Franciszek
ROZMOWA PAPIEŻA Z JEZUITAMI Z TIMORU WSCHODNIEGO
Dili, 10 września 2024 r.
Relacja autorstwa Antonio Spadaro SJ, podsekretarza Dykasterii ds. Kultury i Edukacji
Po spotkaniu z biskupami, kapłanami i osobami konsekrowanymi w katedrze w Dili, 10 września, około godziny 11.00, papież Franciszek spotkał się z 42 jezuitami z tego kraju. Po powitaniach przełożony regionalny, Erik Jon Gerilla, skierował krótkie pozdrowienie do papieża i przedstawił grupę, która była ułożona w jodełkę: „W imieniu wszystkich obecnych pozwolę sobie wyrazić serdeczne podziękowania Jego Świątobliwości za uprzejme przyjęcie dzisiaj członków Niezależnego Regionu Jezuitów Timoru. Wraz z nami są także scholastycy, którzy odbywają swoje szkolenie za granicą, a także mamy kapłana w Rzymie. Jesteśmy zaangażowani w posługę edukacyjną, duchową, społeczną, duszpasterską i formacyjną. Chciałbym w szczególności przedstawić ojca João Felgueirasa, najdłużej posługującego misjonarza z Portugalii, który ma obecnie 103 lata. Znał on osobiście pierwszych jezuickich misjonarzy i łączy dawną historię z teraźniejszością. W tym roku przypada historyczna data dla nas, jezuitów na Timorze, ponieważ obchodzimy 125. rocznicę pierwszej misji jezuickiej. Chociaż zostaliśmy wydaleni z Timoru w 1910 roku, powróciliśmy tam wiele lat później. Krzesło, na którym teraz siedzisz, Wasza Świątobliwość, zostało wykonane z drewna starego ocalałego kościoła, zbudowanego przez jezuitów w 1905 roku.
Napracowaliście się! Zadawajcie mi teraz pytania…
Dialog był kontynuowany po hiszpańsku i portugalsku.
Dzień dobry, drogi Ojcze Święty. Przede wszystkim bardzo dziękuję za obecność tutaj z nami. Jestem dyrektorem Centrum Studiów Ignacjańskich i krajowym koordynatorem Światowej Papieskiej Sieci Modlitewnej. Z radością chciałbym zadać pytanie Waszej Świątobliwości: jaką nadzieję ma Wasza Świątobliwość w związku z mottem swojej wizyty w Timorze Wschodnim, „aby wasza wiara stała się waszą kulturą”, dla katolików i Kościoła katolickiego Timoru Wschodniego, kraju, mającym procentowo najwiecej katolików na kontynencie azjatyckim? Na jakim etapie jest to spotkanie między wiarą a kulturą, w tych bardzo trudnych czasach, w kontekście życia Kościoła w Timorze? Dziękuję bardzo, Ojcze Święty.
Jedna rzecz musi być jasna w głoszeniu Ewangelii: ewangelizować kulturę, ale także inkulturować Ewangelię. Wiara musi być inkulturowana. Wiara, która nie tworzy kultury, jest wiarą prozelityzmu. Nie możemy zapominać o tym, co powiedział Benedykt XVI: Ewangelia nie rozprzestrzenia się przez prozelityzm, ale przez inkulturację. Ewangelizacja kultury i inkulturacja wiary muszą iść w parze i musimy być tego świadomi. Zawsze pamiętajmy o stylu naszej misji w Chinach!
Ojcze Święty, w świetle globalnych wyzwań stojących przed Kościołem, jakie są kluczowe obszary, które jezuici w Timorze Wschodnim powinni traktować priorytetowo w swojej misji apostolskiej?
Wyzwaniem dla Kościoła jest zawsze to, by nie oddalać się od ludu Bożego. Musimy uciec od kościelnych ideologii. To jest wyzwanie, z którym was zostawiam: nie odwracajcie się od ludzi, którzy są najcenniejszym darem.
Zostałem wyświęcony na kapłana trzy lata temu i dziękuję Bogu za powołanie do bycia jezuitą. Obecnie pełnię funkcję ekonoma jezuitów w Timorze. Jestem dumny, że mogłem być częścią Sekretariatu Miłosierdzia, który przygotował wizytę Jego Świątobliwości. Była to dla mnie wielka inspiracja i lekcja, której się nauczyłem. Chciałbym wyrazić moje szczere podziękowania za tę cenną i uprzywilejowaną okazję. Mam pytanie dotyczące relacji między Kościołem a Towarzystwem Jezusowym: jak myślisz, jaka jest relacja Towarzystwa z Kościołem powszechnym?
