W wydaniu weekendowym (18-20.01.2019) magazynu „Polska Times” pani Anita Czupryn przeprowadziła rozmowę z ojcem Maciejem Ziębą OP zatytułowaną „To była erupcja zła w czystej postaci”, poświęconą zabójstwu prezydenta Pawła Adamowicza oraz konsekwencjom tego faktu dla nas wszystkich.
a pytanie dziennikarki „Co może, czy co powinien zrobić Kościół?” ojciec Maciej odpowiada: „Musimy o tym głośno i z mocą mówić, a przede wszystkim sami nie dawać powodów do wrogich podziałów. Kościół tworzą ludzie, prawda? Księża też są ludźmi i czasami tym podziałom ulegają, zaślepiają się w poglądach, że niedobrzy są ci inni, a ci nasi są dobrzy. Takie podejście jest absolutnie nieewangeliczne. Dla Kościoła w Polsce nastał moment wyzwania: musimy z całą mocą przeciwstawić się nienawiści i – co jeszcze ważniejsze -pomagać wyzwalać z ludzi dobro. Sobór mówi o Kościele jako o germen unitatis – zasiewie jedności ponad wszelkimi podziałami. W przeciwniku trzeba widzieć nie wroga, ale bliźniego. To jest mój bliźni, mój brat i moja siostra, mimo że bardzo się od siebie różnimy, że mamy inne koncepcje, że niekiedy się z nimi nie zgadzamy, a nawet, że uważamy je za złe. Ale nie możemy ludzi uważać za złych. To jest ta wielka różnica, o której Kościół za mało dziś mówi. Myślę, że śmierć prezydenta Adamowicza, z duszpasterskiego punktu widzenia, to dla nas ogromne wyzwanie”.
Pytającą interesowało również, „Jakie metody stosuje Ojciec na wyciszenie się, złagodzenie negatywnych emocji, na to, żeby wyrabiać w sobie cnoty?”. Nasz współbrat odpowiedział: „Jest taka księga, która może być pomocna również dla ludzi niewierzących, jest nią Ewangelia. Ona uczy, że każdy jest twoim bliźnim, uczy miłości – nawet nieprzyjaciół. Trochę już żyję na tym świecie i parę razy w ciągu tych lat czułem się dotkliwie skrzywdzony. Byłem bardzo głęboko rozbity, ale zawsze miałem świadomość, że uczucie agresji, czy hodowanie w sobie nienawiści do tych, którzy mnie skrzywdzili, to jest uczucie niszczące. Ewangelia uczy, że zawsze powinienem przebaczyć, a jeśli tego nie potrafię, to mam przynajmniej się modlić o umiejętność przebaczenia. Wtedy człowiek się otwiera na Tego, który jest miłością i który leczy nawet najgłębsze rany, choć – ponieważ są to sprawy naszych emocji i głęboko poranionego ego – zazwyczaj jest to proces, który wymaga czasu. Zawsze jednak powtarzam sobie i ludziom, którzy do mnie przychodzą: „jeśli nie umiesz przebaczyć, to przynajmniej nie zgadzaj się na to i módl się o poszerzenie swojego serca, aby stało się zdolne do przebaczenia”. Wtedy tworzy się szansę, by Pan Bóg mógł działać w mym sercu. Wszyscy znamy tę ewangeliczną frazę listu naszych biskupów: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, która zmieniła historię Polski. Nawet w tak skrajnej sytuacji jak relacje polsko-niemieckie nie było tak, że tylko ten drugi był zły, bo zło także jest we mnie. Nie można tego ignorować, a my tak często uciekamy od zła w sobie i przerzucamy je na innych”.
Jedną z ostatnich kwestii interesujących panią Anitę Czupryn zawarta została w pytaniu: „Co teraz się wydarzy?”. Ojciec Zięba odpowiedział: „Wszystko od nas zależy. Historia nie zna determinizmu. Jeśli będziemy przedłużać wzajemne oskarżenie, że to nie my, tylko tamci są winni, a takie głosy często dziś słyszę, to skażenie środowiska ludzkiego będzie w Polsce narastać. Dlatego nie zapomnijmy tego, co Paweł Adamowicz mówił na chwilę przed ugodzeniem go nożem – o dzieleniu się dobrem. Czy potraktujemy te słowa jako testament, ku opamiętaniu, że nie wolno nam używać nienawiści w grach politycznych, z chęci medialnej klikalności, w mediach społecznościowych, że nie wolno dawać przyzwolenia na język agresji, język nienawiści? Nikomu i nigdzie! To musiałoby też oznaczać skończenie ze zgodą na milczenie. Dziś bowiem każda z grup lewica, prawica, Kościół, rządzący, feministki, czy też opozycja, jeśli obiektem hejtu zostają ci „inni” po prostu to ignoruje uznając, że przecież „sami sobie są winni” (a niekiedy wręcz się ciesząc, że przywalono „czarnym” czy „czerwonym”)”.