Franciszek
„NAPRZÓD Z ODWAŻNĄ ROZTROPNOŚCIĄ”. ROZMOWA PAPIEŻA Z JEZUITAMI Z INDONEZJI
Dżakarta, 04 września 2024 r.
Relacja autorstwa Antonio Spadaro SJ, podsekretarza Dykasterii ds. Kultury i Edukacji
Po spotkaniu z prezydentem Indonezji i pozdrowieniu władz oraz korpusu dyplomatycznego papież Franciszek powrócił do nuncjatury w Dżakarcie około godziny 11.30 w dniu 4 września, gdzie spotkało się z nim około 200 jezuitów obecnych w Indonezji – około dwóch trzecich zakonników Prowincji – a wraz z nimi przełożony, o. Benedictus Hari Juliawan. Papież wszedł do sali konferencyjnej w kształcie litery T, witając się i uśmiechając. Jego pierwszy komentarz brzmiał: „Jest tu wielu młodych ludzi!”. Rzeczywiście, jedną trzecią obecnych stanowili młodzi jezuici, którzy studiują filozofię i teologię lub są na tym etapie formacji, zwanym „magisterium”, który odbywa się między studiami filozoficznymi i teologicznymi i jest ogólnie poświęcony pracy apostolskiej. Franciszek natychmiast poprosił o zadawanie pytań, aby dobrze wykorzystać dostępny czas:
„Kto chce zadać pytanie, niech podniesie rękę!”.
Dialog odbywał się w języku indonezyjskim, z tłumaczeniem na włoski.
Dziękuję papieżowi Franciszkowi za przybycie do Indonezji i za to spotkanie z nami. Jestem studentem studiującym teologię. Mam pytanie: w jaki sposób możemy zająć się najważniejszymi kwestiami w dzisiejszym Kościele? A w szczególności, jak możemy pomóc najbardziej zmarginalizowanym i wykluczonym ludziom?
Chcę, aby jezuici zrobili „rumor”. Przeczytaj Dzieje Apostolskie, aby zobaczyć, co robili na początku chrześcijaństwa! Duch Święty prowadzi do robienia „rumoru”, a nie do pozostawiania wszystkiego w miejscu: to jest, krótko mówiąc, sposób radzenia sobie z ważnymi kwestiami. I pamiętajmy, że jezuici muszą być w najtrudniejszych miejscach, gdzie najtrudniej jest działać. To jest nasz sposób „wychodzenia poza” dla większej chwały Bożej. Aby dobrze działać prowadzeni przez Ducha, musimy się modlić, dużo się modlić. Często przypomina mi się testament ojca Arrupe, kiedy prosił, by nie opuszczać modlitwy. Ojciec Arrupe chciał, aby jezuici pracowali z uchodźcami – trudna granica – i zrobił to, prosząc ich przede wszystkim o jedną rzecz: modlitwę, więcej modlitwy. Jego ostatnie przemówienie, które wygłosił w Bangkoku, było testamentem dla jezuitów. Powiedział, że tylko w modlitwie znajdujemy siłę i inspirację do stawienia czoła niesprawiedliwości społecznej. Spójrzmy także na życie Franciszka Ksawerego, Matteo Ricci i wielu innych jezuitów: byli w stanie iść naprzód dzięki duchowi modlitwy.
Mam prośbę: mówisz o dialogu międzyreligijnym i znaczeniu harmonii między religiami. Jezuici mieszkający w Pakistanie mają do czynienia z ludźmi, którzy byli prześladowani. Jaka jest twoja rada?
Myślę, że droga chrześcijanina jest zawsze drogą „męczeństwa”, czyli dawania świadectwa. Konieczne jest dawanie świadectwa z rozwagą i odwagą: są to dwa elementy, które idą w parze, a do każdego należy znalezienie własnej drogi. Mówiąc o Pakistanie, przypomina mi się na przykład postać Asii Bibi, którą przetrzymywano w więzieniu na prawie 10 lat. Spotkałem się z jej córką, która potajemnie zaniosła jej komunię. Przez tyle lat dawała odważne świadectwo. Idź naprzód z odważną roztropnością! Roztropność zawsze podejmuje ryzyko, gdy jest odważna. Roztropność małoduszna ma natomiast małe serce.