Jest to relacja w stanie wojny, zawsze! [Papież mówi to ze śmiechem]. Wstąpiłem do nowicjatu w 1958 roku, więc przeżyłem wszystkie zmiany soborowe. Uczestniczyłem w wyborze ojca Kolvenbacha, gdzie była już grupa hiszpańskich jezuitów, którzy oskarżali Towarzystwo o zdradę Kościoła. W tym momencie kryzysu w Towarzystwie Jezusowym bardzo ważne było posiadanie charyzmatycznego Ojca Generała. Wtedy widziałem, jak rozwijają się napięcia w Kościele. Przemówienie, które św. Paweł VI wygłosił na XXXII Kongregacji Generalnej, jest dziełem sztuki. Jasno określa, czego Kościół oczekuje od Stowarzyszenia. Proszę o przeczytanie tego przemówienia: to arcydzieło. A kiedy byłem już papieżem, zapytałem, czy są rękopisy; więc bibliotekarz poszedł do Tajnych Archiwów i przyniósł mi je. Napisał je własnoręcznie; dlatego mówię, że jest spontaniczne. Widziałem szkic napisany jego własną ręką. Przeczytajcie to mocne przemówienie. To jest relacja z Kościołem, relacja wolności.
Później były momenty, które interpretowano jako starcia, jak wtedy, gdy św. Jan Paweł II odwiedził ojca Arrupe, który był już chory. Ojciec Dezza został wyznaczony do tymczasowego kierowania Towarzystwem w tym czasie. Niektórzy uważali go za konserwatystę, który będzie miał negatywny wpływ. Zamiast tego był wspaniały. Pomógł nam zrozumieć, jak zarządzać Towarzystwem w czasie burzy. Wy tutaj musieliście pilotować kilka burz. Uczcie się z tej tradycji w trudnych czasach dla Towarzystwa!
Timor Wschodni jest bardzo katolickim krajem. Istnieje ryzyko klerykalizmu. Co o tym sądzisz?
Trafiłeś w samo sedno: klerykalizm, który jest wszędzie. Na przykład w Watykanie istnieje silna kultura klerykalna, którą powoli próbuje się zmienić. Klerykalizm jest jednym z najbardziej subtelnych środków, jakimi posługuje się diabeł. Ojciec de Lubac, na ostatnich stronach swojej książki Medytacje o Kościele, mówi o „duchowej światowości”. I mówi, że jest to najgorsza rzecz, jaka może przydarzyć się Kościołowi, gorsza nawet niż czasy papieży-konkubinów. A klerykalizm jest ostateczną światowością wśród duchowieństwa. Kultura klerykalna jest kulturą światową. Dlatego św. Ignacy tak bardzo kładzie nacisk na badanie światowości, ducha świata, ponieważ nasze grzechy, zwłaszcza w przypadku ludzi z pogranicza, będą znajdować się w tej sferze; w światowości intelektualnej, w światowości politycznej…
Bardzo pomaga mi postać Pedro Favre’a, którego bardzo kocham. Nawiasem mówiąc, „wymienili” go jako błogosławionego, jednego z największych ludzi, jakich kiedykolwiek miało Towarzystwo. Wybrany na papieża, szybko uczyniłem go świętym. Wielki człowiek. A Favre był nieklerykalnym księdzem, który chodził z miejsca na miejsce w służbie Bogu. Moim zdaniem, dla was, dla nas kapłanów, ta duchowa światowość jest najtrudniejszą chorobą do pokonania.
