przodu, jak Pan chce. Czytałem w książce dziennikarza Gerarda O’Connella, że kiedy zostałem wybrany, jeden kardynał powiedział do drugiego: „To będzie katastrofa! Pan powie, czy byłem katastrofą!
Zacząłeś mówić o ojcu Arrupe. Przez ponad 25 lat pracowałem w Jezuickiej Służbie Uchodźcom, a teraz pracuję na północy z uchodźcami, a także z Rohingya z Mjanmy. Pracuję również nad „Laudato si’” w Malezji. Dużym wyzwaniem jest dla mnie połączenie wiary i sprawiedliwości. Znajduję wielu wiernych przywiązanych do nabożeństw, ale kiedy wiara wyraża się w sprawiedliwości i trosce o stworzenie, ludzie odwracają się. Staram się mówić o tym, jak Ewangelia powinna przekładać się na uczynki, wybory, codzienne życie, służenie cierpiącej ludzkości i stworzeniu. Czasami czuję się zniechęcony….
Wielkim powiedzmy „skandalem”, był w Towarzystwie słynny Dekret IV XXXII Kongregacji Generalnej[6]. Byłem na tej Kongregacji. Tak, wywołał on silny skandal wśród grupy hiszpańskich jezuitów, którzy próbowali zdyskredytować ojca Arrupe, jak gdyby zdradził on misję Towarzystwa. Pamiętam również, że ojciec Arrupe został odwołany przez Sekretariat Stanu z powodu pewnych obaw dotyczących drogi, którą podążało Towarzystwo. A on zawsze był posłuszny. To był bardzo trudny moment. Znałem tę sytuację bezpośrednio, ponieważ miałem jezuitę w Prowincji Argentyńskiej, który był zaangażowany w grupę, która opierała się Kongregacji Generalnej i ojcu Arrupe. Były to bardzo bojowe grupy. Zadzwoniłem do niego. Powiedział mi kiedyś: „Najszczęśliwszym dniem w moim życiu będzie ten, kiedy zobaczę ojca Arrupe powieszonego na Placu Świętego Piotra”. Ojciec Arrupe cierpiał z przebaczeniem i miłosierdziem.
Kiedy św. Jan Paweł II mianował o. Paolo Dezzę delegatem papieskim dla Towarzystwa, który pozostał na stanowisku aż do wyboru nowego generała, ucałował jego dłoń. Ojciec Arrupe był człowiekiem Bożym. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby zobaczyć go na ołtarzach. Jest naprawdę wzorem jezuity: nie bał się, nigdy nie plotkował o innych, grał na rzecz inkulturacji wiary i ewangelizacji kultury. Kilka razy potajemnie poszedłem do Jezusa, aby się pomodlić i zawsze przechodziłem obok grobu ojca Arrupe. Ewangelizacja kultury i inkulturacja wiary: to podstawowa misja Towarzystwa.
Ojcze Święty, jestem proboszczem w Malezji. Czuję, że mamy obowiązek promować naszą jezuicką tożsamość. Przychodzi nam to z łatwością, także dzięki Tobie, ponieważ publicznie i widocznie manifestujesz, co to znaczy być „człowiekiem dla innych”. Przyciągamy wielu młodych ludzi, ale potem nie wstępują oni do Towarzystwa, ponieważ formacja jest bardzo długa i są przekonani, że tylko bardzo inteligentni ludzie mogą do niego wstąpić. Moje pytanie brzmi: jak możemy zmienić tę narrację? Czy powinniśmy nadal utrzymywać wysokie standardy i spędzać wiele lat na formacji, czy też powinniśmy się zmienić?
Nigdy nie obniżaj ideału! Można oczywiście zrewidować sposób, w jaki pracujemy z młodymi ludźmi, ale nie wolno obniżać ideału. Młodzi ludzie są spragnieni autentyczności. Na przykład dzisiaj, przed odlotem, miałem spotkanie z młodymi ludźmi z Timoru Wschodniego: czułem, że są odważni! Chcą się zaangażować i trzeba im towarzyszyć w ich ideałach. Rano powiedziałem młodym ludziom: „Zróbcie rumor”. Drugą rzeczą, którą powiedziałem, było to, że muszą opiekować się osobami starszymi. Ta bezpośrednia relacja między młodymi i starszymi jest dla mnie naprawdę ważna. Praca z młodymi ludźmi to coś, co trzeba wymyślać każdego dnia. To wymaga kreatywności. I nigdy się nie zniechęcać.