Ojcze, zastanawiam się, jak możesz modlić się pośród swoich zabieganych dni?
Potrzebuję tego, wiesz? Naprawdę tego potrzebuję. Wstaję wcześnie, bo jestem stary. Po odpoczynku, który jest dla mnie dobry, wstaję około czwartej, a następnie o piątej zaczynam modlitwę: odmawiam brewiarz i rozmawiam z Panem. Jeśli modlitwa jest trochę, powiedzmy, „nudna”, odmawiam różaniec. Potem idę do Pałacu na audiencje. Potem jem obiad i chwilę odpoczywam. Czasami przed Panem odmawiam cichą modlitwę. Modlę się, oczywiście sprawując Eucharystię. Wieczorem modlę się jeszcze trochę. Bardzo ważne dla modlitwy jest czytanie duchowe: musimy rozwijać naszą duchowość dzięki dobrym lekturom. Modlę się w ten sposób, po prostu… To proste, wiesz? Czasami zasypiam na modlitwie. Jeli mi się to zdarza, nie jest problemem: dla mnie jest to znak, że jest mi dobrze z Panem! Odpoczywam modląc się. Nigdy nie opuszczam modlitwy!
Wasza Świątobliwość, jestem wychowawcą. Chciałbym wiedzieć, jakie są wasze rady dotyczące formacji we wspólnocie międzynarodowej. Jak promować międzykulturowość, szanując wielokulturowe „pochodzenie” tych, którzy się formują?
Słuchaj, mówię ci o „żarcie”, jaki robi ci Duch Święty. Co on robi? Jak powiedziałem wcześniej, po zmartwychwstaniu Chrystusa pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było zrobienie „bałaganu”. Trzeba dobrze przeczytać Dzieje Apostolskie, powtarzam. Duch Święty „wymyśla” i towarzyszy nam przez całe życie. Co mówią nam Dzieje Apostolskie? Że w Jerozolimie byli ludzie ze wszystkich narodów: Partowie, Medowie, Elamici. Wszyscy różnili się od siebie. Wszyscy mówili własnymi językami. I to była łaska Ducha: robili „rumor”, mówili ich własnymi językami i wszyscy się rozumieli. To jest właściwe dla jezuitów: być narzędziami Ducha Świętego, by czynić cały ten hałas.
To jest inkulturacja. Jezuici muszą mieć zdolność inkulturacji, tak jak czyniło to wielu misjonarzy na różnych kontynentach. A to oznacza, że jezuita głosi we właściwym języku i we właściwej formie, stosownie do miejsca i czasu. Dwa filary to inkulturacja Ewangelii i ewangelizacja kultury. Dlatego też jezuici są różni i dobrze, że tacy są. Nie ma jednego modelu. Naszym powołaniem jest pozwolić Panu, aby uczynił nas głosicielami Ewangelii z całym bogactwem, jakim nas obdarzył.
Dotyczy to również warunków osobistych, temperamentów i charakterów. Na przykład wiek: młody człowiek nie może uczynić siebie starym, ani stary człowiek nie może uczynić siebie młodym, ponieważ byłoby to śmieszne. Każdy jest powołany do głoszenia Ewangelii z wykorzystaniem własego wieku, doświadczenia i kultury. I dodałbym: właśnie dlatego rozeznawanie jest ważne. Trzeba umieć rozeznawać, aby się inkulturować: szukać i znajdować Boga tam, gdzie On jest, już obecny w kulturach. Ćwiczenie rozeznawania jest dynamiczne: pomaga nam nigdy nie chować się za „to zawsze było robione w ten sposób”, kontynuując to, do czego zawsze byliśmy przyzwyczajeni. To nie jest dobre: musimy rozeznawać cały czas. A rozeznawanie prowadzi dalej.