Zebrałem w książce to, co napisałem na ten temat, kiedy byłem arcybiskupem. Jest tam między innymi list, który napisałem na temat światowości i klerykalizmu. Ignacy każe nam prosić o łaskę nieposiadania ducha tego świata. Jeśli masz czas, przeczytaj go; jest w małej książce zatytułowanej: Santos no mundanos[3]. Klerykalizm jest najgorszą chorobą. Mówicie więc: „Oto klerykalizm”, a my musimy przejąć kontrolę i nauczyć młodych księży innego sposobu przeżywania ich posługi. Klerykalizm to kultura, która niszczy Kościół. Dlatego musimy z nią walczyć. Sposobem na walkę z nim jest bycie pasterzami ludzi. Ale możesz mi powiedzieć: „Pracuję na uniwersytecie, wśród intelektualistów”. Cóż, ci intelektualiści, których masz na uniwersytecie, są ludźmi. Bądźcie pasterzami swojego ludu! Ostatnia rzecz, aby uniknąć klerykalizmu przypominają słowa Pawła do Tymoteusza: „Pamiętaj o swojej matce i babce”. Kiedy się zagalopujesz, pomyśl o swojej matce i babce! Wiara, którą ci przekazały, nie była klerykalizmem, była czymś innym….
Ojcze Święty, jakie były najważniejsze decyzje i najtrudniejsze wyzwania dla powszechnego Kościoła katolickiego w ciągu 11 lat sprawowania przez Ciebie urzędu pierwszego papieża jezuity?
To, co można nazwać programem pontyfikatu, znajduje się w Evangelii gaudium. Można go tam znaleźć. Chcę przypomnieć o czymś, co dotyczy głoszenia Ewangelii. Dla mnie bardzo ważne jest znalezienie kaznodziejów, którzy są blisko ludzi i Boga. Lubię księży, którzy głoszą przez osiem minut i mówią wszystko. A potem miłosierdzie: zawsze przebaczaj! Jeśli ktoś prosi o przebaczenie, ty mu przebaczasz. Wyznaję, że przez 53 lata kapłaństwa nigdy nie odmówiłem rozgrzeszenia. Nawet jeśli było ono niekompletne. Słyszałem, jak pewien kardynał mówił, że kiedy jest w konfesjonale i ludzie zaczynają opowiadać mu o swoich najpoważniejszych grzechach, jąkając się ze wstydu, on zawsze mówi: „Śmiało, śmiało, już zrozumiałem”, nawet jeśli nic nie zrozumiał. Bóg rozumie wszystko. Proszę, nie zamieniajmy konfesjonału w gabinet psychiatryczny, nie zamieniajmy go w sąd. Jeśli trzeba zadać jakieś pytanie, a mam nadzieję, że jest ich tylko kilka, zadaje się je, a następnie udziela rozgrzeszenia. Pewien spowiednik w Buenos Aires, kapucyn, którego mianowałem kardynałem i który ma 96 lat, spowiada przez cały dzień. Pewnego razu przyszedł do mnie i powiedział: „Mam skrupuły, ponieważ zawsze wybaczam, wybaczam wszystko”. „A co robisz, kiedy masz takie skrupuły?”, zapytałem go. „Idę do Pana i mówię mu: 'Weź się w garść! Bo dajesz mi zły przykład!”.
Czy masz jakieś szczególne rady dla naszej pracy w Timorze Wschodnim związane ze sprawiedliwością społeczną?
Sprawiedliwość społeczna musi uwzględniać trzy ludzkie języki: język umysłu, język serca i język rąk. Bycie intelektualistą oderwanym od rzeczywistości nie jest przydatne w pracy na rzecz sprawiedliwości społecznej; serce bez intelektu również nie jest przydatne; a język rąk bez serca i bez intelektu również nie jest przydatny.
Ważny jest sposób, w jaki ojciec Arrupe mówił jezuitom z Ameryki Łacińskiej o niebezpieczeństwie ideologii zmieszanej ze sprawiedliwością społeczną. Ojciec Arrupe przesłał nam bardzo bogaty list pasterski na temat sprawiedliwości społecznej. Również św. Jan Paweł II przysłał nam inny.
Jest to charakterystyczne dla jezuitów, na przykład, gdy zbliżali się do rdzennych społeczności: zaczynali od pracy, kultury i muzyki. Pomagali także czarnoskórym niewolnikom, którzy uciekli z niewolnictwa w „redukcjach” zwanych quilombos. Innymi słowy, jezuici pomagali również tym, którzy w ówczesnym wąskim sposobie myślenia byli uważani za przestępców społecznych za to, że uciekli od niewolnictwa. Historia Towarzystwa jest pełna przykładów sprawiedliwości społecznej. I żaden z tych wielkich ludzi nie był „komunistą”; nie: byli jezuitami i wprowadzali społeczny wymiar Ewangelii.