Jednym z moich doświadczeń jest to, że biskupi diecezjalni nie doceniają powołań zakonnych. Traktują nas jak członków kleru diecezjalnego. Nie postrzegają życia zakonnego jako charyzmatu danego Kościołowi. Co robić?
Masz rację, rozumiem. Jest to problem całego Kościoła na świecie. Jedną z kwestii, którą z tym łączę, jest wyświęcenie jezuity na biskupa. My, jezuici, musimy powiedzieć „nie”. Ale jeśli papież chce, jest czwarty głos i trzeba powiedzieć „tak”. Powiem o moim doświadczeniu: dwa razy powiedziałem „nie”. Raz poproszono mnie, abym został biskupem na obszarze ruin starych misji jezuickich na granicy z Paragwajem. Odpowiedziałem, że chcę być księdzem, a nie strażnikiem ruin. Innym razem byłem w Kordowie i tam nuncjusz zadzwonił do mnie i powiedział, że chce ze mną porozmawiać. Przełożeni zabronili mi opuszczać miasto: był to dla mnie bardzo bolesny czas. Potem nuncjusz powiedział mi, że przyjedzie na lotnisko i tam się spotkamy. Tam powiedział mi: Papież mianował cię biskupem, a to jest list od Ojca Generała, który na to pozwala. Tak więc wszystko było już ustalone i dopracowane. Generałem był wtedy o. Kolvenbach, człowiek Boży. My, jezuici, musimy być posłuszni Kościołowi. Ignacy napisał zasady „współodczuwania z Kościołem”. Jeśli papież wysyła cię na misję, musisz być posłuszny. Ale w przypadku episkopatu pierwszym krokiem jest zawsze powiedzenie „nie”.
Jaka jest Twoja wizja Kościoła przyszłości w świetle synodalności? Jaka jest relacja między Kościołem lokalnym a Kościołem powszechnym?
Synod, który organizujemy, dotyczy synodalności. Synod Biskupów zrodził się z intuicji św. Pawła VI, ponieważ Kościół zachodni utracił wymiar synodalności, podczas gdy Kościół wschodni go zachował. Paweł VI, pod koniec Soboru, utworzył Sekretariat Synodu Biskupów, aby wszyscy biskupi posiadali synodalny wymiar dialogu. W 2001 r. byłem sprawozdawcą Synodu Biskupów: zbierałem materiały i porządkowałem je. Sekretarz Synodu analizował go i mówił, aby usunąć tę czy inną rzecz, która została zatwierdzona w głosowaniu różnych grup. Były sprawy, które uważał za niewłaściwe i mówił mi: „Nie, nie można nad tym głosować, nie można nad tym głosować…”. Krótko mówiąc, nie rozumiał, czym jest synod.
Innym problemem jest to, czy głosować mogą tylko biskupi, czy także księża, świeccy lub kobiety. Na tym Synodzie po raz pierwszy kobiety mogą głosować. Co to oznacza? Że nastąpił rozwój w przeżywaniu tej synodalności. I to jest łaska od Pana, ponieważ synodalność musi być realizowana nie tylko na poziomie Kościoła powszechnego, ale także w Kościołach lokalnych, w parafiach, w instytucjach edukacyjnych… Synodalność jest wartością Kościoła na wszystkich poziomach. To była bardzo piękna droga. Wiąże się z tym jeszcze jedna rzecz: zdolność rozeznawania. Synodalność jest łaską Kościoła. To nie jest demokracja. Jest czymś innym i wymaga rozeznania.
Ojcze, mam dwa pytania. Jestem nauczycielem. Powiedziałeś, że musimy marzyć. Jakie marzenie masz dla nas w Singapurze? Następnie zadaję ci inne pytanie, ponieważ nie mógłbym dziś spać, gdybym go nie zadał: kiedy Matteo Ricci zostanie kanonizowany?