I ważne jest, aby nie rozeznawać w samotności, ale także prowadzić dialog z przełożonym. Jeśli otrzymujesz nudną misję lub taką, która nie wydaje ci się twoja, rozeznawaj. Dobrego rozeznania nie zawsze można dokonać samemu: potrzeba towarzyszenia. Mówię to zarówno w imieniu młodych ludzi w formacji, jak i uformowanych jezuitów, a być może także osób starszych. Uważaj jednak, bo karykatury rozeznawania zawsze się czają! Zawsze pamiętam przypadek jezuity w formacji, który zajmował się „magisterium”. Jego matka była chora na raka, a on poprosił swojego prowincjała o przeniesienie do innego miasta, aby być blisko niej. Następnie udał się do kaplicy, aby się pomodlić. Został tam do późna. Po powrocie znalazł w drzwiach list od prowincjała. Zauważył, że jest datowany na następny dzień. Przełożony zdecydował, że powinien pozostać tam, gdzie był i napisał mu, że podjął tę decyzję po refleksji i modlitwie. Ale to nie była prawda! Oddał list z datą następnego dnia ministrowi[1], aby został dostarczony następnego ranka, ale ze względu na późną porę, minister pomyślał o wrzuceniu go do skrzynki pocztowej w nocy. To jest hipokryzja! Słuchajcie wy, którzy jutro będziecie przełożonymi: z rozeznawaniem nie gracie! Trzeba słuchać Ducha. To poważna sprawa. A prawdę trzeba zawsze mówić prosto w twarz. Rozumiesz?
Jezuitą, którego bardzo kochasz, jest jeden z pierwszych towarzyszy św. Ignacego, Piotr Favre. Wydaje mi się, że wspominasz Favre’a częściej niż samego Ignacego. Potem zagłębiłem się w jego osobowość i zdałem sobie sprawę, że miał wielką zdolność słuchania i powierzania się Duchowi Świętemu. Czy to dlatego tak bardzo go kochasz?
Tak, to prawda. Czytałem Pamiętnik Favre’a wiele razy i zleciłem jego wydanie, gdy byłem prowincjałem. W jego pamiętniku jest kilka historii, które mówią o głębokiej mądrości serca. Zmarł „w drodze”. I pozostał błogosławiony. Kiedy zostałem papieżem, kanonizowałem go. Istnieją bardzo piękne opracowania na temat jego postaci, które można przeczytać. Nazwałbym go „duszpasterstwem serca”, którego tak bardzo dziś potrzebujemy.
Jesteśmy młodymi scholastykami i czasami uczestniczymy w ruchach protestacyjnych. Towarzyszę rodzinom ofiar łamania praw człowieka w przeszłości. Zostawiam wam list napisany przez panią Marię Katarinę Sumarsih, matkę jednej z ofiar tragedii w Semanggi w 1998 roku, kiedy zginęli protestujący cywile. Jest ona jedną z inicjatorek Kamisan, zainspirowanej przez Matki z Plaza de Mayo w Argentynie. Grupa ta wzywa rząd do ujawnienia naruszeń praw człowieka w przeszłości i zapewnienia sprawiedliwości ofiarom i ich rodzinom. Jakiej rady możesz nam udzielić?
Czy wiesz, że odwiedził mnie przewodniczący ruchu Plaza de Majo? Byłem poruszony i rozmowa z nią bardzo mi pomogła. Dała mi pasję, by dać głos tym, którzy go nie mają. To jest nasze zadanie: dać głos tym, którzy go nie mają. Zapamiętaj to: to jest nasze zadanie. Sytuacja w czasach argentyńskiej dyktatury była bardzo trudna, a te kobiety, te matki, walczyły o sprawiedliwość. Zawsze zachowujcie ideał sprawiedliwości!
Papież Franciszek czyta list, widzi nazwisko Marty Taty Almeidy i dodaje:
Tak, Marta Taty Almeida! Przyszła do mnie przed śmiercią!
