Brat Piotr Michalik „porwał się z łopatą” za budowę mostu w Afryce. Przedstawiamy jego krótką relację podsumowanie z budowy mostu w wiosce w głębokim buszu w Republice Środkowoafrykańskiej.
Szczęść Boże,
Budowa mostu w Assana zakończona! Po trzech miesiącach intensywnych prac udało się wybudować most żelbetonowy za wioską Assana. Jego wymiary robią wrażenie: szerokość to 4,3 m, a długość 10,5 m. Most składa się z dwóch przęseł a całkowita wysokość konstrukcji wynosi 4,05 m. To nasz wielki sukces, bo do pracy przy tak wielkim moście mieliśmy zaledwie łopaty, kilofy, kilka taczek i jedną małą betoniarkę. Były to dosłownie „prace ręczne”,a przedsięwzięcie ogromne i skomplikowane. Do budowy mostu zużyliśmy 25 ton cementu, około 8,7 ton prętów zbrojeniowych, 8 dużych belek stalowych, ponad 100 ton kamieni i piasku. Wydaliśmy na realizację tego projektu 16 460 850 FCFA czyli 107 899 zł, nie wliczając w to wkładu własnego naszej misji.
Naprawdę Bogu niech będą dzięki. Za wszystko. Za to, że nie było poważniejszego wypadku; za to że dało się zrealizować ten most z punktu widzenia technicznego; że ludzie z prawie wszystkich wiosek przy drodze zmobilizowali się, by dołożyć coś od siebie do realizacji tego projektu; za stałą ekipę z Assana, która mimo ogromnego zmęczenia na ostatnim etapie robót, przychodziła wiernie do pracy; za to że ukończyliśmy most przed porą deszczową i intensywnymi robotami rolniczymi.
Dziękuję panu Wojciechowi, inżynierowi z Warszawy, który służył mi fachową pomocą i cierpliwie odpowiadał na setki pytań. Dziękuję inżynierowi Thierry z Bangui, który w pierwszym etapie robót doglądał ich realizacji tu na miejscu w Assana. Dziękuję przede wszystkim Darczyńcom Fundacji Kapucyni i Misje, którzy przyłączając się do akcji „Wyślij pączka do Afryki” zebrali pieniądze ten projekt. Nie mogę pominąć firmy Budimex, która również dołożyła swoją małą cegiełkę finansową. Dziękuję Wszystkim, którzy wspierali to dzieło modlitwą. Bóg zapłać.
Oczywiście problemów nie brakowało i to nawet ostatniego dnia. Właśnie wtedy skradziono plandekę, która chroniła stróżów od wiatru i deszczu. Ale mimo różnych problemów i tak poradziliśmy sobie. Pewne detale mostu są niedopracowane, ale trzeba to zaakceptować. Nie wszystko tutaj da się dopieścić. Widziałem jak ludzie byli już potężnie zmęczeni tą budową, dlatego nie należało jej w nieskończoność przedłużać.
W ostatnim tygodniu ciężarówka z ciężkim sprzętem do wiercenia studni głębinowych przejechała przez ten most i dwie wioski mają nowe ujęcia pitnej wody! Bez nowego mostu nie byłoby to możliwe. Ludzie mi dziękują. W wioskach przez które przejeżdżam widzę uśmiechnięte twarze i słyszę radosne pozdrowienia. To nasz wspólny, wielki sukces.
Wierzę, że dzięki dwóm mostom (wcześniej wybudowaliśmy most Wantounou) i kilku przepustom wodnym, droga ta będzie przejezdna przez cały rok i wreszcie ta cząstka parafii Ngaoundaye, odcięta dotąd od świata, będzie się rozwijać.
br. Piotr Michalik OFMCap
Więcej (zdjęcia) na: www.kapucyni.pl