Magowie. Niefortunne tłumaczenie.
Kim byli? Ewangelia w relacji św. Mateusza mówi: „do Jerozolimy przybyli mędrcy ze Wschodu” (Mt 2,1b), greka nazwie ich „magoi”… i tu chyba tkwi problem zrozumienia, kim oni byli. W pewnym okresie utarło się tłumaczenie, że byli to magowie, ale grecki termin „magos” odnosi się do kręgu kultury babilońskiej. Medowie, Persowie i Babilończycy (Chaldejczycy) termin „a magus” nadawali ludziom o niepospolitej mądrości i zdolnościach: nauczycielom, kapłanom, lekarzom, astrologom. Święty Mateusz doprecyzuje, o kogo chodzi: „Zobaczyliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon” (2,2).
Babilon w czasach narodzin Jezusa był gasnącą potęgą naukowej astronomii. Niemniej jednak, jak twierdzi wiedeński astronom Konradin Ferrari d’Occhieppo, pozostała jeszcze w tym mieście “mała, stopniowo wymierająca grupa astronomów… Gęsto zapisane pismem klinowym gliniane tabliczki z obliczeniami astronomicznymi (…) stanowią tego pewne dowody”. Co ciekawe, gwiazdę betlejemską zauważyli również Chińczycy – na tablicach chronologicznych na taką informację natrafił uczony getyński Friedrich Wieseler. Według obserwacji nieba uczonych z Państwa Środka, w marcu 5 roku p.n.e. w okolicach gwiazdozbioru Koziorożca pojawiła się kometa, która była widoczna przez 70 dni. Gwiazda była faktem, który był widzialny na niebie przez określony czas. Najprawdopodobniej była to kometa, która cechuje się charakterystyczną „przesuwalnością” względem gwiazd, średnio co 1-2 dni. Jak wskazuje dr Paweł Preś z Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, tłumaczy to fakt, że mędrcy podążali za gwiazdą.
Dzisiejsza uroczystość jest dla Kościoła chronologicznie ważniejsza niż Boże Narodzenie, którego obchód zaczął kształtować się wraz z wybudowaniem bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem w 333 roku. W kwestii genezy święta, gorąco polecam fenomenalną pracę ks. prof. Józefa Naumowicza, „Narodziny Bożego Narodzenia” (2016), w której również obala intelektualnie naiwny argument, że świętowanie Bożego Narodzenia w Rzymie w dniu 25 grudnia, związane jest z „chrystianizacją” obrzędów pogańskich – oba święta istniały niezależnie, w zasadzie nie wspominając o sobie. Jest również faktem, że Jezus nie urodził się w grudniu – Boże Narodzenie ma wymiar liturgiczny: odnosi się do wydarzenia, a nie historycznej daty.
Dlaczego zatem Objawienie Pańskie jest takie ważne dla Kościoła? Ponieważ w postaciach mędrców – pogan, Kościół widzi siebie… Greckie „ek kaleo”, z którego pochodzi nazwa wspólnoty, oznacza: „wołać spoza, zwoływać”. Tak jak uczeni babilońscy zostali zwołani, aby przyjść do Mesjasza – tak również my-poganie zostaliśmy przywołani do Zbawiciela, aby stać się dziećmi obietnicy – Kościołem.
Zejść z kanapy i wyruszyć w drogę
Może to banalne porównanie, ale wszystkie ważne wydarzenia w Biblii zaczynają się od pierwszego kroku. Gdyby Abram nie wyruszył na głos Bożej obietnicy, że stanie się ojcem wielu narodów – nigdy nie było by potomstwa Abrahamowego. Gdyby Żydzi nie zrobili pierwszego kroku w wyjściu z Egiptu za Mojżeszem, wiedzionym obietnicą Jahwe, nigdy nie staliby się Narodem Wybranym. Nawet życie Jezusa nosi w sobie tę cechę – gdy Jezus jest w ruchu, Ewangelia tętni życiem: Słowo staje się Ciałem, wędrówka do Betlejem, narodzenie, ucieczka do Egiptu… gdy tylko się zatrzymuje, gdy osiada w Nazarecie – Ewangelia na kilkadziesiąt lat milknie – pozornie nic się nie dzieje… Ojcowie Kościoła nazwą ten czas: „lata brzemienne milczeniem”. A potem, gdy rusza głosić Dobrą Nowinę, gdy stawia pierwszy krok… wszystko nabiera tempa, rozmachu. Tak również jest z życiem Kościoła. Dopóki siedzi zamknięty w Wieczerniku z obawy przed Żydami… nic się nie dzieje… Wystarczy tchnienie Ducha, pierwszy krok za drzwi pomieszczenia, pierwsze słowo. Podczas katechezy Piotra i Jedenastu wiarę od razu przyjmuje trzy tysiące ludzi (por. Dz 2,41).
Czy mędrcom łatwo było zrobić pierwszy krok? Nie wiemy… ale z pewnością dużo ryzykowali. Nawet jeśli posiadali tak ogromną wiedzę – wiedzieli do Kogo idą! Chcieli zobaczyć, doświadczyć, pokłonić się… Kalkulując historycznie, dotarli do Chrystusa najpóźniej na początku czerwca (należy tu uwzględnić 40-dniowy czas oczyszczenia Maryi po porodzie oraz krótką podróż do Jerozolimy, aby w świątyni dokonać wykupu pierworodnego syna – obie czynności nakazane były przez prawo). Nie wiemy czy dotarli do groty, czy domu, w którym zamieszkali Maryja, Józef i Jezus – ewangelista napisze: „Na widok gwiazdy ucieszyli się ogromnie, weszli do domu („ten oikian”) (…)” (Mt 2,11). Termin ten oznacza zarówno „dom”, jak i „nie zamieszkałą budowlę”. Ale to chyba szczegół mało znaczący…
Zejść z kanapy, by głosić…
Im dłużej jestem zakonnikiem, tym częściej łapię się na tym, że obieram utarte szlaki… sprawdzone sposoby… na szczęście dość często zdarzają się momenty, że staram się odkrywać na modlitwie nowe ścieżki ewangelizacji. Jednym z takich momentów było zetknięcie się z moim starszym współbratem, o. Mario Borzaga OMI. Nie tylko starszym w sensie chronologii życia, ale też ogłoszonym przez Kościół błogosławionym. Dzięki niemu sięgnąłem po moje notatki medytacyjne z nowicjatu, z czasów seminaryjnych, luźne kartki poprzypinane na tablicy korkowej, powtykane między karty Pisma Świętego oraz książeczki Konstytucji i Reguł. To był powiew wiosny… Zaproszenie do kolejnego-pierwszego kroku…
Mario urodził się w Trydencie we Włoszech 27 sierpnia 1932 roku. Od jedenastego roku życia był związany z oblatami – najpierw przez Niższe Seminarium Duchowne, a potem stając się członkiem zgromadzenia, gdy złożył pierwsze śluby zakonne 21 listopada 1953. Studia w scholastykacie (seminarium oblackim) w San Giorgio Canavese rozbudziły w nim pragnienie wyjazdu do Laosu, który już wtedy targany był komunistycznymi przemianami ustrojowymi. Jego marzenie niesienia Jezusa było świadomie połączone z możliwością poniesienia śmierci męczeńskiej – do której też się przygotowywał!
„Chcę ukształtować w sobie wiarę i miłość doprawdy głęboką i wręcz granitową: inaczej nie mogę być męczennikiem…”
Słowa te zapisuje 23 dni przed przyjęciem święceń prezbiteratu, które otrzymał 24 lutego 1957 roku. Swoją pierwszą obediencję (skierowanie do posługi, wydawane przez Superiora Generalnego) otrzymuje do wymarzonego Laosu. Wyrusza tam z pierwszą grupą włoskich misjonarzy oblatów – ma 25 lat. Przez cały czas pracy w Laosie notuje swoje przeżycia, trudności misji i duchowe sentencje w „Dzienniku człowieka szczęśliwego”. W 1958 roku rozpoczyna ofiarną pracę z rdzenną ludnością hmongów. W poniedziałek 25 kwietnia 1960 roku wyrusza do wioski Pha Xoua. Droga miała trwać trzy dni po wyboistych górskich drogach lasów tropikalnych. Z tej podróży już nigdy nie wrócił – spełniło się jego marzenie – został męczennikiem, zginął z rąk bojówkarzy komunistycznych Pathet Lao.
Znamiennym jest fakt, że jego beatyfikację ogłosił Ojciec Święty Franciszek, który w wywiadzie o młodych i sile młodości – poprzedzał on Nadzwyczajny Synod Biskupów dotyczący Młodzieży, powiedział:
Bycie misjonarzami, w szerokim znaczeniu tego słowa, pozwala patrzeć na świat nowymi oczami, nie być już turystami życia, ale jego głównymi aktorami.
Ojciec Mario Borzaga OMI został ogłoszony błogosławionym w Wientian, stolicy Laosu, 10 grudnia 2016 r. Poznaj błogosławionych oblatów – męczenników z Laosu: kliknij
#projektMario
Wraz z uroczystością Objawienia Pańskiego 2019 roku pragniemy zaprosić Was do podążania wraz z błogosławionym oblatem. Do Rzymu wciąż spływają łaski, jakich doznają ludzie za jego wstawiennictwem. Mario jest wciąż młody – daleki od pozostawania „turystą życia”, ale wciąż motywujący, byśmy byli „jego głównymi aktorami”. To pasja młodości. My – ludzie dorośli – zbyt szybko stajemy się wyrachowani… młodzi tak nie potrafią – co prawda mogą „cierpieć” na lenistwo, ale nie na obojętność. To przecież młode pokolenie poniesie nasze marzenia o Kościele, także te niespełnione, w przyszłość.
Posty, które będą pojawiać się codziennie na profilu Facebook’owym Polskiej Prowincji, są utrzymane w tonie grafiki PopArt, aby ukazać ducha młodości bł. Mario. Będą zawierać mądrość myśli, głębię duchową i szczęście młodego oblata Niepokalanej. Cytaty pochodzą głównie z jego „Dziennika człowieka szczęśliwego”. Niech w młodych rozbudzają marzenia, chęć pozostawienia śladu na tym świecie, pasji Ewangelii. A w nas… niech może budzą pierwotny zapał, żar i gorliwość… wyrywają nas z wyrachowania, że nie warto, to się nie sprawdza…
Mario Borzaga „dopadł” mnie kilka dni temu, gdy przygotowywałem projekt postów. Było późno – od niechcenia kliknąłem w wideo – wywiad z o. Angelo Pelisem OMI, który spotkał błogosławionego w seminarium San Giorgio Canavese. Niesamowita historia… ale tak odpowiada Mario:
o. Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), Misjonarz Miłosierdzia ustanowiony przez Ojca Świętego Franciszka, uzyskał licencjat kanoniczny z nauk biblijnych. Należy do klasztoru w Kędzierzynie-Koźlu.
Za: oblaci.pl