W dniu sądu nikt z nas nie zostanie zapytany: „Jak się zachowywałeś? Czy chodziłeś na Mszę w każdą niedzielę? Czy uczestniczyłeś w spotkaniach? Czy byłeś posłuszny prowincjałowi?”. Oczywiście nie mówię ci, żebyś był nieposłuszny, ale Pan nie będzie nas o to pytał. Zamiast tego zapyta nas: „Byłem głodny, czy daliście mi jeść? Byłem spragniony, daliście mi pić? Byłem w więzieniu, odwiedziłeś mnie? Byłem zbiegiem, pomogłeś mi?”. To na tej podstawie będziemy sądzeni. I to właśnie mówi Pan. Tak więc sprawiedliwość społeczna jest istotną i integralną częścią Ewangelii.
To bardzo piękne widzieć, jak to pragnienie sprawiedliwości społecznej na przestrzeni dziejów przynosiło owoce, w zależności od czasów, ludzi i miejsc, jak mówi św. Ignacy. Kiedy św. Ignacy prosi nas o kreatywność, mówi nam: patrz na miejsca, czasy i ludzi. Reguły, konstytucje są ważne, ale zawsze należy brać pod uwagę miejsca, czasy i ludzi. Jest to wyzwanie dla kreatywności i sprawiedliwości społecznej. W ten sposób należy ustanowić sprawiedliwość społeczną, a nie za pomocą teorii socjalistycznych. Ewangelia ma swój własny głos.
Jak możemy zaangażować świeckich w naszą misję, podążając za jej wezwaniem do bardziej inkluzywnego i uczestniczącego Kościoła?
W swojej misji inkulturacyjnej Towarzystwo potrzebuje świeckich i podoba mi się to, co Towarzystwo robi z nimi w różnych miejscach. Kilka miesięcy temu odwiedziła mnie rektor jezuickiego uniwersytetu, który zatrudnia świeckich profesorów, oczywiście mężczyzn i kobiety. Zapytałem ją: „A co robią jezuici?”. Odpowiedziała: „To, co muszą robić: towarzyszyć duszpastersko i dawać nam kryteria”. Jezuita, kiedy wie, że coś może być przejęte przez świeckiego, pozostawia to jemu. Bardzo podkreślam znaczenie pozostawienia miejsca dla świeckich. Być może dlatego, że jestem do tego przyzwyczajony. Kiedy byłem prowincjałem, mieliśmy trzy uniwersytety katolickie, z których dwa były bardzo zadłużone. W przypadku jednego z nich, Universidad del Salvador w Buenos Aires, rozpoczęliśmy proces przekazywania go świeckim, którzy prowadzą go już od 25 lat i wszystko idzie bardzo dobrze, a nawet lepiej niż wcześniej. Jezuici pomagają w pracy duszpasterskiej. Drugi uniwersytet w Salcie, który był prowadzony przez jezuitów z Wisconsin, został przejęty przez arcybiskupstwo i ma się bardzo dobrze. Pozostał tylko jeden, gdzie prawie wszystkie najwyższe stanowiska zajmują osoby świeckie, a jezuici zajmują się pracą duszpasterską. Jest to uniwersytet założony przez Towarzystwo Jezusowe. Musiałem dokonać tych trzech zmian: jedną oddać świeckim, drugą arcybiskupstwu, a trzecią zachować, aby była dobrze zarządzana. Takie jest moje doświadczenie. Nie zapominajmy, że ważna jest praca duszpasterska, zarówno ta intelektualna, która jest fundamentalna, jak i ta związana z byciem blisko młodych ludzi. Na przykład, mam młodych krewnych, którzy studiują na uniwersytecie w Waszyngtonie, Georgetown. Jezuici zorganizowali dobry system, a studenci mają dobrą formację duchową, intelektualną i wspólnotową. Na pytanie: „Czy uniwersytet jest dziś apostolatem społecznym?” moja odpowiedź brzmi: „Oczywiście!”. Oczywiście, aby przygotować następnych liderów uniwersyteckich.
Dziękuję za bycie pasterzem Kościoła w stylu, który wie, jak pokazać moc Ewangelii Jezusa w konfrontacji z materializmem i sekularyzacją. Jak opracowałeś swój program kierowania Kościołem? My, jezuici, chcielibyśmy zasięgnąć Twojej rady, aby stawić czoła wyzwaniom naszego powołania. Co radzisz nam zrobić?