Matteo Ricci to wielka postać. Zawsze były problemy, ale sprawa posuwa się naprzód i chcę, aby posuwała się naprzód. Musimy się modlić, aby zaistniały warunki do kanonizacji. Naprawdę to nie wiem, jakie jest moje marzenie! Idę naprzód. Na przykład: bycie tutaj jest dla mnie marzeniem! Być tutaj, aby lepiej służyć Kościołowi, to marzenie.
Myśląc o Towarzystwie, marzę o tym, by było zjednoczone, odważne. Wolę, aby było bardziej odważne niż bezpieczne. Ale ktoś może powiedzieć: „Jeśli jesteśmy na stanowiskach bojowych, na granicach, zawsze istnieje ryzyko »poślizgnięcia się«…”. A ja odpowiadam: „także poślizgnięcia!”. Ci, którzy zawsze boją się popełniać błędy, nic w życiu nie zrobią. Bądźcie odważni w trudnych sytuacjach apostolatu! Odważni, ale pokorni z pełną otwartością sumienia. Wtedy wspólnota, prowincjał pomogą ci iść naprzód! Mamy wielką łaskę w rachunku sumienia. Jezuita, który ukrywa coś przed przełożonym, źle skończy.
„Ale ja wstydzę się powiedzieć przełożonemu o moich błędach”, możesz powiedzieć. My, przełożeni, także popełniamy błędy: ale jesteśmy braćmi. Przełożony musi także rozmawiać ze swoim przełożonym. Rachunek sumienia to wielka łaska, ale i wielka odpowiedzialność dla przełożonego. Trzeba być bardzo pokornym, aby towarzyszyć braciom w ich życiu. Niektórzy twierdzą, że rachunek sumienia jest sprzeczny z wolnością. Tak nie jest. Rachunek sumienia jest klejnotem: pokazujemy przed Bogiem nasze sprawy takimi, jakimi one są, a przełożony, który jest świadomy własnych braków, towarzyszy nam. I to jest nasze braterstwo.
Być może najobrzydliwszą obelgą, jaką otrzymujemy, jest nazywanie nas hipokrytami. Można to również znaleźć w słowniku: „jezuita” oznacza również „hipokrytę”. Jest to oszczerstwo, ponieważ nasze powołanie musi być przeciwieństwem hipokryzji. Rachunek sumienia jest łaską Towarzystwa. Rozumiesz?
Teraz mamy dla ciebie dwie rzeczy: przede wszystkim kukiełkę świętego Ignacego!
Czy wiesz, że św. Ignacy miał poczucie humoru? I miał dużo cierpliwości. Pomyśl o cierpliwości, jaką musiał mieć do Simão Rodriguesa i wszystkich innych….
Mamy też dwie paczki z modlitwami napisanymi przez wiernych parafii w Singapurze. Są tutaj, abyś je pobłogosławił.
Ale to jest coś, co porusza moje serce! Dziękuję! Głosicie modlitwę!
Dwie paczki z modlitwami zostały przyniesione do papieża. Po cichym nałożeniu na nie rąk udzielił błogosławieństwa.
Dziękuję za to, co robicie. Obiecuję, że będę się za was modlił o powołania. Teraz możemy wspólnie odmówić Zdrowaś Maryjo, a następnie udzielę wam błogosławieństwa. Dam wam różaniec i pozdrowię każdego osobiście. Módlcie się za mnie! Za, a nie przeciw! Mówię wam to, ponieważ pewnego razu, po audiencji generalnej na Placu Świętego Piotra, spotkałem małą staruszkę o pięknych oczach. Była pokorną kobietą. Podszedłem do niej, pozdrowiłem ją i spojrzałem w jej piękne oczy. Zapytałem ją: „Ile masz lat?”. A ona: „87”. „Co jesz, żeby być w takiej formie?”. Powiedziała mi, że robi dobre pierogi. „Módl się za mnie!”, powiedziałem jej. „Robię to codziennie”, odpowiedziała. Zapytałem ją: „Ale modlisz się za czy przeciw?”. Kobieta spojrzała na mnie, wskazała na Watykan i powiedziała: „Tam modlą się przeciwko tobie!”.
[6]. Tytuł dekretu brzmi «La nostra missione oggi: diaconia della fede e promozione della giustizia».
Tłumaczenie własne
Za: www.laciviltacattolica.it
Copyright © La Civiltà Cattolica 2024