Mija 80. rocznica pierwszego transportu Polaków do KL Auschwitz. Mimo że już ostatni ocalały z tej grupy zmarł, zachowały się liczne wspomnienia więźniów. Jeden z nich – Marian Kołodziej, numer 432 – pozostawił dla nas wstrząsające, wizjonerskie i wciąż żywe artystyczne świadectwo.
W grafikach, scenografiach i instalacjach „Klisze pamięci. Labirynty”, prezentowanych na stałej ekspozycji w Harmężach, prowadzi nas w głąb tytułowych labiryntów, dzieląc się swoimi przeżyciami. Jego opowieść zaczyna się – jak 80 lat temu – od wyjścia z bydlęcego wagonu: „Kilkadziesiąt lat temu, późnym popołudniem w skwarny dzień 14 czerwca 1940 roku rozwścieczony nadczłowiek, brutalnym kopniakiem wyrzucił mnie z tarnowskiego wagonu, wprost w bagno Oświęcimia. Na pięć lat”.
Więźniowie pierwszego transportu myśleli, że zostali wywiezieni na roboty do Niemiec. Po opuszczeniu bydlęcego wagonu w Auschwitz na przerażonych ludzi czekały tortury, kapo wyznaczający dzwonkiem rytm dnia. Hitlerowcy ograbili ich z resztek dobytku, ogolili, wykąpali w lizolu – w ramach dezynfekcji – oraz wytatuowali. Marian Kołodziej tak opisuje „przeobrażenie” człowieka w numer: „Umierałem tu między Sołą a Wisłą, w tej malarycznej okolicy, w ciągłym błocie, gniłem wykańczany biciem i pracą ponad siły, głodem, biegunką, tyfusem, zjadany przez wszy, poddawany eksperymentom pseudomedycznym, nieludzko poniżany, odarty z odzienia, wykąpany w lizolu, pozbawiony imienia i nazwiska, już tylko numer 432 – melduje się na rozkaz, na każdy rozkaz”.
Zapraszamy do śledzenia cyklu przygotowanego przez Fundację Brat Słońce związanego z 80. rocznicą pierwszego masowego transportu więźniów do KL Auschwitz na Facebooku: Fundacja Brat Słońce oraz na oficjalnej stronie Muzeum Auschwitz-Birkenau.