Zostałem wybrany na papieża, nie wyobrażając sobie, że mógłbym nim zostać. Ale kiedy już zostałem wybrany, zastanawiałem się nad programem, który powinienem realizować. To, co kardynałowie powiedzieli na spotkaniach przed konklawe, było tym, co czułem, że muszę wzmocnić i przekształcić w program. Ponieważ kiedy robi się coś tylko własnymi rękami, nie jest to owocne, nie jest użyteczne. Każdy z nas musi realizować to, co zostało nam powierzone, ale z zachowaniem oryginalności miejsc, czasów i ludzi. Oczywiście pochodzę z Ameryki Łacińskiej i na przykład Niemiec może nie zrozumieć mnie od razu, ponieważ on i ja mamy różne kultury. Kryterium jest zawsze takie samo: przyjąć misję, ponieważ została ci ona powierzona. Ci, którzy są wybierani na papieża, są pytani, czy to akceptują, czy nie. Ale kiedy już się zgodzisz, nie masz wyboru: albo idziesz naprzód, kierując się własnymi abstrakcyjnymi i osobistymi kryteriami, albo idziesz naprzód z tym, czego żąda od ciebie Kościół. W ten sposób opracowałem swój program.
Przychodzi mi na myśl historia Klemensa XIV. Bardzo żałuję jego życia. Dzięki manewrom hiszpańskiej monarchii został wybrany na papieża. Był dobrym człowiekiem, ale naiwnym. Miał sekretarza o nazwisku Bontempi, który był złym człowiekiem. Przy współudziale hiszpańskiego ambasadora udało mu się doprowadzić do rozwiązania Towarzystwa Jezusowego. Ganganelli był słabym człowiekiem w zarządzaniu, kierowanym przez przebiegłego łajdaka jako sekretarza. Jezuita musi być silny w tym, co robi, silny także w posłuszeństwie i nie pozwalać sobą zarządzać. Owszem, słucha rad, ale ostatecznie podejmuje mądre decyzje. Kiedy zmarł papież Klemens XIV, Bontempi, który był zakonnikiem konwentualnym, ukrył się w hiszpańskiej ambasadzie. Kiedy burza minęła, przybył do swojego przełożonego generalnego z trzema bullami papieskimi: jedną, która pozwalała mu operować pieniędzmi, drugą, która pozwalała mu żyć poza klasztorem i trzecią, która, jeśli dobrze pamiętam, pozwalała mu podróżować gdziekolwiek. A jego przełożony, który był człowiekiem Bożym, powiedział mu: „Brakuje ci czwartej!”. „Której? – zapytał go Bontempi – są tylko trzy!”. „Tej, która zapewnia zbawienie twojej duszy” – odpowiedział mu. Polecam przeczytanie historii zniszczenia Towarzystwa u Pastora[4]. Bardzo dobrze opowiada o tym w swojej Historii papieży. Każdy jezuita powinien znać historie, w których Towarzystwu grożono lub chciano je zniszczyć[5].
Na zakończenie spotkania obecni jezuici ofiarowali papieżowi kilka prezentów, a następnie dwie przezroczyste plastikowe paczki, w których zebrano kartki z modlitwami, które wiele osób powierzyło Franciszkowi. Papież przyjął je, położył ręce na intencjach i pobłogosławił je. Spotkanie zakończyło się wspólnie odmówionym „Zdrowaś Maryjo” i zwyczajowymi zdjęciami. W indywidualnym powitaniu papież wręczył wszystkim różańce.
[3]. Cfr J. M. Bergoglio, Santi, non mondani. La grazia di Dio ci salva dalla corruzione interiore, Città del Vaticano, Libreria Editrice Vaticana, 2023.
[4]. Ludwig von Pastor (1854-1928) był niemieckim historykiem i dyplomatą naturalizowanym jako Austriak. Jego najbardziej znanym dziełem jest la Storia dei Papi dalla fine dell’età medioevale, która ukazała się w 16 tomach.
[5]. Cfr J. M. Bergoglio, Lettere della tribolazione, Milano, Àncora, 2019, 12.
Tłumaczenie własne
Za: www.laciviltacattolica.it
Copyright © La Civiltà Cattolica 2024