Jestem z Myanmaru. Od trzech lat doświadczamy trudnej sytuacji. Co radzisz nam zrobić? Ludzie tracą życie, rodziny, marzenia i przyszłość… jak nie stracić nadziei?
Sytuacja w Mjanmie jest trudna. Wiesz, że Rohingya są bliscy mojemu sercu. Pojechałem do Mjanmy i rozmawiałem tam z panią Aung San Suu Kyi, która była premierem, a teraz jest w więzieniu. Następnie odwiedziłem Bangladesz i tam spotkałem się z wypędzonymi Rohingya. Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na twoje pytanie. Są to dobrzy młodzi ludzie walczący o swój kraj. Dziś w Birmie nie można milczeć: trzeba coś zrobić! Przyszłością waszego kraju musi być pokój oparty na poszanowaniu godności i praw wszystkich, na poszanowaniu demokratycznego porządku, który pozwala każdemu przyczyniać się do wspólnego dobra. Wezwałem do uwolnienia pani Aung San Suu Kyi i przyjąłem jej syna w Rzymie. Zaproponowałem, że Watykan przyjmie jąna naszym terytorium. W tej chwili ta pani jest symbolem. A symboli politycznych należy bronić. Pamiętacie tę zakonnicę klęczącą z podniesionymi rękami przed wojskiem? Ta fotografia objechała cały świat. Modlę się za was, młodzi ludzie, abyście byli tak odważni. Kościół w waszym kraju jest odważny.
Jestem prowincjałem jezuitów i chcę wam podziękować za to, co nam powiedzieliście i za waszą mądrość. Nie zadaję pytań, ale chciałbym przedstawić działalność, którą tutaj prowadzimy, a która jest częścią Światowej Sieci Modlitwy Papieża. Pokazujemy wam „Utusan”, dobrze znany magazyn w Indonezji. We współpracy z „Rohani”, magazynem dla osób religijnych, zaprosił czytelników do napisania listów do Ciebie. Wielu to zrobiło, w tym niektórzy muzułmanie. Listy te zostały następnie opublikowane w „Utusan” i „Rohani”, a także w książce zatytułowanej „Szepty nadziei: listy z naszych serc do papieża Franciszka”. Jest też prezent od nas: stuła wykonana przez więźniów z batikowymi wzorami, indonezyjską techniką barwienia. Jest to symboliczny dar ich skruchy.
Pozdrów ode mnie więźniów! Kiedy byłem arcybiskupem Buenos Aires, w Wielki Czwartek nie umywałem nóg w katedrze, ale w więzieniu. I tam nauczyłem się zawsze odmawiać modlitwę, gdy wchodziłem do więzienia: „Panie, dlaczego oni, a nie ja? Dobrze nam zrobi taka modlitwa, kiedy spotykamy ludzi, którzy zawiedli, którzy upadli: „Dlaczego on, a nie ja?”.
Na koniec prowincjał podarował papieżowi drewnianą rzeźbę z symbolem IHS Towarzystwa Jezusowego[2], mówiąc: „Mamy nadzieję, że dzięki tym darom Ojciec Święty zawsze będzie pamiętał o nas, jezuitach z Indonezji”. Papież odpowiedział z uśmiechem:
Za dużo prezentów! Dziękuję za wszystko. Módlcie się za mnie i za Towarzystwo, aby było odważne… A teraz pomódlmy się razem do Matki Bożej „Zdrowaś Maryjo”, każdy w swoim języku”.
Na zakończenie spotkania Franciszek chciał pozdrowić wszystkich obecnych jezuitów, jednego po drugim, ofiarowując każdemu w prezencie różaniec.
[1]. We wspólnotach jezuickich „minister” jest zastępcą przełożonego.
[2]. IHS są początkowymi literami Iesus Hominum Salvator.
Tłumaczenie własne
Za: www.laciviltacattolica.it
Copyright © La Civiltà Cattolica 2024