Home WiadomościZ kraju Mało kto o tym wie, czyli o przymusowych pracach fortyfikacyjnych braci franciszkanów z Niepokalanowa

Mało kto o tym wie, czyli o przymusowych pracach fortyfikacyjnych braci franciszkanów z Niepokalanowa

Redakcja

    W podcieniach przy Bramie Papieskiej w Niepokalanowie pielgrzymi, turyści i bywalcy, przechodząc przez tę bramę mogą zapoznać się z bardzo interesującym, a nawet sensacyjnym epizodem z historii tego klasztoru.  We wtorek 1 maja 2018 uroczyście otwarto   wystawę zatytułowaną „Franciszkanie z Niepokalanowa na przymusowych robotach fortyfikacyjnych w rejonie Sochaczewa 1944 – 1945”. Aktualni mieszkańcy Niepokalanowa uczciwie przyznają, że ledwo coś słyszeli o tej historii, ale jej nie znają.  Zainteresowania ich poszły po linii losów o. Maksymiliana Kolbego, jego współbraci i współpracowników z początku wojny i późniejszego terroru pod okupacją. A jednak, jak we wstępie do wystawy wspomniał o. gwardian Grzegorz Maria Szymanik, „zostały po zakonnikach ślady ich życia, pracy i cierpienia, które obecnie historycy, pisarze i działacze mediów odkrywają, pogłębiają, wzbogacają i przybliżają historię Grodu Maryi”. Owocem tych poszukiwań jest wystawa  przygotowana staraniem Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej w Warszawie. Powstała w oparciu o zasoby archiwalne z Archiwum MI  w Niepokalanowie, wiedzę i zebrane materiały o pracach fortyfikacyjnych w okolicach Sochaczewa, pracowicie dokumentowane przez płk. Artura Gałeckiego, dyrektora Wojskowego Centrum.  Poszukując nowych materiałów pułkownik trafił w Internecie na artykuł o. Romana Soczewki, „Przyczynek do historii Niepokalanowa. Jak bracia z Niepokalanowa pomagali Niemcom budować bunkry i kopać okopy”, zamieszczony w Wiadomościach z Prowincji 1/2014,  i przybył do Niepokalanowa, aby zapoznać się ze zbiorem dokumentów na ten temat.  Tak zaczęła się współpraca Niepokalanowskiego Archiwum z Centrum Wojskowym. Nasze zasoby  w tej branży są ubogie. Zawierają kilkanaście cudownie zachowanych fotografii, zrobionych potajemnie i z dużym ryzykiem, oraz nieco relacji br. Filoteusza Muchy i br. Alfreda Dziedzica, umieszczonych w „Echu Niepokalanowa” nr 33 i 46/ 1946. Uzupełnia je „Dzienniczek” br. Karola Boromeusza Ottona Marchewicza. Pułkownik oczekiwał czegoś więcej, a my Bogu dziękujemy, że mamy aż tyle.

    We wstępie do wystawy, oprócz wypowiedzi przełożonego klasztoru, jest także   wypowiedź Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka. Autor wyraził nadzieję, „że wystawa pomoże lepiej poznać nie tylko historię tego wyjątkowego klasztoru, ale także będzie kolejnym świadectwem, jaką tragedią dla narodu polskiego była II wojna światowa. Wojna, podczas której okupant niemiecki nie zawahał się użyć do swych celów nawet ludzi żyjących za klasztorną furtą.”

     Plansze wystawowe, przez dobór tekstów i fotografii  oraz komentarze natury technicznej, w sumie 16, w kolorze sepii, przedstawiają rzecz w różnych aspektach,  ale wszystkie tyczą tego samego wydarzenia. Wykonano dwie wersie wystawy – objazdową w większym formacie i wersję do gablot w podcieniach Papieskiej Bramy. 

    Kronikarz klasztorny opisał początek wydarzeń przedstawionych na wystawie:  „Wieczór. 1 sierpnia 1944. Godzina 21. Dzwonek na milczenie… Pod mleczarnię podjeżdżają dwa auta z żandarmami.  Rozchodzi się wezwanie… – wszyscy do refektarza! W refektarzu zastajemy już o. Gwardiana (Witalisa Jaśkiewicza), nieco braci oraz żandarma niemieckiego w stopniu porucznika i sierżanta SD (czarna policja). Gdy już wszyscy się zeszli, najpierw po niemiecku przemówił porucznik, a następnie „czarny” przetłumaczył na język polski. W sposób dość delikatny dał nam do zrozumienia, że mamy jechać na siedem dni do kopania szańców za Sochaczewem, a potem wrócimy spokojnie do domu.  Mleczarnia, chorzy, pewna ilość braci do obsługi klasztoru i z działu mechanicznego miała pozostać na miejscu. Poleca zabrać ze sobą tylko ręcznik, koc … i proszek do zębów, a wszystko inne będzie nam przydane na miejscu.  Chwila ciszy. Niemcy wodzą wzrokiem po zebranych. Gdzieś w głębi refektarza daje się słyszeć szmer i pomruk po tej gadaninie. „Czarny”, jakby zrozumiał , o co chodzi, i nadmienił, że w przeciwnym razie  będzie się musiało użyć innych środków, to znaczy przymusowo nas zabiorą. W końcu po pewnych targach,  różnych „ale” ze strony o. gwardiana, porucznik zgodził się na 160 braci. O. gwardian odczytał listę, kto ma jechać. Po twarzach braci dało się zauważyć pewne zamyślenie i przygnębienie. Wszyscy jednak zdają sobie sprawę z powagi chwili i wiedzą, że w razie oporu Niemcy mogą stosować represję, a nawet klasztor spalić. Przyjmują to jako dopust Boży i Bożą Wolę.  Oczywiście nie brakowało też dezerterów. Kilku braci, przejętych strachem, zwiało tej nocy do okolicznych wsi. W drodze dowiedzieliśmy się od szofera, który nas woził, że żandarmi przygotowali dla nas miejsce w obozie pracy w Gałkowie w razie, gdybyśmy nie chcieli dobrowolnie udać się na okopy.”

    Brat Karol Boromeusz  w swoim „Dzienniczku” dokładnie spisał, w którym dniu i ilu braci było zabieranych z klasztoru do tych  prac. Pracowali codziennie z wyjątkiem niedziel, aż do 13 stycznia 1945 roku, w sumie 113 dni. Do miejsca wykopów byli dowożeni ciężarowymi samochodami, a gdy zabrakło samochodów, konnymi wozami. Zdarzało się, że musieli iść pieszo. Prace trwały od godz. Siódmej do osiemnastej z godzinną przerwą na obiad. Obiad składał się z kiełbasy i chleba, które w koszach przywożono wcześniej. Kiełbasy pilnował pies, ale jej nie ruszył.  Dowożono lepsze  jedzenie z klasztoru.

Grupy braci  liczyły przeważnie nieco ponad 100, albo i więcej: 140 – 150, zwłaszcza na przełomie sierpnia i września.  Do pracujących w miarę możności dojeżdżał  z Niepokalanowa kapelan – o. Wiktor Błaż vel Mróz, a także o. Władysław Ryguła i o. gwardian Witalis Jaśkiewicz.

Obliczono, że bracia w tym czasie odpracowali na rzecz okupacyjnej armii niemieckiej około 11400 dniówek, każda po 10 godzin, co daje 114000  godzin roboczych.  A zapłata za to?  Marne jedzenie i jednorazowy przydział 100 kwintali węgla na rzecz klasztoru. Wprawdzie była lista przepracowanych dni rzekomo do zapłaty za pracę, ale na tym się skończyło. Dziś za godzinę pracy w Niemczech płacą 8 euro. Gdyby nam zapłacili sprawiedliwą sumę,  wystarczyłoby na nowy budynek biblioteki klasztornej, która jest  w ruinie. W budynku, w którym teraz znajduje się biblioteka, w czasie okupacji urzędował Wermacht.

Program otwarcia wystawy w dniu 1 maja był bogaty i wielowątkowy. Najpierw została odprawiona Msza św. koncelebrowana pod przewodnictwem o. Prowincjała w intencji 42 zamordowanych w czasie okupacji franciszkanów. Okolicznościowe kazanie, nawiązujące do tematyki wystawy, wygłosił o. Zbigniew Rzezak. We Mszy św. uczestniczyły delegacje Wojska Polskiego, przedstawiciel sejmu poseł Maciej Małecki, zastępca wójta Gminy Teresin  Marek Jaworski, zaproszeni goście, pielgrzymi i mieszkańcy Niepokalanowa z przełożonym na czele. Msza św. była transmitowana przez Radio Niepokalanów.

    Po Eucharystii w Sali św. Bonawentury odbyła się akademia z prelekcją płk. Artura Gałeckiego. Głos zabrali także o. Prowincjał, poseł Małecki, o. Gwardian i kierownik Archiwum o. Roman Soczewka. Poruszane w przemówieniach treści wzbogacił kwadransowy film pod tym samym tytułem, co wystawa.

     Następny punkt programu to otwarcie wystawy na placu przykościelnym przez przecięcie białoczerwonej wstęgi przez prelegentów. Każdy z nich otrzymał osobne nożyczki, dzięki temu cięcie wstęgi poszło bardzo sprawnie. Organizatorzy wystawy  zadbali o jej wzbogacenie dwoma publikacjami gratisowo przeznaczonymi dla zwiedzających. Jedna, to miniaturka wystawy w zeszytowej formie, druga zaś, to faksymile z „Echa Niepokalanowa” z roku 1946, w którym znajdują się relacje uczestników przymusowych robót fortyfikacyjnych.

    W pobliżu otwarcia wystawy na placu przykościelnym znajduje się krzyż i kamień upamiętniający katastrofę smoleńską. W kamień jest wkomponowana fotografia prezydenta Lacha  Kaczyńskiego z małżonką.  Spontanicznie do programu otwarcia wystawy włączono złożenie wiązanki kwiatów przy tym kamieniu  przez delegację wojskową, samorządową i klasztorną.

     Na zakończenie uroczystości z inicjatywy Gminy Teresin na tym samym placu zasadzono Dąb Pamięci Męczenników Franciszkańskich z czasów wojny 1939 – 1945. Jest to jeden z setki Dębów Wolności, jakie Gmina Teresin postanowiła zasadzić na jej terenie  przy siedzibach instytucji, szkół, miejsc publicznych, a także w przydomowych ogródkach. Marek Jaworski w przemówieniu do zebranych wyjaśnił genezę i symbolikę tej dębowej inwestycji, wzniesionej w pobliżu ongiś zasadzonego Dębu Katyńskiego. Przełożony klasztoru zaprosił gości na obiad przygotowany przez franciszkańskich kucharzy.

     Zaznaczyć należy, że wystawa i towarzyszące jej  akcje są włączone w program obchodów setnej rocznicy odzyskania wolności przez Rzeczpospolitą Polską.

o. Roman Soczewka, kierownik Archiwum MI w Niepokalanowie

Niepokalanów, 15 maja 2018

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda